ucherska

Teatr jest chorobą nieuleczalną – rozmowa z Katarzyną Ucherską

Scena Spectrum ostatniego weekendu wystawiła Edukację Rity autorstwa Willy’ego Russella na deskach Teatru Ateneum. Sala została wypełniona po ostatnie siedzenia, a to nie koniec, bo kolejna okazja do zobaczenia na jednej scenie Piotra Fronczewskiego i Katarzyny Ucherskiej już niedługo – dokładnie w tym samym miejscu, w dniach 16-18 marca spektakl zostanie powtórzony. Ponadto Scena Spectrum rusza ze sztuką w Polskę i na wiosnę mieszkańcy innych miejscowości niżWarszawa będą mogli podziwiać Edukację Rity na żywo. To teatralne wydarzenie to dobra okazja do rozmowy z Katarzyną Ucherską, odtwórczynią roli Rity. Zapraszam do lektury.

Jesteście już po pierwszym spektaklu w Gdynii. Jak publiczność przyjęła Waszą sztukę?

Jesteśmy już w sumie po czterech przedstawieniach. Zaczynaliśmy w Cieszynie, później Chorzów, Dąbrowa Tarnowska, Bielsko-Biała i Gdynia. Do tej pory publiczność była bardzo otwarta i czynnie uczestniczyła w naszej opowieści. Pojawiały się głośne reakcje, niekiedy brawa w trakcie różnych scen, a w partiach bardziej nostalgicznych przejmująca cisza. To bardzo ważne dla nas, żeby utrzymać z widzem tego typu kontakt. Utwierdzamy się w przekonaniu, że historia, którą opowiadamy, jest ciągle żywa, że jesteśmy w niej wiarygodni,

Czy odczuwasz presję, grając u boku Piotra Fronczewskiego – nie tylko znanego, ale i doświadczonego, poprzez udział w wielu produkcjach, aktora?

Presję czułam na samym początku, jeszcze w trakcie prób. Teraz, z każdym kolejnym przedstawieniem, kiedy coraz mocniej przywiązujemy się do naszych postaci, jesteśmy w nich coraz pewniejsi, jedyną moją motywacją jest, żeby nie zawieźć mojego partnera. Współpraca z tak wielkim artystą wymaga, zwłaszcza od młodej aktorki, szczególnego rodzaju motywacji. Staram się być zawsze w jak najlepszej formie, zachowywać czujność i skupienie. Z racji doświadczenia, jakie posiada Pan Piotr, oczywistym jest, że obserwował wiele wspaniałych kreacji aktorskich, które powstawały u jego boku. Dla mnie najważniejsze jest to, aby być dobrą, sprawną i przytomną partnerką. Zresztą wymaga tego również autor scenariusza, który postawił na scenie tylko dwie osoby, w bardzo ścisłym kontakcie.

Pan Piotr udziela Ci rad, wskazówek? Jest dobrym nauczycielem dla początkującej aktorki? Podpatrzyłaś jego metody i warsztat?

Pan Piotr jest partnerem doskonałym, bo bardzo wyczulonym na drugą osobę i wymarzonym, ponieważ przeplatają się w nim fantastyczne cechy, takie jak doświadczenie, pracowitość, sumienność i niebywałe poczucie humoru. Jest niezwykle dokładny, na przykład pod względem nauki tekstu czy odtwarzania sytuacji na scenie. Ja jestem trochę mniej dokładna, więc mam świetną motywację. Podziwiam go za skupienie, umiejętność bycia tu i teraz na scenie, w danej sytuacji. Nic nie jest w stanie wytrącić go z tematu czy rozkojarzyć nawet na chwilę. Staram się czerpać z tych cech inspiracje do rozwijania własnego warsztatu zawodowego, ale to pewnie trochę potrwa, może nawet lata.

Czy wzorowałaś się na roli Julie Walters, która za rolę Rity otrzymała Złotego Globa, a może raczej na grze Krystyny Jandy, która również wcielała się w tę rolę?

Oglądałam Edukację Rity z zachwycającą Julie Waters i byłam pod wielkim wrażeniem. Ani przez moment nie łudziłam się, że będę w stanie coś powielić czy przemycić. Gdybym podjęła próbę wcielenia się w rolę zbudowaną przez Julie Waters to po pierwsze by mi się to nie udało, bo jestem zupełnie inną osobą, z innym życiem wewnętrznym, poza tym dużo młodszą niż Julie Waters grająca Ritę w filmie, a zatem mam również mniejsze doświadczenie zawodowe. A po drugie, wykonałabym pracę odtwórczą, a nie twórczą i zapewne nieprawdziwą. Ona już to zrobiła i to jej zwycięstwo. Lepiej zapracować na swój własny sukces, zaufać sobie, temu, co ja mogę dać tej postaci, znaleźć własny trop w poszukiwaniu jej wiarygodności.  Pani Krystyny Jandy w tej roli niestety nie widziałam. Żałuję, ale z drugiej strony może i lepiej. Podświadomie chciałabym podjąć próbę dorównania wielkiej kreacji, bo nie mam najmniejszych wątpliwości, że taka właśnie była Rita Pani Krystyny Jandy. W tym przypadku również poniosłabym fiasko, a bardzo tego nie chcę.

Czy odczuwałaś duży stres, grając główną rolę w adaptacji sztuki, wielokrotnie już przecież adaptowanej?

Nie odczuwam tego rodzaju stresu. Cieszę się z wyróżnienia, którym jest dla mnie ta rola, chętnie rzucam się w tę pracę, wychodzę na scenę z radością, motywacją, pełna energii. Czuję się na siłach podejmować takie wyzwania. Kiedy, jak nie teraz?

Czym widz, znający poprzednie wersje spektaklu, może zostać zaskoczonym adaptacją, w której Ty właśnie grasz główną rolę?

Na pewno swego rodzaju nowością, w odniesieniu do poprzednich adaptacji, jest bardzo młody wiek głównej bohaterki. W scenariuszu Rita ma 26 lat, dotąd grały ją aktorki starsze lub takie, które przynajmniej wyglądały na ten wiek. Ja jestem najmłodszą Ritą. Tracimy tym samym stricte miłosny wątek bohaterów, którego można się dopatrzeć w scenariuszu. W zamian opowiadamy o niejednoznacznej relacji dwojga ludzi, którym nie sprzyja czas. Ale nie mówmy za dużo o zaskoczeniach, niech widz przekona się sam.

Idąc tropem tytułu sztuki – czego nauczyłaś się, biorąc udział w tym projekcie?

Z całą pewnością udział w tego typu przedsięwzięciu uczy odwagi – zarówno próbowania jak i dyskutowania. Oprócz doświadczonego partnera – wspaniałego, wielkiego polskiego aktora – jest z nami w tercecie równie doświadczony i ceniony reżyser, mój rektor i profesor Akademii Teatralnej, Andrzej Strzelecki. W takiej konfiguracji są dwa rozwiązania – można albo schować się pod nieistniejącym kloszem o nazwie „niedoświadczona, świeżo upieczona absolwentka, która jeszcze nic nie potrafi”, albo wręcz przeciwnie, zawalczyć o swoje, dodać trzy grosze, jeśli mam co nieco do zaoferowania. Ja wybrałam to drugie, efekty ocenią Państwo sami.

Jak radzisz sobie z tremą przed kolejnymi występami na żywo?

Trema jest reakcją organizmu na to, co za chwilę mnie czeka. Dla mnie jedynym sposobem jest zahartowanie swojego układu krwionośnego. Jestem osobą aktywną, uprawiam dużo sportu, a to zbawiennie wpływa na każdy organizm, zwłaszcza  narażony na silne stresy. Serce jest przyzwyczajone do szybkiego tempa, mózg dotleniony, a to sprawia, że ciało jest bardziej posłuszne.

Masz w swoim portfolio role teatralne, jak i telewizyjne. Jaki rodzaj działalności aktorskiej jest Ci najbliższy i dlaczego?

Zdecydowanie teatr był zawsze bliższy mojemu sercu, może dlatego, że stałam na scenie już jako dziecko. Teatr jest chorobą nieuleczalną – jak powiedziała pierwsza dama polskiego teatru, moja krajanka, Pani Danuta Szaflarska. W tych słowach zawiera się wszystko.

Dziękuję za rozmowę!

Fot.: MJM Music

ucherska

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *