Pomiędzy wojną a wojną – Mendeed – „This War Will Last Forever” [recenzja]

Szkocki Mendeed pozostawił po sobie dwa niezłe krążki, które zostały przypomniane w kolejnej serii reedycji dokonywanych w ostatnim czasie przez Metal Mind. Pierwszy z nich, This War Will Last Forever, to konkretne metal core’owe granie z elementami death metalu, potrafiące momentami zadowolić nawet tych wybrednych słuchaczy.

Zespół Mendeed powstał w 2000 roku w szkockim Dumbarton. Po wydaniu kilku demówek i EP (Killing Somewhere Beautiful, As We Rise, From Shadows Came Darkness) formacja zadebiutowała pełnoprawnym materiałem w 2005 roku, wydając, pod inną wówczas okładką, This War Will Last Forever. Rok później Mendeed doczekał się kontraktu z Nuclear Blast i album jeszcze raz wydano, ale już ze zmienioną grafiką. Szkoda, że Metal Mind nie zdecydował się na oryginalną okładkę, nawet jeśli trącała ona banałem i kiepskim poziomem wykonawczym. Ważne, że miała klimat.

Celtyckie brzmienia w intro zdradzają jedynie pochodzenie zespołu, bo już w Beneath A Burning Sky z kąśliwym, szybkim riffem, perkusyjnymi blastami zastąpionymi momentalnie zwolnieniami, dzieje się bardzo, bardzo wiele. Obok metalcore’owego krzyku mamy czyste wokale, a szybkie gitarowe partie są przeplatane melodyjnymi solówkami. Chwytliwe tematy gitary są również w kolejnym Stand As One And Fight For Glory. Tytuł w sumie całkiem power metalowy i momentami Mendeed brzmi tutaj jak Helloween czy Dragonforce, co potęgowane jest chóralnymi, bojowymi zaśpiewami. Fajna kompozycja, nie powiem , że nie, ale w porównaniu do pozostałych, jest ona conajmniej dziwaczna.

Mendeed - Beneath A Burning Sky

Im dalej w las na This War Will Last Forever, tym wkrada się coraz bardziej znużenie i brak pomysłów na pozostałe propozycje. Może się jeszcze podobać bujający, niemal thrashowy Remains of The Day z mega przebojowym refrenem. Ale pędzący bez sensu, brzmiący jak połączenie przeciętnej kapeli z nurtu szwedzkiego death metalu z System of a Down, Chapel Perilous jest po prostu kiepski. The Mourning Aftermath, w którym mieszają się szybkie tempa z powolnymi, gdzie wybrzmiewają kolejne nudne solówki gitarowe również nie robi większego wrażenia. A utworów takich jak Poisoned Hearts, Withered An Torn  Resurrecting Hope spokojnie mogłoby zabraknąć i nic by się nie stało – ot typowe zapychacze.

Ciekawej na szczęście robi się na trzecim od końca For Blasphemy We Bleed. Już otwierający riff i mocny, basowy śpiew gościa na płycie, Doma Lawsona, a także pogrywająca w tle sekcja smyczkowa robią niesamowite wrażenie. Tutaj wspaniałą pracę wykonuje perkusista Kevin Matthews, który kapitalnie, z chirurgiczną precyzją, operuje podwójną stopą, wiedząc doskonale, kiedy jej użyć, a kiedy nie. Trochę ten kawałek się z czasem rozmywa, jakby zespół nie do końca wiedział, jak go poprowadzić, jednaki tak pozostawia po sobieduże wrażenie. Płytę kończy The Black Death, który od początku atakuje mocarnym, death metalowym uderzeniem, które oczywiście z czasem zastąpione zostaje przez zwolnienie, po którym, rzecz jasna, pojawi się techniczne solo gitary. Trochę przewidywalne, to fakt, ale ten właśnie konkretny kawałek został najlepiej ułożony – wszystko w nim gra, jak należy i nie ma żadnych zgrzytów. Szczególnie podoba mi się, jak zmienia się klinat w trzeciej minucie, i to o całe 180 stopni; muzyka łagodnieje, pojawia się czysty łagodny śpiew, który zwiastuje pojawienie się chóralnego śpiewu, zachowanego w duchu, że tak ujmę, sakralnym. Do tego wszystkiego pogrywają oczywiście smyki. Duże „wow” na sam koniec.

Sam początek i koniec trochę zniekształca ostateczną ocenę This War Will Last Forever, bo obok doprawdy doskonałych kompozycji pojawiły się bezczelne wypełniacze będące raczej utrapieniem dla słuchacza. W związku z czym jest to płyta strasznie nierówna, ale nalezy wziąć poprawkę na to, że mamy do czynienia z  debiutem Mendeed, więc wszelkie potknięcia są do wybaczenia. Drugi krążek na szczęście jako całość wypada znacznie lepiej, ale to opowieść na inny czas.

Fot.: Metal Mind

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *