10 maja 1996 roku seria błędów dwóch kierowników komercyjnych wypraw na Mount Everest oraz nagły atak śnieżycy spowodowały śmierć ośmiu osób. Początkowy bilans ofiar wynosił dziewięć osób, jednak dzień później, jeden z poszkodowanych, Beck Weathers, oślepiony, pozbawiony rękawic i pokryty lodem dotarł do obozu i dostał szansę na drugie życie. Oczekiwałem, że opowieść o przetrwaniu w Strefie Śmierci, wstrząsający pamiętnik ocalałego z tragicznej wyprawy, jak określił Everest. Na pewną śmierć wydawca, powinien wcisnąć mnie w fotel. Tych z Was, którzy chcą się dowiedzieć, dlaczego tak się nie stało, zapraszam do lektury.
Jeśli lubicie książki o górach, wysokogórskiej wspinaczce i wyprawach w najbardziej odludne, dziewicze miejsca naszej planety to Everest, będzie dla Was podobnym rozczarowaniem jak dla mnie. Dlaczego? Bo po książce wspinacza, o wyprawie na Górę Gór, w dodatku zakończonej tragedią i dramatyczną walką o życie, spodziewałem się znacznie więcej adrenaliny i znaczenie więcej Everestu. Beck Weathers poświęcił wyprawie na najwyższy szczyt Ziemi zaledwie sześćdziesiąt stron. Pozostała część to nieco płaczliwa spowiedź gościa zmagającego się z depresją i myślami samobójczymi. Dramat rozgrywa się bardziej wokół faceta odreagowującego kryzys wieku średniego i tego, że gdy on usiłuje się bawić we wspinaczkę wysokogórską, jego rodzina powoli się rozpada. Przewlekłe opisy tego, jak żona Weathersa wyjeżdża sama z dziećmi na wakacje, a wujek naprawia balustrady. Nie jest to literatura górska ani nawet przygodowa. To topornie napisana pseudopsychologiczna próba rozliczenia złych decyzji. Mam świadomość, że po lekturze fenomenalnej Morderczej Góry Pata Falveya i Sherpy Penby Gyalje, mogłem postawić Everestowi wysoką poprzeczkę, wciąż jednak miałem nadzieję, mimo że kolejne strony okazywały się coraz trudniejsze do przebrnięcia, że opowieść Weathersa chociaż zamarkuje próbę skoku. Ku mojemu rozczarowaniu i pewnego rodzaju uldze po przeczytaniu ostatniej strony, Everest ledwo się pod tą poprzeczką przeczołgał.
Książka jest wydana na przeciętnym poziomie. Grafika na okładce i opis, który znajdziemy na odwrocie nijak mają się do treści. Tłumaczenie, w większej części sprawne, ewidentnie kuleje przy znikomych opisach akcji górskiej, myląc nazwy podstawowych czynności przy wspinaczce i ekwipunku. Everest. Na pewną śmierć nie jest książką o wspinaniu i jeśli szukacie rzetelnych informacji o tragedii, która rozegrała się w 1996 na Mount Evereście, zdecydowanie powinniście poszukać innych źródeł. Mnie trudno oprzeć się wrażeniu, że książka była próbą odcinania kuponów od premiery filmu Everest.
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.