Wyobraź sobie sytuację: w końcu po trudach i znojach przechodzisz najtrudniejszy level w grze, po czym w Twoim pokoju pojawiają się jej główni bohaterowie, mówiąc, że jesteś Future Manem, właśnie przeszedłeś ich tajną symulację, więc teraz będziesz musiał zbawić ich świat. Przecież jesteś najlepszy! Nie wiedzą jednak o tym, że nie jesteś super żołnierzem, a woźnym w dużej firmie, mieszkasz z rodzicami i w zasadzie gry wideo to jedyne, co całkiem nieźle ci wychodzi.
Future Man to taki zwariowany, komediowy serial. Młody chłopak z pozycji nieszukającego kłopotów, nierzucającego się w oczy domatora nagle staje się wsparciem ruchu oporu z przyszłości. Towarzyszą mu bohaterowie gry, którzy bardziej przypominają bezlitosnych morderców niż serdecznych kumpli. Tiger i Wolf to żołnierze w pełni oddani swojej misji. Nie widzą więc nic złego w łamaniu palców, zabijaniu dzieci czy rzucaniu granatami. Na uwagę zasługuje zwłaszcza postać Wolfa (w tej roli Derek Wilson), który prezentuje się po prostu wyśmienicie. Brutalny, oschły, wściekły i niebezpieczny – brzmi groźnie prawda? W rzeczywistości jego postawa powoduje wiele zabawnych sytuacji, przede wszystkim przez jego brak zrozumienia dla ludzkich, pozytywnych emocji. Dodatkowo jego aktorstwo faktycznie mocno wybija się ponad pozostałą resztę obsady. Patrząc na fabułę, nietrudno przyznać, że tak szczerze, cała historia wydaje się całkiem niezłym materiałem na dynamiczne sci-fi w pełnym metrażu.
Jak wrażenia po 5 odcinkach? Bardzo, bardzo pozytywne. Serial mnie bawi od pierwszej do ostatniej minuty każdego odcinka, nagłe zwroty akcji nie pozwalają się nudzić, sam scenariusz również momentami zaskakuje świeżymi pomysłami (James Cameron jako zbawca ludzkości to naprawdę dziwny, ale i robiący wrażenie pomysł). Multum odniesień do popkultury, które spodobają się geekom. Od razu uprzedzam wszystkich miłośników wyrafinowanego humoru! Tutaj jest brutalnie, wulgarnie, ale też niesamowicie śmiesznie. Kwestie rasizmu czy moralności ubrane w dość ordynarny momentami czarny humor wypadają jednak całkiem nieźle (o ile ktoś spokojnie znosi takie rzeczy;)) . J. Hutcherson jako Josh Futurman jest chwilami totalnie rozbrajający i świetnie sobie radzi w takiej pokręconej, komediowej roli, aż trudno uwierzyć, że to ten sam chłopiec, który grał we wzruszającym Moście do Terabithii. Polecam więc wszystkim, szukającym niewymagającej i nieco ordynarnej (chociaż wciągającej!) rozrywki na wieczór.
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.