Sąd nad sumieniem – Donato Carrisi – „Trybunał dusz” [recenzja]

Nie istnieją tak straszliwi świadkowie ani tak nieubłagani oskarżyciele jak sumienie, które zamieszkuje w duszy każdego człowieka. Tymi słowami Polibiusza zaczyna się thriller Donato Carrisi, który pokazuje, że nie trzeba epatować krwią i okrucieństwem na każdej stronie, by przykuć uwagę czytelnika do samego końca. Otwórzmy więc tajemnicze kartonowe teczki z sygnaturami c.g 97-95-6, pochodzące z największej kartoteki przestępców na świecie. A tej nie posiada ani Interpol, ani FBI, a Państwo Watykańskie. Po co Kościołowi Katolickiemu takie archiwum i skąd ma dostęp do informacji o mordercach i innych złoczyńcach? Poznajmy Trybunał Dusz i jego penitencjariuszy, którzy niejednokrotnie anonimowo dzielą się swoimi informacjami z policją, działając na granicy dobra i zła. Niektórzy jednak idą o krok za daleko, chcąc samemu wymierzyć sprawiedliwość. Nie bez przyczyny dostojnicy powtarzali, że między dobrem i złem znajduje się lustro. Jeśli w nie spojrzymy, odkryjemy prawdę.

Tytułowy Trybunał Dusz to organ sądowniczy dla ludzkich grzechów. Został powołany w XII wieku pod nazwą Paenitentiaria Apostolica. Wówczas odnotowywano duży napływ osób, mających nadzieję na rozgrzeszenie najcięższego z przewinień – morderstwa. Część grzechów mógł odpuścić jedynie Ojciec Święty, inne – wyznaczeni przez niego kardynałowie zwani penitencjariuszami, którzy spisywali szczegółowo teksty spowiedzi (niegdyś były one palone). To z nich właśnie powstało archiwum zła. Wszak Diabeł istnieje tylko dlatego, że ludzie są niegodziwi. Mimo że od tego czasu upłynęło wiele lat, instytucja nadal funkcjonuje. Jednym z jej przedstawicieli jest Marcus, penitencjariusz obdarzony umiejętnością wychwytywania na miejscu zbrodni anomalii. Tym razem zajmuje się zniknięciem pewnej studentki, Lary. Wszystko wskazuje bowiem na to, że została uprowadzona i może podzielić los czterech kobiet, które w przeciągu ostatnich sześciu lat zostały zamordowane. Gdzie obecnie znajduje się Lara? Czy faktycznie została uprowadzona? A jeśli tak, to czy jeszcze żyje? Pytań jest jednak więcej. Co łączy sanitariuszkę Monikę z mężczyzną po zawale, do którego została wezwana? Czemu na jego piersi wytatuowane zostały słowa „Zabij mnie”? Dlaczego Marcusa ciągle nawiedza ten sam przerażający sen? Czy policjantka Sandra przez przypadek zaplątana w śledztwo dowie się, w jaki sposób zginął jej mąż i jakie odkrył tajemnice? I co z tym wszystkim ma wspólnego instytucja rzymskokatolicka, zwana Trybunałem Sumienia, poza bazą danych?

Wspomniana wyżej Sandra Vega to policjantka przydzielona do zespołu dokumentacji fotograficznej. Podczas swojej codziennej służby nauczyła się kilku rzeczy. Po pierwsze tego, że mieszkania nigdy nie kłamią. Nawet te opuszczone przez lokatorów pozostawiają znikome ślady ich bytności. Po drugie, mieszkania i domy także umierają, podobnie jak ich mieszkańcy. Los wyznaczył jej zadanie polegające na uczestniczeniu w ostatnich chwilach ich życia, gdy lokatorzy już się wynieśli, aby nigdy nie wrócić. Przedwczesna i niespodziewana śmierć jej męża skłania ja do wszczęcia prywatnego śledztwa. Pozostawione przez niego zdjęcia są zagmatwaną plątaniną, która prowadzi ją do tajemniczych księży. Nic jednak nie jest takie, na jakie wygląda…

Trybunał dusz to moje pierwsze spotkanie z Włochem – Donato Carrisim. Zaskoczeniem była dla mnie inspiracja tajemniczą instytucją kościelną, jaką jest zakon penitencjariuszy. Przyznam, że nigdy o niej nie słysząc, sprawdziłam, czy faktycznie istnieje, czy to jedynie wytwór wyobraźni autora. Później dałam się ponieść świetnie napisanemu thrillerowi, pełnemu zwrotów akcji, który trzyma w niepewności od początku do końca. Gdy już wydawało mi się, że znalazłam rozwiązanie, szybko okazywało się, że podjęty przeze mnie trop był błędny. Książkę czyta się więc jednym tchem, mimo że to wielowątkowa pozycja. Na pochwałę zasługuje też narracja prowadzona z kilku punktów widzenia i w odstępach czasu. Fakt, należy zachować czujność, by się nie pogubić. Idealna pozycja dla wszystkich lubiących adrenalinę.

Fot.: Wydawnictwo Albatros

 

 

Write a Review

Opublikowane przez

Magdalena Kurek

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Gdańskim. Zgodnie z sentencją Verba volant, scripta manent (słowa ulatują, pismo zostaje) pracuje nad rozprawą doktorską poświęconą interpretacji muzyki w prasie lat ’70 i ‘80. Jej zainteresowania obejmują literaturę i sztukę, ale główna pasja związana jest z tempem 33 obrotów na minutę (mowa oczywiście o muzyce płynącej z płyt winylowych).

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *