Wielogłosem o…: „Tony Halik”

Tony Halik to film biograficzny o wielkim podróżniku w reżyserii Marcina Borchardta. Produkcja w całości oparta została na materiałach archiwalnych, w tym dotychczas niepublikowanych, dla których tło dźwiękowe stanowią różni narratorzy dzielący się wspomnieniami związanymi z legendarnym reporterem. To opowieść o człowieku, który żył tak, jak chciał, spełniał marzenia i pełen pasji podróżował po całym świecie. Wiele zyskał, ale też wiele poświęcił. Pozostawił po sobie wiele niełatwych do weryfikacji historii, których sprawdzeniu postarał się sprostać zespół filmowy. Na potrzeby dzieła Borchardta w zawrotnym tempie zdigitalizowany został ogromny zbiór filmowy Tony’ego Halika, a efekt ich spójnego opracowania zobaczyć można w kinach już od 30 września. Głos Kultury objął produkcję patronatem medialnym.

WRAŻENIA OGÓLNE

Gosia Kilijanek: Tony Halik stanowi bardzo ciekawą opowieść o życiu człowieka, który – jak głosi filmowy opis – tak skutecznie stworzył własną legendę, że do dziś nie wiemy, co jest w niej prawdą. Czy można nie kojarzyć zdania Tu byłem – Tony Halik? Trudno byłoby mi sobie to wyobrazić, choć młodzi widzowie mogą tę postać zobaczyć dzięki seansowi po raz pierwszy. Dzieło składa się z archiwalnych nagrań ułożonych w kolejności chronologicznej, a w tle towarzyszą im głosy tych, którzy z Halikiem mieli do czynienia. Wśród nich znalazło się miejsce dla Ozany Halika, syna podróżnika oraz Elżbiety Dzikowskiej, jego drugiej żony.

Odpowiednie poprowadzenie narracji sprawia, że postać Tony’ego Halika staje się powoli coraz bliższa odbiorcy, a dzięki niepublikowanym wcześniej nagraniom może usatysfakcjonować fanów reportera, jak i tych, którzy kojarzyli wcześniej jedynie jego nazwisko lub nie mieli pojęcia o jego istnieniu.

Klaudia Rudzka: Wydawać by się mogło, że Marcin Borchardt po Albumie wideofonicznym, opowiadających o życiu i twórczości Beksińskich wciąż odczuwa niedosyt przeczesywania i zgłębiania archiwaliów. Tak w skrócie można by sklasyfikować owo dzieło – mnóstwo przeplatających się wzajemnie materiałów filmowych nagrywanych przez słynnego podróżnika, jak i tych, w których Tony Halik był reporterem na potrzeby telewizji NBC czy Pieprzu i wanilii, programu emitowanego przez TVP, który prowadził wraz z Elżbietą Dzikowską. Ogromne wrażenie robi ta mnogość materiałów zgromadzonych w filmie. Są to bowiem również niepublikowane wcześniej nagrania, które wraz z fragmentami programów czy wypowiedziami Halika tworzą obraz bohatera o wielu twarzach – człowieka ambitnego, ogromnie utalentowanego, a przede wszystkim wciąż głodnego przygody.

RYS FABULARNY

Gosia: Archiwalne materiały na początku zabierają nas do Ameryki Południowej, aby zakończyć podróż w Polsce. Pierwsze z nich pochodzą z lat 50. XX wieku, a ostatnie z lat 90. Kolejność chronologiczna pozwala na zapoznanie się z historią życia podróżnika, reportera, dziennikarza i filmowca, w pełni oddanego swojej pracy. Na początku filmu o ojcu wypowiada się Ozana, którego imię nadano na cześć Indianina ratującego życie Tony’emu, a widzowie mogą przyjrzeć się jego pierwszym podróżom, wraz z Willym, owczarkiem niemieckim. Głosy w filmie nie pojawiają się przypadkowo, ale w momentach, w których faktycznie pojawiały się w życiu reportera.

Klaudia: Wbrew pozorom film nie odpowie nam na pytanie, kim był Tony Halik. Reżyser z dużą pieczołowitością selekcjonuje materiały w taki sposób, by przede wszystkim skupić się na ogromnym dorobku, który pozostawił po sobie nasz polski Indiana Jones. Nie dostaniemy jednoznacznej odpowiedzi, która pozwoli nam przekonać się bądź zniechęcić do Tony’ego Halika. Kim był? Agentem bezpieki, pilotem, uczestnikiem francuskiego ruchu oporu? Reżyser skrzętnie buduje subiektywny obraz Halika jako podróżnika, fotografa, człowieka, o którym było głośno i dzięki któremu ogromna ilość ludzi znad Wisły poznawała egzotyczne kultury, społeczności czy odległe zakątki świata, pomijając osobiste niejednoznaczności bohatera. 

WADY I ZALETY FILMU

Gosia: Nie wydaje mi się, żeby opowieść, o której rozmawiamy, miała szczególne wady. Być może uznasz, że wadą mogłaby być drastyczna scena dotycząca zwierząt?

Klaudia: Nie rozpatrywałabym wyboru akurat tej sceny w kontekście wad. Myślę, że dodawała ona autentyczności i wiarygodności życiu, które wybrał Halik. Życiu, które było ciągłą przygodą i poszukiwaniem odpowiedniego ujęcia. Jak sam mówił Halik – w doborze tego, co jadł i robił, kierował się koniecznością. Nieszczególnie widzę w owym dokumencie wady. Wręcz przeciwnie – subiektywna narracja, przyozdobiona mnóstwem anegdot i wypowiedzi osób mających okazję poznać Halika, jak chociażby Ryszard Kapuściński, dodaje archiwalnym materiałom dynamiki i buduje ciekawą, pełną pasji opowieść o wielowymiarowym człowieku. 

Gosia: U mnie lekki niedosyt pozostawiło zniknięcie kwestii Ozany z części filmu, w której Tony nie towarzyszył już synowi. Dzięki pofilmowej debacie podczas tegorocznego festiwalu Millennium Docs Against Gravity i wypowiedzi Elżbiety Dzikowskiej wiemy jednak, że syn odwiedzał ojca w Polsce, choć niezbyt często, i miał dobry kontakt z jego drugą żoną. Sam twierdził też, że miał ojca i matkę, ale nigdy nie miał rodziców.

PROBLEMATYKA

Gosia: Wydaje mi się, że głównym celem życia Halika, co wynika z filmu, był pewien rodzaj misyjności dziennikarskiej. Pragnął odwiedzić wiele miejsc, opowiadać o nich za pomocą nagrań, fotografii i książek. Osiągnął bardzo wiele pracował dla NBC, Life”, miał kontakt z Fidelem Castro, królową Elżbietą, Juanem Peronem czy Richardem Nixonem. Przez pół roku był częścią indiańskiej społeczności, cztery lata podróżował z Argentyny na Alaskę i miał niesamowity talent snucia opowieści. Zatajał jednak przed partnerką swoją przeszłość, choć pewnie nie tylko przed nią. Czy po obejrzeniu dokumentu uważasz, że był w pełni szczęśliwy?

Klaudia: To jest bardzo dobre pytanie, które może zadać sobie każdy widz po obejrzeniu Tony’ego Halika. Wydawać by się mogło, że był w pełni spełniony i szczęśliwy. Konsekwentnie realizował swoje cele i zamierzenia. Podróżował, zwiedzał świat, był docenionym fotografem i dziennikarzem. Lubiany przez ludzi, wpływowy i zdolny na pierwszy rzut oka wydawał się szczęśliwy. Jednak biorąc pod uwagę gorzkie wypowiedzi jego syna – czy naprawdę wolą Tony’ego Halika było rozstanie z rodziną, by rozpocząć nowe życie? Czy był pozbawiony wyrzutów sumienia? Myślę, że w pewnym sensie reżyser pozwala każdemu z nas zbudować sobie własną opinię na ten temat i to ogromny walor filmu – nie narzuca nam żadnej odgórnie przyjętej analizy i interpretacji.

Gosia: Zgadzam się z Tobą w pełni, ta dowolność w kwestii odbioru postaci jest niesamowicie cenna. Ryszard Kapuściński twierdził, że Halika odznaczają wszystkie cechy rasowego reportera: życzliwość, ciekawość świata i dziennikarska pracowitość. Czy wydaje Ci się, że w filmie mogliśmy je wszystkie zauważyć?

Klaudia: Myślę, że w filmie mogliśmy zauważyć przede wszystkim ogromną pasję i miłość do wykonywanych zadań. Jest to zbieżne i nierozerwalne z wyżej wymienionymi  przez Ciebie cechami. Halik prócz ogromnego zaangażowania odznaczał się wspaniałym poczuciem humoru, otwartością i znajomością wielu języków, w tym dialektów indiańskich. Myślę, że te cechy i umiejętności bardzo pomogły mu w pracy reportera i czyniły z niego fascynującego podróżnika. 

NAJBARDZIEJ ZAPADAJĄCA W PAMIĘĆ SCENA

Gosia: Najbardziej zapadły mi w pamięci dwie sceny: zabicie jaguara oraz położenie go na masce w celu przygotowania do skórowania, kiedy Ozana głaskał zwłoki, a także scena z programu Pieprz i wanilia, w której Elżbieta Dzikowska poprawiała Halika w związku z jego pomyłką dotyczącą przeznaczenia pamiątki z podróży.

Klaudia: Mnie również zapadła w pamięć scena z jaguarem. Być może ze względu na jej brutalność i bezwzględność, a może dlatego, że uczestniczył w niej również mały Ozana. To dobra scena, by odzwierciedlić życie w dżungli (a być może dobra, aby pokazać, jak kreował swoje życie Halik). Bez wątpienia zostaje ona w głowie – może też dlatego, że we współczesnych dokumentalnych filmach przyrodniczych nikt z uśmiechem nie skóruje jaguara, mając praktycznie na kolanach bobasa. Drugą zapadającą w pamięć sceną była dla mnie ta, gdy dokumentuje on przerażoną małpę próbującą ustrzec się przed polującym na nią wężem. Ogrom strachu, który przepełniał ową scenę, to również dla mnie coś przeraźliwego, oddziałującego na emocje. Jak zwykle w przypadku takich scen dziwi mnie bierność  działania w celu osiągnięcia upragnionego ujęcia czy fotografii. Czego jednak nie można odmówić sytuacji? Tego, że zasługiwała na znalezienie się w „Life”. 

Gosia: Ach, tak! Masz rację. Szczerze mówiąc, ta scena była dla mnie bardzo nieprzyjemna i zastanawiałam się, jakim cudem można nie rzucić się na ratunek zagrożonej małpce, tak małej i zestresowanej. Ingerencja w sytuację raczej nie byłaby zgodna z zasadami fotoreportażu i tak jak wspomniałaś: powstałe zdjęcie zasługiwało na uwagę.

KWESTIE TECHNICZNE

Gosia: To, że osoby opowiadające o Haliku stanowią jedynie tło dźwiękowe, a nie kadry przeplatające archiwalne nagrania, to bardzo trafny i przemyślany zabieg, pozwalający skupić się w pełni na głównej postaci, której dotyczy film. Dzieło Marcina Borchardta stanowi owoc niesamowitej pracy całego sztabu ludzi. Warto wspomnieć, że taśmy z prywatnego archiwum Tony’ego po jego śmierci zostały przewiezione do Filmoteki Narodowej, a wśród nich znalazło się prawie dwieście taśm filmowych oraz setki kaset o różnych formatach. Taśmy 35 mm okazały się najcenniejsze, ponieważ zawierały ujęcia, z których Halik montował swoje filmy i programy. Były jednak zniszczone, w części spleśniałe i wymagały starannej rekonstrukcji oraz digitalizacji, a sama ich naprawa trwała ponad pół roku. Okazało się, że zespół doprowadził je do wyjątkowej jakości, przez co musiały zostać postarzane, gdyż wyglądały zbyt idealnie jak na pochodzące z lat 50. Filmowa produkcja trwała 3 lata i wykonana została bardzo starannie.

Klaudia: Trafnie zauważyłaś, że dzieło Borchardta to ogrom pracy zarówno samego reżysera, jak i osób pomagających mu ową biografię stworzyć. Widoczna tu reżyserska precyzja wraz z dyskretnym podszeptem na temat poczynań Halika odsłaniają dokumentalny kunszt reżysera – zarówno jeśli chodzi o dobór materiałów archiwalnych, jak i wybór krytyki na temat bohatera. Śmiem pokusić się o stwierdzenie, że Tony Halik to jeden z najlepszych dokumentów, które pojawiły się na przełomie ostatnich lat w Polsce. 

SŁOWEM PODSUMOWANIA

Gosia: Tak jak już wspomniałam: film dokumentalny o Tonym Haliku to wartościowe dzieło zarówno dla tych, którzy doskonale znali jego biografię, jak i dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji jej odkryć. To rodzaj hołdu dla wyjątkowego podróżnika i reportera, któremu wiedzę o świecie zawdzięczają rzesze ludzi, i opowieść o tym, który całe życie za czymś gonił, ale jednocześnie od czegoś uciekał.

Klaudia: Ja trochę w kontrze do Ciebie, Gosiu, uważam, że dzieło Borchardta nie jest hołdem dla Tony’ego Halika. To materiał, który odkurza nieco zapomnianą postać, a która na pewno zasługuje na pamięć. Nie jest to pomnik wielbiący dokonania Halika, lecz na pewno jest to dzieło doceniające jego zasługi i wkład w edukację podróżniczą naszego kraju i nie tylko. Według mnie film stanowi bardzo wiarygodną i precyzyjną opowieść o człowieku, który w wielu z nas rozbudził miłość do podróżowania czy żądzę poznawania świata. To właśnie Halik lata przed Instagramem był naszym przewodnikiem i pionierem, człowiekiem, którego podziwiano, a wręcz zastanawiano się, dlaczego wciąż pozostaje przy życiu (słynna scena z Chłopaki nie płaczą) 😊. 

Gosia: Być może źle ujęłam to wcześniej, gdyż za hołd uważam powołanie do życia starych, zniszczonych taśm, by odświeżyć pamięć o Haliku. Sama dodałaś, że krytyka tej postaci pojawia się w filmie, tak więc fabuła nie wpisuje się w definicję hołdu, ale myślę, że sam fakt powstania dokumentu już tak. Miejmy nadzieję, że dzięki niemu o istnieniu Halika dowiedzą się ci, którzy wychowani w erze Instagrama nie zdawali sobie sprawy, jak nietuzinkową był postacią.

Klaudia: To bardzo rzetelna historia człowieka, który żył po swojemu. Zawsze. Czasami nawet kosztem najbliższych i to jak najbardziej wybrzmiewa z ekranu. Jak słusznie zauważyłaś wcześniej, jest to dzieło, które z całą pewnością może pozostawić nas z pytaniem: Czy Tony Halik pomimo ogromu swoich przygód był szczęśliwy? Niech każdy odpowie sobie sam. 

Fot.: Mayfly

Write a Review

Opublikowane przez

Małgorzata Kilijanek

Pasjonatka sztuki szeroko pojętej. Z wystawy chętnie pobiegnie do kina, zahaczy o targi książki, a w drodze powrotnej przeczyta w biegu fragment „Przekroju” czy „Magazynu Pismo”. Wielbicielka festiwali muzycznych oraz audycji radiowych, a także zagadnień naukowych, psychologii społecznej i czarnej kawy. Swoimi recenzjami, relacjami oraz poleceniami dzieli się z czytelniczkami i czytelnikami Głosu Kultury.

Klaudia Rudzka

Kino w każdej postaci, literatura rosyjska, reportaż, ale nie tylko. Magister od Netflixa, redaktor od wszystkiego. Właściwy człowiek we właściwym miejscu – chętnie zrelacjonuję zarówno wystawę, koncert, płytę, jak i sztukę teatralną.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *