To już wrzesień – Roy Andersson – „O nieskończoności” [recenzja]

Roy Andersson – szwedzki reżyser, zwany skandynawskim Fellinim, autor takich dzieł jak Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu czy Pieśni z drugiego piętra już dawno udowodnił nam, że jest twórcą niezwykłym. Niemal każdy z jego filmów niesie ze sobą indywidualne przesłanie i mówi o nieuchronności przemijania, porusza refleksje nad życiem, a także kondycją człowieka. Nie inaczej jest i tym razem. W jego najnowszym dziele O nieskończoności, którego dystrybutorem jest Aurora Films, najważniejszym tematem jest czas. Film na polskich ekranach pojawi się już 27 sierpnia, a Głos Kultury objął go patronatem medialnym.

W pierwszej scenie filmowej historii stajemy się obserwatorami świata przedstawionego. Głos narratorki delikatnie podpowiada nam emocje bohaterów i pozwala wczuć się w ich role. Z każdą kolejną subtelną i jednocześnie przejmującą historią coraz bardziej wnikamy w świat poznawanych postaci. Świat, którego każdy z nas jest poniekąd częścią. Pozornie błahe momenty przeplatają się tu z historycznymi tragediami. W jednej scenie młode dziewczyny beztrosko tańczą przed kawiarnią, w drugiej mężczyzna naprawia swój samochód, a w jeszcze innej pokonana armia zmierza do obozu na Syberii. Widzimy też księdza przeżywającego kryzys wiary czy mężczyznę doceniającego piękno świata w ulicznym barze. Niczym Szeherezada z Księgi tysiąca i jednej nocy Roy Andersson staje się naszym przewodnikiem po melancholijnym i sennym uniwersum, który wydaje się nierealny. Jednak daleko mu do nierealności. Większość scen jest bardzo rzeczywista i bez trudu możemy odnieść je do świata, w którym żyjemy lub żyli nasi krewni. W ten sposób jeszcze bardziej pogrążamy się w refleksji,  film bowiem stawia kolejne niewypowiedziane na głos pytania na temat ludzkiej wrażliwości, szczęścia, istnienia.

Niewątpliwą siłą nowego obrazu filmowego Roya Anderssona, oprócz oryginalnej dla tego reżysera narracji, jest specyficzny styl wizualny, który bardzo sprzyja uważnej kontemplacji ekranowej historii. Statyczne kadry przepełnione pastelowymi, wyblakłymi kolorami doskonale koegzystują z bohaterami. Nie da się nie zauważyć w nich smutku, samotności,  osobistych dramatów, jak również krótkich chwil szczęścia czy nadziei. Reżyser wraz z operatorem tworzą wręcz malarskie kadry, które równie dobrze mogłyby niejednokrotnie stanowić odrębne nieruchome dzieła sztuki.

O nieskończoności to poetycki obraz ludzkiego życia, który pomimo oszczędnej formy pozostaje w widzach na długo. Dla fanów twórczości Roya Anderssona film zapewne nie będzie zaskoczeniem. Mikro sceny, którymi obdarza nas autor, pozostawiają lekką dozę niedosytu, jednak tym samym pozostawiają pole do ich własnej interpretacji. Kto wie – być może po seansie niejeden z nas odświeży sobie dawne dzieła reżysera. O nieskończoności to również opowieść pełna odniesień. Znajdziemy tu zarówno nawiązania do wydarzeń historycznych, jak i malarstwa – para kochanków niczym u Chagalla przelatuje nad zbombardowanym miastem (w kontraście do malarskiego dzieła). Realizm magiczny przeplata się tu z aż nazbyt rzeczywistymi kwestiami.

O nieskończoności to  film, który warto zobaczyć, by na chwilę zatrzymać się, będąc jednocześnie wciąż w ruchu, podążając za bohaterami i rozmyślając nad tym, co przed chwilą było nam dane zobaczyć. Pozostając pod wpływem nowego dzieła reżysera, jedynym rozwiązaniem zdaje się czekać z niecierpliwością na kolejny film Roya Anderssona.

moja cudowna wanda

Write a Review

Opublikowane przez

Klaudia Rudzka

Kino w każdej postaci, literatura rosyjska, reportaż, ale nie tylko. Magister od Netflixa, redaktor od wszystkiego. Właściwy człowiek we właściwym miejscu – chętnie zrelacjonuję zarówno wystawę, koncert, płytę, jak i sztukę teatralną.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *