To my jesteśmy największymi potworami – The Cat Lady [recenzja]

Zdarza się, że zupełnie przypadkiem trafimy na coś, co totalnie nas zachwyci i skopie po głowie… książkę, film, grę. Taką właśnie mało znaną perełką jest The Cat Lady. Tytuł z pozoru brzydki i prosty, a jednak potrafiący wywołać niezwykle silne emocje. Steven Wilson powiedział kiedyś, że najsmutniejsza muzyka jest również tą najpiękniejszą. Być może więc najpiękniejsze historie również są smutne.  

Standing by the river, I wonder

Do I need a stone?
No
My heart is heavy enaugh

It will drag me down for sure

Początek tej historii mógłby być jej końcem. Główną bohaterkę, czterdziestoparoletnią kobietę – Susan Ashwood poznajemy w chwili, gdy łyka całe opakowanie pigułek nasennych i powoli traci kontakt z rzeczywistością. Nie doświadcza jednak śmierci, której tak bardzo pragnie. Zamiast tego prowadzimy naszą bohaterkę po bliżej nieokreślonym miejscu, którego kolejne elementy wzajemnie się wykluczają, aż docieramy do domku w lesie, na progu którego czeka na nas stara kobieta. Ma ona dla Susan zadanie. Nie pozwoli jej umrzeć, dopóki ta stawi czoła pięciu osobom, które staruszka określa mianem pasożytów. Tak oto niedoszła samobójczyni otrzymuje „dar” nieśmiertelności na czas swojej misji. Nieśmiertelności, która bynajmniej nie polega na braku odczuwania bólu. Chyba doskonale rozumiecie, co chcę przez to powiedzieć…

Tak zaczynamy podróż prowadzącą przez siedem rozdziałów. Mrocznych, brutalnych, krwawych i depresyjnych. Kompletnie oderwanych od rzeczywistości i tych niezwykle ludzkich i codziennych. Podczas nich Susan będzie musiała zmierzyć się nie tylko z wspomnianymi pasożytami, ale również z własnymi demonami przeszłości.

Catlady3

Standing by the river, I smile

Will I miss it all?
No
I’ll be glad to leave it behind
And never come back

Tytuł studia Harvester Games to bardzo klasyczna przygodówka 2D. Sterujemy jedynie za pomocą klawiatury i nasze działania zamykają się wokół używania kilku klawiszy, dzięki którym zaznaczamy obiekty, wybieramy opcje dialogowe oraz zbieramy przedmioty i używamy ich. Poruszamy się główną bohaterką po kolejnych lokacjach, rozwiązując zagadki i prowadząc dialogi, by popchnąć fabułę do przodu.
I jak w przypadku podobnych produkcji, od razu w oczy rzuca się grafika. Ta nie zachwyca i jestem w stanie zrozumieć, że pewne osoby odbiją się od Cat Lady ze względu na nią. Zdarzają się jednak miejsca, gdzie wizja artystyczna potrafi się obronić. Głównie są to sceny nadnaturalne. Spójna i zdecydowanie przemyślana wydaje się za to paleta barw. Przeważają oczywiście odcienie czerni, szarości i czerwieni, ale są też słoneczne, żółte obrazy. Zresztą całość oprawy wizualnej po jakimś czasie nie razi już tak bardzo, a zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jej surowość pozwala bardziej wczuć się w klimat śledzonej historii. Dużo większym minusem, którego niestety nie jestem w stanie wybaczyć – bo odwrotnie, psuje on immersje – jest animacja postaci. Jest ona niezwykle podstawowa, a czasem wręcz całkowicie umowna.

Catlady4

Standing by the river, I close my eyes

One jump and I’m there
No
Someone jumped after me
He will never be my friend

Jeśli jednak twórcy oszczędzili na grafice i animacjach, to z całą pewnością nie oszczędzali na aktorach, podkładających głos w grze. Bez owijania w bawełnę – The Cat Lady posiada jeden z najlepszych voice acting’ów, jakie dane było mi słyszeć w grze video. Lynsey Frost jako Susan Ashwood poziomem dorównuje takim mistrzowskim głosom, jak Logan Cunningham (narrator w Bastionie i tytułowy Transistor w grach Supergiant Games) czy Courtnee Draper jako Elizabeth w Bioshock Infinite. Głos Susan świetnie buduje klimat i jest niezwykle przekonujący (po próbkę odsyłam do zwiastuna). Słychać w nim dojrzałą, zmęczoną życiem kobietę; słychać smutek, rezygnację, ból i złość. Nie gorzej wypada Brittany Morgan Williams, która zagrała Mitzi Hunt, a także reszta postaci. Wszystko to niezwykle sugestywnie wprowadza w świat gry, a czasem potrafi nawet nieźle przestraszyć (MISERY!). Muzyka to kolejny element świetnej oprawy audio. Czy w tle słychać niepokojący, ambientowy motyw, czy też rozbrzmiewa rockowy utwór, klimat aż wylewa się z głośników.

Catlady1

Standing by the river, I’m thinking
Will I jump again?
No
I will float like a feather
Far away from here*

Środek ciężkości opiera się nad dwóch torach, które oczywiście w naturalny sposób na siebie nachodzą. Z jednej strony jest to postać Susan Ashwood, z drugiej fabuła wynikająca z powierzonej jej misji. Główną bohaterkę poznajemy z wielu stron, towarzyszymy jej również podczas zwykłego dnia, gdzie zmęczona bierze prysznic, by następnie zrelaksować się, pijąc kawę i paląc papierosa. Gdy doktor pyta o dzieciństwo Susan, możemy sami ukształtować jej odpowiedź, dzięki czemu łatwiej jest się nam z nią identyfikować. Może dlatego, dowiadując się o kolejnych faktach z jej przeszłości, coraz mocniej jej współczułem i zrozumiałem, dlaczego chciała odebrać sobie życie.

Gra bardzo umiejętnie opowiada historię, odpowiednio dawkując graczowi emocje. Gdy jeden z rozdziałów zaczynał mnie nudzić, nagle nastąpiło prawdziwe trzęsienie ziemi. Z kolei w innym czułem się, jak oglądając film Davida Lyncha, bo początkowa sytuacja nijak się miała do zakończonego wcześniej etapu i dopiero z następujących po sobie, rozrzuconych niechronologicznie scen, można było ułożyć obraz tego, co się stało. Są również retrospekcje i sytuacje, w których nie wiemy do końca, czy to co widzimy, jest realne, czy to jedynie sen lub halucynacje bohaterki. I choć opowieść, którą śledzimy, jest z góry przemyślana, mamy tu zaskakująco sporo miejsca na nasze decyzje. I nawet, jeśli wydają się one bardzo subtelne, może okazać się, że na samym końcu z pozoru nieznacząca decyzja podjęta przez nas w początkowej fazie gry, zmieni zupełnie finał opowieści. Wracająca z zaświatów Susan budzi się w szpitalu, gdzie od razu gadatliwa pielęgniarka zasypuje ją nieistotnymi i mało interesującymi historiami z jej prywatnego życia. Jakież było moje zaskoczenie, gdy prawie godzinę później ta sama pielęgniarka postanowiła zabić się, skacząc przy mnie z dachu. Mogłem spróbować ją od tego odwieść, ale mówiąc jej, że wcale nie jest mi obojętna, musiałem odpowiedzieć poprawnie na pytania nawiązujące do naszej wcześniejszej rozmowy. Takich sytuacji, które doskonale wykorzystują możliwości medium, jakim jest gra video, jest więcej. Im bliżej końca historii, tym trudniejsze wybory stawiać będzie przed nami gra.

The Cat Lady - Release Trailer

The Cat Lady to przede wszystkim dojrzała, zapadająca w pamięć fabuła. To opowieść o samotności, cierpieniu i o tym, że to my – ludzie – jesteśmy największymi potworami. Opowieść z jednej strony fantastyczna i oniryczna, z drugiej jednak boleśnie rzeczywista i prawdziwa. Warto dać szansę temu tytułowi, bo wbrew pozorom, nie ma wiele jemu podobnych. Pora jest zresztą bardzo dobra, ponieważ, mimo iż gra nie jest nowa, dopiero teraz pojawiła się opcja wyboru polskich napisów. Jeśli lubicie więc mocne, zapadające w pamięć historie – gorąco polecam.

*Autorką wiersza River, pochodzącego z gry, jest Agnieszka Surygala.

Fot.: własne

 

 

Write a Review

Opublikowane przez

Mateusz Norek

Z wykształcenia polonista. Zapalony gracz. Miłośnik rzemieślniczego piwa i nierzemieślniczej sztuki. Muzyczny poligamista.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *