Trzy po trzy #3: Piosenki, które moglibyśmy zadedykować ukochanej osobie

Dziewięć piosenek, nic ponadto. Jest nawet taki film, 9 songs, choć poniższy tekst raczej nie będzie zaliczał się do erotyki, a właśnie taki gatunek reprezentuje wspomniana produkcja. Trzech redaktorów, z których każdy miał wybrać trzy piosenki, które z całego ogromu miłosnych utworów – zagranicznych i polskich – chciałby zadedykować ukochanej osobie. Temat może wydawać się zbyt intymny, jednak nikt nie składa tu żadnych deklaracji. Dzielimy się raczej uczuciami, które wzbudzają w nas dane utwory, podbudowane dodatkowo wspomnieniami lub obrazem ukochanej osoby, która nieodłącznie z takim utworem idzie w parze. Poniżej znajdziecie więc dziewięć muzycznych kawałków z wytłumaczeniem, dlaczego właśnie ten utwór nadaje się na dedykację dla drugiej połówki lub osoby, która mogłaby nią być. Mamy nadzieję, że wybrane przez nas utwory spodobają się również Wam i że znajdziecie w nich choćby ułamek emocji, które odnajdują w nich Mateusz, Jakub i Sylwia.

 

Mateusz Cyra

1. Eminem – Space Bound

Eminem to specyficzny artysta. Obok jego osoby oraz jego dorobku muzycznego objętnie przejść się nie da. Albo się go lubi, albo nie. Ja jestem jednym z tych, których zaliczyć można do (psycho)fanów. Moja przygoda z Marshallem Mathersem trwa od 2001 roku i śmiem twierdzić, że znam jego twórczość na wylot. Jego teksty zawsze są skomplikowane, złożone, ostre, niejednoznaczne, pełne odniesień i do bólu szczere.  A już piosenki o miłości są w jego wykonaniu najcięższe, bo emocje przelewają się do wnętrza słuchacza, a poszczególne słowa tak wbijają się w umysł, że nie sposób nie nosić ich w sobie długi czas, tym bardziej, jeśli utożsamiamy się z konkretnymi wersami. Tak właśnie mam z piosenką Space Bound, która pod żadnym pozorem nie przypomina typowej miłosnej ballady, ale w niczym nie przeszkadza jej to, żeby być moją ulubioną piosenką o uczuciu, jakim zagubiony, wielokrotnie raniony i zrezygnowany mężczyzna może obdarzyć kobietę swojego życia. To również jedna z tych piosenek, w których świadomy facet jeszcze na samym początku ma przykrą świadomość, że kiedyś nastąpi koniec, obojętnie jaka byłaby jego przyczyna – śmierć, zdrada, znudzenie.

Ten prosty muzycznie, acz zagmatwany tekstowo, utwór dzieli miłość na trzy etapy. Początek, w którym podmiot liryczny jasno wyraża swoje rodzące się uczucia względem ukochanej, aczkolwiek mając w pamięci liczne wcześniejsze niepowodzenia, jest mocno asekuracyjny i zdaje sobie jasno sprawę z tego, że jest zimny, niełatwy w obyciu, wypruty z emocji niemalże. Padają jednak istotne stwierdzenia, że oto ta kobieta musi być czarodziejką, bo dokonała niemożliwego – zdobyła jego zaufanie i zapiera mu dech w piersiach, a on sam odczuwa coś, co można porównać do eksplozji z każdym “zwykłym” przytuleniem.

Druga zwrotka to już nieco inne emocje, choć nadal tak samo silne. Podmiot liryczny w dalszym ciągu w obecności ukochanej odczuwa dreszcze, a kiedy jej przy nim nie ma, jest bezsilny. Przychodzą jednak pierwsze komplikacje, możliwe, że wywołane poprzez prozę życia, a mężczyzna zdaje sobie sprawę, że miłość to nie konkurs, że nie musi pokonywać żadnego innego faceta, ale kiedy tylko ona przestanie go chcieć, nie będzie miał nic do powiedzenia. Prosi ukochaną o jedną istotną rzecz – żeby mu obiecała, że kiedy się załamie i przed nią otworzy, nie będzie popełniał błędów. Niesamowite.

Trzecia zwrotka to niezwykle sugestywna, mroczna wizja oraz błagalny wręcz apel o jeszcze jedną, ostatnią szansę. To już ostatni etap miłości, w którym nieuchronność końca zdaje się być nieodwracalna. To tutaj padają najbardziej emocjonalne słowa, w których mężczyzna wykłada kawę na ławę:

I love you so much it hurts

Never mistreated you once

I poured my heart out to you

Let down my guard swear to God

I’ll blow my brain in your lap

Lay here and die in your arms

Drop to my knees and I’m pleading

Czy może być większe oddanie drugiej osobie? Czy można jeszcze lepiej przekazać drugiej osobie, jak bardzo się ją kocha? Eminem pokazuje, że tak. W przewrotny i kontrowersyjny sposób przeskakuje z błagania, do prób zamordowania ukochanej, byleby ta tylko od niego nie odeszła… Chwilę później okazuje się jednak, iż była to tylko mroczna wizja i artysta/podmiot liryczny robi kolejny krok w ukazaniu bezgranicznego uczucia:

Tears stream down both of my cheeks

Then I let you go and just give

and before I put that gun to my temple

I told you this…

 

And I would have did anything for you

To show you how much I adored you

But it’s over now

It’s too late to save our love

Just promise me you’ll think of me every time you look up in the sky and see a star…

Piosenkę spina refren, w którym podmiot liryczny porównuje się do kosmicznej rakiety, która zmierza wprost do celu, a celem jest ukochana, którą porównuje do księżyca. Jednak kończąca utwór sekwencja zmienia ostatni wers na:

I’m a space bound rocket ship and your heart’s the moon

And I’m aiming right at you, Right at you

Two hundred fifty thousand miles on a clear night in June

And I’m so lost without you

Without you

Without you…

Eminem - Space Bound (Official Video)

Może dziwić wybór takiej piosenki, bo to niezwykle smutny utwór, skłaniający do wielu przemyśleń nad naturą człowieka, kondycją związków międzyludzkich oraz ukazujący mroczną, przytłaczającą wizję zakończenia. Space Bound pokazuje jednak niewiarygodną siłę uczucia w sposób bezpośredni. Nie potrzeba zawiłych metafor czy upiększonych zdań, żeby przekazać ukochanej, jak bardzo się ją kocha. Wystarczy, żeby wiedziała, że ten zgrywający twardziela milczek opuścił dla niej gardę i oddał jej całego siebie, wiedząc, że zrobi z tym to, co zechce, jednak wierząc, że nie utwierdzi go w przekonaniu, że miłość to zło.

2. Piotr Rogucki – Mała

To jeden z najważniejszych utworów w moim życiu, dlatego nie mogło zabraknąć dla niego miejsca w tym zestawieniu. Mała towarzyszy mi nieustannie od ponad czterech lat i w magiczny sposób wdarła się w moje życie. Nie wiedzieć kiedy, nie wiedzieć skąd, nie wiedzieć właściwie jak. Niczym miłość. Nie szukałem jej, nie zwracałem specjalnej uwagi nawet, ale i tak znalazła drogę wprost do mojego serca. To urocza, bardzo ciepła miłosna ballada, charakteryzująca się typowym dla Piotra Roguckiego sposobem przekazu, zarówno tekstowym jak i niewerbalnym. To fantastyczna piosenka ujmująca szczerością i siłą uczuć, która emanuje z każdego słowa. Wbrew pozorom, nadaje się nie tylko na sam początek związku, bo wiem po sobie, że po tych czterech latach w dalszym ciągu zdarza się, że mam ciarki na całym ciele, kiedy jej słucham, a słowa w dalszym ciągu w pełni się zgadzają. Żeby nie było tak pięknie, to nie zasługa samego utworu bądź Roguckiego, ale również tego, o kim myślę, i co dzieje się w mojej głowie podczas jej słuchania. Tekst mówi wszystko, nie czuję się zobowiązany jakoś go tłumaczyć – wystarczy posłuchać, żeby dowiedzieć się, w co wierzę, kiedy mówię i myslę o mojej ukochanej.

Piotr Rogucki "Mała" - official video

3. 52 Dębiec – Być

Przechodzimy do ostatniej piosenki, którą mógłbym zadedykować ukochanej osobie i przyznać się muszę, że z tym utworem miałem największy dylemat. Nie dlatego, że było kilka innych wartych uwagi zespołów bądź wykonawców. Od samego początku wiedziałem, że to musi być właśnie 52 Dębiec. To jeden z bardzo niewielu zespołów, robiący rap w naszym kraju, który odpowiada mi wokalnie, brzmieniowo oraz tekstowo i któremu jestem wierny od młodzieńczych lat. A panowie z Poznania mają dar do tworzenia pięknych piosenek o miłości. I podobnie jak Eminem – robią to bez ogródek, bez zabawy w jakieś wysublimowane porównania czy ckliwe słówka godne rockowych ballad bądź piosenek gwiazdeczek pop. To prosty, męski przekaz, stawiający przede wszystkim na szczerość i możliwie pełne oddanie tego, co w duszy człowiekowi siedzi. Wspominałem wcześniej o dylemacie, ponieważ długo nie mogłem wybrać tej szczególnej piosenki, bowiem każda z tych trzech, które mam w tej chwili na myśli jest dla mnie i kobiety, z którą dzielę życie, ważna. Wybór padł ostatecznie na Być. Jednak z czystej przekory przywołam tytuły dwóch pozostałych: Belissimo oraz Jedność. Okej, kwestie wyboru ustalone – czas na krótką podróż po emocjach. Pierwsza zwrotka w wykonaniu Hansa to nie do końca kwintesencja tego, o co chodzi mi w tej piosence. Raper, który w duecie Pięć Dwa przemawia do mnie zdecydowanie częściej niż jego przyjaciel Deep, tym razem – mimo świetnego przekazu – został zmiażdżony przez słowa tego drugiego. Dosłownie. Ponieważ, mimo tego iż mówi o tym, że jest skomplikowanym człowiekiem i przekazuje wartości, które sam wyznaję, to nie ma w jego słowach tej siły przekazu, którą po refrenie od pierwszego do ostatniego słowa ma Deep. I mógłbym tutaj rozwijać się nad tym, jak cudowna jest to zwrotka i dlaczego znalazła się w tym zestawieniu, ale nie zrobię tego. Oddaję głos Deepowi, reszta jest milczeniem:

W twoje ręce oddałem wolność woli w podzięce.

A w jej miejsce w szczęściu i niedoli mam twe serce.

Weź egoizm, już nie chcę, mieć dla siebie jak przedtem.

Już nie pędzę z motyką w stronę słońca donikąd.

Teraz drżę gdy pachniesz, patrzę w ciebie kiedy zaśniesz.

Cicho szepczę do ucha chociaż wiem że nie słuchasz.

Czaruj mnie tak bez ustanku, czaruj w nocy i o poranku.

Nie przestawaj, daruj błędy, niech piszą o nas legendy.

Ten egocentryczny leń, którego tak trudno cenić.

Codziennie rano wstaję aby dla ciebie coś zmienić.

Codziennie rano patrzę jak śpisz cały czas przy mnie.

Choć czasem masz już dość, wcale za to cię nie winię.

Ja wiem że nie dojrzałem, obudziłaś mnie ze snu.

Byśmy wespół mimo przeszkód zbudowali dom naszemu dziecku.

Byśmy pośród pokus nigdy się nie postradali.

Bądź spokojna, wykuliśmy naszą miłość w stali.

Jesteś wszystkim. Pokazałaś chłopcu jak być.

Tylko ty do mnie dotarłaś. Nie potrafił tego nikt.

Tylko ty i ja. Niech nawet brudne ulice zapłoną.

Po prostu bądź do śmierci mojego świata koroną.

Miłość daje skrzydła, nie po to by chmury gonić.

Miłość daje skrzydła po to, bym mógł cię ochronić.

Podaj dłoń mi, gońmy ją.

Potem jej brońmy do końca i tońmy w niej.

chodź za mną, to nasz dzień… 

BYĆ - Pięć Dwa Dębiec

Jakub Pożarowszczyk

1. Anathema – Dreaming Light

Moje typy będą spoza podwórka krajowego, szczególnie, że kolega Mateusz wyczerpał temat, umiejscawiając znienawidzonego przez mnie Roguckiego, ale to opowieść na inny czas ;). Zaczynam od Brytyjczyków z Anathemy, która wielu osobom do dzisiaj się kojarzy z aurą depresji i wszechogarniającego, beznadziejnego smutku aniżeli z dźwiękami pełnymi ciepła, nadziei i radości, które bym skierował do ukochanej. A jednak zespół braci Cavanagh „nawrócił” się i w 2010 roku opublikował wspaniały krążek We’re Here Because We’re Here. Na albumie dominują ciepłe brzmienia, optymistyczne, momentami jest po prostu radośnie, jakby Anathema chciała uciec z doom metalowej przeszłości na dobre, rozpływając się w zwiewnych, delikatnych melodiach.

Siłą balladowego Dreaming Light jest prostota. Muzyczna, bowiem utwór oparty jest na cudownych akordach fortepianu, którym oczywiście później wspaniale wtóruje cały zespół. No i prostota tekstowa. Daleka od przesadnej ekwilibrystyki i nadmiernego epatowania środkami stylistycznymi. Jest prosto, lecz nie banalnie, każdy wers to minidzieło sztuki. To jest piosenka o zakochaniu, o tym, że życie dzięki temu faktowi zmieniło swój tor i pojawiło się w nim światło i że nabrało  sensu:

Suddenly life has new meaning

Suddenly feeling is being

And you shine inside

And love stills my mind like the sunrise

Dreaming light of the sunrise

Piękne, prawda? W tym momencie zespół delikatnie przyśpiesza, wypełniając przestrzeń pomiędzy dźwiękami fortepianu, dążąc do wspaniałego finału, z fantastyczną, post rockową gitarą, po której Danny Cavanagh (który zresztą okazał się autorem tekstu) śpiewa:

I feel you but don’t really know you

I dreamed of you from the moment I saw you

And I’ve seen the sunrise in your eyes

The sky, the sea, the light

Potem następuje wyciszenie i Danny praktycznie szepcze:

… for the light is truth…

the light is you…

Anathema - Dreaming Light (from We're Here Because We're Here)

2. Bruce Springsteen – I’m On Fire

Twórczość Bossa, to nie tylko sprawy społeczne, które od początku kariery są główną osią lirycznej twórczości artysty. Springsteen niejednokrotnie przed nagraniem Born In The USA, z której pochodzi I’m On Fire, dowodził, że potrafi pisać zgrabne piosenki o miłości, czego dobitnie pokazał hit Hungry Heart z 1980 roku czy późniejszy Tougher Than The Rest z LP Tunnel of Love z 1987 roku.

Wybór tej piosenki trochę się kłóci z ideą powstania niniejszego artykułu, bo dedykując taki utwór, można co najwyżej zarobić w twarz od ukochanej, bo ta piosenka krąży wokół napięcia seksualnego, co dobitnie wskazuje sam tytuł. Podmiot liryczny tekstu po prostu pożąda pewnej kobiety, co jednak nie działa w drugą stronę, bowiem ona już ma kogoś, doprowadzając do szaleństwa nieszczęśliwie zakochanego po uszy mężczyznę, który jednak składa bezczelne propozycje:

Tell me now baby is he good to you

Can he do to you the things that I do

I can take you higher

I’m on fire

Siłą tego kawałka niewątpliwie jest wspaniały, niski, zawiadacki i, co tu dużo mówić, erotyczny śpiew Springsteena, który doskonale wczuł się w rolę. Piosenka brzmi, jak Johnny Cash skąpany w syntezatorowym sosie i elektronicznym rytmie. Naprawdę wierzy się w cierpienia podmiotu lirycznego, gdy artysta śpiewa:

At night I wake up with the sheets soaking wet

And a freight train running through the

Middle of my head

Only you can cool my desire

I’m on fire

Bruce Springsteen - I'm On Fire (Official Video)

To niewątpliwa perełka w karierze Bruce’a Springsteena, bowiem utwór dotarł aż do 6. Miejsca na Billboard Top 200. Amerykanie wyjątkowo tym razem nie okazali się fałszywie pruderyjni i chętnie rzucili się do sklepów po singla. Temu utworowi ponadto towarzyszy doskonały teledysk, w którym artysta odgrywa rolę mechanika samochodowego, do którego przyjeżdża wytworna dama, w której się właśnie szaleńczo zakochuje…

3. Red Box – I’ve Been Thinking About You

Powrót w 2010 roku Simona Toulson-Clarka i zespołu Red Box na płycie Plenty przyniósł mnóstwo wspaniałych, nastrojowych kompozycji, które okazały się stać w opozycji do dotychczasowego, synth-popowego dorobku Brytyjczyków. Red Box zaproponowali kilkanaście piosenek, skupionych wokół tematu miłości i różnych jej odmian. Tej szczęśliwej (Hurricane, I’ve Been Thinking About You), jak i tej nieszczęśliwej, nieudanej, będącej na skraju upadku (Don’t Let Go Say What’s In Your Head).

Kompozycja I’ve Been Thinking About You to afirmacja bycia zakochanym po uszy. Tekst jest prościutki i trafiający prosto do serca. Tak, jak lubię. Podmiot liryczny nie może się opędzić od myśli o osobie, w której się zakochał. Robi to zawsze i wszędzie:

A song playing in the car

I think of you

Right there between the lines

I think of you

Po prostu, człowiek się zakochał po uszy i ani myśli się odkochać:

I’ll be thinking of you

It’s all I do

It’s all I do

Is think of you

Red Box - I've Been Thinking About You

Czysta afirmacja miłości. Wspaniały tekst.

Sylwia Sekret

1. Nurt – Piszę kredą na asfalcie

Zaczynam od tego utworu, bo wszystko musi mieć gdzieś swój początek. I choć kawałek Nurtu z 1971 roku trwa prawie 6 minut, to na tekst składają się dosłownie cztery zdania. Ale przecież tak to jest, że na początku jesteśmy ostrożni w używaniu słów, wolno i z namysłem dobieramy każdy kolejny wyraz, każde zdanie układamy w głowie na milion sposobów. Piszę kredą na asfalcie jest o tyle wyjątkowym kawałkiem, że może być odczytywany uniwersalnie, ale dla mnie znaczy również coś więcej. Początki, podczas których jeszcze nie było wiadomo, czy kiedy deszcz, auta lub śpieszący się przechodnie zmyją to, co zostało zapisane kredą – w sercu nadal pozostanie credo. Nurt nie tylko użył świetnej gry słownej, ale także dokonał zaskakującego przestawienia znaczeń – to imię jest tutaj niepowtarzalne (choć w tej dziedzinie niełatwo o niepowtarzalność), a credo (które dla każdego powinno być wyjątkowe) jest nieoryginalne. Jednak imię nabiera niepowtarzalności przez sposób, w jakie wymawia je zakochana osoba, przez emocje, które w nim wibrują, upchane pomiędzy składającymi się na nie literami. A credo? Credo może się wydawać nieoryginalne, bo kto choć raz nie kochał? Koniec utworu jednak udowadnia, że credo i imię brzmią tak samo i już wiadomo, że z asfaltu zmyje je pierwszy czynnik zewnętrzny, jednak w pamięci ta kreda, to credo – pozostanie.

Nurt - Piszę kredą na asfalcie (1971)

2. Brandi Carlile – The Story

W utworze Brandi Carlile nie ma ani jednego zdania, które mogłabym wyrzucić, biorąc pod uwagę dedykowanie go ukochanej osobie. To jest kawałek, który po prosu sama mogłabym napisać, który chciałabym napisać.Tekst The story jest przemyślany od początku do końca; nie ma w nim miejsca na puste słowa, jest tylko to, co najważniejsze. Cała historia w jednym utworze. The story to, w kategorii, o jakiej rozmawiamy, utwór dla mnie najważniejszy, choć mam swoje powody, by nie umieścić go na samym końcu, jako wisienkę na torcie. Nie ma chyba utworu, który lepiej wyrażałby moje uczucia i przekazywał to, co przez lata wydawało się niemożliwe. Powinnam przytoczyć cały tekst, ufam jednak, że wsłuchacie się w niego podczas odtwarzania utworu. Zacytuję więc słowa, które mają dla mnie największą moc i są potwierdzeniem wszystkiego, co nie zawsze uda się wyznać.

Because even when I was flat broke

You made me feel like a million bucks

(…)

You see the smile that’s on my mouth

It’s hiding the words that don’t come out

And all of my friends who think that I’m blessed

They don’t know my head is a mess

No, they don’t know who I really am

And they don’t know what

I’ve been through like you do

And I was made for you…

Brandi Carlile - The Story

The story jest utworem pełnym, skończonym i grzechem jest wydłubywać z niego poszczególne słowa, a jednak to zrobiłam. I choć sam tekst może wydawać się komuś ckliwy czy mdły – to w połączeniu ze śpiewem Brandi Carlile przetaje taki być. Musimy mówić o miłości, kiedy wszelkie historie i opowieści mają jakiekolwiek znaczenie tylko wtedy, gdy opowiemy je tej osobie. Wcześniej puste i zwykłe, zmieniają się w opowieść o nas samych, o drodze, którą przebyliśmy, by znaleźć się w miejscu, w którym jesteśmy teraz. A każda zmarszczka, każda rysa i każdy pieg jest jedynie potwierdzeniem tego, przez co przeszliśmy, by w końcu zrozumieć, że celem może być druga osoba. I tylko ona potrafi sprawić, że z marnymi groszami w portfelu i w wygniecionej sukience czujemy się jak milion dolarów.

3. Hey – Mimo wszystko

Hey i Mimo wszystko, bo trzeba pamiętać, że nawet w największej miłości, bywają gorsze dni. Drobiazgi lub poważne decyzje, różnice, które na chwilę mogą nas podzielić. Nerwy, zwątpienie, ciche dni, brak zrozumienia, jedno, wypowiedziane w złości, nieprzemyślane słowo. Bez tych dni nie ma prawdziwej miłości. A słowa “prawdziwej” używam tu w znaczeniu – realnej, rzeczywistej. I jest także to jedno zdanie, które pada w utworze Hey, a które jest niezwykle istotne i również ono zdecydowało o wyborze tego utworu:

Jeśli zwątpisz choć raz

To choćbyś z pistoletem zaszedł mi drogę –

                                     powrotów nie będzie.

Szantaż? Marna próba uczuć? Groźba? Nic z tych rzeczy. Powyższe słowa są jedynie potwierdzeniem uczucia. Im dalej bowiem zabrniemy, tym każde zwątpienie i zdradę trudniej będzie wybaczyć. Aż staniemy za linią, za którą wybaczenia i zrozumienia już nie ma. Niech będą kłótnie – muszą być; niech będą dni przygaszone, bez uśmiechów – zdarzą się; niech będzie żal i nuda, zmęczenie codziennością – one zawsze przychodzą; i tylko dla zwątpienia nie ma tu miejsca – z całą resztą jakoś sobie poradzimy.

Hey i Mimo wszystko, bo nikt nie jest idealny i bywam zła, smutna, opryskliwa, wredna, nieczuła i niepotrzebnie uparta. Ale ta miłość, ta mimo wszystko jest więcej warta od tej, która przymyka oczy na wady, zamiast je ukoić. Bo właśnie mimo jest w tu wszystkim. I choć teledysk do tego utworu wielu ludzi denerwuje, irytuje i odstrasza, to uważam, że jest idealny. Drobnostki, drobiażdżek wręcz, byle co, tyci czort potrafią nieźle namieszać w związku – jedno powiedziane nie tym tonem słowo, jedno milczenie wtedy, kiedy należało się odezwać. Wszystkie te niuanse są niekiedy pierwszą, poruszoną przez wiatr kostką domina. Ale w każdej chwili możemy zatrzymać kolejne, walące się w nierówny rządek kostki.

 

Write a Review

Opublikowane przez

Sylwia Sekret

Redaktorka naczelna i współzałożycielka Głosu Kultury. Absolwentka dyskursu publicznego na Uniwersytecie Śląskim (co brzmi równie bezużytecznie, jak okazało się, że jest w rzeczywistości). Uwielbia pisać i chyba właśnie to w życiu wychodzi jej najlepiej. Kocha komiksy, choć miłość ta przyszła z czasem. Zimą ogląda skoki narciarskie, a latem do czytania musi mieć świeży słonecznik.

Mateusz Cyra

Redaktor naczelny oraz współzałożyciel portalu Głos Kultury. Twórca artykułów nazywanych "Wielogłos". Prowadzący cykl "Aktualnie na słuchawkach". Wielbiciel kina, który od widowiskowych efektów specjalnych woli spektakularne aktorstwo, a w sztuce filmowej szuka przede wszystkim emocji. Koneser audiobooków. Stan Eminema. Kingowiec. Fan FC Barcelony.  

Jakub Pożarowszczyk

Czasami wyjdę z ciemności. Na Głosie Kultury piszę o muzyce.

Tagi
Śledź nas
Patronat

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *