O stracie z bliska – Rúnar Rúnarsson – „Jutro o świcie”

Jutro o świcie to najnowszy film islandzkiego reżysera Rúnara Rúnarssona, stanowiący przejmujące studium żałoby. To dokumentacja pełnej smutku i wewnętrznego rozdarcia doby, dla której tło stanowią krajobrazy malowniczej wyspy. W repertuarach polskich kin gości od 28 lutego 2025 roku.

Studentka Akademii Sztuk Pięknych w Reykjavíku, Una (Elín Hall), wpatruje się w zachód słońca. Towarzyszy jej Diddi (Baldur Einarsson), kolega z undergroundowego zespołu, przyjaciel i… kochanek, który obiecuje jej, że kolejnego dnia zerwie ze swoją dziewczyną, Klarą (Katla Njálsdóttir). Wieczór kończą w mieszkaniu, które chłopak wynajmuje z kolegą. O swoich uczuciach nie mówią wprost, ale planują wspólną przyszłość. Gdy wrócę jutro wieczorem, nie będziemy się już musieli ukrywać – obiecuje Diddi.

Rano chłopak pożycza samochód od współlokatora, a Una opuszcza jego mieszkanie drzwiami balkonowymi. Na uczelni dowiaduje się o tragicznym pożarze w tunelu, w którym mógł zginąć jej ukochany. Nikt nie ma z nim kontaktu.

Po potwierdzeniu śmierci bohatera każdy z jego przyjaciół przeżywa stratę. Jak jednak przeżyć śmierć najbliższej sercu osoby w tajemnicy przed innymi? Ukrywanie prawdziwych uczuć Uny, w pewien sposób wyuczone, zostaje spotęgowane. Kiedy do przyjaciół z zespołu Diddiego dołącza Klara, dziewczyna, z którą nie zdążył zerwać, sytuacja staje się jeszcze bardziej skomplikowana.

Kolektywne przeżywanie straty przez islandzkich studentów to towarzyszenie sobie nawzajem: w kościele podczas ceremonii pożegnania, w barze wznosząc toast ulubioną wódką Diddiego, Stolichnayą, w domu jednego z przyjaciół przy głośnej muzyce z emocjonalną kulminacją przy Hatrið mun sigra, eurowizyjnej piosence grupy Hatari. W płaczu, smutku i śmiechu wywoływanym przez wspomnienia o przyjacielu. W mechanizmach obronnych pozostających poza świadomą kontrolą. W wytrząsaniu emocji, również tych skrywanych, oraz swobodzie wyrażania ich bez wzajemnego oceniania.

Miłosny trójkąt traci swój wierzchołek. Zarówno Una, jak i Klara borykają się ze stratą ukochanego, niespodziewanie nawiązując relację, o którą trudno byłoby je podejrzewać. Una zazdrości Klarze tego, że wszyscy współczują właśnie jej, ale cofa się przed wyjawieniem prawdy, mogącej obciążyć ją kolejną stratą. Czasem do wzajemnego zrozumienia nie potrzeba słów.

Rúnarsson przy pomocy operatorskiego talentu Sophii Olsson szkicuje przebieg indywidualnego przeżywania żałoby w sposób pełen uważności i przestrzeni na oddech oraz przeżycie tego, czego w czasie seansu doświadcza widz. Ścieżkę dźwiękową dla pejzaży i miejskich kadrów stanowi muzyka jednego z najbardziej znanych kompozytorów filmowych Jóhanna Jóhannssona, który odszedł w 2018 roku. Choć opowieść ta mogłaby rozegrać się w każdym miejscu na świecie, islandzkie tło potęguje ekranowe emocje. Estetyczne ujęcia przyciągają uwagę, a zbliżenia ukazują emocjonalność bohaterów – to za nią reżyser podąża przez cały film.

Scena performatywnej nauki latania pod kościołem Hallgrímura w Reykjavíku zachwyca i stanowi moment przełomowy dla relacji bohaterek. Minimalistyczne, utrzymane w pastelowo-poszarzałej palecie kadry wydają się surowe. Obok klamry kompozycyjnej w postaci morza i słońca, poza wspomnianym kościołem, na ekranie pojawia się również Harpa, największa sala koncertowa na Islandii i jej szklana fasada projektu Olafura Eliassona.

Jak przyznała podczas spotkania po przedpremierowym pokazie filmu psycholożka i psychotraumatolożka Justyna Żukowska-Gołębiewska, film ten stanowi doskonały przykład pendulacji w pracy z doświadczeniami trudnymi emocjonalnie. Rozpoczyna się od powolnego rozbiegu dzięki przedstawieniu zakochanej pary w kojącej bliskości natury, w środku otwiera trudne doświadczenia, a kończy domknięciem – pocieszaniem. Finał stanowi powrót do islandzkich pejzaży i daje widzom przestrzeń na oswojenie się ze swoimi doświadczeniami przed wyjściem z kina. Jak zdradziła prowadząca wydarzenie Kinga Kozaczka, założycielka stowarzyszenia Szwedzki Stół Filmowy, w czasie prac nad filmem Rúnar Rúnarsson zapytał aktorów jak chcieliby zagrać swoje role, a dyskusje dotyczące przeżywania konkretnych emocji i wykraczanie poza scenariusz przyczyniły się z pewnością do przekonująco przedstawionej kondycji bohaterów.

Jutro o świcie otwarło sekcję Un Certain Regard festiwalu w Cannes w 2024 roku, zachwycając uniwersalnością tematu przewodniego oraz niezwykłą prostotą. Do żałoby u Rúnarssona ma prawo każdy. Do przeżycia jej na swój sposób również. Dwadzieścia cztery godziny zamknięte w osiemdziesięciu dwóch minutach to przedstawienie adaptacji do straty w przyspieszeniu, choć niespiesznie, oraz udana próba zdefiniowania cykliczności – zarówno życia ludzkiego, jak i natury.

 

Fot.: Aurora Films

Przytaczane wypowiedzi pochodzą ze spotkania pt. „Jak wspierać młodych ludzi w sytuacjach kryzysowych, np. w żałobie lub innych trudnych przeżyciach” w Kinotece, 25.02.2025 r.

Overview

Ocena
7 / 10
7

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *