piękna i bestie

Bestie są wszędzie – Khaled Walid Barsaoui, Kaouther Ben Hania – „Piękna i bestie” [recenzja]

Są takie filmy, które trudno nazwać dobrymi lub złymi – one są po prostu cholernie ciężkie i spadają nam tym ciężarem na ramiona od niemal pierwszych minut, by obciążać je do samego końca seansu. Takim właśnie obrazem jest dystrybuowana w Polsce dzięki Aurora Films produkcja zatytułowana Piękna i bestie. I choć sam tytuł przywodzi na myśl dobrze znaną bajkę, to z klimatem baśni nie ma flm ów nic wspólnego. Jest to dziejąca się jednej nocy opowieść o walce o swoje prawa, swoją godność i sprawiedliwość, o którą czasami zdarza nam się walczyć tak, jakby od tego zależało nasze życie – i być może czasami faktycznie tak jest. Ta historia jest brutalna, ale przede wszystkim ze względu na całkowitą bezradność i bezbronność głównej bohaterki, która skazana jest na łaskę i niełaskę ludzi, którzy martwią się wyłącznie o swoje stanowisko. Piękna i bestie, film który Głos Kultury objął patronatem medialnym, bardzo mocno odziałuje na widza, a emocje, które w nim wzbudza, pozostają w nim rozjuszone bardzo długo.

Tunis, Tunezja. Wypełniony ludźmi i dźwiękami egzotycznej (dla polskiego widza) muzyki lokal, w którym odbywa się studencka impreza, zorganizowana – jak dowiemy się chwilę później – przez główną bohaterkę, Mariam. Oto miejsce, w którym rozpoczyna się akcja. Widzimy jak do Mariam, zamkniętej w niewielkiej łazience, dołącza przyjaciółka, która przyniosła jej sukienkę i torebkę. Dziewczyna zdejmuje więc swoją czarną, elegancką kreację z białym kołnierzykiem i przymierza strój, który wydaje jej się zbyt wyzywający – obcisła turkusowa sukienka z dekoltem nie jest tym, co studentka wybrałaby sama, ale ponieważ jej ubranie się rozdarło, nie ma dużego wyboru. My natomiast wiemy już, że w tym stroju dziewczyna nie pozostanie “bezkarna”, że ktoś prędzej czy później wypomni jej wyzywający ubiór. Do tego jednak dopiero ma dojść. Póki co przyjaciółki wychodzą z łazienki i rozpoczynają zabawę. Mariam szybko wpada w oko przystojny mężczyzna, który również wydaje się nią zainteresowany. Kiedy w końcu udaje im się nawiązać kontakt, prędko okazuje się, że na głośnej sali nie ma warunków do przeprowadzenia normalnej rozmowy – wychodzą więc na zewnątrz, a ponieważ hotel, w którym odbywa się zabawa, położony jest tuż obok plaży, właśnie tam udają się na spacer. Od tej pory historia zaczyna być coraz bardziej brudna, nieprzyjemna i odzierająca Mariam z resztek godności.

Następna scena, jaką widzimy, to uciekająca w panice Mariam. Widz jest przekonany, że ucieka od mężczyzny, z którym wyszła z lokalu. Nic dziwnego, że go posądzamy – to z nim widzieliśmy ją po raz ostatni i teraz to on goni dziewczynę. Jednak pozory stworzone zapewne specjalnie przez twórców mylą, bo oto Youssef dogania studentkę, a ta – choć przerażona – nie wydaje się być zlękniona jego widokiem i jego bliskością; zaczyna ją uspokajać, po czym idą obok siebie. Mariam jest w nieładzie – wciąż poprawia sukienkę, wydaje się jednocześnie przerażona i zawstydzona; cała się trzęsie. W pewnym momencie zatrzymują się i wchodzą – dziewczyna za namową Youssefa – do oświetlonego budynku. Od tej pory zaczyna się podróż głównej bohaterki od przysłowiowego Annasza do Kajfasza. Odsyłana w kolejne miejsca – w każdym traktowana jest coraz gorzej lub bardziej pobłażliwie. Podczas tej okropnej nocy niewielu będzie ludzi, którzy okarzą jej jakiekolwiek wpsółczucie. My natomiast z kolejnych wizyt w kolejnych miejscach – prywatnej placówce medycznej, szpitalu publicznym, jednym posterunku policyjnym, drugim, u lekarza sądowego – będziemy dowiadywać się kolejnych szczegółów dotyczących tego, co wydarzyło się na plaży. I kiedy się już tego dowiemy, prędko dociera do nas, że walka Mariam o jej prawa, będzie bardzo trudna, a być może nawet bezcelowa.

Przerażające w filmie jest to, jak traktowana jest jego bohaterka. Niejednokrotnie lekceważona, nieobdarzana współczuciem, zastraszana, zmuszana do spojrzenia na siebie jak na winną, a nie jak na ofiarę. Jedynie Youssef, ten obcy człowiek, którego poznała zaledwie kilka godizn temu, będzie ja wspierał – głównie w tym, by ani na moment nie przestawała walczyć o siebie, by nie rezygnowała ze swoich praw, ze sprawiedliwości, która choć zdaje się nie stać po jej stronie, to przecież jej się należy. Odsyłana w tę i z powrotem dziewczyna, coraz bardziej przerażona i coraz bardziej zawstydzona, będzie w końcu pragnęła tylko znaleźć się w akademiku – zapomnieć o tym, co ją spotkało, o szukaniu winnych i wymierzaniu im kary. Jednak do tego również nie dojdzie. Każdy wybór niesie ze sobą nieporządane dla niej konsekwencje, a widz zaczyna obawiać się, że któraś z decyzji prędzej czy później i tak skończy się tragicznie. Współczujemy Mariam całym sercem i niesamowicie przejmujemy się jej losami. Film został skonstruowany tak, że dziewczyna jest zawsze w jego centralnym punkcie i właściwie ani na chwilę nie odrywamy od niej oczu. Towarzyszymy jej tej nocy niczym ukryta kamera – tej najbardziej upokarzającej dla niej nocy w życiu.

Czy wszystkiemu była winna sukienka? Oczywiście, że nie, ale dziewczyna, choć roztrzęsiona, w szoku i przerażona, stara się ukryć obnażone ciało (teraz obnażone w dwójnasób); najchętniej przebrałaby się z tej feralnej sukienki, ale przeciez nie ma w co. Pragnie się czymkolwiek okryć, więc w akce desperacji pyta nawet policjantkę, czy może użyć do tego zasłony wiszącej na posterunku. Wspomniana desperacja jest ogromna i widz wyczuwa ją na każdym kroku. Potęguje ona dodatkowo napięcię, które i tak jest już w filmie ogromne. Teoretycznie szczegółowy opis filmu może sugerować, że dzieje się w nim niewiele – odsyłana od szpitala do posterunków policyjnych dziewczyna walczy o sprawiedliwość. Ale Piękna i bestie trzyma w napięciu w sposób niesamowity wręcz. Widz ogląda tę walkę niemal cały czas z zaciśniętym gardłem, ze wstrzymanym oddechem, z emocjami, które aż w nim buzują. We mnie, jeszcze chwilę po seansie, gotowała się taka agresja, że trudno było mi sobie z nią poradzić, nie uzewnętrzniając jej. Jeśli więc celem twórców było wywołanie w odbiorcy czystych, najprawdziwszych i silnych emocji, to udało się aż nadto – przynajmniej w moim przypadku.

Spora w tym zasługa aktorki, która wcieliła się w Mariam, czyli Mariam Al Ferjani. Przyznaję, że w kilku momentach wydawało mi się, że jej gra jest nieco przesadzona i odrobinę sztuczna, jednak to wrażenie szybko zniknęło na rzecz opinii, że aktorka udźwignęła ciężar tej niezwykle wymagającej roli. Pozwolę sobie jeszcze raz powtórzyć – kamera, a więc i widz, bez przerwy śledzi Mariam, nie odstępuje jej na krok. To spore wyzwanie dla aktorki, zwłaszcza biorąc pod uwagę historię postaci, w którą wcieliła się Al Ferjani. W ogólnym rozrachunku więc uważam, że aktorka spisała się świetnie – je rozedrganie, lęk, panika, przerażone spojrzenie i powolna, bardzo stopniowa przemiana są niesłychanie realistyczne. Wspomniana metamorfoza również robi duże wrażenie na widzu – jest z jednej strony niewielka, z drugiej jednak niesłychanie znacząca. Mariam nie zmienia się bowiem, ni stąd ni zowąd, z zahukanej ofiary gwałtu w silną kobietę walczącą o swoje prawa – nie. Zmienia się z przerażonej, zdezorientowanej, gotowej odpuścić walkę o swoje prawa dziewczyny w jeszcze bardziej przerażoną, zdruzgotaną i zapłakaną kobietę, która mimo narastającego lęku gotowa jest do końca walczyć o resztki godności, z których została niemal całkowicie odarta na oczach widza – przez system, przez okrutnych ludzi, przez brak współczucia, przez osądzanie po pozorach, słowem – przez bestie. Al Ferjani zagrała to wszystko rewelacyjnie. Kiedy dziewczyna panicznie się bała – ja bałam się razem z nią; kiedy uciekała, modliłam się, żeby tylko się nie potknęła; kiedy płakała (a jej płacz wdziera się głęboko w serce), mnie też łzy stawały w oczach. Bezsilność i bezradność, dwie główne bohaterki filmu, tuż obok Mariam, w niewielu filmach zostają pokazane tak dobrze.

Piękne i bestie to film, którego nie nazwiemy dobrym, choć absolutnie nie zalicza się do grona złych. To produkcja, która zasługuje na zupełnie inne kategorie – tych tytułów, które do żywego dotykają widza, które powodują, że emocje bohatera, w niemal niezmienionym stanie przechodzą na odbiorcę. Dzieło to przedstawia historię gwałtu i walki o siebie w sposób, w jaki chyba rzadko jest przedstawiana – a przynamniej ja jeszcze takiej nie widziałam. W sposób chyba najbardziej ludzki, bo taki, o którym nie myślimy w kategorii filmowej opowieści. Zastraszona kobieta, której wmawia sie, że sama jest sobie winna; ofiara wyzywana od dziwki; zgwałcona i pobita oskarżana jest o cudzołóstwo – to wszystko wydaje się absudrem, ale film ani na chwilę nie odziera nas z myśli, że nic w nim nie jest przesadzone. Co więcej, koniec filmu przynosi nam informację, że historia została oparta na faktach. To zdanie wzbudza w nas jeszcze większy gniew i sprawia, że o historii Mariam myśleć będziemy bardzo długo. Zwłaszcza, że jej koniec przynosi tylko minimalną ulgę, przeważa jednak nadal obawa i niepewność.

Chyba już dawno film nie wzbudził we mnie tak żywych i silnych emocji. Pragnęłam wedrzeć się w ekran, wejść do świata Mariam i pomóc jej – nie mam pojęcia jak, ale chęć ta była nieodparta. I gwarantuję Wam, że będziecie się czuć podczas seansu podobnie. Dlatego choć Piękna i bestie to film trudny i rozjuszający widza – polecam go obejrzeć. Jest to historia gwałtu ukazana w sposób nietuzinkowy i warto zapoznać się właśnie z takim jej przedstawieniem. Możecie zastanawiać się, czy duże znaczenie ma to, że jego akcja dzieje się w Tunezji. Tutaj zdania będą zapewne podzielone, ale ja uważam, że znaczenie to jest niewielkie. Taka historia mogła mieć miejsce wszędzie. Bestie są wszędzie. Niestety.

Ocena: 8/10

Fot.: Aurora Films

piękna i bestie

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *