Mam słabość do prowincji. I do wszystkiego, co z nią związane. Do prowincjonalnej sztuki, do kryminałów i opowieści grozy z akcją osadzoną tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Surowych historii dziejących się z dala od świateł wielkich miast. Do mroku, emocji i podskórnego niepokoju, którymi kipią te opowieści. Najbanalniejsza fabuła jest dla mnie fascynująca, o ile rozgrywa się gdzieś na geograficznej i mentalnej prowincji. Mam też słabość do polsko-czeskiego pogranicza, tego konglomeratu swojskości i obcości, tygla podobnych, a przecież różnych doświadczeń i historii. I do czarownic, wiedźm, wiedzących i widzących zbyt wiele, zespolonych z naturą kobiet mam słabość. Jak sami rozumiecie, Panie Czarowne – najnowsza powieść fantasy mieszkającego i tworzącego w Głuchołazach na Opolszczyźnie Jakuba Ćwieka – jest zatem lekturą niemal idealną. Ta, utrzymana nieco w stylu Terry’ego Pratchetta, historia prowincjalnego, głuchołaskiego sabatu jest absolutnie fascynująca.
Czarownice są wśród nas
Akcja najnowszej powieści Jakuba Ćwieka rozgrywa się w niewielkim przygranicznym miasteczku. Współczesnym miasteczku. Istniejącym tak w przestrzeni realnej, jak i magicznej. To pogranicze nie tylko krajów, ale i światów. Tego namacalnego i tego, który wymyka się racjonalnemu pojmowaniu. Tworząc lokalny koloryt, pisarz pełnymi garściami czerpał z historii swoich rodzinnych Głuchołazów. Miasta z czarnym kozłem w herbie, w którym w XVII wieku odbywały się polowania na czarownice. Posądzonych o konszachty z diabłem kobiet jednak nie palono, a wieszano. Ta niesławna karta w historii miejscowości sprawiła, że Głuchołazy nazywano nawet „polskim Salem”. Panie Czarowne to wariacja na temat tamtego mrocznego wątku w historii miasta.
Matka, Dziewica, Starucha – archetypy kobiecości
Panie Czarowne są trzy. W ich postaciach pisarz powraca i twórczo przemodelowuje archetyp legendarnej Trójni. Trzech wiedźm – Matki, Dziewicy i Staruchy, przeniesionych do współczesnego świata. To kobiety dojrzałe i doświadczone. Świadome swojej mocy i ograniczeń, pełne werwy i charakterne. Nie są młode w potocznym tego słowa znaczeniu i to ich zaleta, nie słabość. Czytając powieść, warto zwrócić uwagę, jak Ćwiek przywrócił dojrzałości i starości należny im szacunek i rangę w społeczeństwie. Odczarował je. Życiowe doświadczenie uczynił fascynującym. U kobiet, które wiedzą, wiek jest źródłem siły i mądrości, nie słabości.
Nasze czarownice żyją wśród ludzi i dbają o nich. Używają swojej mocy, by chronić przed złem całe miasteczko. Jednocześnie są w specyficzny sposób oddzielone od reszty świata, co ma zapewnić bezpieczeństwo od tych, którym nie w smak magia.
Godne uwagi są przekonujące psychologiczne portrety fascynujących kobiet. Te portrety są tym bardziej zasługujące na uwagę, że wyszły spod pióra mężczyzny. Okazuje się, że Jakub Ćwiek potrafi intrygująco i wiarygodnie opisać współczesne czarownice.
Genius loci
Panie Czarowne to jednak niejedyne bohaterki powieści. Jest to bowiem także opowieść o miejscu. O Głuchołazach, tych współczesnych i tych dawnych, owitych mroczną legendą. O pograniczu światów, które pisarza i jego wrażliwość przecież ukształtowało. Portret miasta i jego mieszkańców nie jest jednak cukierkowy. To nie laurka. W tym zapomnianym przez dobre duchy miejscu dzieją się rzeczy fascynujące i straszne. Ćwiek, w otoczce magii i niesamowitości, przemyca wszak współczesne trudne społecznie tematy, takie jak gwałt czy postawa Kościoła jako instytucji.
Wreszcie – Panie Czarowne to intrygująca i zachęcająca do własnych poszukiwań historia miasta i regionu. Pisarz barwnym, plastycznym językiem opisuje nam kawałek siedemnastowiecznej roboty inkwizytorów na polsko-czeskim pograniczu.
Odrobina magii na co dzień
Panie Czarowne czyta się szybko. Książkę można połknąć w jeden jesienny wieczór. Trzeba też przyznać, że bezsprzecznie pasuje do tej pory roku. Do listopadowych niepokojów i długich nocy. Styl Ćwieka jest barwny, momentami wręcz porywający. Wielkim atutem powieści jest to, że pisarzowi w lekki, przystępny sposób udało się opowiedzieć o tematach trudnych i opisać trudne historie. Początek powieści jest spokojny i przystępny, jednak z każdą stroną historia nabiera tempa, aż do końca, który niewątpliwie zapewni wielkie emocje i… wiele magii.
Wielkim plusem jak nawiązanie do historii działań inkwizycji na terenach Głuchołaz. Fabuła opowieści ma zakotwiczenie w prawdziwych wydarzeniach i wydaje się, że to, co przedstawił nam autor, jest nadal aktualne i możliwe do spełnienia.
Antagonistami naszych bohaterek są tu bowiem członkowie… Koła Łowieckiego, którzy przypominają rozwścieczony i zmanipulowany przez Kościół tłum. Historia zatacza tu koło.
Podsumowując – Panie Czarowne to fantastyka nie tylko przystępna i dowcipna, ale i mądra. Z pewnością jest to powieść, która długie listopadowe wieczory przyprawi odrobiną magii.
Fot.: Wydawnictwo SQN
Przeczytaj także:
Recenzja komiksu Przybysz