Sztuka (niezbyt) wysoka – Gregory Funaro – „Rzeźbiarz” [recenzja]

Rzeźby kojarzą się (przynajmniej większości z nas) z tak zwaną sztuką wysoką – byle kto nie będzie w stanie w pełni docenić wirtuozerii artysty, nierzadko również istnieje spore ryzyko, iż nie zrozumie taki ktoś, z czym właśnie ma do czynienia. Odnoszę wrażenie, że Gregory Funaro tworząc Rzeźbiarza, pragnął zostać zapamiętany jako pisarz, który ma do zaoferowania czytelnikowi dreszczowiec, który będzie się kojarzył z rzeźbami – może nie każdy zrozumie jego zamysł, ale efekt będzie robił odpowiednie wrażenie. Niestety, albo jestem odbiorcą nastawionym na sztukę niską, albo autorowi nie udało się przeskoczyć poprzeczki, którą sam sobie zawiesił.

Opis zwiastuje lekturę przyjemną, przepełnioną akcją i mogącą pochwalić się udaną kreacją bohaterów. Mający na swoim koncie wiele zawodowych sukcesów, agent specjalny Sam Markham zostaje wezwany na miejsce zbrodni. Okazuje się, że stojący w ogrodzie posąg, będący idealną „reprodukcją” jednej z rzeźb Michała Anioła, to tak naprawdę zamordowani ludzie. Sam ma solidny orzech do zgryzienia, ponieważ morderca nie pozostawił po sobie praktycznie żadnych śladów, a jego jedynym tropem jest dedykacja umieszczona na posągu, która kieruje go do Cathy Hildebrant, historyczki sztuki, której książka dotycząca Michała Anioła najprawdopodobniej stanowi inspirację mordercy… Rzeźbiarz – jak sam każe się określać – jest bowiem przekonany o niezwykłości swojej misji, dzięki której tylko on wydobędzie piękno z ludzkiej brzydoty.

Naprawdę nie wiem, jak ocenić tę powieść. Jest w niej sporo dobrych i udanych elementów, ale niestety, znalazło się także miejsce dla wielu wad. Najgorsze jest w sumie to, że nic w tej powieści nie przechyla szali. Z jednej strony – dostajemy wciągającą opowieść, w której możemy dowiedzieć się kilku nowych rzeczy na temat Michała Anioła, procesu powstawania rzeźb czy średniowiecznej Italii, z drugiej jesteśmy uraczeni sztampowo poprowadzonym ni to kryminałem, ni to dreszczowcem, w którym, mimo tego, iż morderca znany jest od początku powieści, autor nie uniknął tandetnego i oklepanego już wyjaśnienia, jak złoczyńca stał się zły. Sama kreacja głównego antybohatera nie jest jeszcze taka zła – choć jest on odrobinę przerysowany (zarówno fizycznie jak i psychicznie) to można w jakimś stopniu w niego uwierzyć, natomiast argumentacja jego działań to jeden z ciekawszych elementów Rzeźbiarza. Tylko cóż z tego, skoro pod koniec powieści Funaro robi z inteligentnego, opanowanego, i cierpliwego mordercy postać stanowiącą przeciwieństwo wymienionych przeze mnie cech? Niestety, tak jak postać antagonisty ma swoje plusy i minusy, tak dwójka protagonistów stanowi splot pozytywów (stwierdzam to z przykrością: jest ich zdecydowanie mniej) jak i negatywów (które dominują na kartach powieści). Zacznę od plusów – Sam Markham ma ciekawą przeszłość i przyznaję, że ten krótki fragment dotyczący jego życia przed czasem właściwej akcji stanowi najsilniejszą część dzieła Gregory’ego Funaro. I cóż mogę powiedzieć – na tym plusy dotyczące głównych bohaterów się kończą. Cathy Hildebrant jest postacią skrajnie nijaką, na dwa dni po zakończeniu powieści nie jestem w stanie powiedzieć o niej nic konkretnego, ot element tła, który był potrzebny zarówno jako jeden z motywów Renesansowego Zabójcy,jak i jako klucz do napędzenia oraz późniejszego rozwiązania akcji, co – powiedzmy sobie szczerze – nie brzmi dobrze. Do tego niestety muszę dorzucić nieprzeciętnie irytujący wątek miłosny, którego za wszelką cenę chciałem uniknąć w tej powieści. Niestety, pan Funaro widział to inaczej i uraczył czytelnika miłosnym szablonem, w którym nie było ani większego sensu, ani też smaku.

Audiobooka czyta Tomasz Sobczak, którego można kojarzyć z przygodowej  serii  fantasy dla młodzieży – Zwiadowcy. O ile odpowiadał mi jego głos do wspomnianego cyklu, o tyle w przypadku Rzeźbiarza nie udało mu się mnie do siebie przekonać. Nie wiem, czy było to wynikiem tego, iż pan Sobczak sam męczył się podczas lektury powieści Gregory’ego Funaro, ale momentami czułem się usypiany intonacją. Zdarzyły się również w kilku miejscach literówki, ale przypuszczam, że to kwestia błędu w tekście.

Rzeźbiarz to powieść, która chciałaby być czymś więcej, niż jest w rzeczywistości. Nie słuchało się jej źle, ale pewne fajne i warte uwagi smaczki fabularne zostały przykryte rażącymi banałami, uproszczeniami, które nie powinny mieć miejsca oraz towarzyszącą fabule praktycznie od samego początku przewidywalnością. Nie można jednak odmówić Funaro tego, że potrafił przykuć uwagę i przez większość czasu jednak śledziłem uważnie przebieg wydarzeń. Na rynku wydawniczym jest wiele tytułów znacznie lepszych, ale znajdzie się całe grono słabszych pozycji. Rzeźbiarza poznać można, ale nie trzeba.

audioteka claim PL reserved black

Fot.: Audioteka

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *