Shamboo i Muniek

Po prostu słuchaj – Shamboo i Muniek – „Piosenki” [recenzja]

Ja bardzo lubię tutaj wracać/ Pełno tu grzechów mej młodości/ Pełno wyznawców głupich zasad/ Pełno strażników moralności. Tak o Częstochowie śpiewał swego czasu Muniek Staszczyk wraz z zespołem Habakuk. I wrócił – razem z grupą Shamboo i płytą zatytułowaną Piosenki. Po pięcioletniej studenckiej przygodzie ja również tu wróciłam. Może grzechów mojej młodości nie znajdzie się w tym mieście zbyt wiele, ale za to od wyznawców głupich zasad wciąż roi się na każdym kroku. Zresztą, nie tylko tutaj. I między innymi o tym i innych problemach współczesnego świata opowiada ta płyta. A ja, jako częstochowianka nie do końca z wyboru, chciałabym napisać o niej kilka słów.

W latach 80. Zygmunt Staszczyk, zanim osiągnął popularność w zespole T.Love Alternative, a później po prostu T.Love, wspierał zespół Shamboo basowymi brzmieniami gitary. Później chłopaki z Częstochowy się rozstali, ale w 2013 roku połączyli na powrót siły, czego efektem była płyta Tata. Minęły dwa lata i do rąk słuchaczy znów trafił album z utworami będącymi owocami współpracy Muńka Staszczyka i zespołu Shamboo. Czy w mieście Świętej Wieży mógł powstać zespół o bardziej adekwatnej nazwie? W jednym lapidarnym słowie opisujący zjawiska, wydarzenia i machlojki, które dotyczą nie tylko sceny częstochowskiej polityki i tendencji społecznych, ale i reszty kraju… A jednak lubimy tutaj wracać, pokazywać środkowy palec wszystkim tym strażnikom moralności.

Okładka płyty to zdjęcie szkolnej tablicy z wypisanymi kredą – nazwą zespołu i tytułem albumu. Kiedy natomiast odwrócimy płytę, okaże się, że tytuły kolejnych piosenek również stworzone zostały kredą na zielonej powierzchni przyprawiającej czasem uczniów o szybsze bicie serca.  Za wygląd krążka odpowiadają Jacek KONIU Śliwczyński i Maciek MACIO Maślikowski, a napisy na tablicy wyszły spod ręki Kubusia Maślikowskiego (w tej sytuacji, mimo dziwnie znajomo brzmiącego nazwiska naprawdę trudno mówić o nepotyzmie) i Małgosi Iżyńskiej. Na zdjęciu widać jeszcze kolorową gąbkę do ścierania tablicy. Wspominam szczegółowo o okładce płyty, ponieważ ma ona duże znaczenie w odbiorze całego albumu. Poniekąd określa styl krążka i tworzy ramy, w których zamyka się dwanaście przedstawionych na nim utworów. Muzycy z  projektu Shamboo i Muniek uczą się na płycie mnożyć (Nie nawidzę maty!), literować (GLORIA), posługiwać językiem angielskim (Laleczka) przeżywają również szkolne miłości, których nie zakłócają poważne, dorosłe problemy; w których wystarczy po prostu kochać (Po prostu kochaj), a także ukazują negatywne zachowania w relacjach damsko-męskich, jakie niejednokrotnie mają miejsce właśnie wśród rówieśników w szkołach (ponownie Laleczka). Również brzmienie albumu współgra z szatą graficzną. Piosenki to bowiem płyta hałaśliwa i pełna zgiełku. Momentami krzyczana, momentami z akcentem padającym na końcowe wyrazy, jak to często bywa, kiedy kogoś wołamy. Można więc odnieść wrażenie, że album poniekąd przypominać ma to, co dzieje się na przerwie w szkole – jest gwar, jest tłok, jest krzyk i śmiech. Ale zdarzają się także chwile smutku i samotności.  To wszystko sprawia, że Piosenki (taki prosty i oczywisty tytuł również może kojarzyć się ze szkołą) to płyta zarówno spójna w swoim harmidrze i chaosie, jak i przemyślania. Przyznaję również, że choć przy pierwszym przesłuchaniu przeraził mnie natłok słów (nie zawsze do końca zrozumiałych) i wykrzykiwanych fraz, to płyta sporo zyskuje przy kolejnych odsłuchaniach. A od tego już tylko krok do nucenia pod nosem poszczególnych utworów.

Piosenki otwiera utwór (choć, aby pozostać w zgodzie z zespołem, powinnam napisać: piosenka) Laleczka. Kawałek jest niedługi, bo trwa około półtorej  minuty, a opowiada o – jeśli dosłownie rozumieć tekst – przedmiotowym traktowaniu kobiet przez mężczyzn, którzy jednocześnie chcą się kobietą pobawić i śnić o niej: Jesteś dziewczynką z brudnych ulic/ jesteś przedmiotem moich snów/ jesteś głupią zabawką! To krótkie zdanie przeplata się z wykrzykiwanym po angielsku: No, no, no, baby do you won’t me/ No, no, no, baby do you won’t! Laleczce poza mocną gitarą usłyszymy także tamburyn (Jacek KONIU Śliwczyński, Tomek Raszewski), który dodaje piosence nieco folkowego brzmienia, a wokal wziął na siebie Muniek Staszczyk, który mocnym głosem rozpoczyna cały album.

Dwa następne kawałki, Banki Ja nie rozumiem, są już mocno nastawione na politykę i ogólną sytuację – niezbyt kolorową – kraju. W tekstach tych muzycy wyrażają nie tylko złość, frustrację i bezradność, które wiążą się z codziennością, ale także niepewność, niezrozumienie i irytację, która bierze się z natłoku pytań, na które nikt nie daje odpowiedzi. Banki choć zaczynają się melodyjnie i skocznie, to wcale nie nastrajają pozytywnie: Banki kradną naszą forsę, rząd im za to bije brawa/ To jest ta zielona wyspa, to jest właśnie mowa-trawa. Później zespół nawołuje do tych wszystkich, którzy wyjechali na zieloną wyspę za pracą i dla polepszenia sytuacji życiowej: Nie wracajcie tu z Irlandii/ Ameryki oraz Anglii/ Obiecali – będą krocie/ a tu syf i bezrobocie! Banki, jak przystało na uczucie gniewu i bezradności, zaśpiewane są ostro i dynamicznie; są niemal wykrzyczane. Natomiast Ja nie rozumiem to jeden z – moich zdaniem – lepszych kawałków na płycie, którego refren długo nie potrafi wyjść z głowy. Ja nie rozumiem, a wiedzieć chcę/ Czy to jest dobre, czy to jest złe/ Czy czarno-białe czy lilaróż/ Czy to jest świeże, czy śmierdzi już. Świetnie tekst ten oddaje nastroje społeczeństwa w kraju, w którym nawet, kiedy dzieje się coś z pozoru dobrego – nie wiadomo, czy są powody do zadowolenia i czy w ogóle można jeszcze nazwać coś dobrym lub złym, czarnym lub białym, a może wszystko jest takie… lilaróż?

Nastrojowa jest na Piosenkach czwórka zatytułowana Deszczowa piosenka. Bardzo przyjemna muzycznie i tekstowo. Bo choć słowa są proste i śpiewane w sposób, można by rzec, że dukany momentami z trudem, jakby dla złapania oddechu, to jest to utwór, który niewątpliwie zwraca uwagę i jest zapamiętywalny. O czym opowiada? O miłości, oczywiście – tej smutnej, zranionej, niepotrzebnej, może pierwszej? Czemu stać się tak musiało? Że poznałem Ciebie/  Dzisiaj kiedy Ciebie nie ma, jakże smutny jest mój świat.  Długie noce księżycowe, nie przychodzi sen/ A w me okna trochę sypie, mój przyjaciel – deszcz. Tekst niby prosty, a jednak zespół postanowił zabawić się językiem polskim. Wszak przyzwyczajeni jesteśmy, że to śnieg „sypie”, a deszcz „pada”, ewentualnie o szyby „dzwoni”, jak u Staffa – O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny. Poza tym w utworze mamy w większości zastosowane chwyty, które często występują w tego typu utworach. Deszcz symbolizuje smutek, bezsenna noc jest naturalną reakcją porzuconego, zranionego człowieka, a łkająca gitara, której struny zdają się współodczuwać ból i cierpienie podmiotu lirycznego, dopełnia finalnego efektu, który może nie jest odkrywczy czy innowacyjny, ale niezwykle przyjemny dla ucha i można bez efektu „przejedzenia” puszczać ten kawałek kilka razy pod rząd.

SHAMBOO i MUNIEK - Deszczowa piosenka [OFFICIAL AUDIO]

Bez grawitacji jest swoistą kontynuacją poprzedniego utworu. O ile bowiem wcześniej mieliśmy do czynienia z wyznaniem dopiero co porzuconego człowieka, o tyle w Bez grawitacji  słuchamy tego, który z jednej strony pogodził się już z tym, co się stało, z drugiej strony jednak towarzyszy mu uczucie żalu i tak częste niedługo po porzuceniu przeświadczenie, że nie pokocha się już nikogo, nigdy: Ostatni raz, tak jak powiedziałaś, nie ma nas/ Tyle Ciebie mam, ile siebie dam/ Kocham, ale już ostatni raz. A jednak, jakby na pocieszenie, po chwili słyszymy deklarację: Wyskoczyłem z klatki, w klatce nie chcę być. Skomplikowane są te uczucia, te relacje między byłymi kochankami, te zawiłości systemu, jakim jest miłość, z jej labiryntem, ścieżkami i drzwiami, które wydają się otwarte na oścież, choć w decydującym momencie okazują się zamknięte na cztery spusty.

Utwór szósty to natomiast typowa piosenka wpisująca się od początku do końca w stylistykę całego albumu, razem z jego okładką i punk rockowym przytupem. Nie nawidzę maty! To utwór, który mógłby być manifestem, hymnem wszystkich humanistów, gdyby nie ten tytuł przekornie i ironicznie napisany błędnie. Jest to kawałek powstały na bazie utworu jeszcze z czasów pierwszego zespołu Muńka Staszczyka – Opozycji. Jak przyznał sam lider T.Love, ze swoim składem wstydziłby się zaśpiewać tych słów (które pisał jako siedemnastolatek), bo to trochę obciachowe, kiedy o szkolnej nienawiści do „maty” śpiewają pięćdziesięcioletni faceci. Czy aby jednak na pewno, skoro rozchodzi się o utwór żartobliwy? Zwłaszcza, że świetnie wpisuje się w stylistykę płyty. Z kolei siódemka zatytułowana Po co? zawraca słuchacza do problematyki z utworów Banki Ja nie rozumiem. Po co? słyszymy wyznanie: Nie chcę, nie chcę – spłacać waszych długów/ Nie chcę, nie chcę – umrzeć wśród bankrutów. Bijący po głowie rytm perkusji zdaje się celowo wywoływać u odbiorcy potakiwanie głową, utożsamiane z wyrażaniem aprobaty. Zastanawia mnie z kolei ten fragment: Kolorowe miewać sny/ budzić się w nie swoim łóżku/ zawsze z Tobą, nigdy z nią. Czyżby zespół użył tutaj tego samego porównania, które swego czasu zastosował Grzegorz Ciechowski, a po nim przejął Eldo? Czy również zespołowi Shamboo chodziło o zestawienie na jednej linii Polski i kobiety? Budzić się przy niej – ukochanej, ale nigdy z nią – Polską?

Dzieci kryzysu są już bardziej dosłowne: Dzieci epoki, ery kryzysu, automatycznie sterowane/ Wśród monitorów Platformy, PIS-u, tragicznie w życiu zakochane. To również utwór mający swoje lata, lecz na potrzeby płyty (a może wydarzeń i codzienności?) zaktualizowany. A po tych tragicznych dzieciach, po tej erze kryzysu przychodzi nam zmierzyć się z utworem zupełnie innym, na pozór wyróżniającym się – by nie powiedzieć, że odstającym – na tle całego albumu. Znikający ludzie to nastrojowa muzyka, z początku niepewna, przypominająca ostrożne, zbliżające się kroki czegoś, co jeszcze nie wiemy – dobre będzie czy złe. W przeciwieństwie do wszystkich pozostałych utworów, które jak na punk rocka przystało, są raczej krzyczane (choć nadal śpiewane), Znikający ludzie są wręcz szeptani. W tle znowu słyszymy tamburyn, gitara basowa pogłębia niepokojący od początku klimat utworu. Zagadka – znikający ludzie, panny z mokra głową. Ci, co otwierają nocą drzwi, swoje drzwi. (…) Jestem sam znikający, jestem sam przezroczysty. Ten utwór może być w zasadzie o wszystkim, ale może także wyrażać niesprecyzowany strach, lęk niepokój – o to co było i pozostaje niewyjaśnione, o to co jest i nie wiadomo, jak temu zaradzić, i o to, co dopiero przyjdzie – i jak temu zapobiec. Sama muzyka  w tym utworze czai się, skrada, podchodzi niepostrzeżenie… i znika dokładnie, jak ci ludzie. Przez chwilę w utworze tym słyszymy delikatny głos Małgosi Iżyńskiej, Radnej Miasta Częstochowy, która już wcześniej udzielała się muzycznie – zarówno wokalnie, jak i tekstowo. Ma na swoim koncie również napisanie tekstu dla Muńka Staszczyka.

Następnie przychodzi czas na GLORIĘ  – utwór również nie pierwszej młodości, opowiadający o młodej kobiecie (dziewczynie?), o której więcej dowiecie się z samej piosenki, choć i ona nie zdradza wiele szczegółów. Na pewno jednak zapamiętacie jej wykrzykiwane i literowane, jak w szkole przed tablicą, imię. Przedostatni utwór natomiast, zatytułowany Społeczeństwo, charakteryzuje się szarpaną muzyką, wprawiającą wręcz w irytację, która jednak wydaje się być zaplanowana do tych kilku słów, które padają podczas niespełna minutowego utworu: Społeczeństwo wciąż jest kłamane, oszukiwane, sterowane/ Nie, nie, nie nie, nie, nie, nienawidzimy polityków! I żadnych pośredników./ Społeczeństwo, to my / tacy sami, okradani./ Nie, nie, nie, nie, nie nienawidzimy polityków, nie, nie, nie, nie/ I żadnych pośredników. Króciutki to utwór, który możliwe, że na koniec ma przypomnieć jedno z przesłań Piosenek, zwrócić jeszcze raz uwagę na bunt i niezgodę, na to nie, nie, nie, które może niewiele, ale jednak coś znaczy.

Ostatni utwór to Po prostu kochaj, który dwa lata wcześniej promował pierwszą wspólną płytę Shamboo i Muńka. Wystąpili w nim gościnnie Jarek Woszczyna na saksofonie i Krzysztof Sawczuk na gitarze. Zespół przybija na koniec pieczątkę, stempel, który wyrażać ma nadzieję, a może obawę, że nie pozostało nam już nic więcej. Że w całym tym syfie, moralnym brudzie, braku dbałości, biedzie i braku perspektyw – musimy kochać, bo tylko to nam zostało. Bo tego nikt nam nie zabierze, na to nikt (odpukać) nie nałoży podatku, tego nikt nie sprawdzi i tym nie da się sterować. Ważne jest również to, jak należy kochać. A kochać trzeba po prostu – czyli zwyczajnie, bez spinania się, bez zbędnych myśli, bez pytań i odpowiedzi. Bez zastanawiania się. Nie pytaj mnie dlaczego, nie pytaj co i jak/ nie szukaj odpowiedzi – po prostu kochaj. A wbrew pozorom, taka miłość po prostu wcale nie jest łatwa, jednak najłatwiej się z nią żyje i nic tak jak ona, nie pomaga zapomnieć o całej, nieprzyjemnej reszcie.

SHAMBOO + MUNIEK - Po prostu kochaj [OFFICIAL VIDEO]

Shamboo i Muniek nagrali album, który z jednej strony wydaje się dziecinny, infantylny – jakieś nie nawidzę maty, jakieś nienawidzimy polityków, jakieś Tyle Ciebie mam, ile siebie dam. Ale ilu z nas, zgodzi się z powyższymi zdaniami? Założę się, że większość. Poza tym, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się inaczej, Piosenki to płyta mądra, przemyślana, płynna i zabawna w sposób na pewno nie prostacki. Znajdziemy tu utwory, które będziemy nucić przez następne dni, znajdziemy i takie, które dopiero po którymś z kolei przesłuchaniu przekonają nas do siebie. Punk rock, w którym słychać korzenie lat 80., w którym liczy się zarówno dobry dźwięk, jak i odpowiadający mu tekst, różne wokale, różne instrumenty, które jednak świetnie ze sobą współgrają (gitary, gitara basowa, klawisze, tamburyn, trąbka, perkusja, darbuka) – to wszystko składa się na płytę, która kręci się w odtwarzaczu wesoło, ale z przesłaniem. Chwilę wytchnienia od przytupu i niekiedy krzykliwych zaśpiewów dają Deszczowa piosenka  i Znikający ludzie – dzięki czemu album jest wyważony, złagodzony lekko tam, gdzie mógłby się wydawać zbyt ostry czy intensywny. Album jest też spotkaniem kumpli po latach, a to w muzyce także trzeba docenić. Lider zespołu Shamboo Maciek MACIO Maślikowski i Muniek Staszczyk po wielu latach nagrali album, który wyraża zarówno obawy o przyszłość, jest niezgodą na teraźniejszość, jak i stanowi w pewien sposób hołd dla przeszłości (nawet jeśli nie była kolorowa), jest sentymentalnym wspomnieniem o dniach, które już minęły, o mieście, kraju, ludziach i ideach, które wciąż gdzieś tam w nas wybrzmiewają, nawet po tylu latach. Jeśli trafisz więc kiedyś, przypadkiem bądź celowo, na Piosenki, nie zastanawiaj się, nie pytaj – po prostu słuchaj.

Fot.: SP Records

Shamboo i Muniek

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *