Odświeżamy stare klisze – Piotr Górski – „Reguła zakonu” [recenzja]

Do wojny o serca czytelników i wyjadaczy fantastyki dołącza nowy żołnierz – Piotr Górski. Reguła zakonu stanowi jego broń rozstrzygającą, ale czy jest dość potężna, aby już przy pierwszym starciu nie obrócić się w proch? Jako weteranka w czytaniu literatury fantastycznej twierdzę, że polska twórczość w tym obszarze dorównuje swoim zagranicznym kolegom, jednak wciąż trudno pozbyć się tego stereotypowego postrzegania rodzimego dorobku jako produktu marginalnego, bowiem jakakolwiek działalność opatrzona znakiem made in USA/ UK / another influential country z góry postrzegana jest jako produkt lepszego gatunku. Z pomocą przychodzą tacy artyści jak Andrzej Sapkowski czy Jarosław Grzędowicz, którzy stale przypominają o bajeczności polskiego pisarstwa, a tytuły takie jak Wiedźmin czy Pan Lodowego Ogrodu na stałe zapisują się w umyśle zjadaczy literatury (nawet u takich, którzy z owymi dziełami nie mieli styczności). Kolejni debiutanci – i nie tylko – zastają poprzeczkę niewiarygodnie wysoko, lecz może właśnie to sprawia, że kolejni pisarze kreują światy i historie, które nie tylko zyskują swój indywidualizm, ale zdumiewają swoją obrazowością i skradają serca wielu elfom i poszukiwaczom literackich przygód. Literatura fantastyczna obecnie znajduje się pod panowaniem jego wysokości Georga R. R. Martina czy wyroczni Naomi Novik, jednak jest paru pretendentów, którzy są w stanie wkraść się na dwór „fantastycznego piśmiennictwa” lub – kto oprócz wieszczy wie – odebrać koronę dotychczasowym władcom. W tej walce Piotr Górski nie aspiruje do roli honorowego rycerza, a raczej zmyślnego skrytobójcy – i to bardzo, bardzo pomysłowego.

Właśnie minął trzeci rok od krwawego konfliktu, który zdziesiątkował populację starego ludu Hung. Mimo że działania wojenne zostały już zakończone, to jednak większość z ocalałych nadal zmuszona jest ukrywać się w leśnych azylach, stojąc na straży tajemnicy, która zmusi ich do podjęcia drastycznych decyzji. Kestel Netsa otrzymuje zlecenie schwytania jednej z wojowniczek zakonu Ama – pięknej i jednocześnie zabójczej Aliji Low – i dostarczenie jej do podziemnego miasta Argolan, gdzie stoczy śmiertelną walkę na arenie Theatrum. Wszystko powinno zamknąć się w jednym klasycznym wątku: 1. protagonista szuka kobiety (teoretycznie skazanej na śmierć) o cudownej urodzie, bystrym umyśle i ciętym języku; 2. zakochuje się w niej; 3. targany wyrzutami sumienia i własnymi emocjami nie wie, jak postąpić; 4. buntuje się zleceniodawcy; 5. małżeństwo, dzieci, zamek z cukru i żyli długo i szczęśliwie (…) [opcjonalnie: śmierć głównego bohatera w heroicznej walce i płacząca niewiasta]. Nic z tych rzeczy! Co więcej, w Regule zakonu nie znajdziemy nic, co można by zaliczyć do gatunku to już było. Piotr Górski podjął się tej tematyki w zupełnie niekonwencjonalny sposób, tworząc historię zagadkową, baśniową z elementami okrutnej dzikości.

Od początku książka wzbudzała we mnie sprzeczne uczucia, ponieważ nie umiałam stwierdzić, czy powieść jest dobra, czy wręcz przeciwnie. Trudności w obiektywnej ocenie i pewne kontrowersje może wzbudzać styl pisania autora; nie mamy tu do czynienia z monumentalnie ekspresyjnymi opisami fantastycznego świata czy wnikliwymi opisami bohaterów. Utwór został bardziej napisany w sposób „dialogowy”, dominują w nim – jak sama nazwa wskazuje – dialogi, a portret tego uniwersum został zawarty w skromnych sentencjach, co nie przeszkadza, aby w pełni wyobrazić sobie świat przedstawiony (w końcu od czego mamy wyobraźnię?). Wraz ze stopniowym dosięganiem końca historii, opisy zaczęły się nieco rozbudowywać, jednak dalej nie były to detaliczne obrazy. W tym przypadku autor pozwalał nam na wykorzystanie naszej fantazji, aby stworzyć jeden niepowtarzalny wszechświat; on tylko nas naprowadzał, w którym kierunku ta fantazja powinna kroczyć. Nie podlega wątpliwości, że jest to język, do którego trzeba się przyzwyczaić, jednak jest to zadanie wykonalne i po kilku rozdziałach staje się on nieodzowną częścią całego dzieła. Co początkowo może odstraszać naszego wewnętrznego krytyka, to przyziemność wysławiania się niektórych rozmówców, a odpowiedzi typu No mogą zadziałać na nas niczym płachta na byka, wzbudzając jednocześnie instynkt mordercy i sadysty. Jako odbiorcy powinniśmy potraktować tę płytkość językową jako jeden z elementów kształtujących osobowość postaci (która uwypukla swoją wrogość wobec słowa pisanego), a nasza irytacja powinna zostać zastąpiona zrozumieniem, że poniekąd ten język determinuje nasze postrzeganie pewnych „osobliwości”.

Mimo tej jednej niedoskonałości, autor wykreował bardzo specyficzny i oryginalny świat fantasy, wzbogacając go o nowatorskie lokacje i nietypowe postaci. Mamy tu starożytny lud, cudaczny kobiecy zakon, smoki pod ludzką postacią i żywe pajace (dosłownie: pajace!), czyli całą plejadę gwiazd, gdzie każda z nich odgrywa istotną rolę dla fabuły całej powieści. Wszelka istota w książce ma swoje miejsce i zadanie, które w istotny sposób działają na rozwój akcji czy postępowanie głównego bohatera. Całą historię poznajemy z różnych perspektyw, gdyż wyrywkowo jesteśmy przenoszeni do losów innych bohaterów, lecz są one na tyle ograniczone, że nie czujemy przeładowania informacjami i ich odczuciami odnoszącymi się do zastanego przebiegu wydarzeń. Nie są one narracyjnie bardzo rozbudowane, niektóre z nich zajmują mniej niż pół strony, ale jest to znacząca zaleta powieści Górskiego, bowiem w tym przypadku wiele z nich stanowi element prowokacyjny, który tylko podsycają ciekawość i „instynkt detektywistyczny” czytelnika. Od samego rozpoczęcia akcji nie otrzymujemy za dużo informacji Co? Gdzie? Jak?, a odkrywamy je wraz z rozwojem wydarzeń; wręcz przez całą książkę odkrywamy różne fakty, lecz za każdą jedną odpowiedzią, kryją się kolejne trzy pytania. Górski bawi się z nami w kotka i myszkę i kiedy myślimy: Już to mam!, on skutecznie zwala nas z nóg jednym słowem lub urozmaica naszą odpowiedź o kolejne niedopowiedzenia. Pisarz, choć sporządził świat niebanalny, zawarł w nim wątki dobrze nam znane: mamy tu niewiastę zamkniętą w wieży, chronioną przez smoka, czy wojnę między dwiema wrogimi rasami. Tutaj te popularne motywy zostały potraktowane w sposób bardzo innowacyjny, ukazując nam alternatywne spojrzenie na już wyświechtane zagadnienia, zaskakując niejednego adresata.

Po początkowym niesmaku, książka przekonała mnie do siebie, szczególnie swoim świeżym spojrzeniem na kultową tematykę, która dość często dominowała w dziecięcych bajkach. W tym przypadku nie ma tu nic dziecięcego, za to otrzymujemy dobrą historię fantasty osadzoną w oryginalnym uniwersum. Powieść nie jest pozbawiona wad, lecz nie należy do dzieł, które nie są warte żadnej uwagi. Wręcz przeciwnie – cała zagadkowość sprawia, że pomimo wcześniejszej niechęci do stylu pisania, nie chce się odłożyć dzieła do szafy, gdzie odejdzie w zapomnienie. Pragniemy dowiedzieć się, jaka prawda stoi za całym głównym wątkiem, a sukcesywne odkrywanie kolejnych niewiadomych pociąga za sobą kolejne pytania, które wymagają odpowiedzi. A my ich się bezsprzecznie domagamy.

Fot.: Wydawnictwo SQN

 

Write a Review

Opublikowane przez

Natalia Trzeja

Piszę, więc jestem. I straszę w horrorach. Bu.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *