ślepnąc od świateł

„Ślepnąc od świateł” – odcinek 1 – wrażenia

Ślepnąc od świateł, najnowsza produkcja od HBO Europe, to serial oparty na docenionej i szeroko komentowanej powieści Jakuba Żulczyka pod tym samym tytułem. Ze względu na ogromne zainteresowanie produkcją, a także biorąc pod uwagę fakt, że nasi czytelnicy mogą zapoznać się z kolejnymi odcinkami na dwa sposoby (albo obejrzeć cały serial od razu na HBO GO, albo korzystając z kanału HBO zapoznawać się z kolejnymi epizodami co tydzień), postanowiliśmy omawiać Ślepnąc od świateł również w dwóch różnych formach. Ta, którą otwieramy dziś, to pisane na bieżąco wrażenia po obejrzeniu kolejnych odcinków, którymi dzielić się ze sobą będą Patryk i Sylwia. Natomiast dla tych, którzy obejrzą serial szybciej, nasz redaktor Mateusz, już niedługo opublikuje pełnowymiarową recenzję omawiającą całość. Mamy nadzieję, że dzięki temu każdy widz i czytelnik wybierze odpowiednią dla siebie formę tekstu.

Ślepnąc od świateł to historia żyjącego w Warszawie, wykształconego młodego mężczyzny, który zarabia na życie jako diler narkotyków. Wśród jego klientów nie brakuje polityków i celebrytów. Świat, widziany jego oczami, jest brudny, zdegenerowany, przesiąknięty przemocą, seksem i pieniędzmi. Czy Kubie uda się wyrwać z życia, którym się brzydzi? Kogo lub co los postawi na jego drodze? Pierwszy epizod zapowiada naprawdę świetny polski serial, a połączenie czołowych polskich aktorów z debiutantem w głównej roli zwiastuje produkcji ogromny sukces. 

Sylwia Sekret: Ślepnąc od świateł skończyłam czytać (a właściwie słuchać w formie audiobooka) dokładnie 23 marca 2016 roku. Zatem już grubo ponad dwa lata temu. Nic więc dziwnego, że wiele rzeczy zarówno z fabuły, jak i z charakterystyki postaci, wyleciało mi z głowy i przypominałam je sobie na bieżąco, oglądając pierwszy odcinek. Może to i dobrze? Uniknę bowiem tego typu porównań oryginału do ekranizacji, które mają miejsce właśnie po oglądaniu filmu lub serialu świeżo po skończonej lekturze. To, co na początku rzuciło mi się w oczy, to fakt, że imię głównego bohatera zostało zmienione (w dodatku na imię autora powieści) – i ciekawa jestem powodu, dla którego twórcy się na taki zabieg zdecydowali.

Patryk Wolski: Akurat co do imienia postaci temat uciął na swoim Facebooku autor. Pierwotnie główny bohater powieści miał mieć na imię Kuba, ale aby uniknąć wplątania pisarza w rzekome wątki autobiograficzne, w książce spotykamy Jacka. Natomiast przy serialu Jakub Żulczyk wraz z reżyserem Krzysztofem Skoniecznym (który, swoją drogą, czytał audiobooka, którego razem recenzowaliśmy) uznali, że powrócą do pierwszego pomysłu. Ot i cała historia, w której nie trzeba szukać drugiego dna.

Sylwia: Mój błąd zatem, że nie poszukałam żadnej informacji na ten temat, na swoje usprawiedliwienie mam jednak to, że nie przeglądam Facebooka. I choć zazwyczaj nie lubię, kiedy głównym bohaterom zostają zmienione imiona (a kto lubi?), to jest to na szczęście szczegół, o którym szybko zapomniałam podczas oglądania. A muszę przyznać, że pierwszy odcinek zrobił na mnie nie tylko pozytywne, ale i również dość mocne wrażenie. Twórcy nie patyczkują się, jeśli chodzi o ukazywanie nagości czy przemocy, ale to chyba dobrze, bo po pierwsze (“stety” bądź niestety) sprawia to, że produkcja będzie mogła stać na światowym poziomie, a po drugie, tak również zapamiętałam świat wykreowany przez Żulczyka w książce. Gdyby serial wygładził rzeczywistość, w jakiej żyją bohaterowie Ślepnąc od świateł, byłoby to sporym zawodem.

Mam problem z tym, jak odnieść wydarzenia – zwłaszcza ich całkiem sporą, mam wrażenie, ilość – i upływ czasu z pierwszego epizodu, do fabuły powieści i tego, na ilu stronach wydarzyło się tam mniej więcej tyle samo. Dwa i pół roku to dla mnie sporo i wiele rzeczy naprawdę zapomniałam, ale nie opuszcza mnie wrażenie, że w pierwszym odcinku serialu wydarzyło się naprawdę wiele. Byłam na przykład zdziwiona tym, że tak szybko pojawił się Daro – na tyle, na ile pamiętam z pierwowzoru literackiego, bohater ten wkracza na scenę mniej więcej w połowie książki – ale możliwe, że coś pomieszałam. Pamiętasz, jak to było?

Patryk: Też mi się wydaje, że Daro pojawił się później, ale w tym wypadku jest to dla mnie zrozumiałe – odcinkowa produkcja ma za zadanie zaintrygować widza, i fakt że Daro (którego uwielbiam z interpretacji Skoniecznego) pojawił się już teraz, bardzo mnie ucieszył. To pokazuje, że Ślepnąc od świateł zmierza do ukazania jednego, konkretnego wątku. To, co można czasami Żulczykowi mieć za złe, to na tyle gęsta narracja, że same opisy warszawskiego zepsucia się dłużyły, wytrącając z fabularnego rytmu. Serial natomiast skupia się na konkretnej akcji i pierwszy odcinek już mówi mniej więcej, w jaki galimatias wplątał się Kuba.

Sylwia: Przejdę może już do nieco bardziej konkretnych rzeczy. Pierwszy epizod Ślepnąc od świateł wciąga i na czas trwania całego odcinka przyciąga uwagę widza. Wpływa na to wiele rzeczy  – praca kamery, nocne ujęcia oświetlonej Warszawy, widzianej z lotu ptaka, aktorzy, którzy póki co wydają się świetnie dopasowani do swoich ról (na razie nie pasuje mi jednak Daro, bo zupełnie inaczej go sobie wyobrażałam), dobrze poprowadzona akcja, mocne i zapadające w pamięć dialogi. Muszę przyznać, że nieco się martwiłam o ten serial, bo kiedy wróciłam sobie przed obejrzeniem pierwszego odcinka do naszego Wielogłosu na temat książki (który nasi czytelnicy mogą znaleźć TUTAJ), rzuciło mi się w oczy przede wszystkim to, że jako dwie główne zalety powieści wymieniamy: styl pisarza i przemyślenia głównego bohatera. Zaczęłam więc zastanawiać się, na wieść o ekranizacji, jak wybrną z tego twórcy serialu… Styl pisarza utknie gdzieś pomiędzy dialogami, a refleksje Jacka, czyli serialowego Kuby, albo znikną całkowicie, albo zostaną okrojone do całkowitego minimum, żeby z produkcji nie powstał nudny monolog. Ostatecznie jednak, póki co, udało się z tego wyjść twórcom obronną ręką. Może tego stylu Żulczyka nie doświadczymy podczas seansu zbyt wiele, ale jego kwintesencja została przelana w poszczególnych bohaterów i w kamienną, pozbawioną emocji twarz głównego bohatera. W pierwszym epizodzie otrzymujemy również bardzo ważną dla interpretacji całego dzieła, jak i tytułu, modlitwę Jacka, która daje nam cząstkę wspomnianych przemyśleń. Właśnie – jak Ci się podobała ta scena?

Patryk: Po pierwsze – według mnie Daro jeszcze rozwinie skrzydła. Nie mam zamiaru po kilku zdaniach oceniać tej postaci, bo wiele jeszcze nie pokazała.

Sylwia: Ja też nie oceniam, w żadnym wypadku, chciałam tylko przedstawić moje absolutne pierwsze wrażenie, które jeszcze zapewne ulegnie zmianie, bo bohater pojawił się na razie tylko na chwilę.

Patryk: Po drugie – modlitwa Jacka-Kuby zarysowała jak trzeba to, co czuje główny bohater: zagubienie, samotność i utratę wiary w ten świat. Widzimy to zresztą już na początku odcinka, gdy czujemy, że główny bohater ma ochotę uciec od tego życia.

Wspomniałaś o ujęciach i tak, zgodzić się mogę że serial jest świetnie przemyślany również pod tym kątem. Kamera często płynnie przechodzi między postaciami lub podąża za Kubą, bardzo plastycznie pokazując np. wnętrze dyskoteki, w której dzieją się na dalszym planie przeróżne rzeczy, również pokazujące środowisko, w jakim bohater się znajduje.

Sylwia: Mój mąż, który oglądał odcinek razem ze mną, słusznie zauważył, że scena modlitwy została przedstawiona w bardzo charakterystycznym, komiksowym stylu, i muszę przyznać, że wizualnie naprawdę mi się ona podobała.

Przejdę jednak może do omówienia aktorów, bo  – nie ukrywajmy – na ekranie zobaczymy wiele znanych i cenionych w Polsce nazwisk. Tymczasem głównego bohatera gra debiutant i o ile uważam to za decyzję dość odważną, to również taką, która okaże się chyba finalnie strzałem w dziesiątkę. Dlaczego? Ponieważ książkowy Jacek, a serialowy Kuba, to postać bardzo specyficzna, która niesamowicie odstaje od pozostałych bohaterów. Jest wyzuta z emocji, niemal bierna, zdystansowana do granic możliwości, trzymająca się z boku wszystkiego, o kamiennej twarzy. Kuba zdaje się nic nie czuć, momentami wydaje nam się wręcz robotem. I gdyby w taką postać wcielił się aktor, którego kojarzymy już z jakiejś roli (serialowej czy filmowej), co w Polsce zdarza się – nie ukrywajmy – nagminnie, mielibyśmy problem z uwierzeniem w jego postawę; w jej autentyczność. Tak mi się przynajmniej wydaje. I o ile mimika Kamila Nożyńskiego od razu przypadła mi do gustu jeśli chodzi o odtworzenie postaci głównego bohatera (z jednej strony beznamiętna, skamieniała twarz, z drugiej jednak daleka od wrażenia, że nic się na niej nie dzieje), o tyle wciąż nie jestem przekonana co do samego sposobu wypowiadania się aktora w serialu. Stoję gdzieś w rozkroku i waham się – czy podoba mi się ten mechaniczny ton (za który obydwoje docenialiśmy przecież również lektora audiobooka), czy uważam, że to już jest o jeden kroczek za daleko i aktor brzmi trochę jakby czytał z kartki. Myślę, że ostatecznie przekonam samą siebie do jednej lub drugiej wersji po kolejnym odcinku.

Patryk: Wybór debiutanta do roli głównej to oczywiście szeroko komentowana decyzja twórców serialu. I, jak zauważyłaś, wybór już po pierwszym odcinku wydaje się dość słuszny. Kamil Nożyński ma zagrać człowieka zmęczonego swoją codziennością, duszącego się swoją rolą w tym przeklętym społeczeństwie. Jego kamienny spokój na twarzy aż przeraża, bardziej nawet niż gangsterzy, z którymi Kuba ma do czynienia. Jednocześnie z jego dialogami też mam problem – szalenie podobała mi się jego rozmowa z mamą przez telefon, gdzie wydawał się naturalny, ale jak już rozmawiał z szefem (Robert Więckiewicz), to wydawał mi się mówić bardzo sztywno; ale może to celowy zabieg, aby pokazać sztywność relacji szef-podwładny.

Sylwia: Miałam takie same odczucia – rozmowa z matką bardzo naturalna, z Jackiem natomiast wyczuwana była ta sztuczność.  Pytanie właśnie, czy wynika to z braku doświadczenia u aktora i jest kwestią obycia z kamerą, czy właśnie jego mechaniczność mówienia jest celowa.

Pozostali aktorzy, których póki co zobaczyliśmy w serialu, wypadają równie przekonująco. Ogromnie podoba mi się na razie w roli szefa Kuby Robert Więckiewicz, jak również Marta Malikowska w roli Paziny. Co prawda jeśli chodzi o wygląd, wyobrażałam ją sobie całkowicie inaczej, ale aktorka już po pierwszym epizodzie przekonała mnie do siebie swoją naturalnością.

To, na co chyba najbardziej zwróciłam uwagę, podczas oglądania pierwszego odcinka Ślepnąc od świateł, to pewien kontrast, który w książce nie miał prawa być aż tak widoczny, a w produkcji HBO nie tylko wybija się niemal na pierwszy plan, ale jeszcze robi dla niej świetną robotę. Chodzi mi mianowicie o kontrast między wszystkimi ludźmi, których spotyka Kuba na swojej drodze, a nim samym. Diler narkotykowy za swoich klientów ma ludzi przeróżnych – zdarzają się studenci, starzy znajomi, ale również grube ryby biznesu i szanowani politycy. Każdy z nich jest jednak żywiołowy, energiczny, ekspresyjny – wszyscy mówią głośno, żywo gestykulują, śmieją się donośnie lub przeklinają jeszcze intensywniej. Ich ciała aż całe chodzą. Fenomenalnie podkreśla to w serialu postawę Kuby –  statycznego, zdystansowanego, niemal nieruchomego w każdym geście, powolnego, wyważonego, zimnego. W książce ten kontrast istniał, ale był ze względu na formę, jaką jest powieść, niewielki. Serial natomiast wydobywa go i podkreśla, czyniąc z głównego bohatera bardzo hipnotyzująca postać.

Patryk: Kontrast widać nawet przy ukazaniu samego głównego bohatera. Już w pierwszym odcinku widzimy jego dwie strony: z jednej jest zblazowanym, niemal wyprutym z uczuć dilerem, który bierze udział w szemranych akcjach i nawet mu powieka nie drgnie. Ale widzimy też ciepłe obrazki, które budzą nadzieję, że Kuba to człowiek, którego można jeszcze uratować przez demonicznym wpływem tego miasta na ludzką duszę. Jego wspominana przeze mnie rozmowa z mamą przez telefon czy pomoc okazana sąsiadce pokazuje, że ten człowiek jeszcze walczy. Mam wrażenie, że książka za bardzo ten kontrast rozmywała – chyba że w ciągu dwóch lat od lektury to i owo już mi wywietrzało z głowy. Cieszę się, że w serialu już od początku skupiono się na wewnętrznym konflikcie Kuby.

Sylwia: Pierwszy odcinek Ślepnąc od świateł pozytywnie mnie zaskoczył. Seans upłynął szybko i nie obyło się bez kilku zaskoczeń. Póki co chyba, ze względu na formę dającą większe pole manewru, oceniam go lepiej niż literacki pierwowzór. To jednak dopiero pierwszy epizod – zobaczymy, co będzie dalej. A na kolejne odcinki, nie powiem, czekam z niecierpliwością.

Patryk: Ja również jestem zadowolony z pierwszego odcinka. Zaskoczony nie jestem, bo spodziewałem się, że duet Żulczyk & Skonieczny nie spartolą tego serialu. Jest bardzo dobrze – na tyle dobrze, że nawet osobom, które odbiły się od prozy autora powieści, Ślepnąc od świateł przełożone na mały ekran powinno się spodobać. Zresztą, spróbujcie chociaż obejrzeć pierwszy odcinek, to się przekonacie.


Serial obejrzycie na kanałach HBO, a także w serwisie HBO GO

 

ślepnąc od świateł

Write a Review

Opublikowane przez

Patryk Wolski

Miłuję szeroko rozumianą literaturę i starego, dobrego rocka. A poza tym lubię marudzić.

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

2 Komentarze

  • „Ślepnąc od świateł” to naprawdę świetny serial HBO, który robi ogromne wrażenie sposobem w jaki został nakręcony. Doskonale oddaje klimat książki Jakuba Żulczyka – również esencję przemyśleń głównego bohatera. Samą powieść także oczywiście polecamy! :)

  • Główny aktor położył cały serial.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *