Rok pełen zmian – Patti Smith – „Rok małpy” [recenzja]

Chiński Rok Małpy rozpoczął się dokładnie 8 lutego 2016 roku. Według przepowiedni miał być czasem pełnym ważnych wydarzeń, także w wymiarze globalnym. Miał skłonić nas do szukania nowych sposobów działania, a nawet bardziej sprawiedliwego podziału dóbr. Głównym polem zainteresowań i przełomowych odkryć miała stać się ekonomia, prawo, biznes oraz medycyna. Tytułowa małpa symbolizuje bowiem intelekt i szybkość działania. Czy wróżby się sprawdziły? Co przyniósł Patti Smith nowy rok? Jaki okazał się dla niej Rok Małpy? Co z niego najbardziej zapamiętała? Co ją poruszyło? A co zaskoczyło? Jedno jest pewne, przyniósł wiele zmian. Wiele zmian i to nie zawsze dobrych. Zmarł jej przyjaciel Sandy. Zmarł Muhammad Ali i księżniczka Leia. Wylała się pogarda słów i czynów skierowana do imigrantów. Osierocona została Strefa Gazy i tak można by wymieniać i wymieniać.

Zdarzyło się sporo przykrych rzeczy, dając początek rzeczom jeszcze okropniejszym, przyszłość zjawiła się i przeminęła, i oto wciąż oglądamy ten sam film, długi łańcuch ludzkiej nędzy rozwijający się w czasie rzeczywistym na ogromnych, niegasnących ekranach.

A mimo tego wszystkiego autorka czeka na moment, kiedy wydarzy się coś dobrego, coś wspaniałego. 

Patti Smith to postać nietuzinkowa w każdym calu. Jej naturalność, szczerość, bezkompromisowość i bezpośredniość zapewniło jej wierne grono fanów. Od najmłodszych lat pociągała ją sztuka. Mając dwadzieścia jeden lat, wyjechała z Deptford w stanie New Jersey do Nowego Jorku. Tego dnia w swoim pamiętniku zapisała: „Nikt na mnie nie czekał. A zarazem czekał na mnie cały świat”. To właśnie cała ona.Początkowo zajęła się poezją i teatrem. Muzyka przyszła z czasem. Jako, że wspomnienia towarzyszą Patti Smith często, w najnowszym pamiętniku sięga nimi  do momentu, w którym poznała Sandiego Pearlmana (producenta muzycznego i kierownika artystycznego). Siedział wówczas po turecku na podłodze St. Mark’s Church. Od stóp do głów ubrany w skórę. Podczas tego spotkania usłyszała od niego, że powinna stanąć na czele zespołu rockowego. W tamtym momencie pomysł ten wydał jej się absurdalny. Gdy powiedziała o tym pomyśle Samowi Shepardowi, ten stwierdził, że mogłaby robić, co tylko zechce. Wszak byli młodzi, świat należał do nich. 

W momencie, kiedy wracała pamięcią do tamtej sytuacji, Sandy Pearlman przebywał w szpitalu. Miał wylew. Leżał nieprzytomny na oddziale intensywnej terapii w hrabstwie Marin. Nie tak miało być. Życie ich zaskoczyło. Miał przecież zameldować się w tym samym hotelu, zarezerwować pokój po drugiej stronie korytarza. Zaplanowali spotkanie przed serią koncertów w Fillmore i mieli robić to, co zwykle. Czyli pić kawę w Caffe Triste, przeglądać półki w księgarni City Lights, jeździć po Golden Gate i słuchać Doorsów, Wagnera i Grateful Dead. A tymczasem w dniu pierwszego koncertu stała nad szpitalnym łóżkiem. Sandy leżał w śpiączce, podłączony do aparatury, opleciony rurkami na całym ciele i spowity ciszą. Obiecała mu wtedy, że „chwyci się go myślami, kanał komunikacyjny pozostanie otwarty, żeby żaden sygnał od niego nie umknął. Nie tylko odłamki miłości, ale cała czara”. Tak właśnie czytając zapiski, poznajemy dwójkę jej najbliższych i zarazem najstarszych przyjaciół. 

Patti Smith od lat skutecznie zaciera granicę między poezją, muzyką i sztuką. Bez względu na formę wyrazu potrafi zachwycić. Rok Małpy to osobliwy, intymny dziennik, w którym autorka zabiera nas w podróż po świecie wewnętrznym, ale też miejscach, miastach i olśnieniach. To wycinki przeżyć, fragmenty wspomnień, refleksje dotyczące także tak kruchych tematów jak: życie, śmierć, przemijanie. Rzeczywistość przeplata się tu ze snem. Sny, z kolei są czymś więcej, czymś istotnym, „jakby pochodziły z samego zarania umysłu”. Trudno jednoznacznie określić, co było prawdziwym wydarzeniem, a co jedynie imaginacją. Ale myślę, że żadnemu czytelnikowi nie będzie to przeszkadzać. Tym, co z pewnością wyróżnia ten pamiętnik to z pewnością poetycki język i nostalgiczny, sentymentalny nastrój. 

Fot.: Wydawnictwo Czarne

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *