Każde dziecko ze zniecierpliwieniem czeka na dzień, w którym świętuje się jego urodziny. Są wtedy przecież balony, prezenty, niespodzianki. Rodzice dwoją się i troją, aby wszystko podobało się małemu jubilatowi, koledzy i koleżanki przychodzą z podarunkami, więcej wtedy można i o mniej spraw dorośli się gniewają, nawet kiedy coś zdarzy się takiemu urodzinowemu dziecku przeskrobać. Jednak organizacja urodzin to także nie lada zadanie, czasami graniczące z wyczynem. Zwłaszcza jeśli chcemy za wiele, a jedna drobna sprawa sprawia, że zaczyna się sypać także reszta. Przed takim wyzwaniem staje osioł Bartłomiej, tata Karmelka, który całkowicie zaangażował się w organizację przyjęcia urodzinowego dla syna. O ich przygodach związanych z tym wyjątkowym dniem opowiada drugi tom serii Bartłomiej i Karmelek, za którego scenariusz odpowiada Silvia Vecchini, a za ilustracje Sualzo, zatytułowany Genialna niespodzianka.
Dwa osiołki, tatę Bartłomieja i syna Karmelka, mieliśmy już okazje poznać w pierwszym tomie, Najlepsze miejsce, który w ciepły, pomysłowy sposób opowiadał o tym, że bliskość ukochanej osoby jest najważniejsza i potrafi być bardziej ekscytująca i wartościowa niż najdalsze i najciekawsze podróże. Nawet te na Księżyc. Najlepsze miejsce ujmowało (o czym możecie przeczytać w recenzji, którą znajdziecie TUTAJ) prostotą i przekazem, rozbrajającą więzią ojca i syna, wykorzystaniem i ukazaniem potęgi wyobraźni, a także mądrością, jaka płynęła z finału. Druga część, Genialna niespodzianka, mocno przyspiesza, wręcz gna do przodu w kolejnych wydarzeniach i kadrach, w dodatku miejscami potrafi rozczarować dorosłego czytelnika.
Gdy Karmelek wstaje rano, od razu pędzi, by obudzić swojego tatę, Bartłomieja. W końcu są dziś jego, Karmelka, urodziny! Nie ma więc czasu do stracenia! To będzie wspaniały dzień. Ledwo osiołek wyciąga tatę z łóżka, a już pędzą do kuchni piec obiecane, urodzinowe ciasteczka, koniecznie z podwójnym kremem. Syn widzi też przygotowania do przyjęcia, jakie dzień wcześniej poczynił jego tata. Jest nieskończony jeszcze tor do jazdy na deskorolce, przywiezione zostało całe mnóstwo piłeczek do basenu, jest w ogródku przywiązany balon do podniebnych lotów, jest poszukiwanie skarbu, są poduszki w kąciku do odpoczywania, są fajerwerki. I choć Bartłomiej ma wszystko pod kontrolą, to jego przygotowanie i plany biorą w łeb, gdy okazuje się, że Karmelek zaprosił kolegów o kilka godzin wcześniej, niż planowane było przyjęcie. Tata osiołek musi więc jak najszybciej dokończyć rozpoczęte prace i w dodatku pamiętać, że w piekarniku cały czas pieką się ciasteczka. Wszystko zmierza do urodzinowej katastrofy…
Genialna niespodzianka to krótka opowiastka, niepozbawiona humoru, który oparty został głównie na pomyłce Karmelka, który wpisał na zaproszeniu złą godzinę rozpoczęcia przyjęcia. To powoduje lawinę wydarzeń, które pozwalają nieco poszaleć ilustratorowi. Jeśli jednak chodzi o treść i przekaz, muszę przyznać, że nieco się rozczarowałam, zwłaszcza po bardzo przyjemnej i mądrej pierwszej części. Drugi tom skupia się na nierealnych wręcz niespodziankach urodzinowych, które w pocie czoła przygotowuje tata, a z których za wiele niestety nie wynika. Do tego sporym minusem i całkowicie w moim przekonaniu nieprzemyślanym wątkiem jest główna atrakcja imprezy, czyli… fajerwerki. Po pierwsze, tak dużo się mówi o szkodliwości tej „atrakcji”, że poczułam wręcz swego rodzaju niesmak na ich widok w komiksie, po drugie: jest to komiks skierowany dla najmłodszych, gdzie sztuczne ognie są przedstawiane jako niesamowita atrakcja, a po trzecie… komiks opowiada o zwierzętach, a to przecież właśnie one cierpią najbardziej podczas tych kolorowych i wątpliwych rozrywkowo wybuchów. Kompletnie nieprzemyślany i szkodliwy dla młodych czytelników motyw. Podobnie zresztą jak samo przyjęcie, z którego wynika, że im więcej wyjątkowych, pracochłonnych, czasochłonnych i drogich atrakcji, tym lepsza zabawa. Zupełne przeciwieństwo pierwszego tomu.
Genialną niespodziankę ratuje nieco finał, który zbliża komiks do pierwszej, naprawdę dobrze poprowadzonej części, mamy tu bowiem zwrócenie uwagi na to, co w życiu i w relacjach najważniejsze – rodzinę, miłość, bliskość. Jednak komiks zyskałby jeszcze więcej, gdyby wyszło to od strony Karmelka, dla którego tata dwoił się i troił, a nie od strony zmęczonego oślego ojca, który od swojego syna nie usłyszał nawet słowa podziękowania za cały trud włożony w przygotowania.
Genialna niespodzianka nie jest komiksem złym i wątpię, by twórcom przyświecały intencje inne niż zapewnienie rozrywki młodym czytelnikom, jednak myślę, że nie wszystkie kwestie zostały solidnie przemyślane i jeśli drugi tom cyklu Bartłomieja i Karmelka jest gorszy od pierwszego (a moim zdaniem bezapelacyjnie jest), to wynika to głównie z pewnej bezmyślności, a nie zaplanowanego działania. Można się oczywiście oburzać, że to, o czym piszę, jest przesadą, bo to przecież prosta historia dla dzieci, a nie traktat filozoficzny mający kształtować ich jako dorosłych ludzi, ale z drugiej strony, każde zetknięcie z kulturą, zwłaszcza od najmłodszych lat, powinno przekazywać jak najwięcej wartości i dobrych wzorców. I gdyby Genialna niespodzianka była czystą rozrywką, bez jakichkolwiek wartości, nie miałabym nic przeciwko, przyklasnęła, bo takie dzieła są równie potrzebne i ważne, ale tutaj mamy do czynienia z przekazem, który nie musi, ale może okazać się w pewnym stopniu szkodliwy.
Jeśli chodzi o stronę graficzną, Genialna niespodzianka prezentuje się bardzo dobrze, podobnie jak Najlepsze miejsce, choć jest o wiele bardziej kolorowa i nie tak stonowana, jak pierwsza część. Żywe kolory zdobią już samą okładkę, zachęcając do zanurzenia się w lekturze, która oczywiście upływa bardzo szybko ze względu na zarówno niewielką objętość, jak i wartką akcję. Wydarzenie goni wydarzenie i czasem ma się wręcz wrażenie, że ilustrator ledwo nadążą za porządkiem dnia Bartłomieja i Karmelka. Skutkuje to ciekawymi, dynamicznymi kadrami i nietypową planszą, która przedstawia wojnę na poduszki. Inny niż dotychczas układ kadrów na wspomnianej planszy został wzbogacony o numerację, co nie pozwoli pogubić się w kolejności czytania zarówno młodszemu, jak i starszemu czytelnikowi i cieszę się, że twórcy o to zadbali. Lot balonem również może pochwalić się inną w porównaniu z resztą komiksu planszą, tzw. double splash, co daje efekt głębi i widoku z lotu ptaka. Format komiksu jest taki sam jak przy innych mniejszych komiksach z serii Mój pierwszy komiks. Jest więc idealnie dostosowany do małych rączek i posiada gąbkowaną okładkę przyjemną w dotyku. W środku, zanim zacznie się opowieść, znajdziemy, tak jak poprzednio, miejsce na podpisanie, do kogo należy komiks, a nawet można wkleić zdjęcie lub naszkicować portret małego właściciela.
Genialna niespodzianka nie trzyma, moim zdaniem, poziomu pierwszego poziomu serii o Bartłomieju i Karmelku. Niesmak spowodowany zwierzętami, które świętują, odpalając fajerwerki, pozostaje we mnie i sprawiał, że podczas lektury czułam swego rodzaju dyskomfort. Grafika, więź ojca i syna, dynamika – to wszystko pozostaje bez zarzutu, ale pewne wady sprawiają, że nie zostanę fanką Genialnej niespodzianki.
Fot.: Egmont