reborn

Dobrzy vs. źli – Mark Millar, Greg Capullo – „Reborn. Odrodzona” [recenzja]

Mark Millar to całkiem przedsiębiorczy facet. Nawet jeśli ktoś nie czytał żadnego komiksu jego autorstwa i nie kojarzy tego nazwiska, niewkluczone – a nawet wysoce prawdopodobne – że przynajmniej słyszał o którymś z filmów powstałych na podstawie prac Szkota. Wanted – Ścigani oraz serie Kick-AssKingsman to adaptacje komiksów Millara, będącego zarazem ich producentem wykonawczym lub współproducentem. A można tu wymienić jeszcze kilka innych tytułów, takich jak np. Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów czy Logan: Wolverine. To jednak dopiero początek. W sierpniu 2017 roku firmę Millarworld, założoną i prowadzoną przez Millara, przejął Netflix. Co to oznacza? Wiadomo: ekranizacje kolejnych dzieł rezolutnego scenarzysty. Znajome czerwone logo trafiło m.in. na okładkę pierwszego tomu serii Reborn. Odrodzona, wydanego u nas niedawno przez Mucha Comics (a w oryginale przez Image Comics). Czy ten materiał, narysowany przez Grega Capullo, zasługuje na to, żeby go zekranizować?

Główną bohaterką Reborn… jest Bonnie Black. 78-letnia kobieta przebywa na oddziale udarowym i każdego dnia obawia się, że następna noc może być tą ostatnią i że już nigdy się nie obudzi. Niestety, pani Black w końcu umiera i – ku swojemu zaskoczeniu – odradza się w fantastycznym baśniowym świecie, pogrążonym w wojnie pomiędzy dobrem a złem. Kobieta – która znów jest młoda, a na dodatek posiada nadzwyczajne zdolności – spotyka swojego dawno zmarłego ojca i psa Roy-Boya, towarzysza dziecięcych zabaw. We trójkę wyruszają na niebezpieczną wyprawę, aby odnaleźć zamordowanego przed kilkunastu laty męża Bonnie. A według legend główną bohaterkę czeka także starcie z okrutnym Golgotą…

rebornZdecydowanie najmocniejszym punktem Reborn. Odrodzonej jest szata graficzna. Greg Capullo – ceniony rysownik, znany chociażby z pracy przy Batmanach – pokazuje tu pełnię swoich możliwości. Charakterystyczna, ostra kreska, dbałość o szczegóły, biegłość w tworzeniu dynamicznych scen, kreatywność i pomysłowość. To wszystko sprawia, że ilustracje cieszą oko, a niektóre z nich to wręcz małe arcydzieła komiksowej sztuki. W pierwszej kolejności warto wyróżnić planszę przedstawiającą śmierć Bonnie. Znajdują się na niej obrazy – będące wspomnieniami kobiety – ułożone tak, że wyglądają niczym rozpadający się żyrandol. Świetny pomysł, świetne wykonanie. Jednym z moich faworytów jest też kadr, na którym widzimy miasto wróżek na drzewie – od tego, zajmującego niemal dwie strony, rysunku trudno oderwać wzrok. Obie te grafiki wskazują również, jako jedne z ulubionych, sami twórcy. Capullo udanie wspierają Jonathan Glapion (tusz) i FCO Plascencia (kolory). Dzięki nim ilustracje Amerykanina jeszcze bardziej zyskują. Intensywne, żywe kolory jednym razem nadają rysunkom baśniowego uroku, zaś innym razem podkreślają demoniczność wykreowanego świata i postaci.

Mniej ciepłych słów należy się natomiast odpowiedzialnemu za scenariusz Millarowi. Koncept alternatywnej, pośmiertnej rzeczywistości dawał spore pole do popisu, lecz komiks skupia się przede wszystkim na dosyć stereotypowym zobrazowaniu walki dobra ze złem. O ile pierwszy zeszyt wypada naprawdę nieźle – śmierć Bonnie to poruszający moment, a jej odrodzenie intryguje – o tyle trzy kolejne stanowią zdecydowane obniżenie lotów. Szkot stawia na akcję i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że kompletnie brak tu emocji i jakichś bardziej zaskakujących elementów. Sytuacja poprawia się na szczęście w dwóch ostatnich rozdziałach, gdy jesteśmy coraz bliżej finału. Szczególnie interesująco prezentuje się początek piątego zeszytu, gdy przez kilka stron czytamy wspomnienia głównej bohaterki dotyczące poprzedniego życia, a obserwujemy zarówno to, co działo się w przeszłości, jak i to, co dzieje się obecnie. Liczyłem na to, że cała przedostatnia część będzie skonstruowana w ten sposób, ale i tak tego typu mały eksperyment wpływa odświeżająco na opowieść. Szkoda, że cały komiks nie trzyma poziomu tych lepszych fragmentów, gdyż ostatecznie Reborn. Odrodzona to – od strony fabularnej – tytuł co najwyżej przyzwoity. W czym także duża „zasługa” jednowymiarowych postaci i powierzchownej ekspozycji świata przedstawionego.

Czy wobec tego dzieło Millara i Capullo to pozycja, po którą warto sięgnąć? Cóż, bez problemu można wymienić wiele bardziej udanych komiksów superbohaterskich lub fantasy. Jeżeli ktoś jest miłośnikiem tego typu klimatów, powinien jednak rozważyć, czy nie dać szansy tej serii (pierwszy tom stanowi zamkniętą całość – to istotna informacja dla osób, które nie lubią angażować się w długie cykle). Po odrzuceniu wygórowanych oczekiwań lektura Reborn… dostarcza bowiem pewnej dawki dobrej rozrywki, choć dzieje się tak głównie za sprawą znakomitych rysunków.

Na koniec wybiegnę trochę w przyszłość. Po pierwsze: kwestia ekranizacji. Zakończona już współpraca serwisu Netflix z Marvelem okazała się, poza kilkoma wyjątkami, porażką. I niekoniecznie była to wina kiepskich materiałów wyjściowych, dlatego jestem odrobinę sceptyczny w odniesieniu do planowanej ekranizacji przygód Bonnie Black. Z drugiej strony ciekawi mnie, jak Netflix poradzi sobie z tym zadaniem, a przede wszystkim: jak ta produkcja wypadnie od strony wizualnej? Druga kwestia: zapowiadana kontynuacja komiksu. Ta historia ma swoje momenty, istnieją więc jakieś podstawy, żeby mieć nadzieję, że może być lepiej. Rysunki Capullo na pewno zasługują na lepszy scenariusz. Mark, nie zepsuj tego!

Fot.: Mucha Comics

1 Komentarz

  • Jezusie… Arcydzieło rysunku? Dbałość o szczegóły? Gdzie ty żeś to widział??? Gość wali balole co stronę straszliwe od takich jak np. luneta powiększająca oko strzelaca, czy brak odrzutu po trafieniu pociskiem (tandetne efekciarstwo a nie kwestia fizyki) który urywa szczękę po dziesiątki jak nie setki małych -różnice długości włosów, różnice w budowie przedmiotów z kadru na kadr. Szczególna nagroda należy się temu idiocie co podopisywał baaaang!!! Po wystrzale z karabinu z tłumikiem. Sama historia to plagiat (jak zwykle u Millara) kilku innych historii – od Requiem Chavalier Vampire po „świat rzeki” Farmera. Niektóre rzeczy zostaly żywcem ściągnięte z RCV jak na przykład kwestia gigantyczności szczególnych postaci, miksowanie technologii z magią i mieczami, basen krwii itp. jeżeli chcesz zobaczyć kiedyś arcydzieło rysunku to musisz porzucić hamerykańskie produkcje i przeczytać Opowieści z czasów Kobry albo Siegfrieda. Oba niedlugo będą wydane.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *