ted nemeth

O nożowniku z Łodzi – Ted Nemeth – „Ostatni krzyk mody” [recenzja]

Minimalistyczna okładka Ostatniego Krzyku Mody przyciąga wśród tłumu kolorowych obrazków zdobiących płyty. Łodzianie z Ted Nemeth wysmażyli blisko trzy kwadranse gitarowego grania, które pokazuje, że zespół ma spore możliwości, z drugiej strony Ostatni Krzyk Mody ma również i słabsze momenty, które niestety zaniżają ocenę całości.

Co bardziej zaangażowani w polską scenę alternatywno-garażową mogli o Ted Nemeth usłyszeć przy okazji ich debiutanckiej EP. Zespół miał ponadto okazję pokazać się przed szerszą publiką, supportując Pidżamę Porno czy Organka, więc jak widać solidne doświadczenie sceniczne zespół posiada, co całkiem fajnie przenosi zresztą na płytę, bo, mimo że to materiał studyjny to, nagrany przez Pawła Cieślaka w Hasselhoff Studio ma w sobie coś z nieposkromionej, koncertowej energii.

Niewątpliwie produkcja, to jeden z mocniejszych punktów debiutu Ted Nemeth. Natomiast muzycznie zespół nie rozłożył mnie na łopatki ze swoją propozycją garażowego rocka ze sporym dodatkiem elektroniki, indie, i trochę psychodelii, co umiejscawia zespół gdzieś pomiędzy Happysad, Cool Kids of Death, może trochę Lenny Valentino. Każdy zauważy, że panowie wkraczają na terytorium na polskim poletku bardzo dobrze już zagospodarowane, każdy się już zdążył tam porozpychać łokciami i nowy, aspirujący artysta, może szybko zniknąć w tłumie.

No to co zrobić, aby zostać zauważonym? Recepta jest niezwykle prosta – pisać dobre piosenki. Po prostu. A to chłopakom z Ted Nemeth całkiem fajnie wychodzi, jest na Ostatnim krzyku mody kilka strzałów, które mogłyby zawładnąć stacjami radiowymi, jeśli by one tylko taką muzykę odtwarzały na swoich falach. Moimi faworytami są przede wszystkim energetyczny, pozytywnie nastrajający Umówiony znak z doskonałym refrenem, gdzie wspaniale, pięknie wyciągnięte górki wokalisty Patryka Pietrzaka momentalnie zrobiły wrażenie. Kawałek ten daje kopa, jest bezczelnie przebojowy i zaiste zrobił mi wielki smak na resztę płyty.

TED NEMETH - Umówiony znak [OFFICIAL VIDEO]

Tak jak wspominałem na początku, Ostatni krzyk mody trapi to, że jest po prostu nierównym materiałęm. Niepokojący, mroczny Retrocukiernia daje jeszcze radę, podobnie spokojniejszy, z mocniej zaakcentowaną elektroniką Wahanie nastroju, gdzie gościnnie udzieliła się Kasia Krenc. Energetyczny Nożownik i bujające, z mądrym tekstem Liście też ujmy nie przynoszą, a wręcz przeciwnie. Ale mam nieodparte wrażenie, że muzycy Ted Nemeth ułożyli tracklistę od najlepszego kawałka do najgorszego, bo Mali ludzie w żółtych płaszczach, pomimo gęstego, stonerowego brzmienia i zadziornego śpiewu Pietrzaka robiłoby wrażenie, jakby ten kawałek był skrócony o dobre dwie minuty, a tak trochę się rozłazi. Natomiast napięcie siada kompletnie przy kolejnych utworach. Zespół odchodzi od gitarowych brzmień, ku bardziej zimnofalowym klimatom (Richard Bundy), a Kot irytuje elektronicznym beatem. Ciężki, notoryczny Pies też nie robi lepszego wrażenia od swoich bezpośrednich poprzedników, a w Jonaszu rządzi chaos. Z tego wszystkiego wyróżnia się chwytliwa Czarownica.

Gdyby wykroić z tej płyty 7-8 kawałków, głównie tych z pierwszej części płyty, wyszłaby doskonała epka, pozbawiona właściwie wad. Na szczęście ozdobą płyty są niesamowite teksty, bardzo dojrzałe, przemyślane, nie uciekające od trudnych, nieprzyjemnych tematów. Niestety, gdy zespół rezygnuje z konwencjonalnego wprawdzie grania, gitarowego, melodyjnego z mocnym naciskiem na stricte piosenkowe struktury, na rzecz bardziej eksperymentalnego, rzekłbym ambitniejszego środka przekazu, już tak dobrze nie jest. Wprawdzie trzeba pochwalić zespół za to, że poszukuje, że nie ogranicza się do jednej stylistyki, co powoduje, że Ostatni krzyk mody mieni się feerią barw, klimatów i stylistycznych wycieczek, mimo że nie wszystkie wydają się udane. To wszystko jednak nie zmienia faktu, że Ted Nemeth wydali debiut, o którym z pewnością będziemy w przyszłości pamiętać.

Fot.: SP Records

ted nemeth

Write a Review

Opublikowane przez

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *