Któż by się spodziewał, że to właśnie Art, a nie Joker, będzie najchętniej oglądanym klaunem w październiku 2024 roku? A jednak wydarzyła się rzecz niesamowita – niskobudżetowy Terrifier 3 okazał się być bardziej interesujący, niż śpiewający duet Joaquin Phoenix i Lady Gaga. I nie zamierzam się tutaj pastwić nad kiepsko przyjętym Jokerem 2, bo nawet nie miałem ochoty go oglądać, a raczej chciałbym zwrócić uwagę na niebywałą odwagę Damiena Leone w przypadku premiery swojego najnowszego filmu. Było bowiem ryzyko, że publika niechętnie obejrzy dwóch klaunów w tym samym czasie. No i było również ryzyko, że film dziejący się w Święta Bożego Narodzenia kiepsko przyjmie się w październiku. Prawa fizyki jednak przestały działać i okazało się, że Terrifier 3 wyszedł z tego pojedynku z tarczą.
Wyjaśnimy sobie na początku jedno – tym filmem Klaun Art zapewnił sobie miejsce w galerii ikon kina grozy. A jeśli się dobrze zastanowić, to takiego charyzmatycznego seryjnego mordercy horrory nie miały od wielu, wielu lat. Obecnie, nawet jeśli ktoś nie widział ani jednego filmu z serii Terrifier, większość internautów chociaż raz widziała czarno-białego klauna o kiepskiej higienie jamy ustnej w jakimś memie albo rolce na Tik Toku. Ten fenomen wybuchł jeszcze przed premierą trzeciej części, a po premierze Art tylko przypieczętował swoją nieśmiertelność.
Skoro formalności mamy już za sobą, to możemy przejść do omówienia szalonych wyczynów Klauna Arta na wielkim ekranie. A robi na nim bardzo dużo chorych akcji, które mogą zaszokować niejednego widza, nawet jeśli jest przygotowany na to, jakim filmem może być Terrifier 3. Damien Leone, świadomie pozostając przy niskim budżecie zachował sobie również twórczą niezależność, która w części trzeciej pozwoliła mu wejść na wyższy poziom ekstremalnego kina grozy. Opowieści o ludziach wychodzących z kina w trakcie seansu nie są przesadzone – podczas mojego seansu kilka osób opuściło salę, gdy jedna z postaci w filmie dość nietypowo zareagowała na morderstwo dokonane przez Arta. Dość powiedzieć, że zarówno początkowa jak i kulminacyjna scena filmu są bardzo kontrowersyjne, a nawet odgrywający rolę Arta David Howard Thornton podczas kręcenia finału musiał powstrzymywać odruchy wymiotne. Co wrażliwsi więc powinni posłuchać rady wyżej wymienionego aktora i nie jeść za dużo przed seansem.
Nie da się ukryć, że pierwsze skrzypce odgrywa tu właśnie fenomenalny David Howard Thornton. Z racji, że jego postać jest niema, wszystkie emocje oddaje swoją ekspresją i dynamicznością. To również wyróżnia Arta pośród najsłynniejszych morderców kina grozy, ponieważ oni zazwyczaj przerażali kamienną twarzą (jeśli ją w ogóle pokazywali) i metodycznymi, powolnymi ruchami, które charakteryzują zimnych zabójców. Klaun Art jest ich przeciwieństwem, ponieważ on ciągle gestykuluje, zmienia mimikę twarzy i wykonuje niespodziewane ruchy, które sprawiają, że oglądając film nie można się spodziewać, co następnie wpadnie mu do głowy. Najlepiej bawiłem się podczas sceny w barze, kiedy to widzimy autentyczną radość u Arta, gdy poznaje świętego Mikołaja. Absurd tej sceny oczywiście kończy się tak jak na czarno-białego klauna przystało, ale była to jakaś nowość u niego – do tej pory przypominam sobie, że jedyną radość widzieliśmy u niego w przypadku zaszczucia swojej ofiary i przeprowadzenia na niej wyjątkowej egzekucji.
Cieszy mnie również to, że Terrifier 3 daje coraz więcej wskazówek na temat tego, jakiego rodzaju bytem może być Klaun Art. Lekkie sugestie mieliśmy już w części drugiej, a teraz Damien Leone powiedział troszkę więcej – spodziewam się więc, że powstająca część czwarta udzieli nam odpowiedzi na to, z kim mają do czynienia bohaterowie filmu. Powraca tu bowiem Sienna, która walczyła z Artem już wcześniej i wygląda na to, że to nie było ich ostatnie starcie. Żałuję natomiast, że nie powróciła już upiorna dziewczynka z drugiej części, bo wnosiła ona sporo szaleństwa do świata przedstawionego i była ciekawą towarzyszką Arta. Psychodeli też mamy tutaj przez to trochę mniej, chociaż dzięki zwidom Sienny Terrifier 3 oferuje grozę nie tylko w postaci brutalnych zabójstw. Jeśli miałbym jeszcze na coś ponarzekać, to na postać Jonathana, który irytuje mnie od swojego pierwszego pojawienia się w serii – zarówno jako postać jest kiepsko napisany (zwłaszcza w najnowszej części), jak i słabo zagrany. To ostatnie jest jednak już kwestią niskiego budżetu i tak naprawdę poza rewelacyjnym Davidem Howardem Thorntonem nikt tu nie błyszczy.
Fani klimatów gore i brutalnych horrorów po prostu nie mogą ominąć tego filmu. Terrifier 3 zapewnia ogromną dawkę zabawy, jeśli akurat nie obrzydzają nas potworne egzekucje, kiepskie efekty specjalne i takie sobie aktorstwo. Tego typu nisza ma swoich zwolenników i jestem przekonany, że bożonarodzeniowy sznyt tego filmu sprawi, że tak jak dla niektórych świątecznym filmem jest Kevin sam w domu lub Szklana pułapka, tak fani grozy w końcu dostali swoją wigilijną produkcję – sam jestem przekonany, że do tego filmu będę chętnie wracał, gdy zazwyczaj spogląda się w niebo w poszukiwaniu pierwszej gwiazdki.
Fot.: Monolith Films
PS. Na film wybraliśmy się dzięki Cinema City.