amarok

Mrok jest możliwy do pokonania – rozmowa z Michałem Wojtasem z Amarok

Amarok to jedna z najbardziej szanowanych marek na krajowym poletku rocka progresywnego. Za całym tym projektem stoi właściwie jedna osoba – Michał Wojtas. Artysta powrócił z zaskakującym albumem The Storm. Z tej okazji przeprowadziłem z nim krótką rozmowę. Zapraszam do lektury.

Na początek powiedz, proszę, co działo się ostatnio u Ciebie i wokół Amaroka? Ostatnie lata wydają się u Ciebie niezwykle płodne pod względem artystycznym. Mam wrażenie, że kilkuletnia cisza spowodowała u Ciebie głód tworzenia muzyki i poszerzenia Twojego spektrum stylistycznego. Bo The Storm na początku przytłacza nieco bogactwem dźwięków, tematów i stylistyk.

Michał Wojtas: Rzeczywiście działo się i nadal dzieje wiele. Przede wszystkim, z chwilą ukazania się albumu Hunt powołałem do życia zespół koncertowy w składzie: Marta Wojtas, Konrad Pajek i Paweł Kowalski. W międzyczasie w zespole byli także Michał Ściwiarski i Maciej Caputa. Zagraliśmy wiele ciekawych koncertów, w tym z Colinem Bassem, który wziął także po latach udział w nagraniu płyty Hunt. Oczywiście pojawił się wówczas także Mariusz Duda i inni artyści. Po tak długiej przerwie (ok 12 lat) rzeczywiście pojawił się głód tworzenia i koncertowania. Jakiś czas po ukazaniu się płyty Hunt poznałem brytyjskiego choreografa – Jamesa Wiltona. Doszło do naszej współpracy. Po raz pierwszy napisałem muzykę do przedstawienia teatru tańca współczesnego. To dla mnie prestiżowe i międzynarodowe przedsięwzięcie, więc postanowiłem pochwalić się tym w formie nowego wydawnictwa. Zagraliśmy także razem w austriackim teatrze Tanz Ist, tworząc niebywałe dla nas widowisko i słuchowisko, wciągając przy tym publiczność na parkiet/scenę. Teraz czuję, że nie chce robić przerw, lecz mam zamiar tworzyć dla Amarok i koncertować tak często, jak to tylko możliwe.

Muzyka na The Storm jest ścieżką dźwiękową do przedstawienia teatru tańca współczesnego. Opowiedz, proszę, więcej o tym koncepcie.

Płyta The Storm stanowi w większości muzykę ilustracyjną, skomponowaną na potrzeby przedstawienia o tym samym tytule. Przedstawienie zaś dotyka ludzkich emocji w kontekście relacji z innymi. Na swojej stronie James Wilton opisał to w taki oto sposób:

You can’t see the wind, but you can see how it changes objects.
You can’t see unhappiness, but you can see how it changes people.
A low becomes a depression, a depression becomes a storm.
When you’re unhappy people say “it will all blow over”.
There is a calm before the storm, is there one afterwards?

Cała idea od początku była opracowywana i konsultowana z doktorem i wykładowcą neurologii behawioralnej na Uniwersytecie Cambridge – Davidem Belinem. Przedstawienia są prezentowane w różnych krajach od jesieni 2018. Wystawiane będą jeszcze przez kolejne dwa lata. Warto je zobaczyć. Nawet jeśli nie jest się wielkim fanem tańca współczesnego. To jest duże widowisko i do tego głośno gra muzyka ;).

Płyta powstała przy współpracy brytyjskiego choreografa Jamesa Wiltona. Jak doszło do Waszej współpracy?

Można powiedzieć, że zaczęło się od płyty Hunt. James zauroczony muzyką z tego albumu napisał do nas z prośbą o wykorzystanie kilku utworów do swojego przedstawienia Hold On. Za namową Marty pojechaliśmy do niemieckiego teatru w Munster na premierę przedstawienia. Byłem zauroczony tańcem w połączeniu z muzyką Amarok. Poznaliśmy się na bankiecie zaraz po przedstawieniu. Długo rozmawialiśmy. Wtedy James zaproponował mi udział w jego najnowszym przedstawieniu pt. The Storm. Potem kilkadziesiąt razy rozmawialiśmy na Skype. Następnie otrzymywałem dziesiątki filmów z prób z tancerzami.

Powiem szczerze, że dla mnie The Storm jawi się nie tylko jako soundtrack do spektaklu. Wsłuchując się w mroczne dźwięki na The Storm, poczułem, jakbym słuchał ścieżki dźwiękowej do apokalipsy, do końca naszego świata. Ten stan u mnie spowodowały ostatnie anomalie pogodowe na całym świecie, nie tylko w Polsce, oraz dyskusja nad katastrofą klimatyczną. Jak Ty widzisz taką interpretację swojego nowego, muzycznego dziecka?

Moim zadaniem było odzwierciedlać różne stany emocji i relacji międzyludzkich. Chwile trudne czy najtrudniejsze. Burze, sztormy, niepewność i lęki. Wszystko to w odniesieniu do różnych warunków pogodowych. Kiedy album ukazał się 24 maja, w tamtym okresie przez Polskę i wiele innych krajów przechodziły spore burze. Wiele razy otrzymywałem feedback od fanów na temat idealnych warunków pogodowych na czas premiery płyty :). W przypadku przedstawienia i ścieżki dźwiękowej warunki atmosferyczne są tylko nośnikiem nastrojów, treści. W tym przypadku jednak nie ma mowy o katastrofie. Trudne chwile w relacjach międzyludzkich i mrok są możliwe do pokonania tylko w relacji, tej właściwej relacji, i do tego zmierza idea przedstawienia.

Gdy przeczytałem o koncepcie płyty, nie znając jej w całości, poza singlami, byłem zaskoczony i zaintrygowanym tym, jak uda Ci się połączyć dźwięki progresywnego rocka z taneczną choreografią. Wydaje mi się, że znalazłeś rozwiązanie poprzez wysunięcie na pierwszy plan rytmiki swoich kompozycji. Rytm, puls, zmiany dynamiki wydają się kluczowe w odbiorze całego albumu. A jak Ty to widzisz?

Kiedy widzimy przedstawienie na żywo, każdy szum czy momenty spokojne są doskonale zaaranżowane choreograficznie, podobnie jak te bardziej rytmiczne. Wiele drobnych elementów jest podkreślonych ruchami tancerzy. Taniec współczesny, jak wiadomo, nie jest tańcem, który kojarzy nam się z parkietem z dyskoteki ani też nie jest to sam balet. W przypadku teatru James Wilton Dance Company mamy tutaj do czynienia z mnogością wyrazu, gdzie balet spotyka się ze sztukami walk. W warstwie zaś muzyki myślę, że to obrzeża rocka progresywnego. Więcej tutaj ambientu czy muzyki filmowej. Oczywiście wyjątkiem są dwie bonusowe piosenki.

Przeczytałem w jednej z Twoich wypowiedzi o płycie, że w najdłuższej kompozycji na płycie, czyli Facing the Truth (The Grand Final), nagrałeś aż 130 ścieżek. Powiedz mi, jak jeden człowiek jest w stanie się odnaleźć w takim bogactwie dźwięków? Jak wygląda od kuchni proces tworzenia tak rozbudowanej kompozycji?

Od lat uczę się minimalizmu w muzyce, jednak w tym konkretnym tracku nie było mowy, aby budować na zaledwie kliku elementach. Utwór nie jest krótki i mocno zmienia się i dynamizuje w trakcie trwania. Rzeczywiście jest tutaj wiele elementów i kiedy posłuchamy na słuchawkach lub w trakcie przedstawienia, kiedy muzyka ma odpowiednio głośny poziom, jesteśmy w stanie usłyszeć więcej. Zależało mi na wielowymiarowości i różnych planach. Myślę, że to dobrze oddaje stan emocji wyrażanych przez tancerzy i potęguje je. Praca nad taką ilością ścieżek jest trudna i żmudna, acz niezwykła. Dla mnie była to praca z obrazem, jak z filmem. Komponowałem, obserwując wideo z choreografią. Każda ze 130 ścieżek zawartych w utworze zmienia się i ewoluuje w czasie. Ma swoją historię na osi czasu. Ten utwór, choć najbardziej złożony, powstał jako pierwszy. Od początku James zasugerował, abym zaczął pracę od finału, więc jestem bardzo emocjonalnie związany z tym konkretnym utworem. Poczułem wtedy, że mogę komponować nawet do filmów i jest to niezwykłe uczucie :).

Użyłeś na płycie przebogatego instrumentarium. Jaki był najdziwniejszy instrument, który wykorzystałeś na płycie?

Rzeczywiście, użyłem sporego instrumentarium. Pojawiły się kankle, przesterowany bęben obręczowy czy choćby pożyczony od mojego przyjaciela – Michała Kirmucia – analogowy syntezator gitarowy. Obok instrumentów akustycznych pojawia się elektronika. Obok instrumentów pojawiają się przedmioty niebędące instrumentami. Z każdą płytą lubię wnosić coś nowego także w tym zakresie. Z rzeczy dziwnych wymieniłbym klucze do mojego mieszkania :). One zagrały także w utworze Hunt. Bardzo lubię ich brzmienie, aczkolwiek, aby nabrały odpowiedniego tonu, trzeba niektóre wyjąć z całego pliku, więc sama selekcja wydaje się być zabawna czy dziwaczna. Ale przypomniałem sobie jeszcze z poprzedniej płyty, kiedy to zarejestrowałem rytmiczne uderzania w pewien wiszący na boku budynku mojej pracowni metalowy talerz, który słychać w finale utworu Hunt – brzmi jak metalowy młot z Terminatora :).

Jakie masz plany koncertowe w stosunku do The Storm? Koncerty wyłącznie z samym zespołem czy jednak muzyka na żywo połączona z programem tanecznym?

Już w lipcu w naszym koncertowym składzie gramy na kilku festiwalach, w tym na Summer Fog Festival, gdzie pojawi się Nick Mason z Pink Floyd! Na koncertach gramy muzykę Amarok, a więc zwarte formy z różnych płyt. W planach są także wspólne przedstawienia z tancerzami James’a Wiltona. Być może już na jesień lub po nowym roku. Wówczas odegramy całą ścieżkę dźwiękową The Storm.

Czytając ostatnio na Twój temat, widzę porównania Twojej twórczości z Mikem Oldfieldem. Jak się z tym czujesz? Anglik jest dla Ciebie inspiracją w tworzeniu?

Muzyką Oldfielda byłem zafascynowany przez wiele lat i myślę, że to dobrze słychać na pierwszych trzech albumach Amarok. Po latach z pewnością nadal jest we mnie coś, co kochałem tak długo. Dziś w muzyce nie oglądam się na nikogo. Szukam siebie, ale na pewno twórcy w jakimś sensie są wypadkowymi tych, których sami słuchali. Od lat już nie słucham Oldfielda tak jak dawniej, ale gdybym miał wskazać na tylko jednego, byłby to on. W pewnym sensie tworzę w podobny sposób, samotnie i kompletnie. Przez lata byłem i jestem także zafascynowany Pink Floyd, Jeffem Beckiem, elektroniką od Jeana Michele’a Jarre’a, Jonem Hopkinsem, muzyką Björk czy Fink. Więc mamy tutaj jakiś obraz tego, co w mojej głowie siedzi.

Potęga dźwięków The Storm skłania mnie do pytania, w jakim kierunku pójdzie w przyszłości Amarok? Masz już pomysł na nowy album?

The Storm to muzyka ilustracyjna napisana specjalnie do przedstawienia. Co prawda poprzez swoją ideę związaną z emocjami międzyludzkimi stanowi niejako „rzeczywistość rozszerzoną” do tematyki zawartej na płycie Hunt, jednak poprzedni album stanowi dla mnie punkt wyjścia do tworzenia właściwej „serii”, a więc z pewnością nastąpi tutaj powrót z alternatywnego świata The Storm do tego rzeczywistego. Co będzie? Jak zwykle nie wiem do końca. Lubię zaskakiwać samego siebie. Nie przepadam za tworzeniem takich samych płyt. Byłoby to nudne. Na pewno jednak kontynuuję misję rozpoczętą albumem Hunt. Ostatnio nabyłem analogowy syntezator modularny do tworzenia dźwięków nowych, ale na oku jest już wiolonczela do eksperymentowania z efektami. Mam już całkiem sporo pomysłów i notatek muzycznych. W planach jest także kilkudniowy wyjazd wraz zespołem na łono natury ale… z instrumentami. Zobaczymy, co może przynieść. Mam potrzebę zwiększenia dynamiki, tempa i transu, jednak spokojnie, nie będzie metalu ;).

Dziękuję za rozmowę.

Amarok - The Storm (Official Music Video)

Fot.: Marta Wojtas


Przeczytaj także:

Wywiad z Michałem Szczerbcem

amarok

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *