Ślad na drogach – K.I. Gałczyński – „Szarlatanów nikt nie kocha”, „Portret muzy” [recenzja]

Konstanty Ildefons Gałczyński to poeta, którego trudno nazwać, sklasyfikować, przypisać do konkretnego gatunku poezji. Nie można mu odmówić tego, że był twórcą niezwykle zaangażowanym – w jego poezji znajdziemy moc nawiązań do współczesnego mu świata i systemu, do ludzi, którzy go otaczali, i tych, od których starał się trzymać z daleka. Poetyka Gałczyńskiego pełna jest kontrastów – w jednym wierszu pisze o srebrnym księżycu, w innym atakuje Tuwima i jego żydowskie korzenie. Zielony Gałczyński na pewno miał talent do używania słowa tak, aby bez względu na temat, powstał utwór lekki, wypełniony po brzegi środkami stylistycznymi. Punktem wyjścia była rzeczywistość, jednak to poetyka rozciągała ją w jego twórczości do rozmiarów czegoś niewyobrażalnego.

Wydawnictwo Prószyński i S-ka wydało jakiś czas temu, po raz pierwszy, wiersze zebrane Gałczyńskiego. Wskutek tego czytelnik otrzymuje dwa tomy, liczące razem ok. 1600 stron, na których znajdziemy całą twórczość poety – również utwory do tej pory nigdzie niepublikowane. Obydwa tomy, zarówno pierwszy „Szarlatanów nikt nie kocha”, jak i drugi „Portret muzy” kuszą nie tylko wyjątkową zawartością, ale także sposobem, w jaki zostały wydane. Twarde oprawy, minimalistyczna, ale trafiająca w sedno grafika, kolejno pomarańczowe i zielone barwy – prezentuje się to naprawdę przepięknie, a po nacieszeniu oka zewnętrznym pięknem, nie pozostaje nic innego, jak rozpocząć lekturę.

Na początek, w obydwu tomach, mamy obszerne wstępy, będące mini-opracowaniami do twórczości Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, autorstwa Jerzego Stefana Ossowskiego, profesora na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach. Są to wstępy niezwykle pomocne, napisane przez człowieka, który od lat zajmuje się studiowaniem życia i twórczości Gałczyńskiego. Nie było więc lepszego wyboru niż Jerzy Stefan Ossowski – człowiek, który napisał chociażby „Dzieło i życie Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego”, „Sprawa Gałczyńskiego” czy „Szarlatanów nikt nie kocha. Studia i szkice o Gałczyńskim”.  Wstępy te rozjaśniają nam interpretację poszczególnych wierszy, nakreślają charakter Gałczyńskiego jako poety, tłumaczą jego stosunki ze Skamandrytami (z którymi, rzecz jasna, się nie lubił), i nakreślają przyjaźń z ówczesnymi żagarystami – Bujnickim i Zagórskim. Ossowski przypomina jego współpracę ze słynną Hanką Ordonówną, która sprawiła, że teksty Gałczyńskiego, takie jak „ Buty szewca Szymona” czy „ Szafirowa romanca” szybko zyskały popularność. Słowem – we wstępach „Poezja jest tylko dla tych, co mają czyste serca” (tom I), a także „Poezja jest tylko dla tych, co przez poezję pragną oczyścić się” (tom II) Ossowski przybliża nam Gałczyńskiego zarówno jako człowieka, jak i jako poetę. Tym samym rzuca światło na wiele jego wierszy, rozjaśnia je i pozwala lepiej zrozumieć. Jest naszym przewodnikiem po poezji tego romantycznego satyryka i ułatwia wędrówkę pomiędzy wierszami.

Po wstępach Jerzego Stefana Ossowskiego mamy już do czynienia z czystą poezją. Muszę przyznać, że wiele wierszy nie trafi do współczesnego czytelnika. Jest to spowodowane tym, że w dużej mierze poetyka Gałczyńskiego opiera się na ówczesnym życiu, polityce i – rozumianej często z przymrużeniem oka – śmietance towarzyskiej. Czytelnik zatem nie zawsze odnajdzie się w tych utworach, nie zawsze zrozumie wszystkie niuanse, prztyczki i docinki poety, skierowane ku kolegom po fachu lub szerzej rozumianym tendencjom społecznym. Znajdziemy tu również wiersze, w których widać ogromny dystans poety do własnej osoby, a także to, jak bawi się poezją, jak plastycznie udaje mu się ją traktować i jak ona się temu poddaje. Doskonale widać to w wierszu „Admirał”, w którym pojawiają się również trzy, tak szczególne w jego twórczości, motywy – księżyc, a także kolor zielony i srebrny. Magiczne dla Gałczyńskiego barwy.

Przestań pisać te wiersze! – syczała kochanka w ucho,

i tylko księżyc posłyszał, schylone, różowe ucho.

 

I jakieś flety ukryte były w jej biodrach i żebrach,

A może to księżyc szumiał potworną palmą ze srebra.

 

A może to była Brazylia. A może byłem pijany.

Do kochanki prostej jak palma, przywarłem uchem do palmy.

(…)

Usta tak bardzo blisko. Gwiazdy tak bardzo wysoko.

Może to jest poezja, a może tylko alkohol.

 

Znajdziemy w tej wyjątkowej publikacji również wiersze, z których Gałczyński jest znany najbardziej, które kojarzyć mogą nawet osoby nie interesujące się zbytnio poezją. Takim utworem będzie chociażby „Serwus, madonna”, z tak charakterystyczną pierwszą strofą:

Niechaj tam inni księgi piszą. Nawet

niechaj im sława dźwięczy jak wieża studzwonna,

ja ksiąg pisać nie umiem, a nie dbam o sławę –

serwus, madonna.

Spotykamy na kartach wierszy zebranych również tego Gałczyńskiego, którego pokochaliśmy za „Teatrzyk Zielona Gęś”, a więc tryskającego dowcipem i humorem, potrafiącego rozbawić nawet wtedy, kiedy pisze wiersze o… pisaniu wierszy; znów z dystansem do siebie i swojej twórczości, znów wykazując się nie tylko talentem, ale także inteligencją tych, którzy potrafią śmiać się z samych siebie. Jako dowód niech posłuży fragment z wiersza „Eviva la poesia”:

Koń by też pisał wiersze,

gdyby mu dać sto złotych,

też miałby aspiracje,

ambicje i tęsknoty;

 

co mówię? nawet wielbłąd

gwizdnąłby na pustynię,

gdyby mu, jak Boyowi,

dać przednich wódek skrzynię;

 

Chwilę później w tym samym utworze podmiot liryczny przechodzi do opisu swoich talentów i umiejętności, nadal pozostaje jednak w tonie humoreski:

 

Umiem i metr wyszukać,

i uśpić rym przy rymie,

puent mam tyle w głowie,

ile jest śniegu w zimie;

 

a jakie miewam wizje,

koncepcje, problematy!

W ogóle: bardzo dziwne,

że nie jestem bogaty;

W tym miejscu warto dodać również to, co podkreśla Jerzy Stefan Ossowski we wstępie do I tomu, a mianowicie fakt, że droga Gałczyńskiego do sławy i uznania jako poety była długa i skomplikowana. Nawet rozsławienie jego poezji przez wspomnianą już Ordonównę nie zapewniło mu statusu szanowanego poety. W związku z tym długo był nie tylko niedoceniany, ale także, co tu dużo mówić, biedny.

Podczas omawiania Wierszy Zebranych tego wyjątkowego poety, nie można pominąć utworów miłosnych, romantycznych wierszy pisanych dla swojej ukochanej „Srebrnej Natalii”. Nie wiem czy właśnie nie te wiersze, pełne miłości, romantyzmu, magii i subtelności nie są najbardziej znanymi wierszami Gałczyńskiego. Któż bowiem nie zna utworów „Prośba o wyspy szczęśliwe”, „Pyłem księżycowym” czy „ Pokochałem ciebie”? Do niegasnącej dziś popularności Zielonego Poety przyczyniły się również te utwory, które współczesność zamieniła w piosenki. Wyśpiewywane przez Marka Grechutę „Ocalić od zapomnienia” to przecież kolejny fantastyczny utwór miłosny Gałczyńskiego. To właśnie głównie w tej romantycznej części swojej poezji, pisarz zabiera swojego czytelnika w świat wypełniony po brzegi magią, jakąś niedotykalną realnością, która odnajduje się tylko w poezji. Jego wiersze zdają się skrzyć, drgać niezauważalnie i nucić w ciszy jakieś wonne, uwodzące niczym śpiew mitologicznych syren melodie.

Tu nie pomoże nic…

a cóż ja znaczę!

ten sam sen, ten sam błysk,

srebrne akacje;

 

struna drży, można jest,

to się nie zerwie;

brzdąkam na strunie tej

powrotny czerwiec;

(…)

Nie mów mi, że jest gdzieś

planeta lepsza:

akacja to jest pieśń,

gdy się wysrebrza,

 

płynie do twych ust

i do mnie wraca –

na chwałę małych bóstw –

srebrna akacja.

Nikt inny nie potrafił w jednym, niedługim przecież wierszu, użyć tej samej barwy tyle razy, w tak różnych konfiguracjach, a wciąż w jednym, romantycznym znaczeniu. Konstanty Ildefons Gałczyński często ocierał się również o poezję oniryczną, w której te umiłowane prze niego barwy świetnie się przecież odnajdywały.

GalczynskiPortretMuzy

We wstępie do II tomu, Ossowski słusznie zaznacza także mroczniejszą stronę życia poety, a więc jego doświadczenia obozowe, które pozwoliły mu zgłębić istotę barbarzyństwa, które w stalinowskim łagrze i hitlerowskiej niewoli było identyczne. (…) Ocalony z zagłady fizycznej, pragnie stawić czoło nadciągającym pogromom duchowym, posiada wiedzę na temat sprawców mordu katyńskiego, którego ofiarą padli jeńcy Kozielska [do którego w 1939 roku został wywieziony Gałczyński] ma świadomość, że stale zacierane są i będą ślady o Tych, którzy złożyli bohaterską ofiarę życia w obronie ojczyzny. Tutaj zatem wspomnieć należy te zaangażowane politycznie i dziejowo wiersze poety, takie jak „Bal na Kremlu” czy „Stosunki w Sowietach”.

W poezji Gałczyńskiego pełno jest wszystkiego co piękne lub ważne. Dlatego wiele pisze zarówno o ludziach i sprawach mu współczesnych, jak i chętnie tworzy wersy, w których w wyjątkowy sposób opowiada o muzyce, mitologii, literaturze i kobietach. Garściami czerpie ze sztuki – zarówno tej wytworzonej przez naturę, jak i tej, której twórcą jest człowiek. Nie da się w kilku zdaniach opisać całego ogromu rzeczy, spraw i zjawisk, które służyły mu za materiał do poezji. On pisał zarówno o komunizmie, jak i o porannej rosie; o pięknie ukochanej kobiety i srebrnego księżyca; w jego wierszach pobrzmiewa zarówno muzyka, jak i malarstwo. Gałczyński swoją twórczością angażuje wszystkie zmysły czytelnika. I choć nie ze wszystkimi poglądami artysty możemy się zgodzić, choć jego domniemany antysemityzm do tej pory jest szeroko komentowany – koło jego poezji nie da się przejść obojętnie. Srebrno-zielony, muzyczny i zaczarowany słowem świat otwiera przed nami swoje podwoje bez względu na to, w którym miejscu otworzymy I lub II tom Wierszy Zebranych. Nawet, kiedy trafimy na utwór zaangażowany politycznie czy społecznie, którego przepaść czasowa i ustrojowa utrudni czy nawet uniemożliwi nam zrozumienie wiersza, w którym spotkamy nazwiska, które niewiele będą nam mówiły – nawet wtedy docenimy skrzący się, plastyczny twór, jaki będziemy mieć przed oczami. Gałczyński potrafił bowiem sprawić, że język był na jego usługach, dostosowywał go do siebie i swoich myśli.

Dwa tomy wydane przeze wydawnictwo Prószyński i S-ka, „Szarlatanów nikt nie kocha” i „Portret muzy” to nie lada gratka dla fanów Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, ale także dla fanów szeroko rozumianej poezji. Wiersze Zebrane ułożone są chronologicznie, dzięki czemu czytelnik może śledzić nie tylko wydarzenia historyczne i obserwować całą plejadę osób opisywanych przez poetę, ale także to, jak zmieniała się jego twórczość.  To dwutomowe wydanie nie tylko pięknie prezentuje się na półce, ale także zapewni nam długie godziny obcowania z wyjątkową poezją. Oczywiście nie wszystkie wiersze przypadną nam do gustu, nie ze wszystkimi się zgodzimy i nie wszystkie zapadną nam w pamięć, ale dzięki umiejętnemu naginaniu słów pod swoje potrzeby Gałczyński tworzył wiersze, które niemal zawsze czyta się lekko i dobrze, które – w większości – pobudzają wyobraźnię i angażują zarówno węch, smak, wzrok, słuch, jak i dotyk. Co najważniejsze jednak, spełniają życzenie samego poety  – ocalają go od zapomnienia.

Myślę, że po to są wiersze,

ich ruch ku sercu człowieka,

by szerzej szła, coraz szerzej

 przez kontynenty jutrzenka,

(…)

Jesteśmy w pół drogi. Droga

pędzi z nami bez wytchnienia.

Chciałbym i mój ślad na drogach

ocalić od zapomnienia.

(Pieśń X z „Pieśni”)

 

Fot.: proszynski.pl

 

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *