Dawno nie czytałam takiej książki. Marny Andrew Sean Greer’a wywoła w Was cały kalejdoskop emocji. Ja płakałam podczas lektury ze śmiechu i ze wzruszenia. Przyznam, że w tym trudnym dla nas czasie, nie mogłam wybrać lepszej lektury.
Głównym bohaterem powieści jest pisarz Artur Marny. Już na początku, pomimo zapewnień narratora, dowiadujemy się, że nazwisko, które nosi nasz bohater, nie jest przypadkowe. Nie jest wybitną gwiazdą literatury, choć jego powieść Kalipso pozwoliła mu zyskać pewne uznanie publiczności. Poznajemy go w chwili, gdy dostaje zaproszenie na ślub swojego byłego kochanka Freddy’ego. Chcąc uniknąć obecności na ślubie i zyskać dobrą wymówkę, postanowił wyjechać za granicę. Przyjął więc wszystkie zaproszenia, jakie składali mu zarówno przyjaciele, jak i organizatorzy wydarzeń kulturalnych. Tak więc pojechał m.in. na rozdanie nagród we Włoszech, prowadził gościnne wykłady w Niemczech, uczestniczył w ślubie znajomej znajomego w Maroku czy wreszcie zgodził się na napisanie artykułu o tradycyjnej japońskiej potrawie, którą miał skosztować w Kraju Kwitnącej Wiśni. Oczywiście przyjechał za wcześnie, żeby zobaczyć to słynne zjawisko.
Cała podróż Marny’ego to jedna wielka komedia pomyłek. Artur jest dość nierozgarnięty, jednak jego urok osobisty zjednuje mu wielu przyjaciół. W czasie swojej podróży przeżył nawet kilka romansów. Pomimo że udało mu się wypełnić swój dość napięty plan podróży i odwiedzić każde z zaplanowanych miejsc, to jednak w żadnym z nich nie spodziewał się tego, co mu się przydarzy. Wiele z tych sytuacji spowodowanych było losem, który lubił mu płatać figle. Jednak osobista elokwencja bohatera bardzo mu to ułatwiała. Mnie rozłożył na łopatki swoją umiejętnością posługiwania się językiem niemieckim.
Greerer ma doskonałe poczucie humoru. Nie zrobił jednak ze swojego bohatera totalnego fajtłapy. Otoczył go nutką tajemniczości i wielkim uczuciem. Narrację podróży przecinają jego wspomnienia z długoletniego związku z nagrodzonym Pulitzerem poetą Robertem Brownbunym. Pojawiają się także inni kochankowie oraz przyczyna jego podróży – Freddy.
Marny jest niezwykle pozytywną historią. Dawno nie czytałam tak dobrego romansu. Autor nagrodzony został za nią nagrodą Pulitzera i myślę, że jest to nagroda w pełni zasłużona. Sposób, w jaki Greerer prowadzi narrację, jest doskonały. Wielokrotnie zmienia on punkt widzenia, dzięki czemu możemy zobaczyć bohatera w przeróżnych sytuacjach. Zyskuje dzięki temu także ogromny potencjał satyryczny.
Jego bohater w światku pisarzy homoseksualnych nie uchodzi za kiepskiego pisarza, ale za kiepskiego geja. Uwaga ta pozwala autorowi także na krótki dialog z konwencją queerową. Cała jego książka wybija się ponad obowiązujące w niej zasady. Nie ma w niej walczących o głos uciśnionych gejów czy problemów tożsamościowych. Ich miłość i związki są naturalne oraz swobodne. Tworzą po prostu tło dla pięknej historii miłosnej.
Poczucie humoru i ciepło, które bije z tej historii, pozostanie z Wami na długo po zakończeniu lektury.
Podobne wpisy:
- Dreszczowiec przez duże "D" – Louise Candlish – "Na…
- A właśnie, że jedyny - Melissa Pimentel - "Nie mój…
- Gdzie diabeł nie może, tam... adwokata pośle -…
- Gabor Horthy powraca – Aleksander R. Michalak –…
- Jutro premiera najnowszej książki Artura Urbanowicza "Deman"
- "Life is Strange 2" na początku grudnia w wersjach…