Trudno uwierzyć, ale minął już niemal rok od premiery filmu W głowie się nie mieści (oraz od mojej entuzjastycznej recenzji tego tytułu). Z tej okazji, a także w ramach przedwczorajszego Dnia Dziecka, dzisiejsza piątkowa ciekawostka dotyczyć będzie właśnie tej najlepszej zeszłorocznej animacji ze studia Pixar. Zapraszam zatem na ponowne spotkanie z emocjami!
Wydawać by się mogło, że Pixar wypuszcza swoje filmy taśmowo, jednak stworzenie tego konkretnego trwało aż 5 lat! Pięć lat żmudnej pracy przy animacji i efektach, która na szczęście swoim twórcom zwróciła się wielokrotnie (przy budżecie 175 milionów dolarów, film zarobił w kinach astronomiczną sumę niemal 800 milionów).
Z początku jednak animatorzy obawiali się, że nie zmieszczą się w budżecie, który w miarę postępu prac coraz bardziej topniał. A wszystko przez specjalne efekty zastosowane do stworzenia charakterystycznej, „bąbelkowej” tekstury, którą zaobserwować można na skórze poszczególnych emocji. Pierwotnie efekt miał być użyty tylko na Radości, lecz po ośmiu miesiącach prób i błędów animatorzy postanowili dać sobie spokój, gdyż dalsza praca nad teksturą stawała się zbyt droga i fundusze filmu mogły tego nie udźwignąć. Jednakże, kiedy dyrektor kreatywny Pixara, John Lasseter, zobaczył dotychczasowy wynik pracy, powiedział: To jest świetne. Zróbcie tak ze wszystkimi postaciami. Możecie wyobrazić sobie załamanie rąk całej reszty ekipy. Scenograf Ralph Eggleston skomentował to następująco: Można było dosłownie usłyszeć, jak cały zespół techniczny uderza o podłogę, a budżet rozwala sufit. Ale ostatecznie było dobrze. Znaleźliśmy sposób, żeby to zadziałało.
Scenarzyści początkowo rozważali umieszczenie w filmie aż 27 różnych emocji, ograniczyli się jednak do piątki, którą poznaliśmy (Radość, Smutek, Odraza, Strach i Gniew), aby nie komplikować za bardzo historii. Wśród głównych emocji, które zostały odrzucone znajdowały się między innymi Zaskoczenie, Duma i Zaufanie.
Reżyser W głowie się nie mieści, Pete Docter, powiedział, że każda z emocji oparta jest na jakimś charakterystycznym kształcie z nią związanym: wzorem dla Radości była gwiazda, Smutek to łza, Gniew to brykiet, Strach jest odsłoniętym włóknem nerwowym, a Odraza brokułem.
Psychologowie i inni eksperci zostali zatrudnieni w rolach konsultantów, aby pomóc scenarzystom w dokładnym opisaniu działania umysłu Riley. Na przykład, powszechna teoria głosi, że wspomnienia z pamięci krótkotrwałej, doświadczone w ciągu dnia, przenoszone są do pamięci długotrwałej podczas snu i w filmie możemy zaobserwować właśnie ten proces.
Było też kilka takich aspektów psychologicznych, które nie trafiły do gotowego filmu. Jednym w takich wyciętych elementów był na przykład wydział zwany „Twarze i Imiona”. Był to departament odpowiedzialny za dopasowywanie imion do twarzy ludzi, których poznała Riley, jednak szefowie obu działów nie lubili się nawzajem i nie odzywali się do siebie, co tłumaczyło dość powszechne wśród ludzi poczucie pustki w głowie, kiedy gorączkowo próbujemy sobie przypomnieć imię człowieka, na którego właśnie patrzymy.
Standardem stało się już, że animacje tego formatu mają niektóre sceny zlokalizowane pod kątem rynków w różnych krajach. Nie ominęło to także W głowie się nie mieści. W amerykańskiej wersji filmu Tata, jedząc obiad, wyświetla sobie w głowie mecz hokeja. W międzynarodowej wersji zostało to zmienione na mecz piłki nożnej. Z kolei na rynek japoński wypuszczona została wersja, w której niechęć Riley do brokułów zastąpiona zostaje niechęcią do zielonej papryki, gdyż to właśnie to warzywo jest o wiele mniej popularne i lubiane wśród japońskich dzieci.
Słynna scena obiadowa została zresztą zainspirowana osobistymi doświadczeniami reżysera, kiedy pani Docter zapewne niejednokrotnie próbowała zwrócić uwagę męża znaczącymi chrząknięciami. Postać Riley także wzorowana jest na prawdziwej córce państwa Docter – Ellie, która obchodzi urodziny tego samego dnia, co Riley.
W ciągu całego filmu nie poznajemy jednak imion rodziców Riley, a w napisach końcowych widnieją po prostu jako Mama i Tata. Według oficjalnego przewodnika po filmie (Inside Out: The Essential Guide) ich imiona to Jill i Bill Andersen. W jednej ze scen, gdy Riley wykrada Mamie kartę kredytową, widać na niej nazwisko J. Andersen, co potwierdza tę teorię.
Docter wspomniał też, że wizerunek wyobrażonych chłopaków Riley (którzy produkowani są taśmowo w jednym z obszarów jej umysłu), oparty jest na członkach popularnego młodzieżowego boysbandu One Direction. Oczywiście nie powinno być zaskoczeniem, że córka reżysera jest ich wielką fanką.
Pixar nie byłby Pixarem, gdyby nie umieścił mniejszych bądź większych nawiązań do swoich wcześniejszych produkcji. Uważne oko zauważy na przykład, że niektóre z kul pamięciowych Riley zawierają sceny z innych filmów, jak chociażby ślub Carla i Ellie z Odlotu (o której to animacji również powstała u nas ciekawostka).
Obecne jest też oczywiście słynne nawiązanie do numeru A113, który przewija się przez wiele animacji, nie tylko ze studia Pixar (A113 to taki Krzyk Wilhelma w świecie filmów animowanych i odnosi się on do numeru pracowni animacji w Kalifornijskim Instytucie Sztuki, do którego uczęszczało wielu obecnych pracowników Pixara). W bajce W głowie się nie mieści A113 zaobserwować można chociażby jako numer klasy Riley czy oznaczenia na wagonie pociągu, którym Radość i Smutek próbują dostać się do Centrali.
Filmowa Radość świeci żółtym światłem, jednak jeśli przyjrzycie się uważniej, zauważycie wokół niej niebieską aurę. Jest to swego rodzaju zapowiedź przyszłej akceptacji Smutku. Póki co jednak, dopuście Radochę do konsoli w Waszych głowach, mamy bowiem piękny i słoneczny czerwcowy piątek!
Fot.: Disney
Podobne wpisy:
- "W głowie się nie mieści" od Disney/Pixar trafi…
- Zakurzony projektor #22: „Co w duszy gra” (2020)
- Co w mózgu piszczy - dr Matteo Farinella i dr Hana…
- Ujarzmić emocjonalny chaos - Kelsey Mann - "W głowie…
- Toy Story 4- Premiera Blu-ray™ i DVD już 11 grudnia!
- Lista najlepiej zarabiających aktorów serialowych