OFF Festival to wydarzenie, które wymyka się wszelkim ramom, opierając się na dźwiękach, których jednoznacznie nie da się sklasyfikować i z line-upem ułożonym tak, by sprzyjać odmiennym doznaniom muzycznym. Perfekcyjna organizacja jak zwykle pozostawia jedną kwestię, z którą można się borykać, czyli: który zespół wybrać? Tegoroczni artyści to między innymi: The Brian Jonestown Massacre, M.I.A., Bishop Nehru, Charlotte Gainsbourg, Aurora, Ariel Pink, Zola Jesus i Marlon Williams. Pierwsza edycja festiwalu odbyła się w roku 2006 na terenie kąpieliska „Słupna” w Mysłowicach, a od roku 2010 wydarzenie to gości w Katowicach. Dyrektorem artystycznym OFF Festivalu jest Artur Rojek, który dba o to, by fani szeroko pojętej alternatywy doświadczali niesamowitych muzycznych emocji. Nic dziwnego, iż OFF został umieszczony na liście 10 najlepszych festiwali muzycznych w Europie według brytyjskiego Guardiana. Postaram się przybliżyć Wam to, co dzieje się podczas trzynastej już edycji i spróbować udowodnić, iż Guardian się nie mylił.
Pierwszy dzień na terenie festiwalu rozpoczął się w temperaturze ponad trzydziestostopniowej i pełnym słońcu. Zwiedzając przepiękny zielony teren Doliny Trzech Stawów można było przekonać się o różnorodności festiwalowego menu, poznać miejsca z dobrą kawą (czyli wszystkie coffee spoty, takie jak między innymi Kafej, ETNO, Trzy siostry i kafar) oraz dotrzeć do strefy relaksu by wypróbować leżaki. W wielkim upale ratunkiem niekiedy okazywał się cień rzucany przez drzewa, których nie brak szczególnie w okolicach Sceny Leśnej, a offfestiwalowy mikroklimat sprzyjał odpoczynkowi.
Na Scenie Miasta Muzyki, czyli scenie głównej, koncert otwarcia zagrała grupa Sonbird – czterech młodych chłopaków z Żywca, którzy w sierpniu 2016 roku wydali EP-kę zatytułowaną Wspomnienia z poprzedniego życia. Dawid Mędrzak (wokal), Kamil Worek (gitara), Tomasz Kurowski (gitara basowa) i Maciej Hubczak (perkusja) z zaangażowaniem zaprezentowali indierockowe, skoczne piosenki, w które wsłuchiwali się siedzący pod sceną. Występ ten zachęcał do zapoznania się z repertuarem i mój sceptycyzm dotyczący ich twórczości został nieco przełamany (choć warstwa tekstowa nadal pozostawia wiele do życzenia).
Na Scenie Trójki pojawili się w tym samym czasie Good Night Chicken, których udało mi się posłuchać w przerwie od Sonbirda, siedząc na zielonej trawie w cieniu, wraz z innymi festiwalowiczami (w tym z naszą redaktorką Magdą). Artur Kujawa i Tomasz Gołda występują pod mało poważną nazwą, ale tworzą na poważnie noise rockowe, energetyczne, garażowe kawałki. W odległości stu metrów od namiotu dźwięki wybrzmiewały świetnie, jednak podejrzewam, iż stojącym w pierwszym rzędzie przydałyby się zatyczki do uszu.
O 16:55 na Scenie Eksperymentalnej zagościł elektroniczny duet grający pod szyldem Nanook Of The North, czyli kompozytor i skrzypek Stefan Wesołowski oraz producent i były gitarzysta punkowego Gówna, Piotr „Hatti Vatti” Kaliński. Dzień przed OFF Festivalem przesłuchałam ich płytę self-titled, która w zupełności mnie oczarowała. Wyobrażałam sobie te minimalistyczne kompozycje płynące ze sceny pogrążonej w mroku, uznając, iż są idealne do takiej aranżacji. Zastanawiałam się jak zabrzmią w pełnym słońcu… Muzyka okazała się na żywo równie piękna, jednak upał niezbyt sprzyjał jej odbiorowi. Za artystami w tle sceny wyświetlano film z przerywnikami w postaci napisów, które trudno było odczytać z daleka (a gdyby było ciemniej, byłoby to wykonalne) – był to stuletni dokument Nanuk z Północy Roberta J. Flaherty’ego. Nie znając historii powstania płyty można w ciemno strzelać, iż islandzkie wiatry trochę w niej namieszały. Twórcy zaprezentowali idealne odwzorowanie muzyki islandzkiej, które wyjątkowo mocno kojarzyło mi się z występem Amiiny na tegorocznym Halfway Festivalu, podczas którego również miałam okazję wsłuchiwać się w filmowy soundtrack tworzony na żywo.
Później warto było wrócić na Scenę Miasta Muzyki by przyjrzeć się prawdziwemu show Shortparis – kwintetowi z Sankt Petersburga, który w programie zastąpił Yellow Days. Muzycy, na czele z wokalistą Nikolay’em Komiaginem zagrali mrocznie i post-punkowo, przełamując postindustrialne brzmienia fragmentami tanecznymi, wręcz przebojowymi. Na uwagę zasługiwały fantastyczne ruchy sceniczne artystów, w szczególności śpiewającego po angielsku, rosyjsku i francusku wokalisty w wyrazistej czerwonej marynarce oraz jednego z perkusistów. Warto też dodać, że perkusje na scenie gościły dwie, a ich partie były fenomenalne. Wyjątkowo wczuwający się w muzykę Rosjanie zaprezentowali prawdziwy performance, który był na tyle dobry, iż wraz z festiwalowymi kompanami zaniechaliśmy pomysłu udania się na koncert Much. Nikolay Komagin zszedł ze sceny i będąc bliżej publiczności enigmatycznym spojrzeniem i teatralnym ruchem dłoni jak czarodziej zachęcił ludzi do skakania. Byłam świadkiem niesamowitego kontaktu z publicznością bez użycia słów, zupełnie tracąc przy tym poczucie czasu.
Po niesamowitym występie na scenie głównej, przyszedł czas na odpoczynek na trawie obserwując Hańbę!, czyli wykonawców przedwojennego punktu połączonego z miejskim folkiem. Były to momentami biesiadne utwory, jednak z przesłaniem. Będący najbliżej sceny bawili się bardzo dobrze tańcząc i śpiewając, a moją uwagę przykuła ciekawa interpretacja Falowania i spadania Maanamu.
Chwalony przez Kendricka Lamara Bishop Nehru dał taki koncert, iż Kult grający Spokojnie zobaczyliśmy szczątkowo (nie taki był plan…). Dwudziestojednoletni raper z USA zaprezentował wysoki poziom hip-hopu, a po zdjęciu koszulki unosił się na fali rąk odbiorców, jednocześnie śpiewając i nagrywając filmik na Instagram. Namiot Trójki wypełniony został po brzegi, a mi po zakończeniu występu utkwił w głowie utwór Get Away.
Kultu i Kazika chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Ich występ na OFF Festivalu był o tyle wyjątkowy, że nigdy wcześniej nie było im dane zagrać na żywo w całości płyty o tytule Spokojnie. Mimo tego, iż od jej wydania minęło już trzydzieści lat, teksty na niej zawarte są wciąż aktualne. Jednym z wybrzmiewających na początku utworów okazała się Arahja, a na bis wyszli grając Czarne słońce, właśnie przy zachodzie słońca. Kultowi artyści zgromadzili naprawdę sporą widownię prezentując rockowe, ale i spokojne dźwięki.
Przez chwilę tylko (niestety) słyszałam The Como Mamas, czyli gospelowe śpiewanie zaangażowanych pań z miasteczka Como w stanie Missisipi, czyli Ester Mae Smith, Angeli Taylor i Delli Daniels. Występ na Scenie Leśnej umożliwiał kontakt z soulowymi brzmieniami również ze strefy gastronomiczej, co wielu praktykowało. Na scenie obok, czyli Scenie Trójki pojawiły się pieśniarki z Bułgarii – The Mystery of the Bulgarian Voices. Korzenie tego kobiecego chóru sięgają lat 50. i realizowania potrzeb państwowej telewizji w postaci nagrań tradycyjnych pieśni. Właśnie takim ludowym utworom, śpiewanym przez ubrane w odpowiednie stroje panie i nadzorowanym przez dyrygentkę można było się przysłuchiwać. Na myśl przywoływały Mazowsze, co stwierdziliśmy ze znajomymi jednogłośnie.
Na głównej scenie czekał mnie kolejny zachwyt: The Brian Jonestown Massacre. Amerykański zespół rockowy w męskim składzie z kobiecym pierwiastkiem (wokal i syntezator) pokazał jak gra się psychodelicznego rock’n’rolla łączącego się z shoegaze’em i bluesem. Liderem okazał się Joel Gion, który z pełną powagą nadawał rytm utworom przy pomocy tamburyna i maracasów, choć za stojącego na czele grupy uważa się Antona Newcombe’a. Ściany gitar stawały się opozycją ciszy między piosenkami, a momentami artyści brzmieli jak Halfwayowy shoegaze z Estonii, Pia Fraus. Brak słów, by opisać to, co działo się na scenie. Jeden z najlepszych, emocjonalnych występów tegorocznego OFF-a.
Następnie na głównej scenie pojawiła się M.I.A., na którą przybyło chyba najwięcej ciekawych jej występu. Scenografią okazały się rozwieszone na scenie żółte zasłony, a Brytyjka Mathangi Maya Arulpragasam zjawiła się na scenie w błyszczącym szlafroku i prezentowała nieco egzotyczne brzmienie, hip-hop i electro, w czym towarzyszyły jej tancerki i DJ’ka. Kompozytorka poruszyła podczas występu temat ochrony środowiska, mówiąc, iż nie powinniśmy używać plastikowych butelek. Duży plus za ten apel, sam w sobie koncert jednak mnie nie porwał (energia ze sceny biła znikoma) i wolałam udać się do trójkowego namiotu na Fontaines D.C.. Dubliński kwintet umożliwił przybyłym świetną zabawę przy akompaniamencie łobuzerskiego punk’n’rolla. W skład zespołu wchodzi trzech gitarzystów, perkusista oraz wokalista, który niesamowicie przypominał swoim wyglądem i postawą Iana Curtisa. Wyjątkowa dublińska energia biła ze sceny, a na dowód tego, jak fantastyczny był to występ muszę wspomnieć, iż do rytmu podrygiwał również zadowolony Ariel Pink, kurator trzeciego dnia Sceny Eksperymentalnej.
Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych (Radio Nowy Świat i Radio 357), a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.