John Steinbeck przez większą cześć życia nie był doceniany i zdarzało się, że wzbudzał wiele kontrowersji. Jego kariera przypominała sinusoidę – raz na wozie, innym razem na samym dnie. Dopiero po śmierci zyskał status kultowego autora, którego pióro wymyka się wszelkim szufladkom, a jego powieści nie starzeją się nawet w XXI wieku. „Krótkie panowanie Pepina IV” jest kolejnym przykładem na pisarską różnorodność Steinbecka. Ta niezbyt długa (niewiele ponad 180 stron) nowela jest jak dotąd najbardziej satyrycznym utworem literackim, z jakim miałem do czynienia.
Utwory satyryczne swój początek mają w starożytności. Cechy charakterystyczne satyry to ośmieszenie, napiętnowanie oraz karykatura społeczna, polityczna, obyczajowa czy religijna. „Krótkie panowanie Pepin IV” jest właśnie stuprocentową satyrą, przy której czytelnik z pewnością będzie mógł spędzić przyjemnie czas. Niebanalny, poetycki miejscami styl Steinbecka połączony z ogromem humoru i niezwykle trafnymi spostrzeżeniami na tematy ludzkie sprawia, że strony przewracają się niemalże same.
Rzecz dzieje się we Francji, w roku 19.., w domu przy Avenue de Marigny 1 w Paryżu. Mieszka w nim francuska rodzina Heristal. Mąż – Pepin, żona – Marie oraz ich córka – Clotilde. Pepin jest człowiekiem prostym, może nieco zdziwaczałym, którego jedną z głównych życiowych frajd jest astronomia. Pepin w tej dziedzinie odnosi nawet pewne sukcesy. Jednak, aby nie wypaść z obiegu, potrzebuje zakupić nowy teleskop, dzięki któremu będzie mógł prowadzić zacniejsze obserwacje. Przeciwna temu zakupowi jest jednak Marie, która – mimo iż w większości przypadków jest uległa mężowi – żelazną ręką zarządza domowym budżetem. Zrozpaczony i zrezygnowany Pepin udaje się do wuja Charlesa – człowieka nad wyraz zaradnego oraz z odpowiednim życiowym doświadczeniem – na męską rozmowę przy kielichu. Mniej więcej w tym samym czasie, pogrążona w kryzysie Francja pozostała bez rządu. Zmuszona była do wielkiego zebrania, podczas którego to ustanowiono, że lekiem dla kraju będzie przywrócenie monarchii. Okazało się, że Pepin Heristal jest dalekim potomkiem Karola Wielkiego i będzie nowym monarchą. Od tego momentu życie Pepina staje na głowie.
Zdumiewające jest to, że w powieści „Krótkie panowanie Pepina IV” Steinbeck zawarł wszystkie możliwe przywary społeczeństwa traktowanego jako ogół ludzkości. Równie dobrze rzecz mogłaby mieć miejsce w Anglii, Polsce czy w Japonii. Ludzie wszędzie, na całym świecie, mają swoje wady i zalety, wszędzie ktoś za czymś goni i wszędzie dla większości znaczenie mają najprawdziwsze „pierdoły”, którymi zasypujemy swoje życia, spychając na margines rzeczy istotne oraz warte chwili zadumy. Bardzo podobało mi się, że autor nigdzie nie podaje dokładnej daty wydarzeń swojej noweli. Kilkunastokrotnie przewija się tylko początek roku i jedyne co wiemy to fakt, że jest to rok 19.. – świetny sposób, by uczynić swą powieść jeszcze bardziej uniwersalną. I chociaż od momentu, gdy datujemy kolejny rok od 2, nie odbiera to „Krótkiemu panowaniu Pepina IV” ponadczasowości, bowiem w tej niedługiej noweli brakuje tylko komórek i laptopów, żeby przeciętny czytelnik poczuł się jak „w domu”.
Chociaż – jak sugeruje sam tytuł – książka jest przewidywalna i od początku właściwie zmierza do wiadomego rozwiązania akcji, po drodze dostajemy sporą dawkę gorzkiej prawdy o nas samych, przykrytej powłoką niekiedy czarnego, innym razem dosadnego humoru oraz satyry, która jest chyba idealnym nośnikiem dla steinbeckowych spostrzeżeń, pozwalającej pisarzowi w pełni rozsupłać worek przytyków, jakie ten ma dla ludzkości. Choć nie jestem fanem przesady w jakimkolwiek wydaniu, ta w „Krótkim panowaniu Pepina IV” nie przeszkadza w odbiorze oraz w czerpaniu przyjemności z lektury, mimo że jest jej dużo niemal na każdej stronie.
Satyryczna nowela Steinbecka o tym, jak zwykły człowiek z dnia na dzień zostaje królem oraz jak próbuje sobie z tym poradzić i nie zniszczyć przy okazji życia swojego oraz całego kraju, nie przypadnie do gustu każdemu. To dzieło pełne przeciwieństw, pomyłek oraz ludzkich słabostek. Przyzwyczajeni do „amerykańskości” dzieł autora mogą również poczuć się nieswojo, jednak styl Steinbecka – niezmiennie perfekcyjny, pozwalający spijać z przyjemnością każde zdanie oraz niezrównane poczucie humoru sprawiają, że lektura jest naznaczona pozytywnymi doznaniami i w sumie szkoda, że nowela nie jest nieco dłuższa.
Fot.: proszynski.pl