Krysia Durys – piękna kobieta, obdarzona anielskim głosem; wokalistka jazzowa, która kiedyś bała się tego szufladkowania, a dziś jest z niego dumna. Zafascynowana także brazylijską sambą i bossa novą. Wykonuje standardy jazzowe w klimacie swoich największych muzycznych przewodników: Elli Fitzgerald, Billy Holiday czy Patti Austin. Niegdyś związana z formacjami Jazzy2, Set Trio czy Riverboat Rambles Swing Orchestra teraz prezentuje swoją pierwszą solową płytę – Tribute to ladies of jazz. Pracowała nad nią z najlepszymi muzykami. Do współpracy zaprosiła też gościnnie: Włodzimierza Nahornego, Przemka Dyakowskiego, Wojciecha Staroniewicza i Roberta Majewskiego. Co zatem znajdziemy na krążku? Klimatyczne utwory, jak choćby: My Baby Just Cares for Me, Never Let Me Go i I Got Rhythm. Jedno jest pewne – fani jazzu klasycznego czy swingującego powinni koniecznie mieć tę płytę w swoich zbiorach.
Krystyna Durys muzykę ma wpisaną chyba w DNA. Od najmłodszych lat dźwięki i nuty urzekły ją na tyle, że postanowiła poświęcić im całe swoje życie. Lekcji śpiewu udzielały jej m.in. Dorota Miśkiewicz, Grażyna Łobaszewska i śpiewaczka operowa Olga Szwajgier. Swoją karierę muzyczną na większą skalę rozpoczęła w 2007 roku, będąc solistką formacji: Jazzy2, Set Trio, Aire Flamenco oraz Riverboat Ramblers Swing Orchestra. Później przyszedł czas na koncerty w Blue Time Jazz Club, Bohema Jazz Club oraz cykle muzyczne Jazz nad Motławą. W 2014 r. podczas 44 Międzynarodowego Festiwalu Jazzu Tradycyjnego Old Jazz Meeting w Iławie zdobyła I nagrodę (Złotą Tarkę) w kategorii występów solowych. Rok później została zaproszona do współpracy z formacją Take It Easy wybitnego jazzmana Przemka Dyakowskiego. Teraz oddaje do naszych rąk swoje dziecko – solową płytę, którą oddaje hołd divom jazzu.
Gdybym nie znała wcześniej wokalistki, pomyślałabym, że to klasyczne amerykańskie wydanie. Krystyna zadbała o piękną, czystą wymowę – nie znajdziemy tam ani śladu polskiego akcentu. Śpiewa brawurowo, energetycznie, profesjonalnie, z lekkością i wspaniałą interpretacją. Nie sili się na zbędne przeróbki standardów, stawia na tradycję, dostarczając słuchaczom prawdziwych emocji oraz radości. Partie wokalne przeplatane są tu wspaniałymi solówkami instrumentalnymi. Aranżacje są zasługą Artura Jurka, Marka Jurskiego i Henryka Wieczyńskiego. Oprócz muzyków dobrze znanych z Durys Bandu gościnnie wystąpili też: Piotr Augustynowicz, Bogusz Wekka oraz kwartet smyczkowy w składzie: Marzena Sikała, Marta Jądczuk-Świątek, Maria Kowalkowska-Urbańska. To wszystko sprawia, że słuchając tej płyty, przenosimy się w stylistykę lat 30., gdzie otulani jesteśmy bardziej i mniej znanymi dźwiękami. Nic dziwnego, że płyta otrzymała patronat Jazz Forum. Cały zespół wykonał ciężką, bardzo staranną pracę, której efekt w postaci płyty podaje z naturalnym wdziękiem i swingiem.
W Polsce swing i bossa nova, czyli muzyka najbliższa Krysi, nie są tak popularne jak w Stanach Zjednoczonych. Większość artystów w niej zakochanych pozostaje zatem bez wsparcia, mimo że muzyka ta podoba się słuchaczom. Niestety rzadko możemy ją usłyszeć w radiu. Za sprawą Krysi i Durys Bandu ma jednak szanse powrócić w audycjach w wielkim stylu. Jazz należy nie tylko do ciekawej, ale i ambitnej muzyki, której najważniejszym elementem jest improwizacja. Tu harmonia łączy się z własną interpretacją. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wokalistka wybiera dla słuchaczy ciekawe, ładne melodie przepełnione swingowym pulsem.
Życie Elli Fitzgerald, będącej jedną z największych wokalistek jazzowych XX wieku, można nazwać spełnionym american dream. W ciągu zaledwie dwóch lat od debiutu stała się gwiazdą, której nagrania osiągały milionowe nakłady. Mam nadzieję, że jej karierę muzyczną powieli Krysia Durys, jej wielbicielka, która zdecydowanie na to zasługuje! Trzymam za nią mocno kciuki!
Fot.: krystynadurys.pl