The Crown

Korona by z głowy nie spadła – Peter Morgan – „The Crown”, sezon 4 [recenzja]

Czwarty sezon The Crown był jednym z najważniejszych, o ile nie najważniejszym, serialowym powrotem tego roku. Epopeja o rodzinie królewskiej zdążyła już zasłużyć na miano jednego z najlepszych obecnie emitowanych seriali, tak więc oczekiwania były bardzo wysokie. Zwłaszcza że powoli zbliżamy się do czasów bardziej współczesnych i wydarzeń nieco bardziej aktualnych niż w poprzednich sezonach. Oczekiwania były tym większe, że The Crown wkroczyło w końcówkę lat 70., czyli okres bardzo burzliwych wydarzeń historycznych, takich jak objęcie funkcji premiera Wielkiej Brytanii przez Margaret Thatcher i zaproponowane przez nią kontrowersyjne reformy gospodarcze, wojna w Irlandii Północnej, bitwa o Falklandy czy operacja Pustynna Burza. Sama historia była tutaj doskonałym materiałem źródłowym i nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć, w jaki sposób twórcy tego wybitnego serialu postanowią ją sportretować. Dlatego po obejrzeniu całości muszę przyznać, że czuję lekki niedosyt.

Najnowsza odsłona The Crown zaczyna się w momencie, kiedy Margaret Thatcher obejmuje drugie najważniejsze stanowisko w Zjednoczonym Królestwie. Doskonale wiemy, że zasłynęła ona z radykalnych reform gospodarczych, przez co do tej pory oceniana jest bardzo niejednoznacznie. Jej konsekwencja i nieustępliwość stały się legendarne, przez co zyskała sobie przydomek Żelaznej Damy. Jej postać dawała spore pole do popisu, ale mogła również pogrążyć odtwórczynię, co na szczęście nie miało miejsca. Gillian Anderson wywiązała się ze swojego zadania dobrze, tworząc postać, w której prawdziwą Thatcher można dostrzec. Jedyne, do czego mam zastrzeżenie, to sposób mówienia. Sama maniera i sposób wypowiadania słów faktycznie bardzo przypomina pierwowzór, ale niestety barwa głosu już nie. Co ciekawe, Anderson na co dzień mówi zupełnie inaczej niż w serialu i wydaje mi się, że wypadłaby o niebo lepiej, gdyby w taki sam sposób porozumiewała się jako Żelazna Dama.

The Crown

Tak jak wspomniałam we wstępie do tego tekstu, okres, który porusza The Crown w czwartej odsłonie, obfitował wręcz w bardzo ważne i ciekawe wydarzenia historyczne, więc pole do popisu dla scenarzystów było ogromne. Tym bardziej żałuję, że praktycznie cały sezon skupia się na relacji księcia Karola (Josh O’Connor) z księżą Dianą (Emma Corrin). Poznajemy ich historię od pierwszego spotkania, przez zapoznanie z rodziną, po ślub i kłopoty małżeńskie. I rozumiem, że scenarzyści musieli im poświęcić część czasu, jednak ten wątek praktycznie zdominował cały sezon, spychając na bok wymienioną wcześniej bitwę o Falklandy, wojnę w Irlandii Północnej, operację Pustynna Burza, nie wspominając już o strajkach będących bezpośrednim skutkiem polityki prowadzonej przez Żelazną Damę, która w tym sezonie jest jedną z najważniejszych postaci. Owszem, wydarzenia te są wspominane, natomiast biorąc pod uwagę całość – niedostatecznie. Oczekiwałam, że scenarzyści poświęcą im więcej czasu, więc pod tym względem czuję zawód.

The Crown

Rozumiem jednak, dlaczego scenarzyści zdecydowali się poświęcić relacji księcia Walii i młodziutkiej Lady Di tyle miejsca. Wszak historia ich znajomości rozpalała wyobraźnię tysięcy ludzi na całym świecie. Twórcy nie powstrzymali się przed bardzo srogą oceną zachowania księcia wobec swojej małżonki. Oschłość, brak zrozumienia, romans z Camillą Parker (Emerald Fennel) – te wszystkie czynniki sugerować mają jednoznaczną winę księcia w coraz gorzej funkcjonującym małżeństwie. Brakowało mi dla tego przeciwwagi, bo choć Diana też nie jest krystalicznie czysta, to większa uwaga skupia się na egoizmie następcy tronu. A oprócz przewinień każdej strony szereg czynników – takich jak wymuszony przez rodzinę ślub, brak dopasowania czy zupełnie inne temperamenty i ekspresja – doprowadził do małżeńskich problemów.

The Crown

Jeśli chodzi zaś o całą resztę, czyli aktorstwo pozostałych postaci, kostiumy czy charakteryzację, to niezmiennie serial stoi na najwyższym poziomie. Za każdym razem jestem pod wrażeniem szczególnie gry Olivii Colman (królowa Elżbieta) i Heleny Bonham Carter (księżniczka Małgorzata). W tym sezonie doszła jeszcze Gillian Anderson, której rozmowy z królową są jednym z mocniejszych punktów czwartego sezonu. Spokój i opanowanie obydwu pań w połączeniu ze ścierającymi się, często zupełnie odmiennymi punktami widzenia, to rewelacyjny pokaz aktorskich umiejętności, który ogląda się z przyjemnością.

The Crown

Czwarty sezon The Crown, choć pod względem jakości nie odbiega od poprzednich sezonów, zostawił we mnie uczucie niedosytu. To, co do tej pory przyciągało mnie do tego serialu, czyli świetne odwzorowanie realiów, o których opowiada, doskonała gra aktorska i dobry scenariusz, oczywiście nadal jest obecne, jednak biorąc pod uwagę całe historyczne tło, oczekiwałam czegoś więcej. Wiem, że od początku sytuacja na dworze, większe i mniejsze skandale były istotne dla fabuły, jednak moim zdaniem poświęcenie większości czasu serialowego jednej relacji jest sporą przesadą. Liczę, że w kolejnym sezonie twórcy bardziej skupią się na wydarzeniach politycznych. Niemniej jednak nadal uważam, że The Crown to jedna z najlepszych produkcji, jaką możecie zobaczyć na Netflixie.

Fot.: Netflix


Przeczytaj także:

Wielogłos o filmie Faworyta

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *