rozgardiasz

Posklejane szczęście – Brigitte Luciani, Eve Tharlet – „Pan Borsuk i Pani Lisica – 2 – Rozgardiasz”

Trudno powiedzieć, dlaczego łatwiej nam zrozumieć pewne nasze zachowania, dostrzec pewne cechy, kiedy ukazywane są przez twórców pod postacią zwierzęcych bohaterów. Od dawien dawna ssaki, ptaki, gady, płazy, owady występowały w literaturze jako odpowiedniki różnych postaw ludzkich, jakby przejrzenie się w zwykłym lustrze było zbyt oczywiste, by – paradoksalnie – dostrzec to, co najważniejsze. Ubrani więc w futra, skorupy i pióra często rozumiemy lepiej zależności między nami, to, co jest istotne; dostrzegamy niuanse charakterów, lepiej rysują się przed nami wady i zalety. Postaci zwierząt, które obdarzone są ludzkimi cechami, zdają się na tyle abstrakcyjne, że dzięki temu wyolbrzymiają to, co pod  ludzką postacią przyzwyczailiśmy się uważać za już sprecyzowane pod każdym aspektem. Opowieści dziejące się w świecie zwierząt, ale opowiadające tak naprawdę o nas, ludziach, pozwalają świeżym okiem i z dystansu spojrzeć na nasze cechy, życia i problemy społeczne czy rodzinne. Tak było w Spotkaniu, pierwszym tomie serii Pan Borsuk i Pani Lisica (którego recenzję znajdziecie TUTAJ), kiedy to dwie rodziny zupełne różnych gatunków połączyły się w jedną, dając sobie nawzajem miłość, troskę i oparcie. W drugim tomie, zatytułowanym Rozgardiasz, nie zabraknie oczywiście problemów i kłótni związanych zarówno z różnymi charakterami rodzeństwa, jak i pojawieniem się na horyzoncie niespodziewanego gościa.

Z dialogów pomiędzy bohaterami dowiadujemy się, że od wydarzeń z pierwszego tomu minął miesiąc. Lisica Matylda i Borsuk Edmund tworzą zgraną parę, choć w komiksach ani razu wprost nie pada słowo „miłość” czy nawet „związek”. A jednak nie da się nie zauważyć, że ta patchworkowa rodzina, stworzona z przypadku, po tym, jak Lisica Matylda i jej córka Róża musiały uciekać ze swojej norki i trafiły pod skrzydła Borsuków, radzi sobie świetnie i choć nie brakuje w niej sprzeczek i konfliktów, to darzy się miłością i przywiązaniem. Oczywiście między rodzeństwem rodzą się często niesnaski, ale są to sytuacje naturalne, których nie sposób uniknąć. Głównym problemem omawianym w Rozgardiaszu jest stosunek Róży zarówno do Borsuka Edmunda, a więc przyszywanego taty, jak i do tego, że Borek, Szperaczek i malutka Malinka – zwłaszcza ta ostatnia – zaczynają traktować Matyldę jak własną mamę, a to z kolei rodzi w młodej Lisiczce zazdrość. Jest to uczucie może nie do końca na miejscu i utrudniające wspólne życie, ale też nie można się dziwić, że wystąpiło, jest bowiem tak naturalne, jak strach czy złość.

Sytuacja nieco się komplikuje, kiedy niespodziewanie na horyzoncie pojawia się tata Róży, który postanowił wpaść w odwiedziny. Dzięki jego wizycie dowiadujemy się, że on i Matylda ciągle się kłócili, z tego względu więc córka sama doszła do wniosku, że rozstanie rodziców wyszło wszystkim tylko na dobre. Rozgardiasz opowiada o problemach, które spotykają większość rodzin, w których wychowuje się więcej niż jedno dziecko. Rodzeństwo się kłóci, zazdrość to normalna sprawa, a przyzwyczajenie się do zupełnie nowych zasad jest czymś, czego nikt z nas nie lubi. Róża, nieprzyzwyczajona do surowego ojca i regularnego dbania o porządek, nie potrafi na początku pogodzić się z nową sytuacją, winiąc Edmunda i tłumacząc sobie jego surowość wobec niej brakiem miłości, choć w rzeczywistości okazuje się, że jest zupełnie na odwrót.

Drugi tom Pana Borsuka i Pani Lisicy to kolejna udana opowieść o przygodach niezwykłej rodziny, która odnalazła się w trudnych dla siebie czasach i nawzajem wypełniła luki, jakie im doskwierały. Róża w otoczeniu rodzeństwa, którego wcześniej nie miała, uczy się nie tylko wspólnego spędzania czasu i dzielenia się, ale również tego, że czasem trzeba iść na kompromis. Lisica Matylda z córką wprowadzają do swojego życia więcej porządku i ładu, a Borsuk Edmund, który do tej pory nie zgadzał się na żadne ustępstwa i sztywno trzymał ustalonych reguł, zaczyna nieco łagodniej podchodzić do dzieci i wspólnego życia. Wszyscy korzystają z tego, że ich rodziny się połączyły, choć nie dla każdego jest to od początku oczywiste i na rękę.

Ilustracje autorstwa Eve Tharlet, podobnie jak w Spotkaniu, są niezwykle przyjemne dla oka i powinny przypaść do gustu zarówno młodszym, jak i również starszym czytelnikom. Akwarelowe kadry wręcz koją oczy, na co wpływ mają również pastelowe, delikatne barwy użyte do wypełnienia plansz. W odróżnieniu od pierwszego tomu pojawiają się tutaj również chwilowo nietoperze i koty, które uzupełniają zwierzęcą galerię rysunkowych postaci. Komiksowy las zarówno za dnia, jak i nocą wygląda zachęcająco i stwarza wrażenie spokojnego i przyjaznego. I choć drugi tom zdaje się nieco mniej przykuwający uwagę, a postać taty Róży, który pojawia się na kilku planszach, zdaje się zupełnie niewykorzystanym potencjałem, to wciąż jest to bardzo dobry komiks, zwłaszcza dla najmłodszych czytelników, który pozwoli nie tylko nacieszyć oczy, ale również dobrze się bawić i zrozumieć pewne kwestie, które razem z rodzicami bądź opiekunami można potem poruszyć w ciekawej rozmowie. Ze względu na piękne ilustracje i typowy dla komiksu format, cykl Pan Borsuk i Pani Lisica prezentuje się bardzo dobrze od strony czysto technicznej i skompletowane tomy będą się pięknie i zachęcająco prezentowały na każdej półce.

Rozgardiasz to przyjemny komiks i udana kontynuacja przygód nietypowej, posklejanej rodziny, której głównymi bohaterami są dzieciaki próbujące odnaleźć się w nowej rzeczywistości, która ma dla nich zarówno plusy, jak i początkowo minusy. Jako przedstawiciel serii Mój pierwszy komiks od wydawnictwa Egmont, która skierowana jest do dzieci od lat pięciu, sprawdza się idealnie, a i nieco młodsi czytelnicy powinni czerpać frajdę z opowieści o mieszkańcach lasu, którzy tak samo jak oni gniewają się czasem na rodziców, kłócą się z rodzeństwem, smucą, zazdroszczą i tęsknią. Róża, Borek, Szperaczek i Malinka to dzieci jak każde inne  – uczą się dopiero nie tylko świata, ale także siebie i swoich emocji, co w komiksie zostało dobrze pokazane. Ta nietuzinkowa opowieść o międzygatunkowej miłości i rodzinie jest potrzebna nam, polskim czytelnikom w XXI wieku wciąż bardzo mocno, bo wciąż wielu z nas zdaje się nie rozumieć, że nie określa nas ani gatunek, ani rodzaj czy kolor futra, a jedyną przeszkodą na drodze do miłości, szczęścia i założenia rodziny powinien być brak zgody głównych zainteresowanych, a nie tych, którzy dookoła wyglądają ze swoich norek, wtykając nos w sprawy, które nie powinny ich obchodzić. Z przyjemnością więc sięgnę po trzeci tom przygód tej lisiczo-borsuczej rodziny, by dowiedzieć się, jakie ludzkie problemy tym razem twórcy postanowią nam przedstawić.

Fot.: Egmont

rozgardiasz

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *