Tauron Nowa Muzyka Katowice – festiwal jedyny w swoim rodzaju – 7 lipca 2017 [relacja]

6 lipca rozpoczęła się dwunasta edycja festiwalu Tauron Nowa Muzyka Katowice, który przyciągnął na Śląsk publiczność z całej Europy. Kameralny klimat imprezy i ciekawy wachlarz prezentowanych występów muzycznych to cechy charakterystyczne Tauronu, który jest jednym z czołowych festiwali muzycznych w Polsce. Co roku prezentowani są na nim najciekawsi debiutanci i najwięksi klasycy współczesnej elektroniki, a także artyści jazzowi, rockowi, hiphopowi oraz twórcy ambitnego popu. W tym roku katowicki festiwal gościł prawie siedemdziesięciu artystów, grających na aż ośmiu podstawowych scenach, a obok koncertów nie brakowało dodatkowych imprez, nie tylko związanych z muzyką. Wydarzenie trwało od 6 do 9 lipca, a koncerty otwarcia (The Cinematic Orchestra) i zamknięcia (William Basinski & NOSPR – The Disintegration Loops) odbywały się w sali koncertowej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Przedstawiam relację z drugiego dnia festiwalu, będącego jednocześnie pierwszym dniem z wypełnionym line-upem.

Będąc świeżo po białostockim Halfway’u, a następnie Open’erze, mogłabym stwierdzić, iż Tauron Nowa Muzyka Katowice to łącznik tych dwóch wydarzeń na festiwalowej mapie Polski. Podczas dwunastej edycji na terenie katowickiej Strefy Kultury na ośmiu scenach zaprezentowane zostały różnorodne brzmienia. Razem z nimi zawitał do Katowic znany z dużych imprez problem festiwalowicza, polegający na trudnym wyborze między koncertami rozgrywanymi o tej samej porze. Właśnie ten fakt budzi skojarzenia z Open’er Festivalem. Na Tauronie nie zabrakło jednak cechy halfway’owej, czyli kameralności zauważalnej przede wszystkim na scenie Amfiteatru NOSPR czy Scenie Kameralnej NOSPR. Piękna okolica pomiędzy Międzynarodowym Centrum Kongresowym, a Muzeum Śląskim, 7 lipca została wypełniona przez tłum poszukiwaczy dobrych dźwięków, którzy poza doznaniami muzycznymi korzystali z ładnej pogody (co prawda na początku festiwalowego dnia pojawiły się przelotne opady i krótka burza, ale potem na niebie gościło słońce). Nie było mi dane zobaczyć wszystkich koncertów, gdyż jak wspomniałam we wstępie, było to niewykonalne, ale postaram się przybliżyć występy artystów, które miałam okazję zobaczyć.

Pierwszy występ na głównej scenie festiwalu o nazwie Śląskie. Carbon Neutral należał do polskiej grupy Hatti Vatti. Pod tym pseudonimem kryje się gitarzysta i producent z Trójmiasta, Piotr Kaliński. Na scenie oglądać można było zabawę elektroniką, której przewodziła perkusja i syntezator. Dźwiękom towarzyszyły iluminacje w tle, przedstawiające migające cyfry i litery, a wszystko to otoczone zostało paprociami ozdabiającymi scenę.

Kolejnym zespołem, który miałam przyjemność zobaczyć była Niemoc, czyli elektroniczno-gitarowe trio z Zielonej Góry, w składzie: Michał Drozda, Radek Reguła i Filip Awłas. Ze sceny płynęły brzmienia post-wave’owe, z domieszką ambientu i różnych form elektroniki. Nie zabrakło hitu Przekątne i niedawno wydanych Wysp Chłodnych. Dobra zabawa widoczna była zarówno na scenie, jak i pod sceną. Tańcząca publiczność bawiła się doskonale, oddając się dźwiękom syntezatora i gitar, a koncert można uznać za jeden z najlepszych tegorocznej edycji festiwalu. Młodzi artyści porozmawiali ze mną po występie dzieląc się wrażeniami (wywiad wkrótce ukaże się na stronie).

Na scenie Amfiteatru NOSPR jako pierwsza zagościła formacja KROKI, czyli wypadkowa trzech muzycznych światów: jazzu, soulu i indie rocka, z domieszką eksperymentalnej elektroniki. Poza trzema światami, w zespole jest trzech muzyków: producent Szatt, wokalista Jaq Merner i basista Paweł Stachowiak. Zaprezentowali głównie materiał z debiutanckiego albumu Stairs, dzieląc się z słuchaczami niesamowitą energią w bardzo ładnych okolicznościach przyrody.

Podczas wejścia na koncert Cat Power otrzymałam informację o zakazie fotografowania, będącym żądaniem artystki. Obecna na alternatywnej scenie od początku lat 90. Amerykanka intrygowała połączeniem emocjonującego śpiewu, wypełnionego intensywnymi i skrajnymi emocjami, z oszczędną grą na gitarze oraz fortepianie. Trudno zaklasyfikować gatunkowo jej oryginalną twórczość, na którą składają się delikatne, spokojne brzmienia przerywane porywającymi wstawkami pełnymi energii oraz chwilami zachrypniętego wokalu. Nazywana czasem „następczynią Marianne Faithful” Cat Power czarowała swymi możliwościami głosowymi w minimalistycznej odsłonie. Nic dziwnego, że uznawana jest za pierwszą diwę amerykańskiej alternatywy, zagrała jeden z najlepszych koncertów tego dnia. Niesamowitym wydawał się również brak święcących na widowni ekranów, dzięki czemu można było w pełni skupić się na prezentowanej muzyce. W tym momencie znów nasuwa mi się skojarzenie z atmosferą panującą na Halfway Festivalu.

Na Scenie Kamerlanej NOSPR o 22:00 pojawił się Marcin Masecki, niebywale uzdolniony pianista i kompozytor związany z warszawską wytwórnią Lado ABC, będący absolwentem Berklee College of Music w Bostonie. Znany z przewrotnego i niekonwencjonalnego podejścia do grania jazzu i muzyki klasycznej twórca wystąpił przy fortepianie w dresach i gumowych klapkach. Salę wypełnił spokój i swego rodzaju błogość, a gra Maseckiego była niesamowicie angażująca. Przemawiał w niej patetycznym tonem, potęgując czasem napięcie urywanymi dźwiękami, czemu towarzyszyła nieskazitelna cisza ze strony widowni.

Legenda electro, AUX 88, czyli Keith Tucker i Tom Hamilton pojawili się na Red Bull Music Academy prezentując inspiracje futurystyczne z surowym brzmieniem we wciągającym liveactcie. Klubowe dźwięki wprowadziły skaczących pod sceną słuchaczy w trans. Nie zabrakło też interakcji z odbiorcami, ze sceny dobiegało: Can we play for y’all? Say DJ! DJ! Love you Poland! Put your hands up!

O północy należało powrócić do Sceny Kameralnej, by posłuchać Wacława Zimpela. Tydzień wcześniej miałam okazję uczestniczyć w jego openerowym koncercie w namiocie, jednak w NOSPR wyglądało to zupełnie inaczej. Scena kameralna nadała widowisku bardziej intymnego charakteru, a Wacław Zimpel za pomocą dźwięków opowiadał słuchaczom oryginalną historię. Klarnecista prezentujący na scenie muzykę improwizowaną zachwycał łączeniem instrumentalnych odgłosów tworzących układ dźwiękowy, w którym dane brzmienie powtarzało się w swoim własnym tempie. Nietuzinkowy performance nagrodzony został owacjami na stojąco.

Clark uznawany za mistrza współczesnej elektroniki rozgrzewał publiczność T-Mobile Electronic Beats Stage, a w jego muzyce słychać było m.in. electro, techno, IDM i ambient. Połamane beaty, które prezentował, okazały się nie tylko efektem zaawansowanego programowania, ale również fantastycznej gry na „żywej perkusji”.

Tworzący w Berlinie Kangding Ray uznawany jest za specjalistę od eksperymentalnej elektroniki o klubowym charakterze. Na katowickim festiwalu zaprezentował energetyczny liveact, złożony z plątaniny matematycznych rytmów i atonalnych dźwięków, a Mail Grab, 22-letni Australijczyk, który podbił sieć serią tanecznych produkcji, gościł na scenie do 3:30 prezentując połączenie house’a i techno.

RELACJA – 8 LIPCA

Z Katowic relacjonuje Małgorzata Kilijanek

Fot.: Małgorzata Kilijanek

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Tagi
Śledź nas
Patronat

4 Komentarze

  • Pani Małgorzato! Świetna recenzja Cat Power! Tak właśnie było…

    • Bardzo dziękuję, cieszę się, że udało mi się oddać ten klimat.

  • Uwielbiam ten festwial! Mam super wspomnienia!

    • Z pewnością można umieścić go w czołówce polskich festiwali. Zostaje czekać na ich postpandemiczne powroty.

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *