Są takie książki – Nina George – „Lawendowy pokój” [recenzja]

Są takie książki, które znajdują ogrom odbiorców z niewiadomych przyczyn. Są też takie książki, które odbiorców nie mają zbyt wielu, jednak poszczycić się mogą tym, że umościły sobie miejsce w sercach czytelników. Są też dzieła, które łączą popularność z podbiciem czytelniczych serc. Tak też jest z książką Lawendowy pokój niemieckiej autorki Niny George. To niekwestionowany bestseller, który przed byciem jedynie podbijającym słupki popularności czytadłem broni się fabułą, przekazem oraz swojego rodzaju uniwersalnością.

Głównym bohaterem powieści jest nieco ponad pięćdziesięcioletni Jean Perdu. Człowiek, który od lat prowadzi na jednym z brzegów Sekwany w Paryżu „Aptekę Literacką” – księgarnię, wybiegającą znacznie od znanych nam standardów obsługi. Nie jest bowiem nudną sieciówką, tylko miejscem prowadzonym z dbałością o czytelników oraz sprzedawany produkt – książki. Prowadzący ją księgarz uważa, że książki są dla duszy tym, czym farmaceutyki dla ciała. Perdu jest mistrzem w dopasowywaniu książek do przychodzących do niego klientów. Bez problemu „wypisze” remedium na bezsenne noce, depresję, złamane serce, samotność, bądź też po prostu znajdzie przyjemną lekturę na leniwe popołudnie. Problem w tym, że jako osoba bardzo często potrafiąca pomóc innym, sam jest od lat nieszczęśliwym, coraz bardziej zdziwaczałym oraz żyjącym w swoistym letargu człowiekiem. Jean Perdu skrywa bowiem głęboko w sercu wielką miłość, która została zraniona ponad dwadzieścia lat temu, a on sam nie uporał się z nią do tej pory, nie będąc w stanie zamknąć tego rozdziału. Przełamanie następuje w momencie, gdy główny bohater w końcu zbiera w sobie odwagę i czyta list napisany przez ukochaną ponad dwie dekady temu…

Lawendowy pokój to powieść napisana prostym językiem, nie będąca żadnym literackim wyzwaniem. Jednak nie o to w tej historii chodzi. Motorem napędowym jest tutaj fabuła, psychika bohaterów, ich wybory, dramaty i nieliczne zrywy szczęśliwości. Autorce udało się uchwycić mnóstwo spraw, które są dla człowieka ważne i wpleść je w dialogi oraz przemyślenia, robiąc ze swojej książki kopalnię cytatów wartych przytaczania w dedykacjach dla innych ludzi. Oczywiście nie jest tak, że jest to jedyny atut tej książki, bo ta pochwalić się może także tym, że w subtelny sposób łączy romans ze stopniowym odkrywaniem tajemnicy, nie nudząc nawet czytających Lawendowy pokój mężczyzn. Bo nie ma co ukrywać – czuć, że książkę napisała kobieta. O ile portret psychologiczny głównych bohaterów (a są nimi głównie mężczyźni) jest jak najbardziej wiarygodny, o tyle autorka zdradza swoją kobiecość w licznych dygresjach bądź spostrzeżeniach, których mężczyzna nie wziąłby nawet pod uwagę podczas opisywania akcji. Nie twierdzę, że jest to powieść kierowana głównie do kobiet, bo odnajdzie się w niej każdy miłośnik dobrze opowiedzianych historii.

Pisarstwo pani Niny George jawi mi się jako mieszanka Petera Mayle’a – pisarza skupiającego się w swoich powieściach na prozie życia, ukazaniu jego smaków, zapachów, odcieni, przekazującego czytelnikowi mnogość spostrzeżeń dotyczących poszanowania nas samych oraz najbliższego otorzenia; w moim mniemaniu twórcą będącym piewcą codzienności – oraz Carlosa Ruiza Zafona – który to z kolei stworzył w swojej znanej trylogii niezwykły portret miasta, w którym odgrywa się akcja, oraz oddał niezapomniany hołd literaturze poprzez podejmowaną tematykę. Dodatkowo Zafon jest kolejną literacką kopalnią cytatów. Nina George stanowi mieszankę obu autorów, umiejętnie łącząc to, co w ich prozie najlepsze. Przez całą książkę nie mogłem pozbyć się skojarzeń z Dobrym rokiem oraz z Cieniem wiatru, przy czym dla mnie pani George napisała książkę znacznie lepszą niż Zafon, i dla mnie Lawendowy pokój zawsze będzie znacznie bardziej ceniony niż książka Hiszpana.

Lawendowy pokój przyswoiłem sobie za sprawą audiobooka wydanego przez audiotekę.pl i ponownie nie zostałem niczym negatywnie zaskoczony. Audiobook jest zrealizowany na wysokim poziomie, nie ma mowy o żadnych rzeczach przeszkadzających w odbiorze książki. Lektorem jest Jakub Wieczorek, który w opowieści sprawdza się dobrze, jednak nie do końca odpowiadał mi w roli Jeana Perdu. Oczywiście to tylko kwestia preferencji, bo lektorowi zarzucić nie można absolutnie niczego. Tempo czytania jest dobre, dialogi „odegrane” przyzwoicie, a wszelkie nazwy własne oraz miejscowe wtrącenia z innych języków czytane są prawidłowo.

Sięgając po Lawendowy pokój miałem lekkie obawy, czy nie trafiłem przypadkiem na książkę będącą przeciętnym romansem dla pań po czterdziestce, jednak już kilka pierwszych rozdziałów utwierdziło mnie, że Nina George obiera zupełnie inny kierunek, tworząc niezwykle budującą powieść o przyjaźni, ludzkich wadach, poświęceniu, samotności, wielkiej przygodzie, błędnych decyzjach oraz próbie ich naprawy, a także o tym najważniejszym – o potędze miłości. Autorka dość jasno przekazuje czytelnikom, aby czerpać z każdego dnia tyle, ile tylko możemy. Lawendowy pokój to z pewnością powieść znacznie głębsza niż może się wydawać. Myślę, że można do niej wracać po wielokroć i odkrywać w niej ciągle coś nowego.

audioteka claim PL reserved black

Fot.: audioteka.pl

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

1 Komentarz

  • „Lawendowy pokój” Niny George to powieść doskonale nadająca się na poprawienie nastroju i relaksującą lekturę. To również gratka dla moli książkowych, gdyż książki stają się tu równoprawnymi bohaterami i ogrywają rolę nie mniejszą niż ludzie.

    Akcja wciąga od pierwszych stron – któż nie uległby czarowi francuskiej „Apteki Literackiej” prowadzonej przez Jeana Perdu, księgarza z misją, bez reszty oddanemu pracy i kryjącemu głęboko w sercu jakąś tajemnicę. Stopniowe poznawanie tego sekretu jest równie interesujące jak śledzenie bieżących wydarzeń z życia mężczyzny, który potrafi godzinami rozprawiać o literaturze i ulubionych książkach. Wybiera je starannie dla swoich klientów i dla siebie, wierząc, że lektura odpowiednich tytułów może uleczyć duszę, pomóc się wypłakać, przejść przez rodzinne dramaty i oddalić się od codziennych problemów.
    Bardzo spodobały mi się fragmenty, w których pan Perdu analizuje i porównuje przeczytane powieści i opowiadania. Mówi o nich z wdziękiem, raz z powagą, raz z humorem, ze znajomością tematu i wielką miłością. Taki stosunek do literatury może zrozumieć tylko ktoś, kto sam jest molem książkowym i nie wyobraża sobie życia bez książek.

    Fabułę urozmaicają różne plany czasowe. Obok bieżącej akcji poznajemy wydarzenia sprzed lat, które sprawiły, że księgarz bardzo się zmienił i zdecydował na samotność. Te retrospekcje pokazane są z dwóch różnych perspektyw – narratora wszechwiedzącego oraz z zapisków ukochanej Jeana. Dzięki temu mamy okazję porównać różne punkty widzenia bohaterów na te same kwestie oraz poznać dramatyczne zdarzenia sprzed lat.

    Całość napisana jest lekko, ale z wdziękiem, więc trudno nie poddać się swoistej magii „Lawendowego pokoju”. Czasem aż chciałoby się chociaż na chwilę trafić do księgarni na barce, pobuszować w książkach oferowanych przez pana Perdu i uciąć sobie z nim pogawędkę o ulubionych lekturach.
    BEATA IGIELSKA

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *