zapomniany walc

Piątkowa ciekawostka o…: „Zapomniany walc”

Dzisiejsza ciekawostka będzie odrobinę nietypowa, bo nie dość, że mówić będzie o książce, to w dodatku o takiej, która jeszcze nie miała swojej premiery w Polsce. Jeśli śledzicie naszą stronę, to na pewno wiecie już, że w kwietniu na księgarniane półki trafi książka nagrodzonej Bookerem Anne Enright pod tytułem Zapomniany walc. Książkę wydaje u nas Wiatr od Morza i choćby dlatego można mieć pewność, że będzie to powieść co najmniej dobra. Gdańskie wydawnictwo bowiem ma dar do wyszukiwania literackich perełek, po przeczytaniu których zachodzimy w głowę, jaki cudem nikt wcześniej nie wydał tego w Polsce. O premierze książki, którą Głos Kultury ma przyjemność objąć patronatem medialnym, pisaliśmy już tutaj, ale jest pewna ciekawostka na temat Zapomnianego walca, która zasługuje na osobny artykuł. Wykorzystujemy więc naszą cotygodniową Piątkową ciekawostkę, by opowiedzieć Wam o wyjątkowej ścieżce dźwiękowej powstałej specjalnie na potrzeby czytelników, którzy zasiądą do lektury dzieła Anne Enright.

Powieść Zapomniany walc wyróżnia się na tle pozostałych książek wydanych przez wydawnictwo Wiatr od Morza, można nawet powiedzieć, że pod kilkoma względami. Po pierwsze, spośród 12 wydanych do tej pory przez niosące dobrą książkę wydawnictwo dzieł (Zapomniany walc będzie trzynastą publikacją, ale na pewno nie pechową), tylko jedno wyszło spod piora kobiety – była to powieść Wybrany Bernice Rubens, walijskiej pisarki żydowskiego pochodzenia (którą to powieść zresztą gorąco polecam!). Po drugie, jeśli ktoś miał tę przyjemność i przeczytał całą – absolutnie nie parszywą – dwunastkę, to zasiadając do lektury Zapomnianego walca, zwróci z pewnością uwagę, że różni się ona w subtelny sposób na płaszczyźnie językowej, czy może lepiej będzie tu pasowało określenie: stylistycznej. Po trzecie jednak, i najważniejsze, książkę laureatki Nagrody Bookera wyróżnia to, że każdy rozdział zapożycza tytuł od jakiegoś utworu muzycznego, a dokładniej, cytując za wydawnictwem: rozdziały noszą tytuły popularnych w kulturze amglosaskiej piosenek o miłości. I teoretycznie na tym cała sprawa mogłaby się skończyć i gdyby tak było, założę się, że nie każdemu czytelnikowi chciałoby się wyszukiwać poszczególne piosenki po to, by posłuchać ich w trakcie lektury lub chociaż po niej, aby przekonać się, co to za piosenki i czy w ogóle je znamy; jak brzmią i czy ich przekaz ma coś wspólnego z fabułą rozdziału, do ktorego jest przypisany. Podobną sytuację mieliśmy na przykład w powieści Polowanie, gdzie każdy rozdział rozpoczynał się cytatem z jakiegoś utworu muzycznego. Również w Żniwach zła pod każdy numerem kolejnego rozdziału mieliśmy cytat z jakiejś piosenki pewnego zespołu. Jednak Wiatr od Morza, a w zasadzie człowiek, który w głównej mierze stoi za tym wydawniczym przedsięwzięciem, czyli Michał Alenowicz, idzie o krok dalej i dzięki temu – mam wrażenie – daje tej powieści zupełnie nowe życie, a nam, czytelnikom, daje szansę na to, by jej lektura upłynęła nam w niezwykle przyjemnej, muzycznej atmosferze.

Wydawca zadbał bowiem o to, aby czytelnicy powieści Anne Enright mogli szybko i bez zbędnych komplikacji, wyszukiwania poszczególnych utworów i przełączania ich, przenieść się w muzyczny świat podszepnięty nam przez pisarkę. Jeśli macie konto w serwisie Spotify, to możecie bez problemu oddać się przyjemności słuchania tych utwórów dokładnie w takiej kolejności, w jakiej występują one jako tytuły rozdziałów w Zapomnianym walcu. Wystarczy, że klikniecie TUTAJ. Taka sama możliwość czeka na Was w serwisie Deezer – o, TUTAJ.

Choć sama jestem dopiero na początku lektury (za mną dopiero 60 stron – ale wyłącznie z braku czasu), to już teraz mogę powiedzieć, że te piosenki tworzą niesamowity klimat i lektura upływa nam w zupelnie innej atmosferze, kiedy zmysły wzorku i słuchu połączą się w tym książkowo-muzycznym walcu. Znajdziemy na stworzonej przez Wiatr od Morza liście (a w skompletowanej przez pisarkę) utwory bardziej i mniej znane, wszystkie jednak piękne i wyjątkowe. Po włączeniu listy popłyną dźwięki w rytmie zarówno country, jazzu, rocka, R&B, soulu, funku  i popu, usłyszymy i Boba Dylana, i Pierwszą Damę Piosenki, i nominowaną do Oscara piosenkarkę i aktorkę, a także wokalistkę znaną z wykonywania utworów do filmów o Jamesie Bondzie. Usłyszymy grupę, która zdefiniowała gatunek rhythm and blues, a także zespół grający pop eksperymentalny. Na liście znajduje się dziewięnaście piosenek, czyli tyle, ile – oczywiście – rozdziałów liczy sobie Zapomniany walc.

Powieść Anne Enright opowiada przede wszystkim i miłości, związkach, pożądaniu, zdradzie, kłamstwie i jego konsekwencjach. I wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli się mylę, ale wydaje mi się, że właśnie do takiej tematyki powieści ścieżka dźwiękowa jest najbardziej pożądana. Miłość – czy to fizyczna, czy czysto platoniczna – od zawsze idzie pod rękę z muzyką, dlatego ta powieść, Zapomniany walc, zasługuje na uwagę dodatkowo. Pomysł wydawnictwa, by stworzyć na podstawie rozdziałów „soundtrack” do powieści, jest natomiast przede wszystkim wielkim wyrazem szacunku w stronę czytelników – tych często ambitnych, ale też nierzadko jakże leniwych (do których i ja się czasami – niestety – zaliczam).

Gorąco zachęcamy do słuchania piosenek – oczywiście w towarzystwie książki! Zapomniany walc Anne Enright pojawi się w Polskich księgarniach już 6 kwietnia w tłumaczeniu Grzegorza Buczkowskiego. A ponieważ Głos Kultury objął książkę patronatem medialnym, oprócz obszernej recenzji w formie Wielogłosu, spodziewajcie się również w okolicach premiery konkursu, w którym do wygrania będa trzy egzemplarze Zapomnianego walca. My natomiast już teraz życzymy niezapomnianej lektury i przyjemnego słuchania!

Fot.: Wiatr od Morza

zapomniany walc

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *