wiatr

„Odmienne stany świadomości to chyba jednak jakiś rodzaj mojej obsesji” – rozmowa z Igorem Brejdygantem o powieści „Wiatr”

Rozmowa z Panem Igorem Brejdygantem o jego najnowszej powieści Wiatr oraz o powstałym przy okazji premiery audiobooku o tym samym tytule. Z artystą rozmawiają redaktorzy portalu Głos Kultury – Anna Sroka-Czyżewska oraz Mateusz Cyra. 


Anna Sroka-Czyżewska: Tworzy Pan scenariusze do seriali oraz wciągające powieści kryminalne. Czy czuje Pan dużą różnicę w tworzeniu od podstaw historii powieściowej, od tej, z której powstanie serial telewizyjny? Czy proces twórczy bardzo się różni?

Igor Brejdygant: Sam proces już tak, ale tworzenie od podstaw mniej. Pomysł, jego zręby, zarys w postaci wstępnego opisu w przypadku serialu czy powieści nie różnią się przesadnie. Nie raz zdarzyło mi się już zaciekawić tym samym pomysłem wydawcę i producenta filmowego. Tak było na przykład w przypadku Szadzi, gdzie powieść i scenariusz powstawały naprzemiennie i trochę równolegle. Proces natomiast jest rzeczywiście różny. Powieść to wykreowanie świata od A do Z, od precyzyjnych opisów miejsc do precyzyjnych opisów stanów wewnętrznych i myśli bohaterów. Scenariusz to bardziej zarys czy kręgosłup czegoś, co do wykreowania świata ma dopiero posłużyć.

Anna Sroka-Czyżewska: Mawiają, że najlepsze scenariusze pisze życie. Czy w swojej twórczości często sięga Pan po zasłyszane historie, przywołuje rzeczywiste osoby?

Notorycznie, aczkolwiek często nieświadomie :). Nie tworzę historii na kanwie prawdziwych zdarzeń, chyba że piszę opowiadania do cyklu Opowiem Ci o zbrodni, ale to trochę co innego. W powieściach tworzę fikcję, choć materiałem dla fikcji zawsze są zlepki zdarzeń, w których się uczestniczyło, połączone z takimi, o których wie się skądinąd, a do tego okraszone własnymi emocjami i pomysłami na emocje innych oraz opakowane klimatem, który trochę się kiedyś gdzieś poczuło, a trochę się go kreuje. Zmierzam do tego, że chociaż nie odtwarzam ogromnych połaci rzeczywistości zaistniałej, to ta, którą kreuje, zawsze w mniejszym bądź większym stopniu pochodzi z tego, czego w taki bądź inny sposób doświadczyłem. Bywa zresztą gorzej. W kontekście serialu Paradoks ciągle pytano mnie, czy można podać w informacjach o danym odcinku, że powstał na kanwie prawdziwych zdarzeń, a ja ciągle uporczywie odpowiadałem, że niestety nie. Po emisji jednego z odcinków zadzwonił do mnie producent z informacją, że ma kłopoty, bo pewien człowiek poinformował go, iż odcinek opisywał to, co mu się przytrafiło, a co gorsza on się nazywa tak jak główny bohater. Czyli…? Zdaje się, że czasem sięgam po zasłyszane albo przeczytane historie, a potem wydaje mi się, że je wymyśliłem :).

Anna Sroka-Czyżewska: Wawrzyniec, bohater Pana najnowszej powieści, nie stroni od alkoholu, jest byłym TOPR-owcem, obecnie dziennikarzem i pisarzem. Sprawia też wrażenie bardzo skomplikowanej jednostki, tak jakbyśmy ciągle czegoś o nim nie wiedzieli, a on tylko zaciemnia nam ten obraz, dryfując między jawą a snem. Jak narodził się pomysł na bohatera, który tak różni się od tych z poprzednich powieści?

Aż tak bardzo się nie różni. To znaczy niewątpliwie od poprzednich różni go płeć, ale już to, że momentami krąży między jawą a snem, albo jak kto woli między różnymi interpretacjami rzeczywistości, aż tak inne od Brzozowskiej z RysyUkładu nie jest. Te odmienne stany świadomości to chyba jednak jakiś rodzaj mojej obsesji. Sam klimat powieści natomiast jest na pewno nieco inny, bardziej tajemniczy, magiczny, może metafizyczny od poprzednich. Skąd pomysł? Może ze zmęczenia tym, co na co dzień sufluje nam realność, która, choć pretenduje do racjonalnej, to coraz częściej zaczyna się tej racjonalności wymykać. Wolę bohatera osadzić w magicznych górach niż w zmęczonym codziennością trudnych do zniesienia zdarzeń mieście, a przynajmniej wolałem, kiedy pisałem Wiatr. Tak więc pomysł na Wiatr zrodził się, a właściwie odrodził się, bo tak naprawdę wcale nie był w mojej głowie bardzo nowy, chyba ze zmęczenia natłokiem medialno-cywilizacyjnej frustracji.

Mateusz Cyra: Wiatr to dzieło, które mocno kojarzy mi się z kryminałem noir. Na kartach powieści występuje dużo silnych kobiet, które w oczach Wawrzyńca często jawią się jako femme fatale, sam bohater jest niesamowicie tajemniczy, toczy ze sobą nieustanne boje, wokół niego roi się od niejasności, natomiast pański styl oraz sposób kreowania akcji wzbudzały skojarzenie z dawnymi kryminałami z lat 60. XX wieku. Była to celowa kreacja i inspiracja czarnymi kryminałami, czy też tylko ja tak to odczytuję?

Wygląda na to, że celowa, choć nie do końca zamierzona, jeśli coś takiego jest możliwe. Chyba nawet sięgnąłem trochę dalej niż w lata 60. XX wieku, czyli gdzieś w rejony Chandlerowskiego Marlowa, ale już ową magiczność zapożyczyłem, zdaje się, z pamięci swoich lektur literatury iberoamerykańskiej, a to rzeczywiście bardziej lata 60. czy 70. Ale nie było jakiegoś szczególnego planu. Po prostu chciałem trochę odpocząć od „dziś” i wskoczyłem w to, co lubiłem niegdyś, czyli w Marlowa i może trochę w Aureliano Buendie od Marqueza, aczkolwiek oczywiście w zupełnie innym otoczeniu, bo w moich ulubionych Tatrach.

Mateusz Cyra: Czym są dla Pana góry? Pytam, ponieważ podobał mi się sposób, w jaki opisał Pan ich niedostępność, grozę, powab.

Głównie tajemnicą, magią, lekcją pokory. Miejscem, gdzie można się ze sobą spotkać, gdzie jest cicho i może nie tyle nawet groźnie, co majestatycznie. Poza tym to kraina mojego dzieciństwa, a krainy dzieciństwa zawsze są szczególnie ważne. Przez ostatnie lata niestety chyba trochę z lenistwa w góry jeżdżę mało, a jeśli już, to żeby jeździć na nartach. A narty to przebywanie w tłumie, czyli znaczna część przyjemności odchodzi. Przy okazji pisania byłem parę razy w Tatrach, poszedłem nawet na Sarnią Skałę, pochodziłem nad i pod reglami, trochę byłem w dolinach, ale to wciąż mało, bo przecież prawdziwe góry zaczynają się tam wyżej, gdzie prawie kończy się roślinność i robi się surowo, cicho, pusto i rzeczywiście trochę groźnie.

Anna Sroka-Czyżewska: W nowej powieści dużo jest akcentów regionalnych, jak choćby gwara góralska bohaterów czy postaci ściśle powiązane z najbardziej elitarną formacją w Polsce – TOPR-em. Czy dużo czasu zajęło Panu przygotowanie się do opisania tak specyficznych miejsc i stworzenia takich postaci?

Igor Brejdygant: Znów w sukurs przyszła głównie pamięć, do tego lektury, trochę szukania, jeżdżenia, rozmów i na końcu lektura taty, który zarówno góry, jak górali i ich język zna znacznie lepiej ode mnie.

Anna Sroka-Czyżewska: Wiatr to powieść, która ma zadatki na dobrą realizację w formie filmu lub serialu. Czy myślał Pan o tym, kto zagrałby poszczególne postacie? W audiobooku w roli głównej występuje Andrzej Chyra. Czy widzi go Pan jako serialowego Wawrzyńca? Czy ma Pan może innego faworyta?

Nie zastanawiałem się nad tym na razie. Andrzej zagrał już kiedyś w moim scenariuszowym debiucie, film pod tytułem Palimpsest wyreżyserował wtedy Konrad Niewolski. Co więcej, postać, którą grał wtedy, w jakimś sensie trochę przypomina tę z Wiatru. Tam też jest dość sennie, strasznie i może miejscami metafizycznie. Jak już wspomniałem, pomysł Wiatru ma kilka lat i pierwotnie w znacznie krótszej prostszej i innej formie zaistniał jako scenariusz, który był nawet wyróżniony na konkursie Script Pro. Wtedy przymierzałem się nawet do zrobienia filmu na jego podstawie, w rolę Wawrzyńca miał się wtedy wcielić Bartek Topa, którego też bardzo cenię.

Mateusz Cyra: Miał Pan okazje słuchać całego audiobooka? Wiem, że Pan w nim nawet wystąpił, jednak czy była już okazja przesłuchania własnego dzieła w cudzej interpretacji? Mnie bardzo spodobała się jego realizacja – jest to bowiem coś pomiędzy standardowym audiobookiem a słuchowiskiem. Mamy w tle dopasowaną do sytuacji muzykę, dialogi odgrywają przypisani poszczególnym bohaterom aktorzy, a narrację prowadzi świetny Kamil Pruban.

Słuchałem sporych fragmentów, na razie na całość nie było jeszcze czasu, a co ważniejsze chyba, ja, kiedy słucham swoich zdań, to odczuwam jednak rodzaj skrępowania, przynajmniej przez jakiś czas po napisaniu powieści. Potem to mija i z czasem bywa, że nawet fragmentami dobrze mi się to czyta lub tego słucha. Tak więc z przesłuchaniem całości jeszcze chwilę poczekam, ale z tego, czego wysłuchałem na razie, wiem już, że słuchowisko jest świetnie zrealizowane, a dla mnie to bardzo ważne, bo dźwięk czy to w filmie, czy w słuchowisku, czy nawet w reklamie zawsze był moim „konikiem”. Uwielbiam proces tworzenia ścieżki, efekty, miksowanie głosów, budowanie proporcji i całej tej aury, która przecież jest światem samym w sobie.

Mateusz Cyra: Czy dźwiękowa forma książki jest dla Pana na tyle intrygującym kierunkiem, że ma Pan w planach stworzenie specjalnie dla audiobooków jakichś scenariuszy lub nowej prozy?

Przymierzam się do tego od jakiegoś czasu, mam zresztą na tym polu już pewne doświadczenia. Na przykład dokonałem kiedyś adaptacji prozy Pratchetta i wyreżyserowałem słuchowisko, które jednocześnie było też widowiskiem. Można było go słuchać w radio albo oglądać je i słuchać go jednocześnie na specjalnym kanale video Radiowej Czwórki. To było bardzo trudne wyzwanie, bo jednak normalnie dźwięk w filmie jest czym innym, niż w słuchowisku, a tu musieliśmy stworzyć coś, co zadziała i tak, i siak.

Anna Sroka-Czyżewska: Tytułowy wiatr to występujący w górach na przedwiośniu halny, który długo się rozkręca, aby w końcu uderzyć z dużą siłą. Podobnie jak fabuła Pana powieści – długo, długo spokój, aż w końcu uderzenie takie, że otwieramy usta ze zdziwienia. Czy pomysł na zakończenie powieści przyszedł od razu, czy ewoluował w trakcie pisania?

Ewoluował. Z różnych zresztą powodów. Po pierwsze – ten pierwotny wydał mi się nagle zbyt oczywisty i trochę banalny, a poza tym uznałem, że czytelnik rozpracuje go rachu-ciachu, a to zbyt dobre dla kryminału nie jest. Po drugie (i może nawet ważniejsze!) na niewiele rzeczy mamy w życiu wpływ. Jakkolwiek byśmy nie próbowali sobie wmówić, że jest inaczej, to los i tak przeważnie robi to, co uzna za stosowne bez względu na to, czy nam się to podoba, czy nie. W powieści los to ja.

Dziękujemy za rozmowę.

Fot.: Wydawnictwo W.A.B.

wiatr

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *