Ostatnia rodzina

Z wizytą u Beksińskich – Jan P. Matuszyński – „Ostatnia rodzina” [recenzja]

Ostatnia rodzina to obraz „namalowany” przez Jana P. Matuszyńskiego w sposób godny szczególnej uwagi. Na pierwszym planie ukazane zostały ogromne pokłady emocji, miłości oraz relacje międzyludzkie, a także momenty destrukcyjne, traumatyczne i bolesne. Tłem historii stały się publiczne wizerunki ich bohaterów, z naciskiem na dokonania tych postaci: malarskie Zdzisława oraz radiowe Tomasza. To opowieść o rodzinie, która wiodła życie zwyczajne, choć bardzo wyjątkowe w swej zwyczajności.

Jan P. Matuszyński postawił sobie wysoko poprzeczkę, podejmując się ukazania losów znanej rodziny wywodzącej się z Sanoka, szczególnie iż to jego debiut pełnometrażowy. Wraz ze scenarzystą, Robertem Bolestą, który filmową historię zaczął spisywać jeszcze przed śmiercią malarza, stworzyli rodzinny portret zbiorowy, jednocześnie nie zapominając o uchwyceniu indywidualności każdego z jej członków. Akcja filmu rozpoczyna się w roku 1977, kiedy to Tomasz Beksiński wyprowadza się od rodziców. Podczas seansu widz znajduje się we wnętrzach dwóch warszawskich mieszkań, w których toczy się życie codzienne Beksińskich oraz ich syna. Staje się obserwatorem, a w pewnym stopniu nawet uczestnikiem rodzinnych układów. Pozornie przedstawione zostają najistotniejsze zdarzenia z życia bohaterów, jednak na pewno łatwiej ogląda się film osobom znającym losy Beksińskich, gdyż parę scen w swej wybiórczości może zdawać się nieco wyrwanych z kontekstu (chociażby katastrofa lotnicza).

Zdzisław Beksiński daje się poznać jako genialny artysta. Wyraża swoje lęki i obawy poprzez pracę pędzlem na płótnie, jednak nie mamy okazji przyglądać się jego malarskim działaniom – widzimy, jak przygotowuje się do malowania lub jak suszy ukończone dzieło. Wydaje się chłodny, ale jednocześnie sympatyczny, nie daje ponieść się emocjom. W momencie śmierci matki zawiadamia żonę: Beksińska umarła! głosem, który równie dobrze mógłby informować o zagotowaniu wody na herbatę. Strach przed nieistnieniem artysta zwalcza, rejestrując codzienność za pomocą zdjęć i nagrań wideo. Działania Beksińskiego z nieodłączną kamerą mogą momentami dziwić (nagrywanie śmierci żony), ale kojarzą mi się z Thierrym Guettą, który filmując amatorsko street art i chcąc stworzyć materiał o Banksym, został udokumentowany przez niego w Wyjściu przez sklep z pamiątkami – motywacja zapisu rzeczywistości była u obu postaci podobna. Artysta tworzy wizerunek nieśmiertelności, uwieczniając na nim życie pełne przekonania o nieuchronności śmierci.

andrzej-seweryn-as-zdzislaw-beksinski2

Przeciwieństwem ojca jest syn, ukazany jako porywczy i cierpiący na problemy psychiczne. Tomek na ekranie jest postacią nadpobudliwą, niepotrafiącą poradzić sobie z własnym życiem, co skutkuje podejmowaniem prób samobójczych. Nie może znaleźć dla siebie miejsca, ma trudności w relacjach z kobietami. Dopiero w jednej trzeciej filmu można dowiedzieć się więcej o jego zainteresowaniach, czyli muzyce, pracy w radiu oraz tłumaczeniach z języka angielskiego.

Filarem rodziny i pośredniczką między dwoma charakterami, ojcem i synem, jest Zofia. Kobieta będąca zawsze w cieniu dwóch mężczyzn stara się zapewnić im jak najlepsze i komfortowe warunki życia. Poza obowiązkami domowymi sprawuje opiekę nad schorowanymi, a później umierającymi kobietami – swą matką i teściową. Zofia Beksińska, z troską w oczach i nieśmiałością, zdaje się być ideałem kobiety. W niej oparcie mają Zdzisław i Tomasz. Mało kto wie, że zmaga się ona z depresją. Jej zdanie liczy się najbardziej podczas rozstrzygania ważnych kwestii (nie zgadza się na udostępnianie książki Dmochowskiego o Beksińskich). To ona w scenie rozmowy z synem o miłości, przeniesionej z autentycznego nagrania, stara się pomóc, jak może. Intymna atmosfera sprzyja poważnej konwersacji. Tomasz opowiada o przyczynach samotności, problemach ze związkami z kobietami oraz o braku możliwości odnalezienia miejsca w otaczającym go świecie.

-Skąd Ci przyszło do głowy, że są ideały na świecie?

-Skąd? Z książek, filmów i piosenek.

Na wyróżnienie zasługują znakomite kreacje aktorskie. Andrzej Seweryn bardzo dobrze odtworzył postać Zdzisława Beksińskiego, mimo pewnych przerysowań jest ona wyjątkowo autentyczna. Prezentuje zarówno obojętność i chłód emocjonalny, jak i wszelkie natręctwa artysty oraz beksizmy. Aleksandra Konieczna bezbłędnie wykreowała sylwetkę pełnej poświęcenia, opiekuńczej, oddanej i troskliwej Zofii, być może czyniąc ją najciekawszą bohaterką opowieści. Najsłabiej z trójki aktorów grających główne role wypadł Dawid Ogrodnik. Tomasz Beksiński w jego interpretacji okazał się nieporadnym życiowo dzieciakiem z nadmiarem tików nerwowych. Rola ta została przeszarżowana, a postać radiowca uległa przekłamaniu. Zbiór okropnych manier, które momentami budziły u mnie skojarzenia z rolą Ogrodnika w Chce się żyć, oraz ciągłe wybuchy złości i agresji przyćmiły pozostałe cechy bohatera. Zabrakło tej postaci wiarygodności, ukazania jego wrażliwości, pasji do muzyki i inteligentnego poczucia humoru. Szczególnie w tej ostatniej kwestii Tomek obok ojca nie prezentował się na ekranie najlepiej.

dawid-ogrodnik-as-tomasz-beksinski2

Wyjątkowe dialogi, w większej części opierające się na rzeczywistych zapisach wideo, to kolejna zaleta tego filmu. Wplecenie do Ostatniej rodziny oryginalnych nagrań z kolekcji Beksińskich dodało całości wiarygodności. Kolejna mocna strona to aspekty techniczne – doskonałe transformacje rzeczywistości wraz z upływem lat, a także zmiana klimatyczna – początkowo sceny toczyły się głównie za dnia, pod koniec w większości wieczorami, co służyło budowaniu odpowiedniej atmosfery.

Można stwierdzić, że dzieło Matuszyńskiego pokazuje dysfunkcyjną rodzinę w czterech ścianach i powierzchownie przedstawia jej problemy, bez wnikania w szczegóły. Przez to osoby, które po raz pierwszy spotykają się z Beksińskimi na kinowym ekranie, mogą ukształtować sobie na ich temat własną opinię, wyrządzając krzywdę rzeczywistemu wizerunkowi. Produkcja nie tłumaczy fenomenu żadnego z bohaterów, za to wytycza powoli drogę ku tragedii, zwracając uwagę na dziwactwa Zdzisława oraz samotność i strach Tomasza. Nie jest to film dokumentalny, ale oparty na faktach. Skupia się na przedstawieniu międzyludzkich relacji, przybliża postacie Beksińskich w ich przesadzie i depresyjności. Nie pomija jednak momentów wywołujących u widzów rozbawienie.

the-last-family2

Ostatnia rodzina to również obraz zbierającej żniwa śmierci, począwszy od matki Zdzisława – Pani Beksińskiej, jego teściowej – Pani Stankiewicz, przez próbującego zabić się samobójczo Tomka i żyjącą z tętniakiem aorty Zofię, po samego artystę, zabitego nożem kuchennym. Kwestia ta staje się zamykającą temat ucieczki przed końcem ludzkiego istnienia. Przed ekranem widz musi zmierzyć się z nią sam na sam.

Mimo pełnej świadomości, jakie cechy charakteryzują film fabularny i zrozumienia dla indywidualnych wizji przedstawienia świata przez reżysera, odczuwam pewien niedosyt i rozczarowanie – wizerunek Tomka mógł zostać zaprezentowany w innym świetle, być bliższy prawdzie. Nie sposób kwestionować założenia twórców, jednakże nie da się też do końca zgodzić z ich wyobrażeniami. Film ten jest prawdziwym dziełem, wyjątkowe sceny zapadają w pamięć, a charakteryzacja, dekoracje i gra aktorska stanowią o jego wysokim poziomie. Pomimo postrzegania przejaskrawienia dwóch najważniejszych postaci jako niezbyt korzystny zabieg, jestem przekonana, iż Ostatnia rodzina to pozycja obowiązkowa dla każdego fana dobrej kinematografii. Mam także nadzieję, że poprzez seans, ci, którym obce były losy rodziny Beksińskich, zostaną zachęceni do ich zgłębienia i zbliżenia się ku prawdzie.

 

Noce w białym atłasie bez końca będą trwać

Listy napisałem, lecz nie zamierzam ich wysłać

Oczy me były ślepe, choć piękno było tuż

Tego co prawdą jest, nie wypowiem już.

(Nights In White Satin – Moody Blues, tłumaczenie: Tomasz Beksiński)

Fot.: Aurum Film

Ostatnia rodzina

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

2 Komentarze

  • '(…)Zwracając uwagę na dziwactwa Zbigniewa oraz samotność i strach Tomasza.’ Dlaczego ZBIGNIEWA? Czyż nie wkradł się błąd?

    • Dzięki za czujność, rzeczywiście wkradł się błąd :)

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *