Nie trzymamy się jednego gatunku muzycznego – rozmowa z Mannequin Mars

Mannequin Mars, znani są szerokiej publiczności jako finaliści polskiej edycji programu „Must Be The Music”. Ich muzyka to pop i dance w najlepszym gatunku. Bracia Kamil i Adeeb Alhaijali pochodzą z Rzeszowa, ale mieszkają na co dzień w Danii. Samodzielnie piszą, komponują i produkują wszystkie swoje utwory. Jedna z nowszych piosenek, Omen, została wydana przez Agora Digital Music. 

Mannequin Mars ma na swoim koncie między innymi wygraną dzięki piosence You Can Not Love Me w międzynarodowym konkursie zorganizowanym przez producenta Lady Gagi i The Rolling Stones, polegającym na stworzeniu najlepszej aranżacji. Po tym sukcesie zespół wypuścił do stacji radiowej utwór Killer on the Dance Floor, który odniósł spory sukces w rozgłośniach radiowych Danii i… Rosji. Zapraszamy do lektury wywiadu z zespołem na temat nowych singli i planów na przyszłość.

Wydaliście niedawno dwa single: Words i Omen. Nie widać Was jednak w żadnym z klipów. Wolicie działać w ukryciu?

W naszych ostatnich klipach stwierdziliśmy, że przekaz jest ważniejszy niż nasz wizerunek w teledysku. Baliśmy się, że odwrócimy uwagę od tego, co jest ważne. Wiadomo, też gdzieś nas ta cała tajemniczość satysfakcjonuje.

Omen to utwór z przesłaniem. Wynika z Waszego zatroskania o losy tej planety?

Tak, zmiany klimatyczne są poważnym problemem dla ludzkości, dla planety. Badania wskazują, że może dojść do topienia się lodowców, do suszy, wiążą się z tym płonące lasy, ginące zwierzęta m.in. pandy, które są dla nas symbolem zagrożenia, bo ludzie niszczą ich naturalne środowiska. Dlatego też wspieramy mocno każdego, kto walczy o te rzeczy, jak chociażby Greta Thunberg, która ma wiecej odwagi niż niejeden człowiek. NIE szanujemy ludzi, którzy twierdzą, że to brednie, jak np. Donald Trump. Aż szkoda strun głosowych na wypowiadanie jego imienia!

W teledysku widzimy apokaliptyczne ujęcia i samotnego człowieka. Czy taki czeka nas los?

Tak, zdecydowanie czeka. Nie mamy wątpliwości. Nauka nam to pokazuje i trzeba być uważnym.

W komentarzach do tego utworu pojawiają się porównania do Kanyego Westa. Zaskoczyło To Was?

Nie spodziewaliśmy się tego. W ogóle nam to przez głowę nie przeszło. Pomysł na klip był nasz, chcieliśmy taki „amerykański” styl, ale nie porównywaliśmy się do nikogo. Wiadomo, że chcemy, żeby brzmiało światowo, wiec może jakoś osiągnęliśmy to tym utworem?

Mieszkacie w Danii, ale nadal jesteście związani z Polską, bo tu mocno promujecie swoje utwory. Jak różne są te dwa rynki muzyczne?

Zarówno w Polsce, jak i w Danii jest wielu zdolnych i ciekawych artystów. Jedyną uwagą do polskiego rynku jest ta reguła w radiach, że musi być odpowiedni procent po polsku. Żyjemy jednak w 2019 roku, muzyka nie ma ograniczonego języka. Wiele polskich utworów, gdyby zaśpiewano je po angielsku, mogłyby coś osiągnąć za granicą, ale nie osiągają. W Danii dość liczne grono artystów śpiewa po angielsku.

Część Waszych fanów jest zaskoczona nowymi utworami. Po Oh My Gosh być może spodziewali się, że pójdziecie muzycznie bardziej w kierunku muzyki dance… Nowe Army of Lovers… a tymczasem Wy zmieniliście ton….

Robimy to, co w danym momencie czujemy. Nie trzymamy się jednego gatunku muzycznego. Myślimy, że w pewnym momencie znowu zrobimy coś w stylu Oh My Gosh. Ale zaskakiwać zawsze fajnie!

Nie stoi za Wami żaden duży label, a Wy stawiacie sobie odważne cele, produkując muzykę wyłącznie po angielsku. Dlaczego taki wybór?

To jest język uniwersalny, każdy go zrozumie. Poza tym wychowaliśmy się na muzyce amerykańskiej i po prostu łatwiej nam się wysłowić w tym języku.

Czy jest jakiś polski artysta, którego podziwiacie i z którym chętnie podjęlibyście współpracę?

Na pewno Taco Hemingway i Dawid Podsiadło. Talenty światowe. Jeszcze z producentów wymienić trzeba Bartka Królika, naszym zdaniem jeden z lepszych polskich producentów.

Jakie plany na Nowy Rok?

Możemy zdradzić że początkiem Nowego Roku coś się ukaże. Plany większe są, ale nie chcemy na razie nic zdradzać :).