Poszukiwacze zaginionej arki

Piątkowa ciekawostka o…: „Poszukiwacze zaginionej arki”

Jest piątek – jest ciekawostka, jak mawia stare GłosoKulturowe porzekadło. Dziś cofniemy się do roku mojego urodzenia, czyli 1981, kiedy to na ekranach kin zadebiutowała jedna z najsłynniejszych popkulturowych postaci – Indiana Jones. Zagrany przez Harrisona Forda i stworzony przez najbardziej kreatywny duet tamtych czasów, George’a Lucasa i Stevena Spielberga, którzy do spółki z Lawrencem Kasdanem, filmem Poszukiwacze zaginionej arki, zapoczątkowali serię przygód archeologa awanturnika.

Obraz ten, już od pierwszych minut rzuca nas w sam środek akcji, na jedną z wypraw doktora Jonesa, gdzieś w Ameryce Południowej. To właśnie stamtąd pochodzą słynne sceny, kiedy to Indiana przedziera się przez całą serię pułapek, przywłaszcza sobie złotego bożka, zastępując go workiem piasku o podobnej wadze, a następnie ucieka przed ścigającą go ogromną kamienną kulą. Cały ten fragment jest nawiązaniem do klasycznych komiksów z Disneyowskimi kaczkami w rolach głównych, stworzonych przez legendarnego artystę Carla Barksa. W historiach tych Kaczor Donald, jego siostrzeńcy i wujek Sknerus McKwacz zwiedzają zaginione świątynie, unikają pułapek takich jak strzałki wystrzeliwane ze ścian, wyskakujące ostrza mogące pozbawić głowy, wielkie głazy czy tunel zalany wodą (wszystko to w wydanej w 1959 roku historii Cena Pizarro, która ukazała się na łamach komiksu Uncle $crooge). Brzmi znajomo? W czasach, kiedy te komiksy się ukazywały, Lucas miał 15, a Spielberg 12 lat i obaj zarzekają się, że byli ich ogromnymi fanami i miały one na nich duży wpływ. Z kolei w innej historii autorstwa Barksa, Siedem miast Ciboli (wydanej w 1954 roku), występuje zaginione miasto i cenny, szmaragdowy posążek, który uruchamia wielką kamienną kulę, miażdżącą wszystko na swojej drodze.

Właściwie to Bracia Be byli pierwowzorem Indiany Jonesa.
Właściwie to Bracia Be byli pierwowzorem Indiany Jonesa.

Ta filmowa kula, zainspirowana „Kaczymi opowieściami”, tak naprawdę zrobiona była z włókna szklanego. Stanowiła więc wyzwanie dla inżyniera dźwięku, który musiał stworzyć iluzję, jakby Indiana Jones naprawdę uciekał przed wielkim głazem. Lecz dla dźwiękowca zatrudnionego przy Poszukiwaczach zaginionej arki była to pestka, bowiem był nim nie kto inny, tylko jedyny w swoim rodzaju Ben Burtt. Jeśli czytaliście moją ciekawostkę na temat Gwiezdnych Wojen, wiecie, że był to niezwykle kreatywny człowiek, który wymyślił między innymi takie ikoniczne odgłosy, jak „szum” mieczy świetlnych czy ryk Chewbacci. Odpowiedzialny jest też za „krzyk Wilhelma” używany od tej pory w niemal każdym filmie akcji. Wróćmy jednak do kamiennej kuli i Burtta, który próbował osiągnąć odpowiedni efekt dźwiękowy, spychając głazy z pagórka. Odgłos osiągnięty w ten sposób nie był jednak zadowalający, więc ekipa Burtta postanowiła wracać już do domu. Zapakowali się zatem w Hondę Civic i zjechali w dół żwirowego nasypu. Kiedy Burtt usłyszał odgłos, jaki wydają koła poczciwej Hondy, natychmiast złapał za mikrofon i niedługo później miał już efekt dźwiękowy, który później towarzyszył kuli ścigającej Indianę Jonesa.

"O nie, ściga mnie Honda Civic!"
„O nie, ściga mnie Honda Civic!”

Nie było to zresztą jedyne kreatywne zastosowanie codziennych przedmiotów, których używał Burtt. Dla przykładu, dźwięk, który dobywa się z odsuwanego wieka Arki Przymierza, to Burtt przesuwający pokrywkę od spłuczki w toalecie. A odgłos setek pełzających węży, w środek których wpada Indy, to z kolei Burtt grzebiący paluchami w serowej zapiekance (ten sam trik zastosował zresztą, nagrywając odgłosy wydawane przez Jabbę w Powrocie Jedi), oraz przesuwający mokrą gąbką po antypoślizgowej taśmie deskorolki.

Inną ciekawostką związaną z otwierającą film sekwencją, jest fakt, że na wielkim ekranie zadebiutował w niej aktor Alfred Molina. W czasie jego pierwszego dnia zdjęć, podczas kręcenia pierwszej sceny, musiał wystąpić pokryty tarantulami.

"O tak, właśnie w tym miejscu..."
„O tak, właśnie w tym miejscu…”

Zostawmy już jednak ten początek, bo jest jeszcze kilka ciekawostek związanych z innymi fragmentami filmu. Jak chociażby słynna scena, kiedy Indy, zmęczony strzela z pistoletu do wyzywającego go do walki na miecze bandyty. W oryginalnym scenariuszu miało to wyglądać znacznie bardziej spektakularnie, a Jones miał użyć swojego bicza, aby wyrwać broń z rąk przeciwnika. Lecz zatrucie pokarmowe, którego nabawił się Harrison Ford, jak i cała reszta ekipy (jedynym oszczędzonym przez „klątwę Faraona” był Spielberg, reżyser bowiem przywiózł ze sobą cały zapas puszkowanego spaghetti, którym się żywił), uniemożliwiła im wykonanie trudnych popisów kaskaderskich. Po kilku nieudanych próbach, zniechęcony i chory Ford zasugerował, żeby po prostu zastrzelić tego frajera. Spielberg od razu podchwycił ten pomysł i udało się nakręcić scenę, którą dziś znamy.

Han strzelił pierwszy!
Han strzelił pierwszy!

Poza tym incydentem, Harrison Ford nie oszczędzał się na planie. Sam wykonywał dużą część ujęć kaskaderskich, jak chociażby wleczenie za dżipem, co zaowocowało stłuczonymi żebrami. Z kolei w scenie, kiedy Indy walczy z umięśnionym nazistą, jednocześnie unikając pozbawionego kontroli samolotu jeżdżącego po placu, w trakcie jednego z nieudanych dubli samolot przejechał aktorowi po nodze, rozrywając mu wiązadła. Ford wolał jednak uniknąć zetknięcia z tunezyjską służbą zdrowia, więc zamiast tego obłożył kolano lodem i grał dalej.

Sama postać Indiany Jonesa, z początku miała być bardziej jak archeologiczna wersja Jamesa Bonda. Świadczy o tym chociażby wycięta scena z początku filmu, kiedy Brody po raz pierwszy odwiedza Jonesa w jego mieszkaniu, aby omówić szczegóły misji. Indy jest ubrany tak a nie inaczej z tego względu, że w pokoju obok czekała na niego w łóżku pewna młoda dama. Oryginalny scenariusz planował pokazanie jej na zakończenie tej sceny, jednak Spielberg wyciął ten fragment, twierdząc, że zupełnie nie pasowało to do charakteru Jonesa.

"Witaj Brody! Co mogę ci podać? Whisky? Cygaro? Panienkę?"
„Witaj Brody! Co mogę ci podać? Whisky? Cygaro? Panienkę?”

Właściwie to Harrison Ford był pierwszym wyborem reżysera do tej roli, jednak nie podobało się to Lucasowi, który nie lubił wielokrotnie zatrudniać tych samych aktorów, a Ford zagrał już u niego aż dwa razy (w Amerykańskim GraffitiGwiezdnych Wojnach). Wybór twórców padł więc na Toma Sellecka. Na szczęście dla nas, akurat w tym czasie Selleck i jego epickie wąsy byli zajęci kręceniem serialu Magnum. Później, jeden z odcinków tej produkcji, zatytułowany Legend of the Lost Art, parodiował Poszukiwaczy zaginionej arki (w oryginale Raiders of the Lost Ark), łącznie z użyciem kapelusza, bicza i pułapek.

Wąsy Toma Sellecka i akcesoria Indiany Jonesa to zbyt wiele epickości naraz!
Wąsy Toma Sellecka i akcesoria Indiany Jonesa to zbyt wiele epickości naraz!

Innym słynnym aktorem, który ostatecznie nie znalazł się w filmie, był Klaus Kinski, któremu zaoferowano rolę sadystycznego niemieckiego śledczego – nazisty (którego imię ani razu nie pada z ekranu, jednak wiadomo, że nazywał się Toht, wymawiane jak niemieckie słowo „Tod”, oznaczające śmierć). Kinski odrzucił jednak propozycję reżysera, twierdząc, że: mimo iż bardzo chciałby zrobić film razem ze Spielbergiem, scenariusz był równie idiotyczny i gówniany, jak większość innych filmów tego pokroju. Zamiast tego aktor wybrał występ w filmie Venom (Jad) Piersa Haggarda, o którym zapewne wszyscy słyszeliście…

Nie, nie ten Venom… Chociaż przyznam, że byłoby to co najmniej spektakularne!
Nie, nie ten Venom… Chociaż przyznam, że byłoby to co najmniej spektakularne!

Na zakończenie mam dla Was jeszcze jedną ciekawostkę, związaną z rolą Paula Freemana, wcielającego się w Belloqa – rywala Jonesa i jednego z głównych czarnych charakterów. Jest taka scena, kiedy Indy mierzy do nazistów z bazooki i wyraźnie widać, że do otwartych ust Freemana wpełza mucha. Wbrew popularnemu twierdzeniu, aktor wcale nie połknął owada. Wiele lat później, Freeman wyjaśnił, że mucha wyleciała zaraz po tym, jak wleciała, ale Spielberg to zauważył i uznał, że będzie zabawnie, jeśli wytnie kilka klatek, tak aby widz był przekonany, że aktor zjadł owada. Magazyn „Empire” wybrał tę scenę jako jeden z najczęstszych fragmentów filmów, podczas których widzowie wciskają pauzę w swoich odtwarzaczach.

"Jadałem lepsze…"
„Jadałem lepsze…”

[buybox-widget category=”movie” name=”Poszukiwacze zaginionej arki” info=”Steven Spielberg”]

Fot.: Paramount Pictures, Lucasfilm, Disney Enterprises / Carl Barks, Belisarius Productions, Marvel Comics / Erik Larsen

Poszukiwacze zaginionej arki

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *