Rozrywka na dobrym poziomie – Jordan Peele – „Uciekaj!” [recenzja]

Po zalaniu nas w zeszłym tygodniu aż czternastoma nowościami kinowymi, dystrybutorzy postanowili dać sobie i widzom małą przerwę, oferując w tym tygodniu jedynie dwa nowe tytuły. Wśród nich znalazł się film Uciekaj!, który to przyciągnął moją uwagę najbardziej. I choć nastawiałam się na coś nieco innnego (tu warto wspomnieć, że na stronie kina, które odwiedziłam, tytuł ten został zakwalifikowany do gatunku thriller), a za horrorami nie przepadam, to muszę przyznać, że bawiłam się znakomicie. Jeśli Wy jesteście jeszcze przed seansem, ostrzegam – w recenzji znajdziecie sporo spoilerów.


Głównych bohaterów – Rose (Alisson Williams) i Chrisa (Daniel Kaluuya) – poznajemy w momencie, kiedy wybierają się do rodziców dziewczyny, aby spędzić z nimi weekend. Będzie to pierwsze spotkanie Chrisa z rodzicami swojej przepięknej wybranki, stąd chłopak ma pewne obawy, czy kolor jego skóry aby na pewno nie będzie dla być może przyszłych teściów przeszkodą. Po dotarciu na miejsce okazuje się, że rodzice Rose są bardzo otwartymi ludźmi i ani razu nie jest poruszany temat koloru skóry Chrisa. Jednak z czasem atmosfera staje się coraz bardziej dziwna, a chłopak zaczyna czuć się nieswojo. Tuż po przyjęciu z udziałem niecodziennych gości, które ma miejsce w posiadłości państwa Armitage’ów, zakochani postanawiają wrócić do domu. Nie będzie to jednak takie łatwe, ponieważ rodzina Rose ma wobec chłopaka pewne plany.

Największym plusem filmu jest to, że nie stara się niczego udawać. Od pierwszej sceny, kiedy to nieprzedstawiony z imienia czarnoskóry bohater zostaje porwany, wiemy, że będziemy mieć do czynienia z typowym straszakiem. Klimat filmu od początku jest bardzo dziwny (wiem, mało precyzyjne określenie, ale idealnie oddające moje odczucia) i po początkowym lekkim znużeniu, wciąga tak, że nie można oderwać wzroku od ekranu, zastanawiając się, co będzie dalej. Twórcy filmu zdecydowali się na częste użycie prostego, a nawet można powiedzieć prostackiego zabiegu znanego z filmów grozy, czyli krótkie, urywane kadry z podgłośnioną do granic możliwości muzyką, trwające dosłownie kilka sekund. Nie wiem, czy na miłośnikach gatunku zrobi to jakiekolwiek wrażenie, jednak jeśli nastawimy się na rozrywkę, to ten zabieg spełni swoją rolę znakomicie.

Twórcy filmu bardzo umiejętnie budują klimat swojej produkcji. Pierwsza scena może dać widzowi pewną podpowiedź, że kolor skóry chłopaka będzie miał duże znaczenie dla późniejszych wydarzeń w filmie, jednak trudno samemu wykombinować, w jaki konkretnie sposób. Dopiero od momentu przyjazdu Chrisa i Rose atmosfera zaczyna się zagęszczać, a klimat staje się coraz dziwniejszy. Duży wpływ mają na to postaci drugoplanowe, czyli gosposia Georgina i ogrodnik Walter. I na nich na chwilę się zatrzymam. Georgina to czarnoskóra kobieta, moim zdaniem najbardziej przerażająca postać w filmie. Niby cały czas jest uśmiechnięta, ale ma w sobie coś szalenie przerażającego. Ogromne brawa należą się Betty Gabriel za tę kreację; za każdym razem, kiedy pojawiała się na ekranie, ze strachu w myślach wypowiadałam niecenzuralne słowa. Marcus Henderson grający ogrodnika Waltera też sprawił się nieźle, choć, nie ujmując mu niczego, to raczej zasługa dobrego scenariusza.

Postaci to jeden z mocniejszych punktów filmu, jednak nie jedyny. Wszystko to, co prowadzi do rozwiązania zagadki rodziny Armitage’ów, zostało pokazane w sposób intrygujący, dodatkowo nastrój buduje niepokojąca momentami muzyka i małe sugestie dawane widzowi, jak na przykład moment, kiedy na przyjęciu po zobaczenia błysku flesza aparatu fotograficznego jeden z gości – jak się okazuje zaginiony przed paroma miesiącami Logan King – mówi do Chrisa znamienne „uciekaj!”, czy dziwacznie prowadzona przez Deana Armitage’a gra w bingo, podczas której gościom towarzyszy wydrukowane w dużym formacie zdjęcie Chrisa. Sam finał również nie zawodzi. Wiadomo, że stanie się coś nietypowego, ale mało kto wpadłby na to, że czarnoskórzy, silni fizycznie mężczyźni, służą rodzinie Armitage’ów do cielesnego kontynuowania ziemskiej egzystencji osób fizycznie niedomagających. Na dodatek sposób (trepanacja czaszki i przeszczep fragmentu mózgu), w jaki członkowie rodziny (głównie ojciec Rose i jej brat – Jeremy) tworzą owe twory też znakomicie wpasowuje się w klimat filmu grozy, trochę przywodząc na myśl klasyczne dzieło tego gatunku, jakim jest Frankenstein.

Tak na dobrą sprawę nie ma w Uciekaj! Nic, do czego można by się przyczepić. Film jest bardzo równy, słabszych momentów nie ma, i choć na początku pochodziłam do niego dość sceptycznie, to po parunastu minutach wkręciłam się w fabułę totalnie. Jeśli przymkniemy oko na jedną, moim zdaniem dość przesadzoną scenę hipnozy z udziałem głównego bohatera, to całość okaże się bardzo spójna i zrealizowana naprawdę dobrze. Mogę szczerze polecić ten film, jako naprawdę niezłą rozrywkę. Ah, na koniec mała rada. Na seans wybierzcie się z osobą, na której wymieniony wcześniej zabieg nie zrobi większego wrażenia. Inaczej ryzykujecie zawałem serca, za każdym razem, kiedy przestraszony towarzysz złapie Was nieoczekiwanie za rękę.,

Fot.: Universal Pictures

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *