Rowerem po lodzie – Jakub Rybicki – „Po Bajkale” [recenzja]

Książki podróżnicze dość rzadko goszczą w moich rękach, mimo że bardzo lubię je czytać. Dlatego też ucieszyłem się, kiedy mogłem poznać opis wyprawy rowerowej po Bajkale spisany przez Jakuba Rybickiego. Aczkolwiek, jako że niespecjalnie pociągają mnie wschodnie klimaty, obawiałem się, że akurat Syberia okaże się dla mnie niezbyt ciekawym tematem. Nic z tych rzeczy! Kuba (mam nadzieję, że autor wybaczy mi tę poufałość) pisze w sposób tak wciągający i dowcipny, że jego „Po Bajkale” czyta się z niekłamaną przyjemnością.

Książka podzielona jest na dwa etapy – pierwszy, nieco krótszy, to opis jednej z jego wcześniejszych rowerowych wypraw z 2008 roku kiedy to, na zakupionym z ogłoszenia jednośladzie marki Lexus, przemierzył drogę z Ułan Ude do Ułan Bator, stolicy Mongolii. Była to podróż w letnim upale, okraszona hektolitrami potu i całą masą zabawnych anegdot (których zresztą nie brakuje w całej książce), z których chyba najbardziej zapadła mi w pamięć nauka asertywności na największym irkuckim targowisku, gdzie autor usiłował dokupić sakwy do roweru, a „uczynni” Tadżykowie równie usilnie próbowali sprzedać mu telefon komórkowy. Zainteresowanych całą historią odsyłam do książki – nie będę psuł Wam tutaj zabawy.

Jednak Ułan Bator jest zaledwie wstępem do właściwej, tytułowej wyprawy, którą Kuba wraz ze swoim przyjacielem odbył pięć lat później, przemierzając całą długość zamarzniętego Bajkału. W czasie tej drogi poznajemy wiele ciekawych faktów na temat samego jeziora (przez Rosjan nazywanego morzem), jego okolic oraz ludzi je przemierzających (wliczając w to strażników, ze szczególnym wskazaniem na Buriata o wyjątkowo barwnym słownictwie, rezydującego w domku Muminka – tutaj znów, odsyłam do książki, bo to historia, którą warto przeczytać samemu). A to wszystko przeplatane jest ciekawostkami z burzliwej historii Rosji. Wschodoznawstwo, które studiował autor, nie poszło tutaj na marne. W sposobie pisania Kuby wyczuć można szczególne uczucie, jakim obdarzył zarówno Rosję, jak i potężny Bajkał, który przyciąga go, a zarazem nas, czytelników, do siebie. Bowiem Bajkał jest żywą istotą, kapryśną i czasem bezwzględną, ale przy tym porażająco piękną. A Burchan – duch rosyjskiego morza-jeziora, jako ofiarę „na szczęście” przyjmuje kieliszek wódki, więc nierozważnie byłoby wyruszać w drogę bez tego trunku.

Dzięki Kubie miałem okazję poznać Rosję od nieco innej strony. Nie tej politycznej, przedstawianej w mediach, do której niechęć zaszczepia się u nas od dziecka. Tutaj mamy Rosję magiczną, pełną duchów, potęgi natury i ciekawych ludzi, żyjących z dala od Moskwy i polityki. Taką Rosję mógłbym nawet pokochać, tak jak pokochał ją autor.

Natomiast niewymuszony styl pisania Jakuba Rybickiego oraz jego zdolność snucia opowieści sprawia, że czekam teraz na kolejną publikację.  Od czasu Ułan Bator autor zaliczył jeszcze kilka różnych ciekawych wypraw, o których chętnie bym poczytał.

Lektura „Po Bajkale” trochę mnie nakręciła i sam wsiadłbym teraz na rower i ruszył przed siebie na wielką wyprawę. Jest tylko jeden szkopuł. Nie mam roweru. Ani kondycji ;).

Fot. Świat Książki

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Bębenek

Dziecko lat 80. Wychowany na komiksach Marvela, horrorach i kinie klasy B, które jest tak złe, że aż dobre. Aktualnie wiekowy student WoFiKi. Odpowiedzialny za sprawy techniczne związane z Głosem Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

1 Komentarz

  • Świetna puenta ;)

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *