Marvel

Piątkowa ciekawostka o…: Marvel przed MCU

Marvel Cinematic Universe to obecnie multimilionowa marka, w skład której wchodzą wysokobudżetowe produkcje z największymi superbohaterami komiksowego uniwersum. Jednak nie zawsze tak było. Kiedyś słowo Marvel kojarzyło się przede wszystkim z komiksami i zamieszkującymi ich karty setkami barwnych postaci, obdarzonych niesamowitymi mocami. Świat kina i telewizji sięgał do tego niewyczerpanego źródła nieco mniej ochoczo, a ówczesne możliwości techniczne i budżet sprawiały, że ekranizacje naszych ulubionych historii obrazkowych rzadko kiedy nie były jedną wielka porażką lub nawet niezamierzoną parodią. Cofniemy się tutaj do samych początków Marvela na dużym i małym ekranie, do czasów przed Avengers, Zimowym żołnierzem i pierwszym Iron Manem, który zapoczątkował pierwszą fazę MCU. Przed trylogię Spider-Mana Sama Raimiego i przed Blade’a, stanowiącego coś w rodzaju punktu zwrotnego, wprowadzającego Marvela w XXI wiek. W naszej podróży w przeszłość zatrzymamy się w latach 70., 80. i 90. ale zanim tam dotrzemy, skoczymy na chwilę do połowy lat 40.


Lata 40. – Prokurator Ameryka

W 1944 roku powstała pierwsza adaptacja Marvelowego komiksu (a właściwie to nawet nie Marvelowego, gdyż w tym czasie wydawnictwo nazywało się jeszcze Timely Comics, które przekształciło się w znane nam Marvel Comics dopiero w 1961 roku). Wytwórnia Republic Pictures stworzyła wtedy 15-odcinkowy serial kinowy Captain America. Był to serial, którego epizody wyświetlano w kinach przed projekcją większych produkcji z prawdziwego zdarzenia. Odcinkowy Captain America był tak zły, że kolejna ekranizacja komiksu Marvela powstała dopiero 40 lat później.

Republic nie przejęło się też zbytnio materiałem źródłowym, traktując go raczej jako wskazówki. Duża w tym zresztą wina samego Timely Comics, które przesłało wytwórni zaledwie kilka kartek z komiksu, filmowcy musieli więc sobie jakoś radzić. I tak, serialowy Kapitan Ameryka to nie Steve Rogers, żołnierz amerykańskiej armii, ale Grant Gardner, prokurator okręgowy (wcielił się w niego Dick Purcell). Ten Kapitan Ameryka nie został stworzony super-żołnierzem za pomocą specjalnego serum, a jego główną bronią wcale nie była charakterystyczna tarcza. Gardner po prostu strzelał do przeciwników z pistoletu.

Wytwórnia Republic planowała zaadaptować na potrzeby kina jeszcze innych bohaterów komiksowych, ostatecznie jednak skończyło się na samym Kapitanie Ameryce.

cap-dick-purcell


Lata 70. – Serialowe plany CBS

Przeskakujemy teraz do szalonych lat 70., kiedy to Marvel dobił targu z telewizją CBS, która na warsztat wzięła Spider-Mana, Doktora Strange, Hulka i po raz kolejny Kapitana Amerykę (w aż dwóch filmach).

Zaczęło się w 1977 roku, od Człowieka-Pająka, który jako jedyny, zgodnie z pierwotnym zamysłem stacji, skończył jako film telewizyjny, a idąc za ciosem, stworzono trzynastoodcinkowy serial. W rolę Petera Parkera, który przywdziewał maskę ze śmiesznymi szklanymi oczami, wcielał się Nicholas Hammond, jednak poza Spider-Manem (i J. Jonahem Jamesonem) nie znalazła się tam żadna znana z komiksu postać. Zamiast ze starym, poczciwym Doktorem Octopusem czy Zielonym Goblinem, nasz Pajęczak mierzył się z bardziej przyziemnymi złoczyńcami, takimi jak na przykład grupka studentów kradnąca pięć kilo plutonu w celu zbudowania bomby atomowej.

Przynajmniej tym razem ekranizacja nie była tak luźna, jak ta stworzona przez wytwórnię Republic w latach czterdziestych. Co więcej, konsultantem i doradcą w sprawach scenariusza był sam Stan Lee. Jednak ani on, ani szefostwo Marvela nie byli zadowoleni z ostatecznego rezultatu. Według nich, telewizyjny Spider-Man był zbyt dziecinny.

spiderman-1977

Kolejnym projektem CBS był Dr. Strange, którego pilot powstał w 1978 roku. I niestety tym razem na pilocie się skończyło. Stan Lee także w tym przypadku był konsultantem (wkładając w to jeszcze więcej serca niż w przypadku Spider-Mana), ale coś wyraźnie nie zagrało, bowiem stacja nie zdecydowała się na kontynuację, mimo dość ciepłego przyjęcia zarówno przez widzów jak i samego Marvela. Dla potomnych został więc tylko pilot nieistniejącego serialu, gdzie główną rolę zagrał Peter Hooten, który wcielając się w psychiatrę, Stephena Strange’a, zostaje Najwyższym Czarnoksiężnikiem Ziemi i zmuszony jest zmierzyć się w pojedynku z demoniczną czarodziejką, Morganą LeFay.

dr-strange-1978

Ostatnią kolaboracją Marvela i CBS były dwa telewizyjne filmy prezentujące przygody Kapitana Ameryki – Captain America (1979) i Captain America II: Death Too Soon (1979). Jednak Marvel chyba nie nauczył się za wiele od czasu poprzedniej ekranizacji z lat 40. Co prawda ta adaptacja była dużo bardziej wierna pierwowzorowi, lecz nadal dało się zauważyć spore różnice. Tym razem Steve Rogers został artystą, któremu niemal udaje się dać zabić szpiegom szukających tajemnic pozostałych po jego zmarłym ojcu. Rogersowi ratują życie lekarze, którzy podczas operacji wstrzykują mu eksperymentalną formułę zwaną FLAG. Serum to nie tylko całkowicie go wyleczyło, ale dało mu nadludzką siłę. Dopełniając obraz, agencja rządowa wyposażyła nowo powstałego Kapitana Amerykę w specjalny motocykl, napakowany różnymi gadżetami i kuloodporną tarczę, którą mógł zamontować jako przednią szybę swojego jednośladu. W obu filmach CBS w tytułową rolę wcielił się Reb Brown, który wyglądał dość absurdalnie w baniakowatym kasku motocyklowym pomalowanym tak, aby przypominał maskę Kapitana Ameryki. Jako ciekawostkę wspomnieć można fakt, że w drugim filmie, przeciwnika Rogersa zagrał Christopher Lee.

captain-america-1979

Pod koniec lat 70. CBS miał jeszcze swój serial Marvelowy, który o dziwo przyjął się na tyle dobrze, że utrzymał się na antenie przez pięć sezonów (liczących aż 82 odcinki!), emitowanych w latach 1977–1982. Były to przygody zielonego potwora w serialu The Incredible Hulk. Podobnie jak w komiksach, przedstawiono historię Doktora Bruce’a Bannera, który w wyniku niefortunnego eksperymentu, zostaje poddany promieniowaniu gamma. W wyniku tego, za każdym razem kiedy Bannera ogarniała wściekłość lub inne silne emocje, zamieniał się w wielkiego, zielonego Hulka, dysponującego nieograniczoną siłą i wytrzymałością oraz dość mocno ograniczoną inteligencją. W podwójną rolę wcieliło się dwóch aktorów – Bill Bixby był Bannerem, podczas gdy jego zielone alter ego zagrał Lou Ferrigno, znany zapaśnik i kulturysta.

hulk-1977


Lata 80. – Marvel podbija (?) kina

W 1986 roku na ekrany kin trafiła w końcu pierwsza Marvelowa ekranizacja z prawdziwego zdarzenia. A przynajmniej taką nadzieję miało wydawnictwo, które dość szybko przekonało się, że tak naprawdę była to jedna wielka katastrofa. Jaki komiks przeniesiono na srebrny ekran, zapytacie? Czy były to przygody któregoś z flagowych bohaterów Marvela, takich jak Spider-Man, Thor czy Iron Man? Nie? To może chociaż X-Men albo Daredevil? Nic z tych rzeczy. George Lucas (bo to on i jego studio, Lucasfilm, zostało producentem tego filmu) postanowił zekranizować… Kaczora Howarda.

howard-the-duck

Nie zrozumcie mnie źle, oryginalny Howard the Duck, autorstwa Steve’a Gerbera, był bardzo oryginalnym i odważnym komiksem, który wyróżniał się dość mocno wśród klasycznych tytułów Marvela. Jego bohaterem był kreskówkowy kaczor, będący w zamyśle autora niestroniącą od wulgaryzmów, cyniczną parodią disnejowskiego Donalda. Komiks przepełniony był czarnym humorem i przeznaczony był raczej dla dorosłych czytelników. Wydawałoby się, że to właśnie te cechy zainteresowały filmowców pragnących nakręcić „dorosłą” animację w stylu Heavy Metal, prawda? Nic bardziej mylnego. Zamiast tego, Willard Huyck, któremu powierzono reżyserię Kaczora Howarda, uraczył nas aktorskim filmem, będącym raczej lekką, familijną komedią, opowiadającą o uroczym kaczorze, który przypadkiem przybywa ze swojej kaczej planety i przy okazji ratuje Ziemię przed straszliwym, kosmicznym potworem. Najbardziej pikantnym elementem tej produkcji była scena, w której Kaczor przegląda kaczą wersję Playboya (PlayDuck), oraz cały motyw dziwacznego (ocierającego się wręcz o zoofilię), kaczo-ludzkiego związku pomiędzy Howardem, a piosenkarką Beverly (w którą wcieliła się wtedy jeszcze piękna i młoda Lea Thompson, będąca akurat na topie za sprawą Powrotu do przyszłości).

Ludzie wychowani w latach 80. i na początku lat 90. na pewno pamiętają Kaczora Howarda i pewnie mają do niego sentyment (jak chociażby ja), film przypomina im bowiem piękne i beztroskie czasy kaset video. Jednak obiektywnie patrząc, produkcja ta okazała się absolutną porażką, zdobywając przy okazji trzy Złote Maliny w najważniejszych kategoriach (najgorszy film, najgorszy scenariusz, najgorsze efekty specjalne), a w 1990 roku Kaczor Howard nominowany był jako najgorszy film dekady.

howard-and-beverly

Nic więc dziwnego, że Marvel zrejterował ze świata kina i powrócił do sprawdzonej już telewizji i bohatera, którego serial odniósł jako taki sukces. Tak więc w latach 1988 –1989, stacja NBC zrealizowała dwa telewizyjne filmy będące kontynuacją serialu The Incredible Hulk. Pierwszy z nich, Powrót Niesamowitego Hulka (1988), uznany został za dość spory sukces, postanowiono więc pójść za ciosem i rok później powstał Hulk przed sądem (1989). W obu produkcjach po raz kolejny w głównej roli mogliśmy zobaczyć Lou Ferrigno i Billa Bixby’ego, najciekawsze były jednak gościnne występy innych bohaterów z uniwersum Marvela. W pierwszym filmie pojawił się bowiem Thor (Eric Allan Kramer), z którym Hulk najpierw walczy, a później obaj panowie łączą siły w starciu ze złoczyńcami. W sequelu z kolei mogliśmy zobaczyć Daredevila (Rex Smith), którego występ miał być wprowadzeniem do planowanego serialu o tej właśnie postaci. Dość chłodne przyjęcie sprawiło jednak, że pomysł porzucono i Matt Murdock musiał odczekać jeszcze 26 lat, aż w końcu pojawił się w telewizji za sprawą genialnej adaptacji Netflixa. W Hulku przed sądem pojawia się też największy przeciwnik Daredevila, Kingpin, w którego wcielił się John Rhys-Davies (tak, krasnolud Gimli był ogromnym Kingpinem).

hulk-thor-daredevil

Lata 80. wieńczy kolejna nieśmiała próba Marvela na gruncie filmu kinowego. W 1989 roku powstał bowiem Punisher, do którego prawa wykupiły wytwórnie Artisan i Lionsgate. Marvel jednak dość ostrożnie te prawa wydał, w dość znaczny sposób je ograniczając. Trochę zmieniła się geneza Franka Castle i mimo że studio mogło używać imienia Punishera, nie mogło jednak użyć charakterystycznego wizerunku tej postaci (koszulki z wielką, białą czaszką). W wyniku tego Punisher był po prostu postawnym kolesiem w czarnym płaszczu, a wcielił się w niego jeden z „Niezniszczalnych” aktorów kina akcji, Dolph Lundgren. Film w reżyserii Marka Goldblatta stawiał tym razem na realizm, mrok i przemoc, dzięki czemu Punisher ma swój całkiem niezły klimat, jako ekranizacja komiksu nie należy jednak do zbytnio udanych. Co ciekawe, film nigdy nie był wyświetlany w kinach w USA, gdzie w 1990 roku trafił prosto na VHS.

Studio próbowało później wskrzesić postać Franka Castle, w którego wcielali się kolejno Thomas Jane (Punisher – 2004) i Ray Stevenson (Punisher: Strefa wojny – 2008). Filmy te jednak również nie zrewolucjonizowały komiksowych adaptacji i w 2011 roku prawa do Punishera wróciły do Marvela.

punisher-1989


Lata 90. – Upadku ciąg dalszy

Chciałoby się napisać, że kolejną dekadę Marvel rozpoczął z wielkim hukiem. Niestety, było to raczej ledwo słyszalne pyknięcie. W 1990 roku światło dzienne ujrzeć miała pełnometrażowa produkcja Kapitan Ameryka, będąca już trzecim filmowym podejściem do tego bohatera (i jednocześnie zbiegało się to z 50. rocznicą powstania tej postaci). Jednak w wyniku opóźnień i zamieszania z wytwórniami (w połowie lat 80. prawa do postaci wykupiło studio Cannon, które już wtedy rozpoczęło prace nad filmem, jednak kilka lat później jeden z założycieli opuścił firmę, zabierając ze sobą prawa do Kapitana i założył własne studio 21st Century Film) Kapitan Ameryka ukazał się dopiero dwa lata później, z dystrybucją prosto na kasety video. Była to dość kampowa produkcja, której bynajmniej nie pomogła drewniana kreacja głównego bohatera w wykonaniu Matta Salingera (z tych Salingerów, Matt jest bowiem synem autora słynnego Buszującego w zbożu). Nie pomógł też reżyser, Albert Pyun, prawdziwy wyjadacz kina klasy B, odpowiedzialny za produkcje takie jak Cyborg (1989), Kickboxer 2 (1991) czy Rozgniatacz mózgów (1993).

captain-america-1990

W międzyczasie, na potrzeby telewizji, próbowano po raz kolejny odgrzebać postać Hulka. NBC niezrażone chłodnym przyjęciem poprzedniego filmu popełniło film zatytułowany Śmierć Niesamowitego Hulka (1990). I tak jak w poprzednich dwóch produkcjach, tutaj również gościnny występ zaliczyć miał jakiś inny bohater z uniwersum Marvela. Początkowo miała to być She-Hulk, później rozważano Iron Mana, lecz ostatecznie porzucono te pomysły i zamiast tego otrzymaliśmy fabułę opierającą się na dramatycznym poświęceniu życia przez Hulka (jak sam tytuł zresztą wskazuje). Mimo takiego wyciskającego łzy finału, stacja nie planowała wcale ostatecznego pożegnania z tą postacią, lecz bardzo słaba oglądalność i nagła śmierć Billa Bixby’ego, jednego z głównych aktorów, ostatecznie przesądziła o zakończeniu serii na dobre.

death-the-incredible-hulk

W roku 1994 planowana była z kolei premiera filmu The Fantastic Four, opowiadającego losy pierwszej supergrupy stworzonej przez Marvela. Produkcja nigdy nie ujrzała jednak światła dziennego i nie trafiła do oficjalnej dystrybucji, mimo że zdjęcia zostały ukończone i film był praktycznie gotowy. Wynikało to znowu z powodu zamieszania z prawami do postaci i kolejnym studiem, które nie chciało tych praw stracić (mówi się nawet, że produkcję filmu już od początku planowano z zamiarem niepokazywania jej szerszej publiczności, tylko po to, aby nie wygasły prawa do Fantastycznej Czwórki). Nie była to oczywiście żadna strata dla świata kinematografii, bowiem The Fantastic Four było obrazem tragicznym.

fantastic-four-1994

Ostatecznie Marvel osiągnął dno w 1998 roku, kiedy na ekranach telewizorów zagościł Nick Fury, ekranizacja przygód dowódcy S.H.I.E.L.D. W tytułową rolę jednookiego agenta wcielił się David Hasselhoff, walczący z organizacją Hydra, która planowała rozprzestrzenić śmiercionośny wirus na terenie Manhattanu. Jak można się było spodziewać, Nick Fury był kolejnym kampowym koszmarkiem i oficjalnie stał się ostatnim filmem telewizyjnym Marvela.

nick-fury

Lecz upadając tak nisko, można albo zostać na dnie, albo odbić się z powrotem w górę. O dziwo, udało się to jeszcze tego samego roku, dzięki filmowi Blade, który rozpoczął zupełnie nowy rozdział w historii ekranizacji komiksów Marvela. W XXI wiek wydawnictwo weszło tym razem z prawdziwym hukiem, dzięki naprawdę udanym adaptacjom X-Men (2000) i Spider-Mana (2002) oraz kolejnym częściom tych serii. W międzyczasie zdarzały się oczywiście dość żenujące potknięcia (Daredevil z Benem Affleckiem czy Nicolas Cage jako Ghost Rider i kilka innych tytułów, o których nawet szkoda wspominać).

Aż w końcu nadszedł rok 2008, kiedy to Marvel po raz pierwszy dosłownie wziął sprawy w swoje ręce. Już bez pośrednictwa innych wytwórni wydawnictwo założyło własne studio filmowe, którego pierwszą produkcją został doskonale przyjęty Iron Man. I tak właśnie oficjalnie rozpoczęło się zjawisko znane nam jako Marvel Cinematic Universe.

iron-man

Fot.: Republic Pictures, CBS, Universal, Lucasfilm, NBC, New World Television, New World Pictures, 21st Century Film Corporation, New Horizons, 20th Century Fox, Marvel Enterprises

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *