scylla

Odrodzenie – Scylla – „The Year Of The Void” [recenzja]

Szczeciński metal core’owy skład Scylla działa w gatunku, w którym niezwykle trudno jest przebić się do szerokiej świadomości. Określone ramy, w których poruszają się kapele metal core’owe, powodują, że debiutantom jest ciężko wybić się z własnym brzmieniem i pomysłem na granie. Scylli ta sztuka udaje się już po raz drugi, czego dowodem jest krążek The Year of The Void.

Chociaż określenie Scylli, że są zespołem tylko i wyłącznie metal core’owym, jest przesadnie dużym uproszczeniem. Zespół umiejętnie miesza metalowe brzmienie z wyraźnym groovem nasączonym gęstą elektroniką, tworząc nowoczesną, bezkompromisową mieszankę, która rzeczywiście może się kojarzyć z metal core’m, kiedy mamy na uwadze pełen wściekłości, dzikości, a zarazem niepozbawiony melodyjności growl Mariusza Kurpiewskiego.

W porównaniu do debiutanckiego Pestilence, War, Famine And Death jest mocniej, ciężej z odrobinę mniejszą domieszką elektroniki. Scylla postawiła na tradycyjne instrumentarium, starając się w poszczególnych kompozycjach umieścić maksimum energii, mocy i gitarowego mięsa. Oczywiście ta elektronika dalej jest silnie akcentowana, w krótkich momentach potrafi zdominować brzmienie, ale na tej płycie rządzi czysto metalowe łojenie.

Płyta mknie błyskawicznie. Dwanaście kompozycji plus bonusowy cover Nine Inch Nails –  Head Like a Hole. Żadna z piosenek nie jest krótsza niż cztery minuty – czyli mamy materiał bardzo intensywny, pozbawiony dłużyzn, stawiający na konkretny cios. Z jednej strony to dobrze, nie ma chwili ani czasu na nudę, nie ma przesadnej ekwilibrystyki instrumentalnej – główną rolę odgrywa wokal i teksty wykrzykiwane przez Mariusza Kurpiewskiego. Z drugiej strony, momentami wydaje się, że zespół zostaje spychany do roli drugorzędnej. A szkoda, bo pozostała część Scylli, z naciskiem na gitarzystów Pawła Halca i Waldemara Jędruszaka, momentami gra porywająco i aż się prosi, aby mieli oni więcej miejsca tylko dla siebie i swoich popisów.

No nic, tak to sobie Scylla wymyśliła i należy to uszanować. Płyta jest skąpana w średnich i szybkich tempach. Otwierający Rebirth to Scylla w pigułce. Chwytliwy, zadziorny riff, szybkie tempo z potężnymi zwolnieniami, gdzie w tle pomrukuje elektronika, lekko orientalizujące partie solowe gitar i melodyjny growl wokalisty. Intensywne, gęste brzmienie, zmiana nastrojów i metrum powodują, że z początku można się w tej nawałnicy czuć trochę zagubionym.

Na szczęście różnorodność materiału powoduje, że poczucie zagubienia mija szybko. Każdy znajdzie coś dla siebie. Dostojnie kroczący Graveyard świetnie koresponduje z bujającym Shadow of a Man  z niesamowitą porcją groove’u. Farewell z jednej strony to gonitwa na złamanie karku, po której następuje gwałtowne wyciszenie i zespół wpuszcza powietrze dające nam chwilę oddechu. Szczególnie, że później nie będzie okazji, bo powolny, potężny, ze wspaniałą partią basu Shackled okazuje się jednym z najlepszych strzałów na płycie. Let’s Have A Shot za to zdominowany zostaje przez elektronikę, robi się industrialnie niczym na płytach Fear Factory. Death metalowa jatka jest w Confronter, a What Makes Us Human ma przebojowe inklinacje – szkoda, że nie pokuszono się tutaj o czysty wokal.

Jak wspomniałem powyżej, momentami czułem się przytłoczony tym, co Scylla zaprzentowała na swoim drugim albumie. Mam wrażenie, że zespół nie znalazł jeszcze w pełni własnego stylu i dopiero jest w trakcie poszukiwania najodpowiedniejszych dla siebie środków przekazu. Pomimo lekkiego stylistycznego rozstrzału ciężko mi jakiekolwiek złe słowa napisać, szczególnie że po takim ciosie jakim był Pestilence, War, Famine And Death niełatwo się zebrać i nagrać materiał równie dobry, a może i nawet lepszy. Brakowało mi momentami spójności, pewnej wspólnej idei w podejściu do komponowania, z drugiej strony mamy różnorodny, ciekawy, momentami porywający materiał, który nie nudzi nawet po wielokrotnym przesłuchaniu.

Fot.: Fantom Media

scylla

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *