słońce też jest gwiazdą

Deus ex machina – Ry Russo-Young – „Słońce też jest gwiazdą” [recenzja]

Przyznaję, że operowanie w materiałach promocyjnych frazą, że dany film jest ekranizacją światowego literackiego bestsellera, działa na mnie jak płachta na byka, albowiem przykłady ostatnich lat w globalnej kinematografii wskazują na lichą, tandetną i banalną literaturę oraz takie też próby przeniesienia jej na wielki ekran (vide 50 twarzy Greya, a wcześniej Jedz, módl się, kochaj). Filmowa wersja wydawniczego hitu jamajskiej pisarki Nicoli Yoon pod trywialnym tytułem Słońce też jest gwiazdą także nie jest jakimś przełomem w kinie, niemniej jednak obraz nie jest tak zły, jak pierwotnie mogłoby się wydawać. To gładka fabuła, którą nieźle się ogląda, ale też o której szybko zapomina się zaraz po wyjściu z kina. Yoon jest specjalistką od zaspokajania potrzeb czytelniczych nastolatków. Porusza się w sferze nazywanej young adult, czego egzemplifikacją jest też jej poprzednia książka (także zekranizowana) zatytułowana Ponad wszystko. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z nieco starszą młodzieżą.

Na pewno zaletą filmu jest zaangażowanie młodych nieopatrzonych aktorów. Co prawda Charles Melton zagrał już wcześniej w Netfliksowym serialu Riverdale i dzięki temu zyskał względną rozpoznawalność, ale już Yara Shahidi wystąpiła wcześniej w kilku szerzej mi nieznanych produkcjach telewizyjnych, spośród których bodaj najbardziej znaną pozycją jest cykl pod tytułem Czarno to widzę. Na drugim planie, a właściwie łącznie w trzech scenach, pojawia się John Leguizamo, zaś na temat samej reżyserki nic szerzej nie da się powiedzieć.

Fabuła jest zdawkowa. On i ona spotykają się w przypadkowych okolicznościach pewnego zwyczajnego dnia na ulicach Nowego Jorku. Kończą szkolę średnią i decydują o własnej przyszłości, przy czym więcej dowiadujemy się o planach postaci, w którą wcielił się Charles Melton. Rodzice chcą, by podjął studia medyczne, on zaś – miłośnik poezji Emily Dickinson i twórczości Tupaca – woli skupić się na pisaniu wierszy. Mają tylko jeden dzień na zakochanie się w sobie, bo też i bohaterka grana przez Yarę Shahidi ma być nazajutrz deportowana wraz z rodziną na Jamajkę, skąd pochodzi.

Dziwny to film. Jest po trosze naiwną opowiastką o młodzieńczej nagłej miłości, ale zdradza tendencje, by być czymś więcej. To także found-footage’owy dokument (pojawiająca się jako dykteryjka opowieść o zmonopolizowaniu światowego rynku kosmetyków dla ciemnowłosych przez Koreańczyków zabrzmiała zabawnie i intrygująco), infantylny przyczynek do dyskusji o tym, czy w większym stopniu na nasze życie wpływa przypadek czy też przeznaczenie (w świeckim wydaniu, bo na żadnym etapie nie pojawia się tutaj odniesienie do Boga), wreszcie popkulturowa symfonia ku czci tej konkretnej wielkiej metropolii. Autor zdjęć w modnej instagramowej estetyce co i rusz raczy nas nowojorskimi landszaftami rozświetlonymi promieniami letniego słońca.

Nie bez znaczenia w tej opowieści jest aspekt społeczny, aczkolwiek potraktowany naskórkowo i nieśmiało. Film jako taki jest apoteozą wielokulturowości Nowego Jorku, natomiast sytuacja prawna Natashy (tak nazywa się główna protagonistka) jest jakąś formą komentarza do obecnej imigracyjnej polityki Donalda Trumpa, w szczególności w odniesieniu do zjawiska tzw. dreamersów, czyli dzieci imigrantów, którzy wychowanie i edukację odebrali w Stanach Zjednoczonych, nie urodzili się natomiast w tym kraju, a zatem ich status formalnoprawny w dalszym ciągu nie jest uregulowany.

Spośród mniej lub bardziej intencjonalnych inspiracji filmowych warto wskazać kosmologię Terrence’a Mallicka w zwulgaryzowanej wersji dla pauperum oraz przede wszystkim słynną trylogię Richarda Linklatera z Julie Delpy i Etanem Hawkiem, mając na względzie taką samą ekspozycję i gadano-spacerową strukturę filmu.

Ja sam w finale uroniłem jedną łzę nad niełatwym losem sympatycznych bohaterów, co jest, jak sądzę, jakąś rekomendacją, aby wybrać się na seans tego dzieła, nie obiecując sobie wszakże zbyt wiele po fabule, rozkoszując się natomiast ładnymi zdjęciami oraz niezłą ścieżką dźwiękową.

 

Film obejrzeliśmy dzięki Cinema City

słońce też jest gwiazdą


Przeczytaj także:

Recenzja filmu After

Fot.: Forum Film Poland

słońce też jest gwiazdą

Write a Review

Opublikowane przez

Michał Mielnik

Radca prawny i politolog, hobbystycznie kinofil - miłośnik stołecznych kin studyjnych, w których ma swoje ulubione miejsca. Admirator festiwali filmowych, ze szczególnym uwzględnieniem Millenium Docs Against Gravity, 5 Smaków, Afrykamery, Ukrainy. Festiwalu Filmowego.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *