Góry wciąż strzegą wielu swych tajemnic – to zdanie sformułowane przez Katarzynę Zyskowską w posłowiu do Sprawy Hoffmanowej możemy potraktować jako motto tej powieści. Bo czyż nie jest fascynujące to, że górskie szczyty wciąż pozostają dla człowieka potężną siłą, z którą igranie wiąże się również z ogromnym ryzykiem? Nawet najzdolniejsi alpiniści mogą przegrać z naturą, o czym niestety wciąż się przekonujemy. I chociaż wydarzenia opisywane przez autorkę miały miejsce około dziewięćdziesiąt lat temu, Sprawa Hoffmanowej wydaje się w pewien sposób uniwersalna, założyć można bowiem, że podobna tragedia wydarzyła się nie pierwszy i nie ostatni raz. A co bardziej przerażające, powieść jest zainspirowana prawdziwą tajemnicą gór.
Tragedia Kaszniców zainspirowała autorkę do tego, aby przedstawić zarówno potęgę górskiego żywiołu, jak i psychiczne załamanie jednostki, która jakimś cudem wyjdzie żywo z tego starcia. Mira Hoffmanowa to tak naprawdę Kasznicowa, która czuwała przy zwłokach męża i syna dwa dni na Lodowej Przełęczy (polecam zresztą przeczytać o Kasznicach, ale dopiero po lekturze powieści – co pewnie i tak zrobicie, jeśli lubicie doszukiwać się prawdy w fikcji). Jej przeżycie można nazwać cudem, chociaż trwały uszczerbek na psychice bohaterki trudno nazwać sukcesem. Co więcej, do dzisiaj nie wiadomo, co dokładnie było przyczyną śmierci towarzyszy Kasznicowej, dlatego też nie dziwię się, że ta historia okazała się smakowitym kąskiem do splecenia w fikcyjną opowieść.
Jako że Katarzyna Zyskowska na początku nie może robić z czytelnika idioty i zwodzić go banałami typu: “czy nasi bohaterowie też umrą?”, od początku wiemy o zaistniałej tragedii i wiemy również, jakie skutki miała ona na Mirę Hoffmanową. Ta niegdyś słynna aktorka jest w rzeczywistym czasie powieści wrakiem, psychicznie wyniszczonym człowiekiem zamkniętym w zakładzie psychiatrycznym. Wypiera dawne wspomnienia, żywiąc się światem zastępczym – tu od razu muszę oddać hołd autorce, że w Sprawie Hoffmanowej rzetelnie podeszła do psychozy głównej bohaterki. Może to kwestia mojego świeżego zainteresowania tą chorobą po przeżyciach w grze Hellblade: Senua’s Sacrifice (polecam!), ale z fascynacją chłonąłem wewnętrzną walkę dawnej Miry Mey. Pojawiają się zarówno elementy fizycznego cierpienia w wyniku samookaleczenia, jak i halucynacji, które utrzymują bohaterkę w błędnym kole przekonań o swojej winie.
Zyskowska prowadzi narrację dwutorowo: wyniszczoną Mirę Mey przeplata żywiołową Mirą Hoffmanową, która jeszcze nie wie o tym, że ostatni raz spędzi wakacje ze swym małżonkiem. Sprawa Hoffmanowej jest zresztą bardzo rzetelnie skonstruowana: chociaż czytelnik od początku wie o tragedii, wciąż jest ona dla niego tajemnicą. Opowiadana historia zmierza do tego, aby odpowiedzieć na jedno pytanie: co dokładnie mogło się wydarzyć na Lodowej Przełęczy? Autorka oczywiście posiłkuje się materiałami źródłowymi – niekiedy nawet cytuje wycinki z gazet czy w usta bohaterów wkłada dosłowne cytaty z Kaszniców – ale jej ogromny wkład w skonstruowanie wiarygodnej historii, która ma dużą skalę prawdopodobieństwa, jest godny podziwu.
W powieści Katarzyny Zyskowskiej jest dużo cierpienia, bólu i dramaturgii i dzięki sprawnemu pióru autorki Mira Hoffmanowa stała się postacią na wskroś prawdziwą, której trudno nie współczuć, z którą razem przemierzyłem jej ponowną trasę przez Lodową Przełęcz niczym w najlepszych powieściach drogi. W trakcie przeplatanej narracji z przeszłości wraz z tętniącą emocjami opowieścią Miry Mey w pierwszoosobowej narracji wprost z zakładu psychiatrycznego w Kamienicy zdążyłem zżyć się z bohaterką i współczuć tragizmu jej całego życia, bowiem Katarzyna Zyskowska słusznie podpowiada, że załamanie nerwowe, chociaż pojawiające się wskutek traumatycznego przeżycia, ma głębsze podłoże w nakładających się mniejszych uszczerbkach.
Sprawę Hoffmanowej uważam za jedną z ciekawszych polskich powieści, które ukazały się w ostatnim czasie, a Katarzyna Zyskowska stała się dla mnie kolejną pisarką, której poczynania postanowiłem śledzić – wykazała się nie lada umiejętnościami pisarskimi, zarówno pod kątem konstrukcji fabuły, trzymania czytelnika w napięciu, jak i stosowanego języka. Dla mnie dodatkowym smaczkiem jest fakt, że powieść jest zainspirowana prawdziwą tragedią, bo niestety, ale mój pesymizm podpowiada mi, że największe tragedie pisze samo życie.
Na tej stronie wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Więcej informacji znajdziesz w polityce prywatności. Czy zgadzasz się na wykorzystywanie plików cookies? ZGADZAM SIĘ
Manage consent
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.