Bo jeden opis zbrodni to za mało – Przemysław Piotrowski – „La Bestia”

Licząca blisko 40 mln mieszkańców Kolumbia szczyci się jednym z najwyższych wskaźników zabójstw na świecie. Są tam na co dzień prowadzone różne czystki związane z działaniami sił politycznych i opozycyjnych, a swoją nieustającą wojnę prowadzą również kartele narkotykowe. Czy w tym świecie znajdzie się miejsce dla samotnika, który morduje bez skrupułów dzieci, nie zważając na nic, prócz własnej chuci? Jak się okazuje, Luis Garavito mógł porywać, gwałcić i torturować, a następnie mordować – i to przez blisko dekadę, dopóki nie został ujęty przez stróżów prawa. Myślę, że tak – jak słusznie ujął to autor książki, Przemysław Piotrowski – „chowają się” wszyscy znani na świecie seryjni mordercy. Ted Bundy? Dahmer? Pod względem liczby zamordowanych i brutalności zbrodni ten chuderlawy czterdziestokilkulatek plasuje się na pierwszym miejscu wśród seryjnych morderców z całego świata. Oto La Bestia autorstwa Przemysława Piotrowskiego – zapraszam do lektury recenzji. 

Przemysław Piotrowski w La Bestia stara się pokazać nam kolumbijskie areny przemocy związane z działalnością Luisa Alfreda Garavity. Odwiedza mogiły, miejsca kaźni setek dzieci, a także miasta i przedmieścia, gdzie morderca żył i pracował. Zebrał pokaźny materiał źródłowy i na pewno starał się nam pokazać wiele aspektów związanych z życiem i tym, czym Garavito się w końcu zajął. Piotrowski poleciał także na kilka tygodni do Kolumbii, aby faktycznie kroczyć śladami bestii. Rozmawiał z miejscowymi, którzy bardzo niechętnie zdradzali jakiekolwiek informacje o Bestii z Genovy. Próbował dotrzeć do wielu ludzi i miejsc, nie wszystkie plany udało mu się jednak zrealizować – część wycieczek była po prostu zbyt niebezpieczna.

W reportażowych przerywnikach do fabuły (tak, fabuły, a o tym zaraz) autor opisuje swoje spostrzeżenia, wyjaśnia pewne rzeczy na bieżąco, dostarcza nam dodatkowej wiedzy związanej z Kolumbią, ale także, choć raczej niepotrzebnie, pisze o różnych zdarzeniach prywatnych i takich, które przede wszystkim niczego nie wnoszą. I choć to ciekawe połączenie w książce, wydawałoby się, true crime, to nie do końca taki sposób narracji mnie ujął.

Wracając do fabuły… Ano właśnie – tak to nazwę, gdyż nie mogę inaczej, skoro autor sam wzmiankuje o tym, że pewne rzeczy dopisuje, pewne wymyśla i kreuje, aby stworzyć ciągłość narracji. Mnie to zupełnie nie przekonuje. Dlaczego? Zostaną nam w głowach tylko postacie, które nie istniały, zdarzenia, których nie było. Dodatkowo, moim zdaniem, reportażysta, a także pisarz, który podpisuje się pod gatunkiem true crime, nie może zmieniać faktów, dodawać własnych fantazji. I choć zabieg pisania z perspektywy sprawcy już w książkach o prawdziwych zbrodniach był, to w żadnym razie nie mogłabym uznać, że np. Magda Omilianowicz w książce o Pękalskim pt. Bestia. Studium zła coś sobie dodaje i wymyśla, prócz bardzo specyficznej formy narracji, która osadza nas, czytelników, dosłownie w głowie potwora. U Piotrowskiego też były takie elementy, ale nie potrafię zaakceptować faktu, że są tu zdarzenia, których nie było, i ludzie, którzy nie istnieli.

Poza tymi zarzutami chciałam opisać też pokrótce moje wrażenia z czytania książki La Bestia. Spotkałam się w swoim życiu z książkami trudnymi, pełnymi przemocy i brutalnych opisów, ale Piotrowski, mam wrażenie, poszedł trochę za daleko. Być może będzie to moja odosobniona opinia, a przecież szanuje tego autora i uwielbiam jego serię z komisarzem Igorem Brudnym, ale naprawdę uważam, że gdzieniegdzie puścił wodze fantazji za bardzo. W jednych rozdziałach pisze, że coś jest byt drastyczne, by w innych opisywać dźwięk odrywającej się od korpusu skóry. Coś tutaj poszło nie tak, ale już wyjąwszy poziom brutalnych opisów, wydawca kategorycznie powinien oznaczyć tę książkę jako 18+, gdyż jest tu wyjątkowo brutalnie. Wyjątkowo.

Wiem, że człowieka fascynuje zło, fascynuje ten cały ogrom bezdennej i upiornej przemocy. Jak widać po statystykach i słupkach sprzedaży – my po prostu lubimy takie książki. Jednak miejmy na uwadze, że fakty i prawda nie powinny być nigdy przykryte fantazją autora, bo jeśli tak, to staje się tylko fabułą, w którą ja wierzyć nie muszę, ale ogrom czytelników uwierzy. Rodzi to pewien chaos i zastanawiam się, próbuję zrozumieć, po co były te zabiegi, bo jeśli chodzi o wspomnianą płynność zdarzeń, to w La Bestia i tak było nie do końca to poukładane i można było czasami odnieść wrażenie, że jest chaotycznie.

Naszły mnie też pewne refleksje, które postaram się przedstawić. Chodzi mi głównie o ofiary – setki chłopców, ale nie tylko. Biedne, głodne, skrajnie zdesperowane dzieci ulicy, ale także zwykli chłopcy, uczęszczający do szkół, mający dobrych rodziców i spokojny dom. Te wszystkie dzieci jawią mi się bardzo obojętnie w tym, jak opisał je autor. Ofiary zlały się tutaj w jedną bryłę „ofiar Garavito” i trudno było emocjonalnie wejść w ten świat. Za to opisy zbrodni i tortur mają się znakomicie.

Porównując naprawdę wysokie progi książek true crime, takich jak Ted Bundy. Bestia obok mnie (wspominam tutaj) Ann Rule czy właśnie polską książkę Magdy Omilianowicz Bestia. studium zła uznaję, że książka Piotrowskiego nie broni się ani w gatunku reportażu, ani w gatunku true crime.

La Bestia to próba sportretowania jednego z najbardziej okrutnych seryjnych morderców na świecie. Luis Alfredo Garavito zabił prawie dwusetkę dzieci, a prawdopodobnie więcej, gdyż wiele z jego zbrodni było czynionych w amoku alkoholowym i sprawca po prostu ich nie pamięta. Szacuje się, że zgwałcił setki dzieci, wiele więcej, niż mu udowodnion,o pozbawił też życia. Dlaczego? Z powodu pogruchotanej psychiki, gdyż sam był ofiarą wielorakiej przemocy? Czy coś innego było powodem jego skrzywienia i zbrodniczej działalności? Tutaj możemy gdybać i domyślać się, co sprawiło, że obudziła się w nim prawdziwa bestia. Początki książki La Bestia są naprawdę ciekawe, opisy trafne, a wszystko to, co się dzieje, przykuwa uwagę oraz rodzi pewne refleksje. Jednak z każdą stroną, coraz bardziej pełną brutalnych i frywolnych opisów, skłaniam się ku refleksji, że co za dużo, to niezdrowo. Czy przez to obojętniejemy? Przez te migawki zbrodni, opisy tortur, widoki ciał? Czy dlatego wielu ludzi staje się niewrażliwych na przemoc wokół? Niełatwo jednoznacznie stwierdzić, lecz uważam, że jest coś w tym, że obojętniejemy, szukamy wrażeń i przez to próbujemy opisywać świat w coraz bardziej brutalnych barwach. Bo jeden opis zbrodni to za mało.

Fot.: Czarna Owca

Write a Review

Opublikowane przez

Anna Sroka-Czyżewska

Na zakurzonych bibliotecznych półkach odkrycie pulpowego horroru wprowadziło mnie w świat literackich i filmowych fascynacji tym gatunkiem, a groza pozostaje niezmiennie w kręgu moich czytelniczych oraz recenzenckich zainteresowań. Najbardziej lubię to, co klasyczne, a w literaturze poszukuje po prostu emocji.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *