Smocze proroctwo

Smocze spełnienie – Tui T. Sutherland – „Skrzydła ognia. Smocze proroctwo” [recenzja]

Niewiele elementów świata fikcyjnego jest w stanie przyciągnąć mnie do jakiegoś dzieła literackiego tak bardzo, jak robią to smoki. Kiedy jednak widzę na okładce te piękne stworzenia, lub gdy w opisie wydawcy znajdzie się miejsce dla intrygującej wstawki na ten temat – kiwam głową z aprobatą, a w ruch idzie kartka, długopis lub aparat w telefonie. Tak też było, gdy jakiś czas temu wydawnictwo Mag wrzuciło w zapowiedzi pierwszy tom serii dedykowanej młodzieży (tego akurat nikt nigdzie nie napisał, ale po okładce oraz opisie można wyciągnąć takowe wnioski) ze smokami w roli głównej – z miejsca poczułem literackie zauroczenie i wierciłem się niczym dziecko w poczekalni w oczekiwaniu na moment, w którym dorwę w swoje ręce powieść Smocze proroctwo, będące pierwszym tomem serii Skrzydła ognia. Osobiście jestem bardziej niż zadowolony, chociaż wiem, że jest to (tak, jak się zapowiadało) opowieść prosta, momentami typowa i skierowana rzeczywiście dla czytelników, którzy dopiero rozpoczynają drogę z literaturą wpisującą się w nurt fantastyki.

Pierwsze, co rzuca się w oczy w zetknięciu z książką, to piękne wydanie i interesująca, rysunkowa okładka. A dalej jest tak naprawdę tylko lepiej. Już na pierwszych stronach dowiadujemy się, że w serii na pewno ukażą się trzy tomy (miejmy nadzieję, że Mag na tym nie poprzestanie – nic nie irytuje bardziej niż rozgrzebana i porzucona seria!). Kilka stron dalej znajduje się urocza mapka Pyrrii (autorstwa Mike’a Schleya), której lądy – nie trzeba być żadnym Sherlockiem, żeby to dostrzec – kształtem przypominają smoka. Co jednak cieszy najbardziej, to przydatny leksykon (do którego często spoglądałem w trakcie lektury), w którym znajduje się tytułowe Smocze proroctwo oraz charakterystyka wraz z pomocniczym rysunkiem (za wszystkie rysunki w książce odpowiada Joy Ang ) wszystkich siedmiu smoczych ras. Jest to istotne wprowadzenie, ponieważ w sadze Skrzydła ognia smoki zdominowały świat przedstawiony i to wojna między nimi stanowi trzon opowieści, a opis z leksykonu informuje nas nie tylko o cechach charakterystycznych dla danego gatunku, ale i o sojuszach między nimi.

Oś fabularna Smoczego proroctwa skupia się wokół piątki smocząt szkolonych oraz wychowywanych w odosobnieniu i tajemnicy, w nieznanej lokacji na mapie Pyrrii, przez tajemniczą smoczą organizację Szpony Pokoju, która istnieje po to, by położyć kres wyniszczającej wojnie o władzę między trzema kandydującymi do tronu siostrami Piaskoskrzydłych smoczyc – Pożogą, Iskrą oraz Żagwią. Jak zapewne się domyślacie – owe smoczęta (jak mówi Smocze proroctwo) mają uwolnić świat od konfliktu, jednak nikt nie wie, w jaki sposób mają to uczynić. Głównym bohaterem tomu pierwszego jest Łupek, przedstawiciel Błotnoskrzydłych, który nie może pochwalić się ani najbystrzejszym rozumem, ani spektakularnymi umiejętnościami bojowymi. Tak, w zasadzie Łupek nie wyróżnia się niczym szczególnym, poza tym, że jest prostolinijny, uczynny i oddany przyjaciołom. Któregoś dnia, w wyniku splotu zdarzeń, jednemu z piątki grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Dlatego też Łupek i reszta przyjaciół postanawiają uciec i żyć po swojemu, a nie jako narzędzia Szponów Pokoju. A ta decyzja doprowadza ich do wielu niebezpiecznych przygód.

Autorka w swojej powieści doskonale przydzieliła role oraz charaktery pięciu smoczętom z Proroctwa, dzięki czemu dość szybko potrafimy ich od siebie odróżnić i zapałać do któregoś z nich większą lub mniejszą sympatią. Podoba mi się również to, co wydaje mi się, że jest zamysłem autorki – mianowicie, że każdy kolejny tom będzie miał osobnego głównego bohatera i to z jego/jej perspektywy będziemy śledzić wydarzenia. Smocze proroctwo to spojrzenie Łupka (mimo iż narrator jest trzecioosobowy), a z opisu oraz okładki drugiego tomu wiemy już, że Zaginiona sukcesorka będzie relacją walecznej, porywczej i dumnej Tsunami z Morskoskrzydłych. Mam tylko nadzieję, że Tui T. Sutherland wraz z przeniesieniem głównego bohatera pokusiła się również o lekką zmianę stylu, odpowiadającą charakterowi smoka, który będzie najistotniejszy w danym tomie.

Podobało mi się również to, że Smocze proroctwo nie patyczkuje się z czytelnikiem. Śmierć jest tutaj stosunkowo częstym zjawiskiem, a podziały między dobrem a złem wcale nie są tak oczywiste, jak przyzwyczaiły nas do tego powieści młodzieżowe. W dalszym ciągu nie znamy racji żadnej z pretendentek do tronu, przez które szaleje obecnie wojna w Pyrrii, ale coś mi się wydaje, że każda ma całkiem niegłupi powód. Inną ciekawą sprawą jest zabieg, który przypadł mi do gustu chyba najbardziej – otóż Szpony Pokoju (a przynajmniej tych kilku przedstawicieli, których poznajemy w tomie pierwszym) wcale nie są przedstawione jako wzorowa organizacja, która bohatersko broni spokoju świata, traktując przy tym smoczęta z proroctwa z najwyższą czcią. Doprawdy interesujące, ponieważ sugeruje to, że owa organizacja może wcale nie różnić się od przedstawianych obecnie jako największe zło kandydatek do smoczego tronu. Jest też w powieści jedna genialna postać, siejąca ogólną panikę i drżenie skrzydeł – bardzo podobało mi się jej poprowadzenie, jednak nie będę psuł Wam zabawy z odkrycia tego we własnym zakresie.

smocze proroctwo pełne

Smocze proroctwo to dość krótka i niekoniecznie wymagająca powieść. Nie znaczy to, że nie jest to pozycja warta uwagi. Wręcz przeciwnie, w dodatku z kilku odmiennych powodów. Dzieło Tui T. Sutherland będzie idealne dla wszystkich tych, którzy rozpoczynają przygodę z fantastyką. To po pierwsze. Po drugie, pierwszy tom Skrzydeł ognia jest świetnym wyborem, jeśli chcemy poczytać powieść lekką, przyjemną, z odmienną wizją świata oraz rządzących nim praw. Po trzecie, Wenezuelska pisarka potrafi w kilku miejscach zaskoczyć, mimo iż w żadnym momencie nie powala czytelnika na kolana. Wszystko jest jednak kwestią nastawienia, a prawda jest taka, że od powieści Smocze proroctwo nie ma co wymagać nie wiadomo czego, ponieważ jest to seria dedykowana młodzieży. Po czwarte zaś, dla miłośników smoków jest to pozycja obowiązkowa. Myślałem, że nic mnie już nie zaskoczy w tej tematyce, a tu proszę – taki powiew świeżości, jakby właśnie machał skrzydłami lądujący smok! Po piąte – i ostatnie – Smocze proroctwo broni się fajnie wykreowanymi postaciami, które wcale nie są banalne i jednowymiarowe, jak mogłoby się to niektórym wydawać. Myślę, że warto dać tej powieści szansę, nawet jeśli żaden z tych pięciu powodów Was nie przekonał. Ja się bawiłem bardzo dobrze, a świadomość, że obcuję z literaturą dla młodzieniaszków w żadnym momencie nie psuł mi frajdy z lektury.

Fot.: Wydawnictwo MAG / Joy Ang

Smocze proroctwo

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

2 Komentarze

  • Bardzo spodobał mi się ten cykl. Jest zaskakujący, brutalny i wciągający. Czyta się szybko i z wypiekami, śledząc losy smocząt przeznaczenia. Mam 28 lat. Uwielbiam smoki. I przyznam się, że cholernie spodobała mi się ta książka dla dzieciaków. I bardzo chciałabym żeby MAG wydał tę serię w całości.

  • Sporo osób pewnie zastanawia się dla jakiego wieku jest przeznaczona ta seria, mam 21 lat i świetnie się przy niej bawiłem, czekam z niecierpliwością na kolejne tomy.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *