Upiorne przedmieścia – Scott Derrickson –  „Czarny telefon”

Z pewną dozą rezerwy podchodziłem do seansu filmu Czarny telefon, mając na względzie w szczególności fakt, że znajdujemy się w środku sezonu ogórkowego, który nie obfituje w spektakularne premiery kinowe, a raczej w repertuarowe zapychacze, których rocznie wchodzi na wielkie ekrany mnóstwo, a które dość szybko znikają w zapomnieniu z afiszy. Dotyczy to przede wszystkim właśnie horrorów, często sygnowanych przez anonimowych wyrobników z obsadą obejmującą osoby, które nie były znane ani wcześniej, ani też później. Nie jestem jakimś wyjątkowym admiratorem, jak również znawcą tego gatunku, ale być może właśnie z tego powodu tytuł ów wzbudził moje zainteresowanie z uwagi na dwa nazwiska. Scott Derickson to uznany twórca w obszarze kina grozy (vide takie tytuły jak SinisterEgzorcyzmy Emily Rose), który w ostatnim czasie zaliczył wycieczkę na pole Marvela, realizując pierwszą część przygód Doktora Strange’a (co ciekawe – sequel też został zrealizowany przez reżysera reprezentującego konwencję horroru, a mianowicie Sama Raimiego). Ethan Hawke to z kolei aktor, który utrwalił się w pamięci kinomanów jako odtwórca roli nieśmiałego wrażliwca w tryptyku Richarda Linklatera Przed wschodem słońca/Przed zachodem słońca/Przed północą. Jego kreacja psychopatycznego mordercy, tzw. Wyłapywacza w Czarnym telefonie budzi zatem zdumienie.

Film Scotta Derricksona nie wpisuje się w popularną obecnie tendencję intelektualnych horrorów, reżyser zaś nie podąża śladami Ariego Astera, Jordana Peele’a i Roberta Eggersa. Nie jest to też obraz autotematyczny i konceptualny, jakim jest choćby X goszczący nie tak dawno w polskich kinach, mimo że akcja tak jednego, jak i drugiego ulokowana jest w latach 70-., co nie jest także tutaj zabiegiem zupełnie przypadkowym, albowiem to właśnie ta dekada postrzegana jest jako początek okresu świetności gatunku. W Czarnym telefonie zresztą wspomina się o Teksańskiej masakrze piłą łańcuchową, a nadto figura jednej z dziecięcych bohaterek poprzez swoją nadmiernie okazywaną religijność jest czytelnym nawiązaniem do Carrie Briana de Palmy. Nie ma jednak w tym miejscu taniego i wyeksploatowanego fabularnie konceptu puszczania oka do widza czy też mniej lub bardziej czytelnych supozycji i aluzji. Trudno też zdefiniować gatunkową proweniencję obrazu Derricksona. Elementów fantastycznych jest tu na tyle niewiele (nie wiadomo też, czy są one przypadkiem majakami wygłodzonego i zestresowanego uwięzionego protagonisty), że należałoby raczej przyjąć, iż jest to thriller z silnym podtekstem kulturowo-społecznym, ale nie forsowanym tak nachalnie i łopatologicznie jak w Men Alexa Garlanda.

Na podmiejskim osiedlu Denver znikają nastoletni chłopcy, co wywołuje naturalny popłoch wśród lokalnej społeczności. Oskarżany jest o to mityczny Wyłapywacz, co stanowi nawiązanie do idei legend miejskich i teorii spiskowych. Sytuację tę obserwujemy oczami rodzeństwa – Gwen i Finneya – przy czym to wkrótce izolowany wśród rówieśników Finney stanie się ofiarą psychopatycznego zbrodniarza. Uwięziony w obskurnej piwnicy będzie musiał – posiłkując się podpowiedziami od tajemniczych osób (poprzednich ofiar mordercy) dzwoniących na niepodłączony telefon – znaleźć wyjście z sytuacji. Jest to ekranizacja opowiadania Joego Hilla, tj. syna Stephena Kinga. Nawiązania do twórczości słynnego ojca są czytelne, ale nie stają się bezmyślnymi epigońskimi cytatami. Czarny telefon to film o przemocy i to nie tylko tej, która jest cechą konstytutywną gatunku, ale takiej, która przenika wszelkie aspekty ludzkiej aktywności. Jest odpowiedzią na atrofię uczuć, brak umiejętności komunikacji interpersonalnej, ale też zjawiskiem, które kształtuje męskość. Oczywiście można też doszukiwać się elementów religijnych i to nie tylko w ostentacyjnej dewocji jednej postaci. Zresztą wydaje się, że Scott Derrickson podchodzi do tej kwestii bez ironii i kpiny, źródeł takiej perspektywy zaś należy poszukiwać w jego szczerym świadectwie wiary chrześcijańskiej. Postać demonicznego Wyłapywacza – nieco nieporadnego i infantylnego – jest tutaj figurą ojca patriarchy, przy czym istotna jest paralela ze zwichrowaną postacią ojca młodych bohaterów. Nie jest on po prostu stereotypowym przedstawicielem patologii, ale osobą dotkniętą przez życie głównie z uwagi na samobójczą śmierć żony. Stosowana przez niego przemoc jest nieuzasadnioną, ale jednak formą ochrony dzieci. Można też odczytywać tę osobę (brawurowo odegraną przez Ethana Hawke’a posługującego się głównie głosem i mimiką wobec ograniczeń wynikających z noszenia maski) w kategoriach starotestamentowego Boga karzącego. Cały ów film jest jednym z największych pozytywnych zaskoczeń w tym roku w kinach, który mam nadzieję, na trwałe zapisze się w historii gatunku. Nie jest to zasługa wyłącznie dwóch wspomnianych wyżej panów, ale też znakomitej młodej obsady, jak również ziarnistej faktury zdjęć utrzymanych w ponurych brązach.


Film Czarny telefon obejrzeliśmy dzięki uprzejmości Cinema City

Ocena
8 / 10
8

Summary

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *