rodzina z domku dla lalek

Horror pokoleniowy – Carey, Gross, Locke, Peter – „Rodzina z domku dla lalek”

Czego się boimy? Śmierci, bólu, straty, samotności, tęsknoty. Boimy się biedy, zimna, głodu, wojny, bólu. Boimy się obłudników i potworów w ludzkiej skórze. Boimy się operacji, bezdomności, żałoby. Boimy się ciemności, długów, problemów, napadu, kradzieży, zdrady, kłamstw. Boimy się wielu rzeczy, wielu spraw. Ilu ludzi, tyle strachów. Jednak większość z nas boi się także samego strachu i samego zła. Samej jego istoty. Komiks Rodzina z domku dla lalek opowiada o tym strachu i o tym Złu. Złu pisanym wielką literą, rozumianym nie jako pojęcie etyczne, lecz jako esencja, istota tego, czego się boimy, co stoi u progu naszych największych lęków. Publikacja ukazuje się w ramach kolekcji Hill House Comics, którą wymyślił Joe Hill (pisarz, twórca między innymi powieści Rogi czy N0S4A2), w Polsce wydawanej przez Egmont.

 


Alice ma sześć lat i dostaje niespodziewany prezent. Niezwykle misterny domek dla lalek z pięcioma laleczkami w środku. Zabawka przypada jej podług testamentu zmarłej ciotecznej babki jej matki, o której istnieniu ta dowiedziała się dopiero teraz. Alice zatraca się w zabawie, tym bardziej że w jej własnym, prawdziwym domu powiedzieć, że nie dzieje się najlepiej, to nic nie powiedzieć. Nie tylko ledwo wiążą koniec z końcem, a ojciec dziewczynki nie zamierza iść do pracy, która jest według niego poniżej jego kwalifikacji, w związku z czym zarabia tylko matka, to na domiar złego mężczyzna jest damskim bokserem i choć Alice jest za mała, by to zrozumieć, zarówno czytelnik, jak i domek dla lalek wiedzą, że kwestią czasu jest, aż z jego ręki padnie cios, który okaże się dla matki Alice śmiertelny. Zaraz, zaraz… domek dla lalek wie? Owszem, bo, jak nietrudno się domyślić ze względu na tytuł, okładkę czy sam gatunek komiksu  –  nie jest to zwykły domek dla lalek. Nowa właścicielka szybko odkrywa, że może rozmawiać z laleczkami, a w dodatku istnieje magiczna formułka, po której wypowiedzeniu…

Jedno za drugim, w dół, brzemienni.

Bez brzemion, w górę, tylko jedno.

…można do owego domku wejść i stać się jego częścią. W sielankowym domku, gdzie żyje urocza i sympatyczna rodzina, jest pewien niepokojący Czarny Pokój. To on ma dla Alice propozycję. Dziewczynka może uratować matkę przez niechybną śmiercią, ale w zamian… musi na wieczność pozostać jedną z laleczek w domku.

Narracja Domku dla lalek biegnie dwutorowo, choć można nawet zaryzykować stwierdzenie, że kroczy ona po trzech ścieżkach. Czas teraźniejszy to losy Alice, którą śledzimy od szóstego roku życia do momentu, kiedy staje się dorosłą kobietą i zakłada własną rodzinę. Czas przeszły to historia Josepha Kenta, która rozpoczyna się w roku 1826, kiedy to ów mężczyzna natrafia na tajemniczą jaskinię, którą postanawia zbadać   –  a potem śledzimy jego dalsze losy; on również zakłada rodzinę. Jest jeszcze nietypowy narrator, od którego wszystko się zaczyna. Jak go nazwać? Czasem? Prehistorią? Istnieniem? Bytem? Nie wiadomo. Jego los splata się z losem Alice i Josepha. Jego los być może jest losem Świata. Światów.

Rodzina z domku dla lalek to rasowy horror. Horror, który sięga głęboko do ludzkiej psychiki, wywlekając na wierzch opowieści o przedwiecznym, pradawnym Złu. O tym, którego tak bardzo się boimy, nie zawsze zdając sobie z tego sprawę. Złu, które nie ma ludzkiej twarzy, którego nie da się opanować, z którym nie da się walczyć. Którego nie da się zrozumieć. Jeśli istnieją inne światy, inne wymiary, inne stworzenia, których nie znamy, do których nie mamy dostępu (ale one mogą mieć dostęp do nas), to znaczy, że nie jesteśmy Panami. Że możemy być jedynie trybikami, laleczkami w wielkim domku, w którym podglądają nas niewidoczne dla nas oczy.

Akcja, choć płynie dwutorowo i nie brakuje przeskoków w czasie, nie sprawia problemu z orientacją, nie gubimy się w opowiadanej historii. Jest wartko, dynamicznie, wciągająco i… absolutnie mrocznie. Zarówno tajemniczy, budzący od samego początku niepokój narrator, jak i same wydarzenia, z których z początku niewiele rozumiemy, jak i ilustracje od samego początku budują atmosferę grozy, stopniując ją i wszywając pod skórę. Niesamowite wrażenie robią przede wszystkim grafiki oddzielające poszczególne zeszyty. Kiedy nagle, w tej mrożącej krew w żyłach historii, po kolejnych zarysowanych komiksową kreską kadrach i planszach natrafiamy na zdjęcia lalek upozowanych tak, by budziły grozę i pasowały do fabuły… wrażenie jest niesamowite  –  zwłaszcza gdy stykamy się z tym po raz pierwszy.

Ilustracje, za które odpowiada Vince Locke, same w sobie nie są oryginalne czy w jakiś sposób nietypowe, ale nie można odmówić im kunsztu rysownika, dbałości o szczegóły i umiejętności uchwycenia mroku, który kryje się w tej opowieści. Cris Peter dobrał natomiast kolory tak, by uwydatnić poszczególne emocje, którym ulegają zarówno bohaterowie opowieści, jak i czytelnicy. Nie brakuje intensywnych czerwieni, pomarańczy, mrocznych granatów i czerni. Dynamiczne kadrowanie dodaje historii energii i jest bardzo intuicyjne, nie stwarza problemów, nie wprowadza zbędnego chaosu. Umieszczone na końcu komiksu alternatywne okładki autorstwa Jaya Anacleto i Ivana Nunesa są równie intensywne i mroczne, co cała Rodzina z domku dla lalek. Za właściwą okładkę odpowiada natomiast Jessica Dalva. Scenarzyści komiksu  –  M.R. Carey i Peter Gross – dołożyli wszelkich starań, by finalna opowieść, która trafia do rąk czytelników, była pełna napięć i strachu, ale jednocześnie, by chciało się przewracać kartkę za kartką. Historia, choć nieprawdopodobna i sięgającą głęboko w mityczne lęki i strachy, jest spójna, prowadzona przemyślanie od początku do finału, który również jest taki, jakiego oczekiwalibyśmy od horroru  –  otrzymujemy odrobinę spokoju, ale przecież Zło i Mrok nigdy w pełni nie zapominają o naszym świecie. Naznaczeni, Brzemienni  –  oni nie unikną swojego przeznaczenia.

Rodzina z domku dla lalek opowiada o strachu, o Złu, o próbie zmierzenia się z nim  –  za wszelką cenę. Główna bohaterka jest bardzo ciekawą postacią  –  nie tylko dlatego, że jej historia pełna jest krzywd, zwrotów akcji i sprawia wrażenie, jakby Alice była naznaczona jakimś fatum, ale również dlatego, że jej charakter nie jest do końca typowy jak na bohaterkę tego typu opowieści. Alice od samego początku jest inteligentną, sprytną i umiejącą walczyć o swoje  –  najpierw dziewczynką, potem kobietą. Nie daje sobie w kaszę dmuchać, nie daje sobą manipulować, nie jest bezwolną laleczką. To dlatego Domek ma z nią takie problemy, dlatego przez tyle lat wabi ją i przyzywa  –  bez skutku. Każdy jednak ma słaby punkt, wyrwę, przez którą można się dostać do naszych najczulszych strun. Jednak Alice nawet wtedy jest waleczna i nie traci rezonu. Myśli logicznie, a jej działania poprzedzone są refleksją  –  zupełnie przeciwieństwo typowych bohaterów horrorów, którzy popełniają głupotę za głupotą, by wypełnić luki w scenariuszu. Tych jednak tutaj na szczęście nie uświadczymy.

Rodzina z domku dla lalek to ubrana w mroczną atmosferę opowieść o rodzinie. Nie bez powodu sami twórcy (z którymi krótki wywiad możemy przeczytać na końcu komiksu) nazywają swoją opowieść horrorem pokoleniowym. Na plan pierwszy wysuwa się więc rodzina, ale i Czas, a właściwie jego upływ, czy raczej może  –  przepływ. Jak mocno związani jesteśmy ze swoją rodziną  –  tą dalszą i bliższą, w kolejnych pokoleniach? Czy więzy krwi mają znaczenie? Jak wielkie jest brzemię, które dźwigamy nieświadomie, nie prosząc o nie ani nie przyczyniając się do niego? Ile jesteśmy w stanie poświęcić, żeby ratować najbliższych? Czy poświęcenie siebie samego to zawsze najlepsze wyjście? Czy uleganie pokusom zawsze pokazuje nasze słabości, czy jest od nas niekiedy niezależne i wpisane w naszą naturę, więc nie zawsze powinniśmy się tym zadręczać? Historia z cyklu Hill House Comics zadaje wiele niewygodnych pytań. Bynajmniej nie po to, by udzielić na nie odpowiedzi. Zadaje je, by jeszcze mocniej podkręcić atmosferę niepokoju, strachu, mroku i Zła. Bo niewiedzy i niepewności boimy się w równym stopniu. To, co nieznane, jest dla nas często tożsame z tym, co Złe.

Fot.: Egmont

rodzina z domku dla lalek

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *