Gwiezdne Wojny

Piątkowa ciekawostka o…: „Gwiezdne Wojny: Epizod IV – Nowa nadzieja”

Do premiery wyczekiwanego przez fanów Przebudzenia Mocy, czyli siódmego epizodu Gwiezdnych Wojen w reżyserii J.J. Abramsa, pozostały już tylko cztery tygodnie. Jest to więc idealny czas, aby przedstawić Wam ciekawostki związane z oryginalną trylogią, chronologicznie poprzedzającą najnowszy film z serii. Zaczniemy od Nowej nadziei, a w kolejnych tygodniach zajmiemy się Imperium kontratakuje Powrotem Jedi. Cofnijmy się więc do roku 1977, kiedy to na ekranach kin pojawił się obraz obiecującego, młodego reżysera George’a Lucasa – kosmiczne fantasy zatytułowane po prostu Gwiezdne Wojny (podtytuł Nowa nadzieja dodano dopiero później, kiedy powstały kolejne części).

Zanim film Lucasa przedstawiono szerszej publiczności, reżyser pokazał go grupie swoich kolegów po fachu. Większość z nich (z Lucasem włącznie) stwierdziła, że produkcja okaże się klapą. Brian De Palma określił Gwiezdne Wojny najgorszym filmem wszechczasów. Tylko jeden z reżyserów nie zgadzał się z tymi opiniami i prawidłowo przewidział, że obraz ten zarobi miliony dolarów, a był to Steven Spielberg.

Duża część filmu powstała w pustynnych plenerach Tunezji, które udawały planetę Tatooine. W czasie filmowania, libijski rząd zaniepokoił się ogromnym wojskowym pojazdem zaparkowanym w pobliżu granicy z Libią. W konsekwencji tunezyjski rząd, który otrzymywał groźby mobilizacji wojennej z sąsiadującego kraju, grzecznie poprosił Lucasa, aby przestawił swój piaskoczołg Jawów nieco dalej od granicy.

Powyżej: największa zmora Libii.
Powyżej: największy postrach Libii.

Z kolei, kiedy C-3PO maszeruje przez pustynne połacie Tatooine, w pewnym momencie mija szkielet stworzenia zwanego Większym Smokiem Krayt. Ten rekwizyt pozostawiono na tunezyjskiej pustyni po zakończeniu zdjęć i leży tam do dzisiaj. Podczas filmowania Ataku Klonów w 2002 roku, ekipa po raz kolejny odwiedziła dawne lokacje i szkielet wciąż był na swoim miejscu.

sw2

W jednym z wywiadów George Lucas pierwotnie planował zupełnie inne charakterystyki dla swoich postaci. Między innymi Luke miał być dziewczyną, a kiedy ewoluował już do postaci męskiej (po drodze zaliczając epizod bycia 60-letnim generałem-mistrzem Jedi), miał nazywać się Luke Starkiller (tak zresztą nazywał się, kiedy rozpoczęto zdjęcia w Tunezji). Później, kiedy produkcja przeniosła się już do studio w Londynie, reżyser miał wątpliwości i postanowił zmienić Starkillera na Skywalkera. Nie stanowiło to problemu, jako że w dotychczas nakręconych scenach ani razu nie wymieniono nazwiska Luke’a. W nadchodzącym Przebudzeniu Mocy, J.J. Abrams oddał mały hołd Lucasowi, umieszczając w swoim filmie „Bazę Starkiller”.

Po prawej: „Zabójca Gwiazd”
Po prawej: „Zabójca Gwiazd”

Jednak nie tylko postać Luke’a miała tak burzliwe wczesne koncepcje. Początkowo rasa Wookie miała nazywać się Jawa, R2-D2 i C-3PO nazywali się A-2 i C-3, a Han Solo miał być kosmitą, co w ogóle jest osobną historią. Lucas planował, aby postać ta była wielkim stworem o zielonej skórze, ze skrzelami zamiast nosa. Później reżyser zmienił zdanie i Han Solo miał być czarnoskórym człowiekiem. Przeprowadził casting z kilkoma czarnymi aktorami i muzykami (wśród nich był nawet Billy Dee Williams, który w kolejnym filmie z serii wcielił się w rolę Lando Carlissiana), ostatecznie decydując się na Glynna Turmana. Niedługo potem, Lucas po raz kolejny zmienił zdanie, decydując, że Han Solo jednak będzie biały. Wśród kandydatów do tej roli znaleźli się między innymi Burt Reynolds, Kurt Russell, Nick Nolte, Christopher Walken, Jack Nicholson, Al Pacino, Chevy Chase, Steve Martin, Bill Murray, Robert Englund, John Travolta i Sylvester Stallone (swoją drogą, wyobrażacie sobie Chevy’ego Chase’a za sterami Sokoła Millennium?). George Lucas miał zasadę, żeby nie zatrudniać po raz kolejny aktorów, którzy grali już w jego filmach, dlatego Harrison Ford nie był początkowo brany pod uwagę (zagrał wcześniej u Lucasa w filmie Amerykańskie graffiti z 1973 roku). Jednak kiedy Ford brał udział w nagraniach testowych, reżyser uświadomił sobie, że to idealny wybór do roli Hana Solo.

"W krzywym zwierciadle: Gwiezdne Wakacje"
„W krzywym zwierciadle: Gwiezdne Wakacje”

We wczesnych wersjach scenariusza R2-D2 potrafił mówić nie gorzej niż jego „złoty” kompan, wyrażał się jednak w dość obcesowy sposób. Ostatecznie kwestie wygłaszane przez małego droida zostały usunięte, jednak pozostawiono reakcje C-3PO. Z kolei Kenny Baker, aktor odgrywający rolę R2-D2, często uskarżał się na to, że cała reszta ekipy udawała się na przerwę na lunch, zapominając o tym, że on był wewnątrz kostiumu, i zostawiając go samego.

„Hej, chłopaki! Chłopaki…? Właściwie to nie jestem głodny…”
„Hej, chłopaki! Chłopaki…? Właściwie to nie jestem głodny…”

Jest też wiele historii na temat tego jak bardzo Alec Guinness, wcielający się w Obi-Wana Kenobiego, żałował swojej decyzji. Aktor podobno bardzo źle wspominał doświadczenia związane z realizacją Gwiezdnych Wojen i twierdził, że zabicie postaci było jego pomysłem, nie chciał bowiem już więcej wygłaszać tych bzdurnych dialogów. Już po tym, jak film osiągnął sukces, Guinness ponoć wzdrygał się za każdym razem, kiedy ktoś wspominał tę produkcję w jego obecności. Twierdził także, że wyrzucał wszystkie listy od fanów związane z Gwiezdnymi Wojnami, nawet ich nie czytając. Wynikało to z faktu, że doświadczony, brytyjski aktor nie mógł pogodzić się z myślą, że zostanie zapamiętany jako Obi-Wan Kenobi, mimo tego, że w swoim dorobku miał wiele innych, większych i bardziej ambitnych ról. Jednak zupełnie inaczej wspomina to sam Lucas, który stwierdził, że to właśnie on podjął decyzję o zabiciu Obi-Wana, jako że postać ta nie miała żadnej roli do odegrania w finale, a zasłużyła sobie na odejście w pamiętnym stylu. Według Lucasa Guinness nie był zadowolony z tego, że jego postać ginie wcześniej, niż się spodziewał, i ogólnie aktor sprawiał wrażenie, że dobrze się bawił na planie filmu. Zarówno Lucas, jak i aktorzy – Mark Hamill, Harrison Ford i Carrie Fisher, zawsze wspominali jak bardzo cierpliwy i pomocny był Alec Guinness, wychwalali jego profesjonalizm i szacunek dla całej ekipy. O ile Guinness nie krył się z tym, że nie podobały mu się dialogi napisane przez Lucasa, twierdził, że przyjął tę rolę z dwóch względów: po pierwsze, bardzo podobał mu się wcześniejszy film reżysera, Amerykańskie graffiti. A po drugie, scenariusz wciągnął go na tyle, że przeczytał go w całości, mimo faktu, że nie podobały mu się dialogi i nie był fanem gatunku science-fiction. Ukończony film opisywał jako oszałamiający spektakl, technicznie genialny, ekscytujący, bardzo głośny i podnoszący na duchu. Sceny walk na końcu trwały o pięć minut za długo, niektóre z dialogów były wyjątkowo bolesne i większość z nich ginie w hałasie, jednak film pozostaje niezwykle żywym doświadczeniem.

„Zagrałem w ponad 50 filmach, a ty i tak zapamiętasz mnie jako dziadka z Gwiezdnych Wojen”
„Zagrałem w ponad 50 filmach, a ty i tak zapamiętasz mnie jako dziadka z Gwiezdnych Wojen”

Ze względu na ograniczony budżet amerykańska część obsady i ekipy (w tym George Lucas) zdecydowała się na przelot samolotem w klasie turystycznej, zamiast w pierwszej. Kiedy dowiedziała się o tym matka Carrie Fisher (filmowa księżniczka Leia), od razu zadzwoniła do Lucasa, skarżąc się jak bardzo obraźliwe dla jej córki jest takie traktowanie. Fisher była obok, kiedy Lucas rozmawiał przez telefon, reżyser oddał jej więc słuchawkę i zapytał, czy może porozmawiać ze swoją matką. Aktorka w prostych słowach, przekazała rodzicielce: Mamo, chcę lecieć turystyczną, czy możesz się odpi****ić?!, po czym się rozłączyła. Jest jeszcze jedna zabawna anegdota związana z Carrie Fisher – jej piersi musiały zostać zaklejone taśmą, jako że kostium Lei wykluczał obecność stanika. Aktorka później żartowała, że jak wszyscy wiemy, w kosmosie nie ma bielizny.

„No i gdzie się gapisz? Oczy mam wyżej.”
„No i gdzie się gapisz? Oczy mam wyżej.”

Na koniec jeszcze kilka ciekawostek związanych z jednym z najbardziej charakterystycznych aspektów Gwiezdnych Wojen, czyli z dźwiękiem. Odgłos machania mieczem świetlnym to wyjątkowo rozpoznawalny efekt dźwiękowy, a powstał on z połączenia szumu wydawanego przez projektor filmowy, ze sprzężeniem zwrotnym generowanym przez obnażony kabel od mikrofonu, który przesuwany był obok telewizora. Twórcą tego, jak i wszystkich innych słynnych efektów, był genialny dźwiękowiec, Ben Burtt. Wśród jego pomysłów było też między innymi wykorzystanie nagranego odgłosu wydawanego przez zepsuty klimatyzator, który po lekkiej elektronicznej modyfikacji stał się pulsującym dźwiękiem silników Gwiezdnego Niszczyciela – ogromnego statku, którym poruszały się siły Imperium. Wszyscy na pewno pamiętacie też charakterystyczne, charczące „oddychanie” Dartha Vadera – to z kolei był wynik umieszczenia małego mikrofonu w ustniku regulatora nurkowania, przez który oddychał Burtt.  Nie sposób też nie wspomnieć o rykach wydawanych przez Chewbaccę, które tak naprawdę były kompilacją odgłosów wydawanych przez wiele większych ssaków, głównie przez niedźwiedzie. Burtt twierdził, że szczególnie jeden niedźwiedź grizzly, znaleziony w zoo, był nieocenionym źródłem ryków Chewiego. A żeby osiągnąć efekt pisków wydawanych przez R2-D2, Burtt naśladował dźwięki wydawane przez małe dzieci (a czasem wykorzystywał też prawdziwe pokrzykiwania niemowlaków), które potem zostały przepuszczone przez syntezator, który nadał im efekt elektronicznej modulacji.

"Kszszsz... Wziuum, wziuum, Czszszszs... Wziuuum!" - Ben Burtt
„Kszszsz… Wziuum, wziuum, Czszszszs… Wziuuum!” – Ben Burtt

Na dziś to już wszystko, a za tydzień zapraszam na garść ciekawostek związanych z Imperium kontratakuje.

Fot.: Lucasfilm, Twentieth Century Fox; Fotomanipulacja: własna

Gwiezdne Wojny

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *