Psycholog ważniejszy od policjanta – Katarzyna Bonda – „Tylko martwi nie kłamią” [recenzja]

Katarzyna Bonda to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w świecie współczesnej literatury kryminalnej, a jej kolejne powieści sprzedają się niczym świeże bułeczki. Zdarzyło mi się słyszeć i czytać opinie, że jest bardziej celebrytką niż pisarką, ale teraz przypuszczam, że przez autora tych sądów przemawiała zwykła zazdrość. Katarzyna Bonda udowodniła powieścią Tylko martwi nie kłamią, że w pełni zasługuje na pochwały czytelników, a jej kolejna publikacja trzyma wysoki poziom, nawet jeśli należy tylko (aż?) do literatury popularnej.

W tajemniczych okolicznościach ginie śmieciowy baron, a policyjny psycholog i profiler – Hubert Meyer robi wszystko, aby rozwikłać sprawę morderstwa. Zadanie nie należy do najłatwiejszych, ponieważ Johann Schmidt zdążył narobić sobie wrogów i to nie tylko wśród właścicieli konkurencyjnych spółek. Jakby tego było mało, śledztwo wykazuje, że nieżyjący rekin biznesu miał na sumieniu jeszcze parę spraw, o których prawdopodobnie wolałby zapomnieć, a ludzie z jego otoczenia zdecydowanie nie chcą ujawniać własnych sekretów.

Katarzyna Bonda prowadzi czytelnika w świat zawiłej intrygi kryminalnej, w której kolejne wątki splatają się ze sobą, tworząc supeł niemożliwy do rozwikłania. Z jednej strony to dobra cecha, ponieważ aż do ostatniej strony nie wiemy, jak potoczy się akcja. Jednocześnie chwilami można się w tym pogubić, a niektóre wnioski sprawiają wrażenie wyciąganych odrobinę na siłę. Nie zmienia to jednak faktu, że pisarka potrafi utrzymać zainteresowanie odbiorcy i poza kilkoma nudniejszymi fragmentami, z wypiekami na twarzy czekamy na dalszy rozwój wydarzeń, nawet jeśli ofiara zdecydowanie zasługiwała na śmierć i trudno jej współczuć.

Każda z postaci wykazuje inne cechy osobowości, przez co czytelnik znajdzie bohatera, z którym będzie się utożsamiał. Może to być chłodny, zamknięty w sobie Meyer, wybuchowy, lecz poczciwy Waldemar Szerszeń albo twarda prokuratorka Weronika Rudy. W toku opowieści odbiorca dowie się także, co ukształtowało literackie postaci i doprowadziło ich do takiego etapu życia.

Katarzyna Bonda potrafi opowiadać historie, a do tego na szczęście ma świadomość, że kryminał powinien być przede wszystkim rozrywką, a napięcie od czasu do czasu trzeba rozładować. Autorka wprowadza wątki humorystyczne i nie sposób się nie uśmiechnąć, kiedy czytamy o perypetiach Waldemara Szerszenia z komputerem i komórką w roli głównej, a raczej brakiem przenośnego telefonu i raportami pisanymi ręcznie. Jego żona także potrafi rozbawić, bo w końcu która kobieta wyrzuca męża z domu, a potem codziennie przynosi mu do komisariatu trzydaniowy obiad. Tak, mają być dokładnie trzy potrawy, bo w końcu to, że wywala się męża za drzwi jak stoi, nie oznacza, że można pozwolić mu głodować. Poza tym wspomniany małżonek rzeczywiście nie poradziłby sobie samodzielnie, ponieważ ktoś, kto w takiej sytuacji zabiera ze sobą tylko wędki, raczej nie należy do osób wybitnie rozsądnych. No, chyba że zamiast w komisariacie, planuje zamieszkać nad jeziorem. To wszystko to jednak jeszcze nic przy fragmentach z „różową landryną” albo „mydelniczką”, czyli samochodem, który Meyer pożyczył od byłej żony. Biedny profiler nie miał świadomości, że dentysta sprawił ukochanej nowy wehikuł w bardzo twarzowym kolorze, więc nie za bardzo był przygotowany na starcie z krzykliwym kolorystycznie i bardzo niewspółpracującym maleństwem.

Nie przekonał mnie za to wątek romansowy, który ma spore znaczenie dla całej historii. Nie chodzi o to, że był źle napisany czy niewiarygodny, ale oczekiwałam innego zakończenia. Prawdopodobnie moje okazałoby się zbyt cukierkowe jak na taki typ literatury, ale na pewno byłabym z niego bardziej zadowolona. Z drugiej strony, w życiu i dobrej literaturze podobno nie ma szczęśliwych zakończeń i jednoznacznych rozwiązań, więc pewnie Katarzyna Bonda poradziła sobie dużo lepiej z tą częścią opowieści niż moja wyobraźnia, ale jestem trochę rozczarowana.

Sukces audiobooka w dużej mierze zależy od lektora, który może sprawić, że pokochamy historię lub ją znienawidzimy. Na szczęście Marek Bukowski stanął na wysokości zadania, a powieść Katarzyny Bondy w jego interpretacji tylko zyskuje. Czytelnik jeszcze intensywniej przeżywa uczucia opisywanych postaci, a jednocześnie całość nie jest przesadzona i męcząca. Lektor nie szarżuje, a jego głos nawet modulowany w celu wyrażenia silnych emocji targających bohaterami, stanowi bardzo dobre uzupełnienie powieściowej fabuły. Marek Bukowski czyta także pozostałe części przygód Huberta Meyera, po które na pewno sięgnę.

Tylko martwi nie kłamią nie jest powieścią idealną i ma swoje słabsze momenty. Nie zmienia to jednak faktu, że autorka dała czytelnikom kawał bardzo dobrej literatury kryminalnej. Potwierdziła w ten sposób, że pozytywne recenzje i pochwały czytelników są jak najbardziej zasłużone, a ja już nie mogę się doczekać lektury kolejnej powieści o policyjnym psychologu.

audioteka claim PL reserved black

Fot.: Audioteka

Write a Review

Opublikowane przez

Marta Nowak

Doktorantka na Wydziale Filologii Polskiej i Klasycznej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Pilnie śledzi wszystkie zmiany zachodzące w sferze literatury i kultury. Książkoholiczka, która ma słabość do dobrej literatury dla dzieci, a od czasu do czasu zajmuje się analizowaniem przekładu literackiego. Uważnie śledzi rozwój polskiej kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *