Jak tylko zobaczyłem, że na platformie streamingowej – Skyshowtime – można obejrzeć jeden z najważniejszych filmów w historii kinematografii, od razu zgłosiłem się do napisania tekstu. Hitchcocka i jego dzieła podziwiam od lat i z chęcią jeszcze raz wybrałem się w odwiedziny do motelu przy opuszczonej autostradzie – motelu Normana Batesa. Czy Psychoza po ponad sześćdziesięciu latach nadal wywiera tak wielkie wrażenie jak w dniu premiery? Cóż…
Alfred Hitchcock w 1959 roku miał już wtedy na koncie aż czterdzieści sześć filmów, a tuż za rogiem miała odbyć się premiera jego najnowszego dzieła – Północ, północny zachód z samym Carym Grantem. Pewnego dnia do jego rąk trafiła nowość o tytule Psychoza pióra Roberta Blocha. Klimat oraz fabuła odpowiadały mistrzowi kina, a mając zobowiązanie wobec wytwórni Universal małym kosztem sił. Czy wtedy mógł się spodziewać, że w przeciągu kilku następnych miesięcy nakręci jeden z najbardziej znanych filmów, jakie kiedykolwiek powstały?
Film opowiada historię Normana Batesa, który prowadzi podupadły motel przy zagubionych resztkach autostrady gdzieś pomiędzy „nigdzie” a „do widzenia”. Pewnego dnia trafia do niego Marion Crane, która podwędziła szefowi mnóstwo forsy i chciała zerwać z dotychczasowym życiem sekretarki. Niestety, przedsiębiorcze dziewczę zostaje zamordowane a scena śmierci pod prysznicem przeszła do annałów kina i była powielana tak wiele razy, że niektórzy ludzie nawet nie zdają sobie sprawy, skąd pochodzi. Marion znika, a jej tropem podążają prywatny detektyw, kochanek oraz siostra – a wszystkiemu przygląda się z okna przerażającego domu na wzgórzu tajemnicza postać despotycznej matki. Nie uświadczymy tutaj trzęsienia ziemi znanego z innych filmów kultowego reżysera. Przez pierwszą połowę właściwie mamy do czynienia z „filmem drogi”, który dopiero potem przeobraża się w najprawdziwszy thriller. Krytycy zwrócili uwagę na fakt, że dzieło Hitchcocka zatacza koncentryczne kręgi, które zacieśniają fabułę w żelaznym pierścieniu, a tym samym widza. Efekt ten sprawdza się doskonale i nadaje akcji odpowiednie tempo, przykuwając do ekranu na bite dwie godziny bez przerwy.
Sukcesem filmu Psychoza przede wszystkim są bohaterowie z krwi i kości. Może dziś to być nieoczywiste, lecz w latach sześćdziesiątych na ekranach kin królowały przede wszystkim filmy o szarmanckich twardzielach oraz zniewalająco pięknych kobietach. Ze świecą szukać było filmu obyczajowego o pospolitych ludziach, zjadaczach chleba, z którymi mógłby się utożsamiać widz. Tak było jednak w tym przypadku i wielka w tym zasługa wtedy nie aż tak znanego Anthonego Perkinsa oraz Janet Leigh, którzy wcielili się w Normana oraz Marion. Także reszta obsady stanęła na wysokości zadania, a nad wszystkim stał sam mistrz suspensu – Alfred Hitchcock, który potrafił powtarzać scenę kilkadziesiąt razy, nim uznał efekt końcowy za fascynujący. Mi najbardziej podobała się postać prywatnego detektywa, który kojarzył mi się z Philipem Marlowem, główną postacią kryminałów Raymonda Chandlera.
Lecz Psychoza to nie tylko naturalni i wiarygodni aktorzy. To także rozłożenie całej fabuły książki na części pierwsze, dostosowanie planów i zdjęć z iście zegarmistrzowską precyzją. Ciekawym zabiegiem jest fakt, że obiektyw kamery został tak ustawiony, aby być jak najbardziej zbliżony do parametrów ludzkiego. Przez to czujemy się, jakbyśmy to my podglądali całą akcję przez dziurkę od klucza. Nie raz łapałem się na tym, że wstrzymuję oddech w domu Normana, aby nie dać się zdradzić jego przerażającej matce. Nawet scena pod prysznicem wymagała skomplikowanych dźwigarów, na których zawieszona była kamera i aby scena morderstwa była jak najbardziej wstrząsająca.
A jak jest dziś? Podczas premiery w 1960 roku kolejki pod kinami ustawiały się wczesnym rankiem i nie znikały aż do samego wieczora. To wszystko zasługa kampanii reklamowej polegającej na wykupieniu całego nakładu książki, aby nikt nie poznał jej wstrząsającego zakończenia przed obejrzeniem filmu. Mam nadzieję, że tak samo byłoby i dzisiaj, gdyby film miał swoją premierę. Dwugodzinny seans oglądałem z zapartym tchem i ani razu nie pomyślałem, że reżyser ma mnie za idiotę, tylko pełnoprawnego uczestnika dyskusji. Z drugiej strony mogłoby to odstraszyć dużą część widzów… To za sprawą nawiązań do kompleksu Edypa oraz freudowskich teorii. Nawet kondygnacje domu Batesa są nie bez znaczenia. Na samej górze mieszka jego matka, parter jest zajęty przez głównego bohatera, a zmiana w jego charakterze odbywa się, kiedy znosi swoją matkę do… piwnicy. Psychoza może służyć jako psychoanaliza głównego bohatera. Dziesięć lat przed powstaniem terminu ,,seryjny zabójca” powstał jeden z pierwszych filmów pochylający się nad psychiką zepsutego umysłu, trafnie odgadując, że więź z matką jest bardzo ważna w przypadku brutalnych przestępców.
Zarówno obraz, jak i dźwięk zostały nieco podrasowane, aby nie kłuły uszu. Krzyk Janet Leigh do tej pory rezonuje w mojej głowie podczas pisania tego tekstu. Dla fanów klasycznego kina jest dostępna wersja z napisami – ja oglądałem z lektorem oraz transkrypcją, aby zobaczyć, czy są duże przeinaczenia w tłumaczeniu. Znalazłem tylko jeden (za to dość poważny) zgrzyt, gdzie tekst wypowiadany przez postać, a napis pod spodem nawzajem sobie przeczyły.
Osobiście bardzo polecam obejrzeć to arcydzieło każdemu. Jeśli oglądałeś je kilka lub kilkanaście lat temu – zrób sobie wieczorny seans z dreszczykiem, aby przypomnieć sobie, na czym polega(ło) kino. Jeżeli zaś jeszcze nie oglądałeś – czas najwyższy nadrobić zaległości, ponieważ wiele współczesnych filmów uznawanych za dobre lub bardzo dobre nie dorasta Psychozie do pięt. Na platformie Skyshowtime znajdziesz także inne dzieła Alfreda Hitchcocka i nie tylko – znajduje się tam cała kolekcja klasyki, do której przeglądania właśnie zasiadam.
Fot.: Universal Studios